![]() |
Poniedziałek
19.11.2007nr 323 (0841 ) ISSN 1734-6827 Psy myśliwskie Temat: Mars, jak poszło...? Autor: sikorat godzina: 01:10 tez jestem ciekaw ? DB Autor: MARS godzina: 10:22 No więc tak... Pracę burków oceniłbym na średnio-dobrze. Pozostał pewien niedosyt że mogło byc dużo lepiej. Na Erosa mocno nie liczyłem, wiadomo, dzieciak jeszcze, ma się uczyć a nie pracowac. To Certa miała grać główną rolę. 1 miot - tylko rusza naganka i słyszę psy. Znam ten oszczek :-(. Spotkały na poczatku miotu sarny :-/. Kozy wyskakują obok mnie stojącego na końcu flanki, za chwilę po tropie pojawiają się psy. Zobaczyły mnie i wróciły w miot. W tym samym czasie po drugiej stronie miotu pada strzał i lezy przelatek. Był sam jeden w tym miocie. Z zaropiałą rana postrzałową. Miot drugi pusty, sarny są ale na szczęście psy ich nie widzą. Miot trzeci - rusza naganka i słyszę daleko psy. Znów na poczatku miotu były sarny i wyciągnęły psy na flankę. Cisza... Nagle patrze a dwóch kolesi po lewej przeładowuje. Czyli idą dziczki. Tylko gdzie te moje psy? Wrrrr. Pada strzał, potem drugi. Na strzał przybiega Certa. warchlak koło 25kg strzelany przez Przemka dostał na miękkie i próbuje cofnąc się w miot, ale Certa już na nim siedzi i wszelkie próby wstania dzika są niwelowane. No chociaż tu się w końcu pokazała. Dziczek drze się w niebogłosy ale miot trwa i nie mozna go dostrzelic :-/. Koncert do samego końca miotu. W tym czasie wataha przsuwa się niespiesznie przed moim stanowiskiem ale mam je na 35 metrów przez dość gęste i nie strzelam, następny kolega miał większy prześwit i kładzie wycinka, dziki walą na flankę i tam na szerokiej drodze dwa pudła. Idę do dziczka co go Certa trzyma. Zdejmuję psa a dziczek w nogi :-). Na szczęście Przemek mnie ubezpieczał o dostrzelił go na amen. Po strzale przylatuje Eros. Całą kufa w farbie czyli był przy wycinku. Dobrze :-). Znaczy zainteresował się tropem i poszarpał sobie dziczka. Kolejny miot - cisza. Naganka poszła fatalnie. Dwóch wyszło na jedną flankę, dziewięciu na drugą środek gdzie stoję - nikogo. Ale wyskakuje Certa dwa stanowiska dalej. Wołam ją by złapać bo zaraz bierzemy miot obok (który ma być dziczym eldorado). Nie pomyślałem żeby ktoś z myśliwych ją złapał :-/. Dosłownie 5 metrów ode mnie stanęła wryta i buch w ten miot. Moje wołania ma w doopie i za chwilę głosi :-(((. Czuję się winny, na szczęście trzy dziczki już strzelone przyprawiły kolegów w dobry humor i nikt nie robi wymówek. Certa wyprowadza dziki na drugą stronę i znika na kilka minut. Miot 5 - popsute eldorado. Stoję na dwójce. Kurde stoję na stanowisku którędy przed chwilą waliły dziki :-((((((. Że też musiała Certa wleźć w ten miot. Ech... Na świeżym sniegu wszystko widać. Duża wataha a obok pojedynek sporo ponad setkę. Ale nic to naganka pcha miot. Nie spodziewamy się niczego. W pewnym momencie słyszę gruby głos Erosa. Oj znam ten głos z zagrody :-))). To nie są sarny :-). Niestety biedak nie dał rady dzików wypchnąc i albo je zgubił albo odpuścił. Ale miot tak gęsty że stawiałbym na