Piątek
07.07.2006
nr 188 (0341 )
ISSN 1734-6827

Psy myśliwskie



Temat: Ogloszenie o sprzedazy szczeniat

Autor: tjarek  godzina: 09:14
Witam! Po przeczytaniu powyzszego doszedłem do wniosku że wszystkie wypowiedzi przedstawiają stanowisko hodowców, dlatego pozwolę sobie na przedstawienie drugiej strony medalu. Przeciętny polski myśliwy jest osobą raczej mało zamożną. Kwestia finansowa jest dla niego istotna, stąd też pytanie o cenę. Odkładanie słuchawki po takim pytaniu uważam za zwykłe chamstwo. Wcale nie musi to być "buc z piórkiem w......." Kwestia odległości też jest istotna, bo jak ma pojechać 300 km. myśliwy rencista, emeryt lub student? Ponadto może wystarczy poczekać i kupić dobrego psa z hodowli niedaleko jego miejsca zamieszkania. A poza tym jeżeli trafi na nieuczciwego hodowcę to z ewentualną reklamacją też będzie zmuszony się "bujać" te 300 km. Dlaczego pytanie o cenę lub jej opuszczenie uważacie za obraźliwe? Żyjemy w czasach wolnego rynku, gdzie normalnym jest negocjowanie cen. A cóż w tym złego że człowiek chce kupić dobrze i tanio? A jaką macie gwarancję że myśliwy który nie pyta o cenę bo wydatek rzędu kilku tysięcy złotych nie stanowi dla niego problemu, nie okaże się sadystą który nieposłuszeństwo psa będzie karał strzałem drobnym śrutem? Przecież zawsze będzie go stać na następnego psa? Pozdrawiam jt

Autor: Dolny Wiatr  godzina: 10:42
Nie jestem hodowcą tylko rencistą. W dalszym ciągu podtrzymuję swoje zdanie, że jeżeli pierwsze pytanie jest o cenę psa, to mamy do czynienia " z bucem z piórkiem..." i należy odłożyć słuchawkę. Nie jestem przeciwny negocjowaniu i wiem że hodowcy niejednokrotnie opuszczają cenę swoich szczeniaków jeżeli mają do czynienia z "godnym" nabywcą. Ale targować możemy się o konkretny "towar" poznając jego zalety i wady. Tak więc potencjalny nabywca powinien najpierw poznać wartość szczeniaka. Inna bowiem będzie cena jeżeli rodzice będą championami wystawowymi i użytkowymi o sprawdzonych umiejętnościach w łowisku, czy też jeżeli hodowca jechał na krycie np do Hiszpanii czy Włoch, a inna jeżeli skojarzenie było przypadkowe i rodzice nie przedstawiają większej wartości eksterierowej i użytkowej. Trzeba więc poznać najpierw towar, żeby się o niego targować. Ponadto osoba, która decyduje się na kupno psa musi sobie zdawać sprawę, że jego roczne utrzymanie będzie go kosztować więcej niż koszt zakupu, a psa kupuje się nie na rok. Dlatego też koszt przejazdu 300 km jest śmiesznie niski w porównaniu z kosztami związanymi z utrzymaniem psa. Dobrych hodowli w Polsce nie jest dużo, dlatego też najczęściej nie da się kupić dobrego psa w pobliżu miejsca zamieszkania. Nie rozumiem też o jakiej ewentualnej reklamacji piszesz ? Po miesiącu pies przestał Ci się podobać bo sika w domu, lub też po roku zgryz mu się zmienił na wadliwy i chcesz go zwrócić? Osoby niezamożne decydując się na zakup psa zdają sobie sprawę z kosztów jakie je czekają. Dlatego to właśnie oni wybierają często szczeniaki z dobrych, choć droższych hodowli. Ze względów finansowych proszą o opuszczenie ceny lub też rozłożenie płatności na raty. Chcą jednak kupić dobry "towar" w myśl zasady "tanie mięso psi jedzą". Niestety, najczęściej nowobogaccy zaczynają rozmowę od pytania o ceną i jak wygląda ta rasa. Postępują w myśl zasady; "tanio kupię, a jak się nie sprawdzi, to dam komu innemu lub zastrzelę". Oczywiście nie można generalizować i mieżyć ludzi miarą zamożności. Ale wierz mi, buca czuć i przez telefon, dlatego lepiej odłożyć słuchawkę, bo można się zarazić lub nerwy stracić. Pozdrawiam DW

