Sobota
03.03.2007
nr 062 (0580 )
ISSN 1734-6827

Psy myśliwskie



Temat: Niepowodzenia.  (NOWY TEMAT)

Autor: nom  godzina: 11:46
Dla przewodnika posokowca największym chyba niepowodzeniem jest nieodnalezienie postrzałka.Dobrym psom zdarza się to bardzo rzadko,jednak takie przypadki czasami mają miejsce.Zastanawiamy się wtedy nad przyczyną porażki i wyciągamy wnioski. W minionym sezonie nie miałem wielu możliwości dochodzenia postrzałków.Czterokrotnie udało mi się dojść sztuki nie do podniesienia bez psa,kilkanaście razy sprawdzałem skutek strzałów,które okazały się niecelne i trzykrotnie zakończyłem poszukiwania porażką.Jak widać stosunek niepowodzeń do pozytywnych wyników poszukiwań jest bardzo wysoki,ale czy na pewno zawinił pies?W trzech przypadkach kiedy doszedłem ranną zwierzynę byłem na miejscu strzału jako pierwszy , miałem możliwość sprawdzenia zestrzału i spokojnej analizy sytuacji.Tylko w przypadku “byka prezesa”przyszło mi szukać po 48 godzinach i po nieudanej próbie dojścia postrzałka z innym psem.W podobnych właśnie sytuacjach nie udało mi się odnaleźć dwóch rannych dzików.Przez pierwszy dzień myśliwi próbowali szukać sami,lub przy pomocy sfory wiejskich burków,a dopiero następnego dnia decydowali się na sprowadzenie posokowca. Można się domyśleć jak wygląda wtedy miejsce zestrzału. W ciągu roku założyłem swojej suce około dwudziestu sztucznych tropów,wielokrotnie przy użyciu samego biegu.Żadna z tych ścieżek nie sprawiła jej większego problemu.Zauważyłem,że najważniejszym odcinkiem sfarbowanego tropu jest pierwszych kilkaset metrów.Kiedy pies odnajdzie tunel zapachowy jaki powstaje po przejściu rannego zwierza to podąża nim niczym po sznurku.Myśliwi swoim niewłaściwym zachowaniem niszczą ten specyficzny korytarz bardzo często uniemożliwiając prawidłową pracę psu. Chciałbym poznać wasze opinie i wnioski jakie wyciągnęliście ze swoich niepowodzeń i co waszym zdaniem oprócz ułożenia psa ma decydujący wpływ na to czy uda się odnaleźć postrzałka. DB.

Autor: borik  godzina: 19:55
ad.nom . Żadną porażką jest nie dojście postrzałka którego żaden pies nie dojdzie a takich jest sporo.Myślę że każde sprawdzenie zestrzału i ewentualnego tropu ,szczegulnie zgłoszonego przez myśliwych którzy uważają że jak nie leży w ogniu to napewno pudło jest wielkim sukcesem.Porażką dla mnie jest jak pies nie dojdzie śmiertelnie postrzelonego postrzałka.W tym sezonie miałem też dojścia skuteczne jak i takie które przerywałem po kilku kilometrach.Jeśli chodzi zaś o pracę innych psów na tropie i myśliwych którzy deptają po zestrzale i tropie to miałem takie zdarzenie . Dzwoni do mie kolega ok .9 rano "Słuchaj jest robota dla Borika ,strzelałem wczoraj do dzika,jest farba ,a dzisiaj nie mogę go znaleźć".Po przyjeździe do obwodu okazuje się, że kolega ze swoim terierem obleciał wszystkie kępy w okolicy w promieniu 1000m i nie znalazł farby (poza zestrzałem) .Po podłorzeniu posokowca na trop przeszliśmy ok.6km cały czas znajdując pojedyncze krople farby,co świadczyło o prawidłowej pracy.Poszukiwania zakończyliśmy w zagajniku gdzie na zmrożonej łasze śniegu wyraźnie było widać gdzie dzik został postrzelony,dodam tylko że wcześniej szlismy cały czas po czarnej stopie. Z tropu na śniegu wynikało,że dzik dostał obcierkę po tylnej prawej szynce i farba ściekała po sukni aż do racicy. Tak więc pomimo tego iż kolega skutecznie zadeptał trop i zestrzał nie miało to wpływu na prace mojego psa i był w wielkim szoku jak to możliwe,że potrafi po tylu godzinach skutecznie podążać za postrzałkeim.Pozrawiam D.B

Autor: Don  godzina: 21:44
Ad nom Tak jak sam zauwazyles... " oprocz ulozenia psa" to najwieksza niewiadoma jest sam przewodnik. To on musi umiec odczytywac, odpowiednio interpretowac, nie tylko samemu sobie zawierzyc ale i innych przekonac. Tyle tylko ze do tego potrzeba czasu ( a czlowiek ulomniejszym jest w tej materii niz nasz pies) i mozliwosci nauki. Bo tylko doswiadczenie zrobi z nas i naszego pieska mistrza. My tylko naszemu psu mozemy podsunac przyklady, ale tylko od naszej kondycji i samozaparcia zaleza nasze i jego wyniki. A uczyc to my sie intensywniej sami musimy. Sa rasy bardziej do poszukiwan predysponowane, inne mniej. Jednak to indywidualne wartosci osobnika ( obojetnie jakiej rasy, - prawie) zadecyduja czy bedzie dobrym tropowcem. Ja sam szukalem z terierem, ktory w " fachowym swiecie" jako niezbyt do tego sie nadajaca rasa byl uznany, ale wszystkie poszukiwania wypadly pomyslnie. Zdarzalo sie iz byl lepszym od posokowca ( byly to psy ktore zaczynaly swa kariere i w pewnym stopniu od niego pobieraly nauki) jednak gdy po sprawdzeniu zestrzalu okazalo sie iz sprawa bedzie trudna nie podejmowalem szukania, pozostawiajac ja dla doswiadczonego posokowca. I tu wychodzi nasze doswiadczenie. Chodzi przede wszystkim o stawianie( zatrzamanie) postrzalka. Wszelkie poszukiwanie gdzie bylo prawie wiadomo iz na koncu bedzie lezal martwy zwierz, byl przez niego poszukiwany. I tu wazna jest ocena sytuacji przez przewodnika. Polecam moj temat sprzed miesiaca " Scinka" Ja jednak nie uwazam sie za "fachowca" , sa tu inni i to oni niech sie wypowiedza. Ja bede tu tydzien nieobecny. Pozdrawiam A " byka prezesa" juz wtedy czytalem i gratuluje. :-)

Autor: Don  godzina: 22:43
Ad nom Piszac wszystkie poszukiwania... mialem na mysli ilosc. A tych bylo gdzies... jedno , dwa niekiedy trzy w tygodniu w skali - roku. Pozdrawiam