pierwsze. Schodzimy i okazuje się że dziki z Erosem były już 10 metrów od lini ale dostały wiatr i się cofnęły. Nic to, ważne że chłopak sam znalazł dziki. Może z Certą by dały radę. Ta w międzyczasie wróciła z wycieczki za dzikami. Miot szósty - stoję na flance. Ledwie ruszyła naganka i wlazła na dziki. Pieski puszczone chyba gdzieś w głębi bo ich nie słyszę. Padają trzy strzały na lewo i widzę przeskakującą lochę i trzy warchlaki. Zaraz za nimi leci Certa i już je głosi. Wpadają w oddział obok i tam musiały się jej postawić bo oszczek zupełnie inny. Naganka idzie dalej, Certa wraca. Niestety znalazła dziczka przed chwilą strzelanego który jeszcze dychał i została p[rzy nim. Czyli miot pchamy prawie bez psów. Przede mną zagajnik gęsty jak cholera. Widzę na 10 metró sunące powoli cienie dziczków. Na strzał się nie decyduję. Dziczki wypadają na flankę na Przemka ale ten nie może strzelac bo ma na lini auta :-/. Koniec pędzenia. Po lewo leżą dwa warchlaki. Kolega któremu Certa dziczka obrabia mówi że strzelał jeszcze do drugiego i potem słyszał że naganka widziała tego dziczka chwiejącego się ale nie dała rady złapać. Po drugiej stronie strzał. Okazało się że to jednak nie do tego warchalaka postrzałka ale do większego pojedynka. Czyli został w miocie. Plan taki żeby zrobic następny miot a potem z psami poszukac tego dziczka. Miot siódmy pusty. W międzyczasie zmiana planów. Dzika nie szukamy tylko jeszcze raz bierzemy ten miot. Kolega co tego dziczka postrzelił idzie też w miot żeby go w razie czego dostrzelic. Puścił na farbę Certę, ale ta ją niestety olała i poszła tropem dziczków które wcześniej z miotu wyszły :-/ - kolejny niedosyt. Ale o tym się dowiedziałem dopiero po zakończeniu miotu. Na razie pędzą. Słyszę strzał gdzieś chyba w miocie - czyli chyba dziczek dostrzelony. Ale zaraz wyskakuje na linię koło mnie Certa. Chmmm to może dziczka jednak nie znaleźli. Naganka jeszcze dość daleko więc Certa słyszać głosy wraca w miot. Wychodzą pierwsi naganiacze. Pytam czy znaleźli dzika, a oni że nie. Szkoda postrzałka myślę i w tej chwili słyszę oszczek Certy tak ze 40 metrów ode mnie wgłab miotu. Eros już złapany na smyczy więc mówię spuszczajcie bo Certa pewnie trzyma tego warchlaka, niech się młody uczy. Poszedł w miot i za chwilę dołącza się do Certy. Trąbka kończąca pędzenie - mówię że chyba mają tego warchlaka i idę dostrzelić. Gęsto jak diabli, współczuję tej nagance. Będąc coraz bliżej oprócz psów słyszę charczenie. Kurde to nie dzik tylko pewnie lis.... Dopiero 3 metry od psów widzę że trzymają jenota. Nie miał biedak szans z dwoma psami. Jak chronił gardło to go jeden łapał za tyłek, jak chciał się odgryźć to odsłonił gardło. Wiszą te moje burki na jenocie. Nie ma jak go dostrzalić, tym bardziej z kuli. Dzwonię po pomoc i przychodzi kolega z bokiem. Odłapuję psy a strzał kończy zywot jenota. Jedziemy autami pod ostatni miot. Psy zmachane. Certa ma wszystko gdzieś i nie chce wyjść z bagażnika bo juz sobie ciepłe gniazdko uwiła :-). Ale nie ma to tamto. W końcu łaskawie wyszła z