Piątek
09.02.2018
nr 040 (4576 )
ISSN 1734-6827

Psy myśliwskie



Temat: Posokowiec bawarski - zaroda z dzikami

Autor: Jacek Balcerzak  godzina: 19:58
Chwilowo wypuszczony na wolność jako najczęściej internowany przez uzurpatora tego portalu, gdy pada tu temat posokowiec – to mnie się chce - pofilozofować. Dopowiedzieć coś więcej, gdy tu zabrał głos Prezes Wojtuś to świętokradztwo. Ale akurat z nim niejedną batalię w wymianie poglądów stoczyłem - to mi wybaczy . Prezentacji poglądów co do zagrody dziczej w relacji dzik posokowiec znam całą paletę. Od – posokowcowi zagrodę dziczą można pokazać tylko przez płot. Do – posokowiec od 6 miesiąca powinien być wielokrotnym gościem w tejże zagrodzie. Argumenty po obu stronach są jednakowo mocne. W literaturze obcojęzycznej doczytamy, że funkcjonują ‘’ jakoby umownie ‘’ trzy szkoły. Szkoła Niemiecka – posokowiec za płotem zagrody. Szkoła z Prus Wschodnich - posokowiec stałym i wielokrotnym gościem w zagrodzie. Szkoła Galicyjska – zagroda tak -, ale dopiero końcówka 2 roku życia - raz albo dwa i starczy. Ja wybrałem układając swego posokowca drogą Pruską. I od 6 miesiąca byłem z nim wielokrotnie w zagrodzie dziczej. Ale kilka pierwszych wejść w towarzystwie Kolegi Witka – nadzorującego zagrodę. Który w swojej uprzejmości każdorazowo zabierał nam do towarzystwa niezwykle doświadczoną starszą Panią Posocznicę. Mój młody posok dosłownie od pierwszego razu odwzorowywał zachowania swojej nauczycielki. Praca przy dziku z intensywnym oszczekiem, ale z właściwym dystansem.O naukę tego dystansu przede wszystkim zbiegałem . Do dziś tak pracuje na zdrowym nie postrzelonym dziku czy jeleniu – bo i takie zdarzenia odnotowujemy. Za to gdy ma na widelcu postrzałka idzie do zwarcia. Co skutkowało kilkoma cerowaniami. Nie ośmielę się wyrokować która z prezentowanych metod jest ta właściwa. Jednak tak sobie jedynie wróżę, że to kwestia psychiki temperamentu ‘’wrodzonej ciętości lub jej braku ‘’- indywidualna cecha charakteru - posokowca jaki nam się trafił. I tu naprawdę warto zachować rozsądek, bo straty w słabej psychice mogą być nieodwracalne. Dziwię się, że Kochany Mój Dolny Wiaterek nie grzmiał – wiem wiem jemu się nie chce a mnie tak. Klasyką w pracy z posokowcem jest właśnie na przynajmniej te 50 m przed potencjalnym zestrzałem puścić posokowca luzem. To on posokowiec ma być pomocny w odnalezieniu najbardziej intensywnego bukietu zapachowego postrzałka. Bo to co opowiadają strzelający i to gdzie umiejscawiają, że tu stał biegł jak on strzelał - to profesor posokowiec - boleśnie dla strzelającego opowiadającego często dyrdymały - weryfikuje. Zapytam czy strzelający może się nawet o 50 70 m pomylić, gdzie stał zwierzak, gdy on strzelał – odpowiem - może i nawet więcej. Posokowiec w rejonie zestrzału musi mieć zagwarantowany ‘’ rozmach pracy ‘’na otoku to na tropie do gorącego łoża lub zgasłego. Pamiętajmy jeszcze o jednym – posokowiec podąża za zapachem a ten zapach np. boczny wiatr przewiał nawet metr dwa obok. Jego ścieżka, którą prowadzi wcale nie odzwierciedla znaki na ziemi, że tędy podążał postrzałek którą my widzimy. My widzimy a on czuje i to on posokowiec rządzi na tropie. Uf.. No to się trochę powymądrzałem . Pozdrawiamy Gucio z Adamem

Autor: Dolny Wiatr  godzina: 22:11
Adamie, trochę tych przygód i na zagrodzie miałeś, że o naprawie Jeepa nie wspomnę :-)

Autor: kompot z rabarbaru  godzina: 22:20
Kol. Jacek Balcerzak Prosze pisac jak najwiecej i wymądrzac jak najczesciej. Takiej wiedzy nie znajdzie sie w zadnej książce. Darz bór!

Autor: Jacek Balcerzak  godzina: 23:20
Drogi rabarbarze – przecież wiem ze jestem bardzo bardzo mądry . Co by wesołości trochę wnieść i do tego ‘’ smutaśnego’’ portalu jak Wojciech wywołał jedną z jeepem z paru setek gotowych z posokowcem opowieści to ją opiszę. Teść mój zacny człowiek dziś sporo ponad dziewięćdziesiątkę liczy. A było to już prawie siedem lat temu myśliwy od ponad siedemdziesięciu lat. Polowanie z psami na dziki to jego pasja a i psów dzikarzy dochował się bardzo wiele. No to nie odpuścił okazji by z kolejnym na dorobku dzikarzem z zięciem szkolącym posokowca nie wybrać się z terierem do zagrody dziczej. Sędziwy teść z laseczkom deptał za pracującym na dzikach duetem. Po dwudziestu minutach nie wiadomo skąd przyszła chmura i zaczęło padać. Już przemoczeni postanawiamy kończyć. Gucia posoka odłowiłem i do jeepa wsadziłem uruchomiłem silnik by podgrzać wnętrze. Zatrzasnąłem drzwi i poszedłem odłowić teriera Tropa . Zresztą wszystkie psy u teścia wabiły się Trop. W zagrodzi były trzy przelatki i sporych gabarytów locha. Przelatki były osaczane i ganiane po zagrodzie Pani lochy nie widzieliśmy . I co ja widzę Trop oszczekuje kopę siana wskakuje na nią i zeskakuje. Teść już mocno poirytowany stara się go zdyscyplinować wymachuje dziarsko laską. Jestem jakieś kilka kroków od nich teść w desperacji chcąc chwycić Tropa rzuca się na kopkę siana. W tym monecie kopka siana salwuje się ucieczką. Widok dramatyczny i zabawny. Mój kochany teściu jak zawodowy kowboj ujeżdżający byki cwałuje na Pani losze. Widok fruwającego siana i widok wtedy osiemdziesięcioletniego teścia z laską w ręku i to jeszcze tyłem dosiadający lochę a za nimi w szalonym oszczeku Trop …….. Będzie niewątpliwie jednym z najbardziej radosnych momentów w mojej półwiekowej karierze łowieckiej. Miękkie lądowanie teścia bez najmniejszych konsekwencji dla zdrowia Hm jedynie z uszczerbkiem dla dumy łowieckiej – ale to nie koniec. Bo gdzie ta przygoda z jeepem. Tropka odłowiłem idziemy do jeepa leje że światu nie widać ….A Gustaw tego amerykańca na chodzie z kluczykami w stacyjce od środka przyciskiem w drzwiach zamknął. No kto z was próbował wybić boczną szybę w jeepie grandzie. Przednia tylna ponoć ciosom młotka nie zdzierży, ale boczna dopiero siekiera do niej przemówiła.