Autor: Sonia  godzina: 11:08
Cóż... jako kobieta-strażnik domowego budżetu (oraz hodowca przy okazji) doskonale wiem, że "uprawianie" myślistwa nie jest rzeczą tanią. W ogóle jest to raczej pasja kosztowna, wiążąca się z wieloma wydatkami, tak na "rozruch" jak i bieżącymi. Z pewnością każdy, kto się myślistwem zajmuje jest tego świadomy i podejmuje się różnych wyrzeczeń, aby te koszty ponosić. O ile można na niektórych pozycjach zaoszczędzić, to na broń i psa nigdy nie powinno sie żałować pieniędzy. I nie chodzi mi tu o to, że mamy tę broń, czy psa kupowac z najwyższej półki. Ale kochani koledzy i koleżanki, powiedzcie tak z ręką na sercu, czy kiedy kupowaliście broń, pierszym i jedynym kryterium była cena? Baaardzo wątpię. Podejrzewam, że najpierw braliście pod uwagę parametry techniczne broni, jej uzyteczność, opinie kolegów, producenta może, a potem dopiero cenę. Dlaczego inaczej ma byc z psami? Co sobie myślę o osobie, która dzwoni do mnie i w PIERWSZYM zdaniu pyta o cenę? Że nie sprzedam jej psa. Bo jeżeli dla kogoś cena jest tak ważna, że tylko o nią pyta, to mam podejrzenie, że nabywcy po prostu ... nie stać na kupienie psa. Jeśli go nie stać na psa, to będzie też oszczędzał na jego żywieniu, szczepieniach, odrobaczaniu itp. Nikomu takiemu nie oddam szczeniaka. Piszesz Jarku, że "jeżeli trafi na nieuczciwego hodowcę to z ewentualną reklamacją też będzie zmuszony się "bujać" te 300 km". No, ale jeżeli kogos interesuje tylko cena, to ma właśnie duże szanse trafić na takiego nieuczciwego hodowcę. Bo po samej cenie nie da się ocenić hodowli i uniknąc "wpadki". (Pomijam w ogóle fakt, że często tanie psy=niskie "koszty produkcji" - czyli bylejaka karma, bylejaki odchów, gorsze szczepionki, bylejaki reproduktor itd.) "Żyjemy w czasach wolnego rynku, gdzie normalnym jest negocjowanie cen." - Oczywiście, że tak. Ale czy hodowca będzie skłonny do negocjacji widząc, że nabywcę interesuje tylko kasa? Nie będzie. Generalnie Jarku chodzi o to, że pytanie o cenę w pierwszym zdaniu jest trochę nieprzyjemne, ponieważ hodowla to nie sklep, a psy nie leżą na półkach. Dla prawdziwych hodowców pies to nie towar. To dla nas cząstka naszego własnego psa/psów. W każdym szczeniaku sa też nasze nieprzespane noce, troska, przywiązanie. Jeżeli ktos w pierwszym zdaniu pyta o cenę, to jest to po prostu kwestia braku taktu i wyczucia. Do tych negocjacji cenowych, o których wspomniałes, też trzeba stworzyć atmosferę. Jeżeli nabywca zarazi mnie swoim entuzjazmem, opowie o swojej wizji polowania z tym psem, to może liczyć na daleko idące ustępstwa (cena, rozłożenie na raty, itd). Pytanie o cenę w pierwszym zdaniu takiej atmosfery nie stwarza. Zwykła psychologia negocjacji. "A jaką macie gwarancję że myśliwy który nie pyta o cenę bo wydatek rzędu kilku tysięcy złotych nie stanowi dla niego problemu, nie okaże się sadystą który nieposłuszeństwo psa będzie karał strzałem drobnym śrutem? Przecież zawsze będzie go stać na następnego psa? " - Nie mamy. I bez znaczenia jest , czy ktoś kupił drogo, czy tanio. Wśród jednych i drugich zdarzaja sie sadyści. Dlatego hodowcy, którzy dbają o swoje szczeniaki starają się maksymalnie dużo o nabywcy dowiedzieć i dobrze go "obwąchać". Czasami udaje się to juz na etapie wstepnej rozmowy telefonicznej. A czasami nie udaje się nigdy.

Autor: MarCo  godzina: 11:19
Popieram to, co napisał Dolny Wiatr. Sam doświadczyłem, jak trudno w bliskiej odległości znaleźć szczenię po doskonałych, użytkowych przodkach. Tak zawsze mi się składało, że po szczeniaka jechałem gdzieś do odległej miejscowości. I nie w odległości leży problem, bo w najgorszym przypadku koszty podróży zwiększą się o te 100 czy 200 zł. Najważniejsze jest, więc znalezienie odpowiedniego szczeniaka i hodowcy. Hodowcy, który naprawdę jest odpowiedzialny, doradzi, a nawet w razie jakiś problemów w przyszłości pomoże. Hodowcy, dla którego zysk ze sprzedaży szczeniąt nie jest najważniejszy. Takich hodowców jest sporo, ale i zupełnie innych nie brakuje. Byłem kiedyś z kolegą w znanej hodowli jagdterierów. Warunki, w jakich są tam hodowane psy są straszne. Z rozmowy telefonicznej wynikało, że miała być możliwość wyboru szczeniaka, ale na miejscu okazało się inaczej. Hodowca wiedział, ze skoro jechaliśmy w jedną stronę prawie 600 km, to mało prawdopodobne, że wrócimy do domu bez szczeniaka, więc nie opuścił nawet złotówki. Teraz, gdy ktoś pyta o radę, tę hodowlę radzę omijać z daleka.