![]() |
Piątek
19.08.2005nr 019 (0019 ) ISSN 1734-6827 Psy myśliwskie Temat: Kontakt z dzikiem (NOWY TEMAT) Autor: Jeger godzina: 22:57 Jaki był pierwszy kontakt Waszych dzikarzy z żywymi dzikami? Nie wszyscy pewnie mają dostęp do dziczej zagrody, a przecież zawsze musiał być ten pierwszy raz. Jak zachowywały się wtedy Wasze psy? Wczoraj w nocy niefortunnie postrzeliłem na pszenżycie dziczka. Dzik zaczął się ciągnąć na tyle, i - mimo dwóch niecelnych strzałów rozpaczy - doczołgał się do niewielkiego pasa trzcin, w których zaległ. Na miejsce wróciłem po pół godzinie z moim młodym jagiem. Pies chodził ze mną na polowania indywidualne i do tej pory miał kontakt tylko z martwymi dzikami, na które reagował raczej obojętnie. Oczywiście zawsze starałem się rozdrażnić psa przy martwym dziku i nakłonić go do szarpania i głoszenia. Zdecydowanie lepiej reagował na strzelone lisy. Starałem się, aby pies unikał kontaktu z sarnami, także cały sezon na kozły nie był brany na polowania. Strzeliłem przy nim jednego kozła, ale zachowywał się przy nim obojętnie (wcześniej upomniany ostrym fee i szarpnięciem kolczatki). Czekam na sezon polowań zbiorowych, aby pies popolował z innymi psami i poczuł polowanie zbiorowe... Kiedy podszedłem z psem w pobliże trzcin, odnalazł dzika i podszedł do niego na jakieś 5 m. Słysząc jednak, że ten zaczął kłapać zębami, wycofał się i zaczął krążyć dookoła mnie węsząc, jak gdyby udawał, że dzika nie znalazł. Wszystko w milczeniu. Byłem trochę zniesmaczony, ale jednocześnie patrzyłem na to ze zrozumieniem - młody piesek najzwyczajniej się boi. Nie było szans na dostrzelenie dzika po ciemku w świetle latarki. Trzciny wysokawe, dzik dość żywotny - lepiej nie ryzykować. Dodatkowo nie byłem pewien jego wagi, choć szacowałem go przed strzałem na 40-50 kg. A taki dziczek o wadze 50 kg może już trochę pogonić... Na miejscu byłem skoro świt, oczywiście z psem. Dzik nadal żył. Teraz już mogłem ocenić, że jest sparaliżowany i waży około 45 kg. Przelatek - loszka. Podchodzę blisko, a przede mną pies. Wyszedł na wygnieciony pas trzcin i nie bardzo wiedział, co ma ze sobą zrobić. Dzik próbuje wstać i kłapie zębami. Początkowo pies szczeknął parę razy i zaczął niepewnie szarpać dzika za szynki. Robił to tak, jakby próbował, jak coś smakuje. Dzik atakował ale nie miał szans, aby się odwrócić i kłapnąć psa. I tu jakby coś się w psie odblokowało. Zaczął głośno ujadać i szarpać dzika gdzie popadnie. Szynki, biegi, korpus. Widać było w nim złość, zwłaszcza jak dzik próbował dosięgnąć go zębami. Za chwilę już jego głównym celem stał się łeb dzika - uszy, gwizd, gardło. Pies wpadł w taki szał, że nawet nie mogłem go odwołać i dostrzelić dzika! To jest twój chleb - powiedziałem sobie w duchu patrząc z zadowoleniem na swojego pupilka.:) Dzika niestety musiałem skłuć nożem, bo nie było szans na dostrzelenie... Potem, już przy martwym dziku, machając ostro jego gwizdem starałem się skłonić psa do szarpania tyłu dzika, bo przyznam, że te ataki na gwizd raczej mi się nie podobały... Przy takim dziku mógł się tak pobawić, ale trafi kiedyś na wycinka, i skończy się zabawa... Kiedy ciągnąłem wypatroszonego dzika , pies szedł za tuszą i szarpał... Co o tym sądzicie, czy nie piękna to szkoła dla młodego dzikarza..?:) A jak zaczynały Wasze psy? DB Jeger |