Wtorek
05.12.2006
nr 339 (0492 )
ISSN 1734-6827

Psy myśliwskie



Temat: GP. Pierwsze polowania.

Autor: Alej.....  godzina: 09:14
Jenot, z tym apelem to wszyscy wiemy, ze Bober, ma rację (choć lepiej żeby miał restaurację). Już na pierwszym polowaniu pies powinien być ułożony a nie żeby sie bać spuścić go ze smyczy ... Roczny GP powinien – choćby dla samej wygody właściciela– chodzić przy nodze. Moją suczkę tez jeszcze czasem, na smyczy, emocje poniosą ale dwa mocne szarpnięcia i wraca do normy ... PS. No to i ja napiszę słowo o mniejszej ale lepszej(!) połowie z naszej pary ... Ogoniasta też skończyła rok. (a’propos, urodziła sie w tym samym dniu co jenotowy Kobuz - 21 listopada’ 05) Chodzimy w nagance - z prawem strzału choć na żadne strzelanie się nie nastawiam idzie mi głównie o sukę. W pędzonych miotach, poza dzikami, było już wszystko ... od jarząbków po wilki. Na gwizdek, jeśli tylko go słyszy, reaguje. Sarny, na razie, nie goni. Na pierwszym polowaniu (trzy tygodnie temu) w ostatnim miocie stanąłem z nią na stanowisku. Siedziała bardzo spokojnie. Na tyle, że lis przyszedł do nas na dwadziescia metrów, gdzie już został ... później miała kilka przygód ze strzelonymi jeleniami, których jednak nie trzeba było nigdzie szukać ... miała jedynie okazje dojść kilkadziesiąt metrów po farbie. Dzików na razie nie ... W minioną sobotę polowaliśmy zbiorowo (mieliśmy gości - Kominków). Jelenie były w każdym chyba miocie ale, na razie, nie strzelane. Dzików znów nie było. Z początku szedłem z suką w nagance. Jak zwykle w lesie, pilnuje żeby sie nie zgubić (tego ją w końcu uczyłem) i trzyma się linii naganki. Raz idzie przy mnie a raz z Michałem. Potem już poszedłem na stanowisko. W trzecim miocie strzelał sąsiad pod nami. Tak jak myślałem ... do lisa. Za linią znaleźliśmy ścinkę i farbę. Podłożyłem sukę. Od razu załapała o co chodzi, pokręciła sie chwilę na zestrzale i ruszyła. Najpierw po równym a potem wpadła w zarośnięty ostrężyną głęboki jar, którego dołem sączyła sie cienka stróżka potoku. Ja za suką a strzelajacy lisa kolega za mną. Suka poszła w dół potoku. Już zaczynałem w nią wątpić, gdy pojedyncze krople farby (choć trudno dostrzegalne ale jednak) podniosły mnie, zdecydowanie, na duchu. Lisa doszła po jakiś 300 – 400 metrach. Leżał w potoku i sie jej jeszcze odgryzał ... Niezdecydowana, nie bardzo wiedziała co ma z nim robić ale my byliśmy juz przy niej. Ja ją odwołałem a kolega dobił lisa ... Koniec ostatniego pędzenia. Z Janem i suką stoimy na stanowisku, ruchomej flance. Przy rozległych łąkach. Nagle słychać dwa strzały. Po chwili widzę byka, który wypadł z tyłu i przebiega łąką, jakieś 300 m od naszego stanowiska. Widzę, że byk jakby utykał (?)... oddalając się od nas, kierujac sie lekko do miotu, wyraźnie zaczyna słabować. Teraz widzę dokładnej - wysoko odstrzelony tylny badyl zwisa bezwładnie ... Na mnie wypada, żeby – w zależności od zachowania byka i jeśli sie tylko da - przeciąć mu gdzieś, najlepiej przed lasem, drogę i dostrzelić. Suka zostaje z Jankiem a ja zabiegam chyłkiem, wysokimi i suchymi trawami do przecinających łąki, wyrośniętych modrzewi. Byka obserwuję z daleka kątem oka jak idzie na te same modrzewie ale od drugiej strony ... Na kniejówce nie mam lunety (gdy chodzę w nagance to jej nie zakładam) więc muszę dobiec blisko. Biegnę, trochę emocji i już odczuwam zmęczenie tym biegiem. Jestem już dosyć blisko, byk pokonuje rów z wodą, kładzie się ... i zaraz wstaje. Mam już do niego 30 –40 m. Wtem jagdterier dopada byka i zawisa mu na gardle. Nie mam jak strzelać. Pies przeszkadza ... Widzę jak byk, oczniakiem, przyciska psa do ziemi ale ten się jakoś wykręca i dalej zawisa na byczej grzywie ... Tymczasem, słońce szybko zachodzi i robi sie szarówka. Od szybkiego biegu i nerwowej sytuacji jestem na tyle zasapany, że trzęsą mi sie nawet ręce. Wtem pies, nagle, odpuszcza. Mierzę na kark. Pochopnie strzelam. Q...a! Nie trafiłem ?!... No niech to diabli ... Na ponowę nie ma szans bo pies znów już na byku. W tym samym czasie, z góry od strony lasu, podbiega Grzechu. Odciągam psa a on, z pół metra, dostrzeliwuje leżącego już byka w kark. Łaskawie kończy jego żywot ... Kolega Janek, (co to został z moją suką) wziął ją teraz i naprowadził na mocno pofarbowany trop byka. Zauważyłem jak zbliża sie w naszym kierunku, pokonuje ten sam rów co i on .. Suka po tropie dochodzi do byka, do nas ... Po chwili (po Kominkowej refleksji bo i on z Michałem byli już przy nas) udaje mi się zachęcić Yumę do oszczekiwania martwego byka. Nawet sie nieźle rozkręciła ! Aż zaczęło nam dzwonić w uszach ... Tymczasem zrobiło sie całkiem ciemno. Polowanie zakończono. Można już było po jednym... Byk okazał się dziesiątakiem, w piątej, może szóstej głowie ale nie wiem dokładnie ... Sporny, jak się tymczasem okazało byk trafiony był na kulawy sztych. Jedna z kul (zerwany i spóźniony strzał) zrobiła obcierkę brzucha a druga, lub ta sama, strzaskała tylny badyl uszkadzając tętnice ... Po kilku przypadkach z jeleniami czas już chyba na dziczą zagrodę ...

Autor: Tanis  godzina: 18:01
Wybaczcie braki w "wykształceniu" ćwiczę intensywnie i postaram się poprawić :-) Jak widać Ja muszę nauczyć się więcej niż mój pies, niestety nie mam tak dobrego pochodzenia :-) DB KW

Autor: Jeger  godzina: 18:05
ad. Alej Zazdroszczę Ci tych gór, dolin, potoków, jarząbków, wilków...:) I zapytam, choć być może jest to oczywiste, co ta za goście ci Kominkowie...?:) DB Jeger

Autor: Alej.....  godzina: 20:09
Jeger, wilków mi zazdrościć nie powinieneś. Poważnie.Dzików byś nie m iał ... A Kominek to kolega z forum. Mieszka w mojej okolicy - był z synem, stażystą. Jagi hodują ... proszejaciebie :-))) Pozdrawiam, alej