Poniedziałek
20.03.2006
nr 079 (0232 )
ISSN 1734-6827

Psy myśliwskie



Temat: Gubią się psy

Autor: krzych72  godzina: 11:31
ad. Nerwus W tym roku nawet bylem za Opolem, wiec nie ma problemu. Pisz na priv jak chcesz wiedziec cos wiecej. DB Krzych

Autor: Steba  godzina: 16:08
Ad.: Jeger Podoba mi się Twoja argumentacja i wnioski. Mam podobne. Widać to na przykładzie łajek. Ale popieram inne głosy, że istotą jest również wyrobienie instynktu stadnego psa z menerem - pies zawsze bedziewracać. Swego łajkę uczyłem najpierw "na łakomstwo" , kazdy powrót na głos nagradzajac kawałkiem mięsa a teraz mam psa dość karnego. Swego czasu byłem swiadkiem, jak pasja foxów nie znalazłszy odbicia na zwierzu w miocie ( miot był pusty ) znalazła upust na linii myśliwych. Mocne foxy atakowały i oszczekiwały wszystkich uczestników polowania, poszukując swojego menera. Rozgoniły myśliwych na linii jak watahe dzików. Mener tłumaczył później, ze robia tak często w swojej pasji..... Moje jagdterierki przez lata wspólnych polowań nie zgudiły się nigdy. Myślę, ze bardzo ważnym jest element ukladania psa od szczeniaka i czestego obycia w lesie w pierwszym i drugim polu, by pies czuł lowisko jak swoje. Łajki, jak nie ma wiatru wracają " po gwiazdach" a gdy i tych nie ma to "od czasu do czasu wyją ( oczywiście młode )"... DB

Autor: Don  godzina: 17:44
Ad Hania Oczywiscie sa i goncze wyhodowane na tereny otwarte jak np: charty. W mojej wypowiedzi mialem na mysli te rasy ktore sa obecnie w wiekszosci w Europie Srodkowej wykorzystywane. Inna sprawa to dawniejsze wykozystywanie duzych gonczych w Anglii, Francji czy jeszcze teraz w Hiszpanii ( ale tu juz gory) duzych ras gonczych na terenach nizinnych do gonienia jeleni, takich jak Beagle Harrier, Foxhound Angielski ale to psy pracujace w duzych sforach i jako takie mysliwych o srodkowoeuropejskich tradycjach niezbyt interesujace. Jesli jeszcze wezmiemy pod uwage terazniejsza rzeczywistosc sprawa takich polowan jest przesadzona :-) Pozdrowienia

Autor: Gończarz  godzina: 18:37
ad Bary. Tamto to nie bylo do Ciebie.Nie pytałeś zbyt konkretnie wiec i ja nie mogłem konkretnie odpowiedziec,natomiast trochę mnie już nudzą niektóre wypowiedzi.Niektórym coś się wydaje a piszą jakby byli pewni.Czy myslisz ,ze jestem jasnowidzem i wiem jakiego masz psa i po jakich rodzicach? I co mam wszystkich informowac,że Cygan był taki a Negro siaki,Czerta natomiast brała ostro a Nicpon mniej ostro.. Może jestem dla kogos autorytetem ale zadnej pracy doktorskiej nie napisałem ni żadnego opracowania.Gdybyś sie zwrócił do mnie z konkretnym zapytaniem dotyczącym konkretnych psów ,ktore znałem -mógłbym cos konkretnego napisac.A poza tym nie wiedząc jakiego masz psa dałem Ci radę,żebyś go wziął do lasu i sprawdził czy ma tendencje do długotrwałego gonu a zwłaszcza czy sie gubi.Jesli się nie gubi i sprawnie wraca to poco Ci te wszystkie teorie? Jak rozaisz spirytus pó-na pół z wodą to wiesz jaką będziesz miał wódkę,natomiast najlepsza suka skojarzona z najlepszym psem niekoniecznie da super szczeniaki-dziedziczenie nie jest takie proste.Więc nie wiem czy oczekiwałeś ode mnie przepisu na wyhodowanie psa ,który się nie gubi.? Widocznie nie umiem dyskutowac na forum bo piszę nie do Ciebie a Ty mnie cytujesz jakbym Cię obraził.Więc tym bardziej mnie to skłania do ograniczenia się do czytania wypowiedzi i nie wypowiadania się. Darz Bór!

