Poniedziałek
29.08.2005
nr 029 (0029 )
ISSN 1734-6827

Psy myśliwskie



Temat: Moje pierwsze próby polowe... w OHZ Luszyn  (NOWY TEMAT)

Autor: MARS  godzina: 09:34
Na próby jechałem tak z czystej ciekawości. Nie potrzebuje z nich żadnego dyplomu do hodowlanki, chciałem jedynie aby mój psiak został obiektywnie oceniony przez sędziów podczas pracy w łowisku i kontakcie ze zwierzyna. Pierwsze wrażenie po przyjeździe było oszałamiające. Ogromna liczba psów jak na próby hasająca sobie po boisku i ogólnie wielka radosć jak to u młodych psów, prawie żadnych zaczepek tylko wspólna zabawa. W sumie jak się okazało na starcie stanęły 24 psy. Następnie "zespół reprezentacyjny muzyki myśliwskiej przy ZO Płock" zagrał zbiórkę i powitanie. I tu już pierwszy łyk goryczy. Zespół z myślistwem miał chyba tylko wspólną nazwę. Chłopaki wciśnięci w wieczorowe garniturki grali na najnormalniejszych trąbkach. Za to grali jak z nut... nawet lepiej bo nie "jak" ale rzeczywiście z nut stojcych przed nimi. Ale i tak nie udało im się zepsuć ogólnego mojego pierwszego wrażenia. Nastepnie powitanie przez organizatora na próbach w OHZ Luszyn słynacego jak to powiedział z terenów bogatych zarówno w zwierzynę drobną jak i grubą. I tu się niestety kończą wszelkie pozytywy. Najpierw było losowanie numerów startowych, podzielono nas na trzy grupy. Wyżły kontynentalne losowały numery najniższe, następnie angliki średnie, a my, czyli małe rasy najwyższe. Nie było by w tym nic dziwnego gdyby wszystkie grupy były oceniane oddzielnie. Niestety małe zaraz dołączono do anglików, przez co oczywiście musieliśmy z psami czekać na ocenę do samego końca. Ale nic to powiedziałem sobie, tak czy siak jak koniec przewidziany na godzinę 14-15 to czy pójdę jako pierwszy czy jako ostatni to na ogłoszenie wyników i tak będę czekał. I pojechaliśmy na wodę... Tu niestety przelała się czara goryczy, "woda" był to staw mniej więcej 60x60 metrów z wodą głębokości 10 cm i ilasto-gliniastym dnem na 5-10 cm. Jedyny głębszy dołek był pod samym przeciwległym brzegiem, a i tam woda była taka że wyzłom ledwo się udawało grzbiet zamoczyć. Certa weszła do tej "wody" na odległość około 15 metrów, przy czym każdy krok to było wyciaganie nogi zassanej przez ił. Woda sięgała jej maksymalnie do połowy klatki piersiowej. Sędzia stwierdził że nie ma pasji bo nie biega jak poprzednie psy po wodzie i nie chce iść pod przeciwległy brzeg aby popływać... Tylko jak ona miała biegać skoro za każdym krokiem miała wessaną łapę w glinę prawie po łokieć a nie jak wyżłom do nadgarstka?? Skończyło się na 2 pkt. i poszlismy na pole. A tam jeszcze gorzej, czekając na moją kolej (ostatnią z racji feralnego losowania) oglądałem sobie pracujące przede mną angliki. Sześć czy siedem psów, w tym "bogatym w zwierzynę terenie" zdołało znaleść JEDNEGO bażanta, zajęcy nie było wcale. Jak prowadzący próby zobaczyli jak jest marnie przynieśli swoja zwierzynę, czyli JEDNĄ kuropatwę. Legawce oczywiście jej nie wystawiały bo przcież nie są głupie. Podobno nieco lepiej było ze zwierzyną na terenie gdzie oceniane były wyżły kontynentalne, ale to może tylko potwierdzić pniewa. Po za tym organizacja fatalna, po skończonej wodzie wiele osób nie wiedziało co ma teraz ze soba zrobić, czekać czy gdzieś jechać... Niestety nie dotrwałem do końca prób i wyjechałem bez oceny mojego psa, Ale to tylko moja wina. Miałem pilna sprawę w Łodzi 17, a nie przewidziałem że jak organizator planuje koniec na 14-15 to należy do tego doliczyć jeszcze 4 godziny. Kiedy wyjeżdałem z Luszyna o godzinie 15 w mojej grupie było jeszcze do oceny pięć psów... Tak więc podsumowując koleżanki i koledzy jeśli nie zależy wam tylko i wyłącznie na dyplomie ale również na tym aby rzeczywiście zobaczyć jak pies pracuje na zwierzynie to OMIJAJCIE LUSZYN SZEROKIM ŁUKIEM !!! PS. 17.09 są próby pod Sieradzem. Podobno tam zwierzyna jest... Pozdrawiam Marcin Sendal

Autor: wyzel_pl  godzina: 15:11
Mars: byłem widziałem, zenada, ale cóż jak Oddział płocki traktoje próby jako zło konieczne, ktore trzeba zorganizowac a reszta bedzie jak bedzie... 4 lata z rzedu jest tak samo, niestety, odwalone, sztuka dla sztuki, wpisane w protokól ze byly... wystarczy dla krzewienia kynologii łowieckiej wsród mysliwych... Dawno temu ... na moich 1 probach w Luszynie była korona 30 Kandysatow obowizkowo obecnych na probach... pozniej juz nie było ani obowiazkowo, ani kandydatow... Nasze suczysko po stawie przeleciało sie 3 razy dookoła, wrocila zawiesdziona ...wodo po kolana..co ja tu robie... W polu... klasyczne niemiecko-czeskie buraki... 1 kogut (ktos twierdził ze przywiązany do buraka) i dwa zajace dzieki ktorym nasze suczysko odwiedziło porzeczkowe pole 500m dalej :)... jaki finał nawet nie wiem... dyplom przyjdzie poczta :) a takich prob jak w Luszynie widziałem w tym roku wiecej... pomine miejsca, bo moze to tylko wypadek przy pracy..:)

Autor: Arosa  godzina: 17:01
ad Mars Ja byłem ze swoim psem na wystawie "Międzynarodowej" gdzie Pani miała 1,5godziny spóżnienia do godziny podanych przez orgznizatora. Pies nie przebiegł kółka w ringu a w ocenie napisane "dobra w ruchu". Pierwsze miejsce zajął pies któremu akurat 1,5 godziny było potrzebne na dojechanie na wystawę. A wogólę byłem ostatni raz na takiej farsie bo szkoda czasu lepiej jechać do lasu tam to człowiek chociaż się odstresuje. DB

Autor: witek  godzina: 17:42
wyzeł - a ja bym własnie pisał gdzie jest do d... ! dlaczego ?? - właśnie dlatego żeby sie nastepny uczestnik nie nadział na "minę" bo wygląda ze w niektórych okregach to nie sa jednorazowe wpadki ale istne "pole minowe" Ludzie jada nieraz kupe kilometrów, płacą za uczestnictwo to naprawdę jest nieprzyzwoicie ich tak traktowac !!!

Autor: Jonasz  godzina: 19:52
witku Za dużo by trzeba bylo pisać...