![]() |
Piątek
19.08.2005nr 019 (0019 ) ISSN 1734-6827 Psy myśliwskie Temat: wyżeł Autor: kurzel godzina: 08:41 . Autor: kurzel godzina: 09:36 Komputer mi coś szwankuje – chciałem dodać zdjęcia , które są również w mojej galerii. Chodzi głównie o spaniela pływające po aport wśród kaczek oraz mustlandera aportującego gołębie. Dziejka – jeśli pies nie był nigdy szkolony, to książkowe metody w stylu „ pies powinien usiąść (najlepiej 1,5 m przed Tobą ) podjąć aport i go trzymać aż mu nie powiesz by oddał , sobie daruj. To pies będzie potrafił jak już skończysz szkolenie. No chyba , że przypadkowo z Twojej ręki weźmie pióro i przytrzyma (wątpie). Ja patent z gołębiami stosuje od dawna z dobrym skutkiem – myślę , żę Forumowi Koledzy np. Sweet bee oraz Robi mogą potwierdzić . Dla psa który nie chce podnosić pióra dobrze jest przygotować gołębia , który wcześniej leżał minimum 24 h w zamrażalniku. Jest on wówczas „zwarty i gotowy „ a pióra mocno przylegają do zmrożonej skóry i nie zostają burkowi w kufie. Przed rozpoczęciem szkolenia dobrze jest jeszcze denata potraktować suszarką by nieco zacieplić same pióra – pies wówczas nie będzie musiał lodów nosić. Jeśli już pies jest „zmanierowany” przynoszeniem patyków to teraz kilka sposobów by zaczął również i kaczki nosić. Nie znam temperamentu psiny więc opisze ze trzy Jeśli „gania co popadnie” to wystarczy takiego gołębia do linki przywiązać i na psa oczach ciągnąć – tak żeby miał wrażenie że coś przed nim spiernicza – jak zacznie gonić to na bank jak dogoni weźmie w pysk. A potem to już pójdzie jak składka. I tu ważna informacja – jak już weźmie , to zapomnij o nauce w stylu – „rzucam a ty przynieś”. Może to doprowadzić do tego że będzie przynosił tylko to co widzi jak leci – a na tafle nie popłynie – bo po co... Możesz też „metodą małych kroczków” w domu. Kładziesz denata na podłodze – kazesz go psu przynieść – jeśli nie chce a choć trąci go nosem dajesz smakołyk (ja kiedyś dawałem czekoladę ale mnie Mars i Witek na ziemie sprowadzili ) . I tak za każdy postęp nagradzasz aż do momentu jak weźmie w kufe. Metoda tak nudna jak i długa ...niestety Można też spróbować psa w jajo zrobić. Rzucasz patyk , raz drugi trzeci – dośc blisko brzegu żeby psa nakręcić – i za którymś razem zamiast patyka leci gołąb. W tym miejscu można również zamiast gołębiem rzucić jakimś mniejszym ptaszkiem (chł chłe) by kontakt z piórami nie był tak znaczny. Ja bym mógł tu długo smarować – jak znajdziesz chwilę to napisz po prostu do mnie na priv A co do postu JKL Dziejka – jest facetem – wiesz Maradona też kończy się na „A” i pierwsze słyszę , że psa nie można od czegoś odwołać (zobacz w mojej galerii jak pies płynie po aport a 20 metrów obok niego pływają kaczki – była komenda przynieść to ma przynieść i tyle )– od wyszkolenia to zależy a nie od tego czy pies jest w amoku czy nie , a już tym bardziej nie kumam stwierdzenia ,że nie pomoże na przykład teletakt ?? zdrówko Autor: szyszka godzina: 10:46 Z tym, że do szkolenia lepszy jest gołąb wystudzony, to fakt. Gołębie są świetne do nauki, bo jak pies opanuje gołębie, to będzie też dobry na inne suche. Metody "książkowe" są książkowe, bo są dobre, bo to klasyka! Są pisane przez praktyków dla praktyków. Rzucanie raz patyczka, raz ptaszka nie zastapi porządnego, metodycznego szkolenia. Autor: kurzel godzina: 11:10 szyszka Nie spotkałem jeszcze ksiązki - a przeczytałem chyba wszystkie dostęone na rynku oraz parę zagranicznych pozycji - która traktowała by temat szkolenia nie jako pewnik metody w niej podanej. To co zostało napisane wyżej przez Ciebie jest dla mnie powielaniem tego