Autor: Jeger  godzina: 18:44
To może jeszcze powiem, jakie psy gubiły się w polowaniach, w których ja brałem udział: - psy młode, podczas swoich pierwszych polowań zbiorowych (mało wyrobiony znysł orientacji w terenie, duża, może nie ciętość, ale pasja związana z młodym wiekiem) - psy, które rzadko, lub wcale nie miały kontaktu z polowaniem zbiorowym (tzw. psy klatkowe) - psy, które znalazły się w nagance dzięki kuriozalnym pomysłom ich właścicieli (patrz pointer na polowaniu zbiorowym na dziki - to nie żart:)) - psy, które rzadko brały udział w polowaniach zbiorowych, lub trochę miękkie w charakterze, które poszły pod opiekę "twardej" naganki..... Czasmi gubią się psy, które nie były uczone chodzenia w nagance z obcym opiekunem, a zostały do tego zmuszone. - psy "sarniaki" - pierwszy trop sarny i po psie..:) - psy dorosłe, które wiadomo, że idą kilometrami, a mimo to zostały wzięte na polowanie z nadzieją...no właśnie...na co? -psy podczas polowania w łanach kukurydzy - tutaj to chyba nie ma reguły... - psy podczas sytuacji, które do maksimum wyzwoliły w nich ciętość, np. byk zaplątany w pastucha, który w końcu się zerwał, postrzałki, które niby są do pokonania, ale mają jedną wadę - biegną i odcinają się (np. mały dziczek przy jednym, niedoświadczonym psie). To chyba wszystko, co przychodzi mi do głowy. Psy gubią się także podczas pośpiechu w polowaniu. Miot za miotem, miot za miotem...nie ma czasu na przestoje związane z szukaniem psa. A trzeba sobie szczerze powiedzieć, że często dewizowcy ukrywają przypadki, że postrzelili zwierzynę. Pies idzie za postrzałkiem, nie wraca, ale oficjalnie "gubi się" - polowanie trwa nadal. Często, na zwykłych polowaniach, winni są nasi koledzy. Po skończonym miocie wszystkie psy powinny być jak najszybciej "wyłapane". Nie ważne przez kogo, choćby nawet na pasek od spodni. Pytam się kiedyś na polowaniu po skończonym miocie : widziliście mojego psa> - A tak, jak jechaliśmy, to szedł drogą w przeciwnym kierunku (???!!!!!:((( I co tu duż o mówić... Szedł - nich idzie... Moim zdaniem, dużą rolę odgrywa opiekun psa w miocie, zwłaszcza psa, który często głosi. Nie wystarczy bierne przejście przez miot, bez względu na to gdzie pies szczeka. Ja zawsze nasłuchiwałem gdzie mój pies szczeka i tak szedłem, aby zawsze mieć z nim kontakt na gwizd. Bywało, że szedłem w poprzek miotu i naganki za szczekaniem psa, bo wiedziałem, że jak pies pójdzie gdzieś na bagna, to najbliższy jemu naganiacz na pewno nie wykaże choćby minimum inicjatywy, aby poczekać za psem - odwołać go z gonu. Moim zdaniem prowadzący psa w miocie zawsze powinien śledzić swojego pupila i orientować się w jakiej części miotu się znajduje... Podobnie z sytuacją, kiedy słyszymy swojego psa w pogoni za dzikiem w bok miotu, pada strzał i pies (psy) głoszą w miejcu.... Niech ci, co nie mają psów, idą dalej, a opiekun niech idzie za psem... Bywają też sytuacje śmieszne, a raczej powstałe przez głupotę....:) Wracaliśmy z polowania dewizowego, przyczepka za samochodem pełna dzików. Ponieważ w "Honkerze" było mało miejsca, kolega wrzucił swojego jamnika szorstkowłosego na przyczpkę, że niby jak tyle dzików, to nie zeskoczy.:) Dojeżdżamy do leśniczówki, jakieś 5 km od miejsca wrzucenia jamnika, a....jamnika na przyczepce brak...:) Znalazł sie po tygodniu pod paśnikiem, a mróz był wtedy niebotyczny....:(:) DB Jeger

Autor: Falconarius  godzina: 18:55
Ad. Jeger I kto tu kogo zmusza do czytania ;))))))))) Masz Ty dzisiaj wenę ;)))))) Falconarius

Autor: bary  godzina: 19:05
ad Gonczarz Nie było moim zamiarem urazić, uchowaj Bog . Chciałem tyko ogólnej wykładni jakie to czynniki zdecydowały o takim własnie przekonaniu i nie chodzi o jakieś imienne wskazania typu ten burek nie .. bo się gubi a ten tak .. bo jest OK. Chodzi raczej o streszczenie Własnych doswiadczen , jak mówiłem, chyba przejzyście zgoła innych niż moje. Jednak jescze raz poproszę o wyjasnienie bo ja nadal kurde nic a nic nie rozumiem. Skąd takie przekonanie że skłonnośc do dalekiego gonu jest cechą dziedziczną. Moim zdaniem akurat ta jesli jest dziedziczona, to jest to cecha dziedziczona marginalnie., a zaradzić sie jej daje stosunkowo łatwo ........... Wiem wiem jestem upierdliwy :-) pozdrowienia darek ps Cnotliwych moj burek ma w rodowodzie , Etnę, Gamrata, Psote, Emira , Pasję, Kobze , Muskata, Oboja, Zapewniam że sie ....... NIE gubi :-). Mozna rzec że my prawie ... rodzina ;)) Jeszcze raz przepraszm jeśli dotknołem

