![]() |
Poniedziałek
29.10.2007nr 302 (0820 ) ISSN 1734-6827 Psy myśliwskie Temat: Polowania zbiorowe sezon 2007/2008 (NOWY TEMAT) Autor: Tanis godzina: 14:51 Rozpoczął się już sezon polowań zbiorowych. Dla wielu z Was będzie to powrót na łowiska, a dla niektórych będzie to pierwszy sezon i nowe przeżycia. Mam nadzieję tylko przyjemne i ekscytujące na tyle by warto było podzielić się nimi w tym temacie. Pamiętam moje pierwsze doświadczenia i emocje związane z pierwszymi zbiorówkami, dlatego czekam z niecierpliwością na Wasze relacje ;) Na dobry początek opiszę zdarzenie jakie miało miejsce przedwczoraj (sobotę) na naszym (z Czekanem) pierwszym w tym roku polowaniu zbiorowym. Otóż zostaliśmy zaproszeni na polowanie zbiorowe w kole "Głuszec" z Wejherowa. Polowaliśmy na jelenie (byki i łanie), dziki i lisy. W szczególności nacisk położono na lisy, gdyż koło latem zakupiło 50szt. zajęcy i wypuściło je w obwodzie z nadzieją odbudowy populacji "szaraczków". :) Obwód w którym odbywało się polowanie należy do polno-leśnych z wyraźną przewagą tych pierwszych więc wydawało mi się, że będzie to dość łatwe pędzenie. O ludzka naiwności, nie miałem pojęcia jak trudne mogą być warunki na polach i kępach leśnych w takich miejscach. Młode zagajniki dębowe, duże gęste kępy leszczynowe, bagna i jeżyny o wysokości 1,5m jak zasieki na poligonie. Nagonka liczyła ośmiu ludzi i siedem psów ( 1xGP, 1xAGKN, 2xJAGI, 3xwielorasowe) Nie będę opisywał całego polowania, lecz tylko jedno pędzenie w miocie nr 4. Miot ten należał do jednych z dłuższych i bardzo szerokich. Przechodził między innymi przez gęsty las z bardzo bogatym podszytem, oraz jeżynami, tak wysokimi, że poruszanie było możliwe prawie wyłącznie ścieżkami zrobionymi wcześniej przez zwierzynę. Początek gonienia spokojny, utrzymujemy równą linię pokrzykując, bo odległości i geste zarośla powodowały, że naganiacze nie widzieli się nawzajem. Gdzieś w połowie miotu psy zaczęły ujadanie. Z początku nie przejąłem tym się zbytnio, z resztą nie słyszałem Czekana, który gdzieś mi zniknął. Po krótkim jednak czasie ujadanie nie ustawało i wyraźnie nie przemieszczało się, zacząłem się zastanawiać co się dzieje i wtedy usłyszałem Czekana. od razu wiedziałem, że to są dziki, lub byk, Czekan szczekał nisko, basowo, nie piskliwie i wysoko jak przy sarnach, czy lisie, co na tle piskliwego ujadania mniejszych psów szczególnie kontrastowało. Zatrzymałem się zacząłem uważnie nasłuchiwać. Wyraźnie psy dopadły dzika i trzymają go w miejscu, zacząłem początkowo iść, później biec (jak to tylko było możliwe, przez jeżyny) w kierunku ujadania. po jakiś 50-60 metrach i pokonaniu niezbyt głębokiego jaru doszedłem do wzgórza na którym działo się coś niesamowitego, niestety nie za bardzo widziałem co bo całe wzgórze porośnięte było tak gęsto krzewami i jeżynami, że jedynie z odgłosów wali można było wywnioskować że psy walczą nie na żarty z jakim zwierzęciem, pomyślałem nawet że z jeleniem, bo trzask łamanych gałęzi, ujadanie psów, powodowało, że zbocze wzgórza dosłownie falowało. I w tym momencie słyszę przeraźliwy skowyt psa, coś jakby mnie walnęło, od razu wiedziałem, że to Czekan. Z wrzaskiem rzuciłem się pod górę, ale po jakiś pięciu metrach utknąłem w jeżynach i i mimo, że starałem się z całych sił nie bacząc na wpijające się kolce wspinałem się na górę w żółwim tempie. Darłem się cały czas, usłyszałem że z drugiej strony wzgórza biegnie także wrzeszcząc drugi kolega z nagonki. Mój niepokój rósł