auta. Obstawiamy. Naganka rusza i słuszę burki. Oj to na dziczki na sto procent. Po chwili cisza. Zgubiły??? Kurde będzie wstyd. Ale za chwilę padają na lewo strzały a dziczki jak błyskawica przeskakuja przez linię. Same pudła, znajdujemy kulę w ziemi i drzewie. No takim dziczkom to psy miały prawo nie dotrzymac kroku. Za chwilę po tropie leci Eros. Doszedł do lini i tu z nami został. I to koniec. Potem był pokot, ognisko, kiełbaski itd. Z tego co koledzy mówią to jeden z większych pokotów i nich. Heh... gdyby nie ten jeden zepsuty miot to ja bym może coś do pokotu dołożył... Autor: gawronn godzina: 10:41 Ad.Mars Nie przejmuj sie tym startem Certy w nie pędzony miot.Erosa spodkało sporo nowych ,,zjawisk'', ale przy Cercie szybko nabierze wprawy. Gratuluje psów i ,,stanu czarnuchów'' DB gawronn Autor: Lasota godzina: 12:39 fajne polowanko też bym tak chciał! :-) pozdrawiam DB Autor: MAX-508 godzina: 17:03 Ad Mars Sam byłem ciekaw jak Ci poszło.Dzięki za dobry opis :)Eros jeszcze młody pies ,Certa też jeszcze musi trochę przepolować .Uważam że dzikarz pełnowartościowy ,dobry lub b.dobry to dopiero 3-4rok jego życia.Wtedy pies w pełni wie o co chodzi ma już odpowiednio zebrane doświadczenie i jest w szczytowej formie psychomotorycznej. Jeśli mogę dodać od siebie to wydaje mi się że dużo lepiej by wszystko poszło gdybyś Ty poszedł z psami w miot z prawem strzału.Jeśli nie dostaniesz prawa strzału w miocie też idź z psami sam w miot ,pamiętaj że pies przede wszystkim poluje dla swojego Pana ,potem dla siebie a na końcu dla lini myśliwych.Tym bardziej że masz młodego psa który na pewno lepiej się bedzie "czuł"wiedząc że jesteś w miocie gdzieś blisko i mu pomożesz w razie jak zgłosi dziki(jesteś Alfą w jego stadzie).Dwa psy bardziej się skupiają na pracy jak idą ze swoim i bardziej starają,szczególnie młode psy oddane naganiaczowi ,często nie szukają zwierza a bardziej szukają najkrótszej drogi do swojego Pana na linię .Po trzecie jak strzelisz dzika w miocie spod psów które go biorą to cała nauka znacznie się skaraca i psy dużo szybciej łapią ...Poza tym zauważyłem że dobrą metodą na psy które lubią za sarnami pogonić(moich niewyłączając) jest wziąć pierwszy bardzo ciężki ,gęstwiny,trudny teren miot "z pewnymi dzikami".Psy mają dużo energii walczą zacieklej i po pierwszym miocie zostają im w pamięci "niewyrównane rachunki"z dzikami .W kolejnych miotach "nakręcone "psy szukają już tylko z reguły odwetu na dzikach i sarnami się nie interesują ... sorry że tak chaotycznie napisane Pozdrawiam DB Autor: skaflok godzina: 21:01 Przykro mi, ale MARS ma prawo wyboru sposobu pracy swoich psów. Żyjemy w kraju demokratycznym (no prawie). Może psy trzymające dzika w miocie dla podkładacza są skuteczniejsze.....ale kolegów stojących na linii jak frajerzy w końcu szlag trafi i będą zapraszać kogoś z psami goniącymi. Przerabiałem to, ale na szczęście psy uczyłem na takie jak MARS. Tak trzymaj chłopie. Pozdrawiam nawet zdrowych skaflok! Autor: jahu godzina: 23:38 No gratulacje nareszcie prawdziwe dzicze polowanko.. |