Autor: Don  godzina: 19:43
Ad Jeger Te Twoje przyklady... az noz sie w kieszeni otwiera. Psa jeden z drugim nie maja, nie wiedza w ogole co to znaczy miec psa. O pracy psa i z psem pojecia nie maja, do tego do kpin i glupich przygadanek pierwsi sa. Takich tez mamy ,, kolegow". Szkoda mowic. Pozdrawiam

Autor: Gończak  godzina: 20:58
ad.Don Nie widzę nic zdrożnego w tym co pisze Jeger. Z wieloma jego stwierdzeniami się zgadzam- szczególnie tymi z ostatniego wpisu. Z własnego doświadczenia wiem, że utrzymując kontakt "głosowy" /tzn. często używając gwizdka,a raczej gwiżdżąc na palcach/ , z psami pracującymi w miocie i idąc zawsze za głosem psów, wiem ja i wiedzą psy, że mamy w sobie wsparcie.I myślę, że to jest istotą wspólnej pracy. Ale żeby tak było to psy muszą mieć opanowany apel i muszą reagować na wydawane przez menera polecenia. A co do ewentualnego dziedziczenia pewnych skłonności- nie wykluczam, że tak może być, ale czy tak jest trudno udowodnić bez posiadania materiałów chociażby takich jakimi dysponuje gończarz./Myślę, że jest to materiał z całego okresu hodowli gp/ Na pewno nie jest to dziedziczenie cech bepośrednio przechodzących z rodziców.

Autor: Don  godzina: 21:20
Ad Gonczak Widocznie zle to co myslalem opisalem. Chodzilo o te przyklady ,, kolegow - ich zachowanie" o ktorych wspomnial Jeger w ostatnim liscie. Te postawy mnie wkurzaja. A reszta pelna zgoda z Toba i Jegerem

Autor: Gończarz  godzina: 21:56
ad Bary! O.k.-niezrozumielismy się.Nie operując żadnymi imionami psów napiszę,że niektóre psy spokrewnione z sobą miały przypadki gubienia się na polowaniu.I to nieraz w takich sytuacjach,że inny w życiu by się nie zgubił.Niejeden miał na początku kariery tendencje do platania się po lesie ale potem mu to przechodziło.Za jakiś czas słyszę ,że ten aten pies zaginął i przepadł jakkamień w wodę,a był dośc blisko z tamtym spokrewniony.I niech mnie ktos przekonuje ,że nie ma to podłoża genetycznego..A propos Twojego psa to tam masz prawie wszystkie psy Cnotliwy Nos i skoro się nie gubi to nie ma co roztrząsac,nawet gdyby się gubił to też byśmy rozmyślaniem nic nie załatwili.Po Muskacie był LAUFER Rumcajsowe Obejście-raz się porządnie zgubił Markowi a potem u kolegi Tarkowskiego przepadł na zawsze.Brak mu było obycia z lasem,czy też nie miał wyrobionego dobrze apelu? O ile się orientuję to ani jedno ani drugie.NICPOŃ cnotliwy Nos też miał tendencje do plątania się i 2 razy mi się zgubił a tez był po MUSKACIE.Nie twierdzę ,że on(Muskat) przekazywał złe cechy,bo dziedziczenie nie jest takie proste.Dałem akurat te przykłady bo one mi przyszły na myśl.Kiedyś pisałem skąd mieli górale psy do polowacki na Podhalu-nieraz przyszły ze Słowacji za zwierzyną i łapano je.Potem je używano do rozmnażania a ich potomkowie polowały i często w ten sam sposób przepadały.Tak więc radzę unikac w hodowli psów,które ciągle przepadają na polowaniach.Ich dzieci nie muszą ale mogą miec tę wadę,bo w-g mnie jest to pewnego rodzaju wada.Nie miałem na myśli wywyższac się,że ja jestem hodowcą.Jeśli ktos nie hoduje psów to nie ma nawet okazji selekcjonowac ich,więc nie musi a nawet nie ma okazji brac jakichkolwiek cech pod uwagę. Darz Bór!