co już w książkach napisali a co zupełnie ma się ni jak do problemu. "Należy psu podać do pyska przedmiot ze słowem aport" - a co jesli nie chce wziąć - co jesli odwróci się na pięcie i pójdzie na posłanie albo wywali słabizne do góry bo nic lepszego mu do głowy nie przyjdzie. Pies powinien sam wpaść na to że jak weźmie to jest fajnie - nie wiem czy miałeś / miałaś (w profilu nic nie ma) okazję porównać pracę psa nauczonego przez zabawę i "samonaukę" oraz psa któremu wsadzano na siłę aport i pzytrzymywano kufę by nie puścił.Różnicę widać gołym okiem. A co do klasyków , to przepraszam ale autorytetu niestety nie odnajduje. I jeszcze wracając do tego co napisał /a JKL – psa wręcz czasami dobrze wpuścić w szuwary w których wiemy , że jest „chlapak” – to właśnie ten „amok” o którym piszesz pomoże psu zdławić kaczuchę i trzymać w kufie. Oczywiście , jest to jednorazowy zabieg – pies może się nauczyć (co sam przerabiałem) bobrowania w szuwarach, bo tam cos zawsze się rusza i zwiewa i na dodatek daje się złapać – a na taflę nie płyną inni. zdrówko Autor: szyszka godzina: 12:05 OK. Rzucajcie patyczki. Najlepiej oblepione pierzem. Pies będzie tego oczekiwał i taki będzie jego aport. Z tych samych powodów "nie można" nauczyć psa siadać, przychodzić, dawać głosu, zostawać itd. Bo akurat nie chciał i wolał iść spać. Już pierwsze wkładanie psu do pyska "aportu" wcale nie musi być siłowe. A nawet jeśli trochę jest, to potem, przez całe życie psa obaj dobrze się bawimy, w przeciwieństwie do osób, które opisują tu swoje problemy. Metoda, o której napisałem, a zastosowałem ją w stosunku do Mata (patrz załącznik), nie wyklucza przecież zabawy i spontaniczności. Nie jest też moja oczywiście. Odezwałem się, bo wydawało mi się, że dobra, sprawdzona rada może się komuś przydać. Być może nadchodzą jednak nowe czasy. Książki w kąt, zabawa patyczkiem i teletakt. Autor: Carmen godzina: 12:08 ad Kurzel - BRAWO. Za odwagę chylę czoła. Za klasyków. Ja juz swoje zebrałam za takie posiadane zdanie a co gorsza wypowiadane głosno. Mam nadzieje ze Ciebie to ominie. Nie ma jak dobrze zrozumieć własnego psa- i dostosować szkolenie do jego potencjału. pozdrawiam Autor: kurzel godzina: 13:19 szyszka Widze że nie przeczytałes tego co napisałem , więc Ci wkleje "I tu ważna informacja – jak już weźmie , to zapomnij o nauce w stylu – „rzucam a ty przynieś”. Może to doprowadzić do tego że będzie przynosił tylko to co widzi jak leci – a na tafle nie popłynie – bo po co..." Jestem daleki od rzucania psu czegokolwiek a patyczków w szczególności - jeśli już to niech to coś będzie pierzaste przynajmniej. Jak się później nauczy to będzie przynosił nawet konewki dzieciakom (patrz załącznik – o ile się załaduje ) Ad Carmen Dawno już przestałem się przejmować tym co napiszą o mnie inni . Już miałem całą furę roboty z odpisywaniem ludziom na @ po artykule w PM i po tym jak panu Wdowiakowi napisałem parę słów które nie widzeć czemu odebrał jako atak na swoją personę. Byś widziała od jakich ignorantów mi jechali :-)) zdrówko Autor: kurzel godzina: 14:58 A szyszka i jeszcze jedno muszę dodać Jeśli chcesz nauczyć psa siadać to w 70% przypadków nawet go nie musisz dotykać – z warowaniem podobnie – jak poszukasz w archiwum to przeczytasz co mam na myśli. Jeśli chodzi o przychodzenie na gwizdek , bądź też na imię , również nie widze problemu , można psa nauczyć dosłownie w tydzień. Moją koronną dyscypliną jaką jest warowanie psina jest wstanie opanować perfekcyjnie w 2-3 tygodnie z każdej słyszalnej dla niej odległości bez użycia najmniejszego przymusu – czasami uda się nawet psa nie dotykać zdrówko |