cały czas, bo od momentu skowytu nie słyszałem Czekana. Gdy udało mi się wedrzeć gdzieś na połowę wzgórza zobaczyłem jak wierzchołki krzaków z trzaskiem łamane zbliżają się w moją stronę, - znów zacząłem krzyczeć i w tym momencie między mną a naganiaczem biegnącym z drugiej strony, na fragment bardziej odsłoniętego wzgórza wyleciał jak pocisk odyniec, widziałem go może sekundę, ale widok był szokujący, olbrzymia czarna szafa wysokości z 1,5m w szusach może po pięć metrów, łamiąc wszystko przed sobą przeleciała w odległości może 10m i zniknęła w zaroślach. Psy ujadając poszły za dzikiem, ale ja nadal nie słyszałem Czekana. Nic też nie widziałem do koła, bo poszycie było tak geste, że nie sposób było zobaczyć cokolwiek. Wreszcie zobaczyłem kolegę z nagonki, pytam Go czy widział Czekana, bo ja nie zauważyłem, które psy poszły za odyńcem, a wyraźnie słyszałem, że dzik się po nim przejechał, i nie wiem czy nie musimy zacząć szukać psa w tych jeżynach. Jednak kolega widział więcej i stwierdził, że widział Czekana goniącego za odyńcem. Czemu ja tego nie widziałem, ani nie słyszałem, nie wiem, nie słyszałem także trzech strzałów oddanych przez jednego z myśliwych w kierunku "naszego" olbrzyma. po chwili uświadomiłem sobie jednak tylko to, że stoję w jeżynach sięgających mi powyżej pasa i nie za bardzo mam jak z nich wyjść. Trwało to ponad 5 min póki znów stałem w terenie powiedzmy bardziej zdatnym do chodzenia. Po wyjściu z miotu zagwizdałem na psa i czekałem z niepokojem jak wygląda, okazało się że wyjątkowo dobrze. Obejrzałem go dokładnie, z każdej strony, po obmacywałem żebra i łapy, oprócz podrapanego pyska i łap oraz naderwanego ucha psu nic nie było. Po całym zajściu rozmawiałem o odyńcu z myśliwym, który do niego strzelał, i z innym który go widział lecz nie miał dogodnej pozycji do strzału, obaj zgodnie twierdzili, że było to medalowe zwierzę, o wadze jakieś 150-170kg. Niestety wszystkie trzy strzały jakie zostały oddane w jego kierunku okazały się niecelne i myśliwi mogli jedynie jeszcze przez jakieś 200m obserwować jak dzik uchodzi po łące w las. ;) Autor: łapacz godzina: 15:15 No Tanis przygode miałeś :)) ale forme chyba słabszą ? dobrze że pieskowi nic się nie stało Pozdrawiam DB Autor: Paweł_20 godzina: 16:42 Fajna przygoda. Oby jak jajwięcej takich się trafiało(dzików oczywiście). Pozdrawiam Darz Bór Autor: Tanis godzina: 16:53 ad. łapacz Z kondycją to może rzeczywiście nie najlepiej, przez papierochy to myślałem, że płuca wypluję :-)). Ale inni z nagonki, którzy widzieli całe zdarzenie z daleka, to się później śmiali, że jak na faceta, który ma ponad pięć krzyżyków na karku to i tak skakałem w tych jeżynach jak sarna :-)))) Później był tylko problem, by się z nich wygramolić, no i w domu było wyciąganie kolców z rąk i nóg. :-))))))))) Autor: łapacz godzina: 16:57 Tanis znam to choć jestem młodszy:))) [papierochy] ale przy takiej akcji -adrenalinie :)) niesie cię jak ,,sarenke,, Pozdrawiam DB Autor: gwizd godzina: 21:15 Zszedles w miot ze stanowiska? Przecierz ktos mogl Cie postrzelic a nawet zabic! Takie rzeczy robi sie po zakonczeniu pedzenia rozumiem ze bales sie o psa ale zdrowy rozsadek trzeba zachowac. Przygoda przyznam ze ciekawa DB Autor: łapacz godzina: 21:21 Gwizd z tego co ja czytałem ,to Kolega szedł w nagance ? Pozdrawiam DB Autor: Tanis godzina: 21:24 ad. gwizd Ja nie stałem na stanowisku, nie polowałem. Szedłem w nagonce razem z psem, więc wykonywałem swoją robotę :-))))))) Darz Bór |