Środa
06.12.2017
nr 340 (4511 )
ISSN 1734-6827

Psy myśliwskie



Temat: "Głoszenie trupa" ;-)

Autor: Andrzej  godzina: 00:46
Mój pies również nie szczeka na trupa. Nie jest flegmatyczny - lubi robić kilometry, nie gubi się i po kilku, kilkunastu minutach melduje się przy nodze. Kiedy wraca z szukania postrzałka po prostu wącham mu kufę i wiem czy dzik/jeleń leży czy nie. Jeśli coś znalazła to już spokojniej doprowadzi na miejsce. Może to niefachowe, ale jak dla mnie i przy moim łowisku skuteczne.

Autor: MarKun  godzina: 11:27
kol. leśny77, z naszą kynologią łowiecką jest jak jest, dlatego zdecydowałem się napisać ten post. U nas w okręgu 3 lata temu zaczynaliśmy od zera, szału co prawda nie ma ale pierwsze jaskółki się pojawiają. kol. Andrzeju. chwała Ci za to że w ogóle próbujesz szukać. Najczęściej podejście jest takie: "jak nie leży i nie znalazłem farby, znaczy nie dostał" albo "trochę farby na zestrzale ale na pewno się wyliże". Piszesz, że twój sposób pracy z psem nie fachowy ale skuteczny. Owszem będzie skuteczny w przypadku części bardzo łatwych postrzałków (o sprawności twojego zmysłu powonienia nie dyskutuję). Trudniejszych nie da się jednak w ten sposób wypracować. Praca na tropie ranionej zwierzyny powinna zawsze odbywać się na otoku, zwolnienie psa tylko w przypadku zasygnalizowania bezpośredniej bliskości postrzałka, ruszenia postrzałka z łoża, dojścia do ciepłego łoża lub do terenu którego nie można obejść a w który nie da się wejść. Czym pies ma większy temperament tym bardziej potrzebuje otoku. Moje psy też nie są flegmatyczne ale nie pomyślałbym nawet o tym żeby puszczać je luzem od początku. Wiem że jest to wygodne i często praktykowane. Zdecydowana większość skutecznych prac, które poprawiamy po innych psach była przez te psy robiona luzem. Czasami zdarzało się, że psy te podnosiły postrzałka i gnały go kilka kilometrów po czym wracały do właściciela po kilkunastu minutach i nikt nawet nie wiedział że był kontakt z postrzałkiem. W takim przypadku ja zamiast zrobić na otoku kilometr musiałem przejść 4 kilometry żeby dojść do zgasłej zwierzyny albo do kontaktu z żywym jeszcze postrzałkiem. Nie pracując na otoku nie mamy kontroli nad tym co się dziej na tropie, jakie ślady pozostawia zwierzyna, czy pies schodzi na gorące tropy zwodnicze, czy ma kontakt ze zdrową zwierzyną i za nią idzie, nie przytrzymamy psa przed ruchliwą trasą ....... i jeszcze wiele można by wymieniać. Darz Bór i..... poplatania otoku ;-)

Autor: Jacek Balcerzak  godzina: 21:04
klik (www.lowiecpolski.pl/lowiecpolski.php?aID=5003)

Autor: domel_mk  godzina: 22:04
Posiadam 3 łajki ZS i jedna z moich suk ma talent do głoszenia trupa ale tylko ciepłego więc max do 8-12h po strzale. Więc jak przez godzinę po strzale nie podniosę zwierza to biegusiem po psa bo u mojej łajki czym szybciej tym lepiej. Niestety ale w ogóle odmawia współpracy na otoku wiec pracuje luzem, jako wsparcie mam Garmina i po kilku latach nawet jak jest poza zasięgiem słuchu na podstawie zachowania z odczytu z GPS jestem w stanie ocenić czy znała czy nie. Zgasłego zwierza (bądź padliny zwierzyny grubej) nie odpuści aż ja się nie pojawię, co jest czasami wadą na zbiorowych. Żaden jej szczeniak nie posiadł tej właściwości, najczęściej przy zgasłym zwierzu zatrzymują się na tzw minutę ciszy i szukają dalej.