Poniedziałek
30.10.2006
nr 303 (0456 )
ISSN 1734-6827

Psy myśliwskie



Temat: jaki piesek na farbe?

Autor: jany  godzina: 14:06
Kolego sadze ze z tych trzech ras to przy takich stanach grubej zwierzyny a szczegolnie jeleni nie wybral bym gonczego, typowego psa do chodzenia po farbie. Polecil bym Ci alpejskiego po pierwsze ma doskonale predyspozycje do chodzenia po farbie, a rowniez doskonaly z niego dzikarz. Tak jak koledzy pisali wyzej, najwazniejsza bedzie Twoja praca z psem. Nawet pies z najlepszej hodowli nic nie pomoze jezeli go dobrze nie ulozysz. Widzialem na konkursach jagdterierke ktora spokojnie i powoli pieknie szla po scierzce. Ale to tylko zasluga jej wlasciciela ktory poswiecil jej duzo czasu i napewno cierpliwosci. Ja osobiscie mam psa na farbe ktory jest moim pierwszym psem mysliwskim. Jest to terier irlandzki w ciagu trzech sezonow podnioslem z nim okolo 78 szt grubej zwierzyny. Ale samo to nie przyszlo oprocz sztucznych scierzek duzo pracowal od malego w lesie. Rowniez teraz w wieku pieciu lat chodzi ze mna zawsze na polowania. Nigdy nie wiesz kiedy sie moze przydac. Nie sluchj kolegow ze jesli malo polujesz to szkoda czasu, na psy nigdy nie szkoda. Musisz sobie jedynie odpowiedziec na pytanie czy jestes w stanie poswiecic temu psu odpowiednia ilosc czasu szczegolnie w ciagu pierwszych dwoch lat. P.S. nie dawaj psa na szkolenie nigdy nie bedziesz go wtedy rozumial. Pies bedzie najlepiej pracowal jezeli sam go ulozysz i bedziecie sie razem poznawac od poczatku. Jezeli bedziesz mial wiecej pytan to muj email jest dostepny. Po drugie wielu zawodowych ukladaczy uzywa sily zamiast rozumu.(bez obrazy) Pozdrawiam

Autor: młody25  godzina: 17:27
Napiszę Ci o moim wczorajszym polowaniu-pierwszym polowaniu zbiorowym w mojej łowieckiej karierze.Była to dla mnie niezła lekcja na temat tropienia postrzałka. Poluję w kole Bór Prudnik na opolszczyźnie.Na początku wiadomo ślubowanie potem losowanie stanowisk i wyjazd w łowisko-polowanie metodą szwedzką z ambon.Wchodzę na swoją ambonę i czekam może będę pierwszy raz w życiu strzelał do zwierzyny płowej-do odstrzału są łanie,cielaki,sarny no i długo nie czekałem -widzę chmarę jeleni -narazie tylko lustra w drągowinie idą w moją stronę muszą przejść przez drogę przy której stoi moja ambona.Zajmuję pozycję strzelecką ,odbezpieczam broń -pierwsza wychodzi licówka łapie wiatr i nasłuchuje-idzie-za nią druga łańka lub cielak-sprawdzam czy nie byk-ok łania -krzyż mojej lunety kieruję na komorę i powoli naciskam spust-pada strzał łańka jakby ugina sie na badylach i sadzi do przodu a za nią reszta chmary.Droga graniczy z gęstym młodnikiem także widziałem w zasadzie tylko tyle.No i zaczyna się czekanie i rozpatrywanie sytuacji-czy dobrze strzelona,dlaczego nie padła w ogniu, czy pudło,czy zaznaczyła czy to tylko takie zerwanie do galopu,czy nie zerwałem strzału w ostatniej chwili,jak o tym powiedzieć kolegom z koła itp.itd.Przechodzi naganiacz -wołam go i proszę o sprawdzenie czy nie leży łania-oczywiście ani farby ani zwierza-jestem zły i rozbity-to przecież początek mojej myśliwskiej przygody.Koniec -schodzę, gdzie tam- zbiegam z ambony lecę na zestrzał i... nic, droga porośnięta gęstą trawą trudno zauważyć że w tym miejscu 2 godziny wcześniej przeszła pokaźna chmara jeleni- w końcu znajduję pojedyńczy odcisk badyla, zaznaczam patykiem trop i lecę po pomoc.Łowczy z synem akurat jechali 2 oddziały dalej zatrzymuję ich i mówie o zaistniałej sytuacji-pytanie zasadnicze czy jest farba- niestety brak- miny nie tęgie-mówię że strzał był z bliska,że jakby zaznaczyła przyjęcie kuli,że trzeba sprawdzić choć z nerwów sam zaczynam powątpiewać.Jedziemy po chwili jesteśmy na miejscu. Ryszard i Grzegorz Weron wypuszczają gończego na trop który wcześniej zaznaczyłem patykiem,po chwili łowczy zauważa farbę to nas uskrzydla z Grześkiem biegniemy w młodnik gdyż chwilę wcześniej gończy głosił. Biegniemy,biegniemy, ale cisza pies jakby zapadł się pod ziemię -kręcimy się ale coś to nam wygląda że gończy pobiegł za postrzałkiem,a że oddział był nie obstawiony to i szukaj wiatru w polu.Wracamy Ryszard Weron wylewa mi kubeł zimnej wody na młody myśliwski łeb-jest kość na zestrzale,gończy znikł jak kamfora-czyli prawdopodobnie strzał był na badyl i łańka jest stracona-dopowiadam sobie w myślach.Trudno Grzesiek pozostanie i przywoła gończego a my jedziemy po byka który był strzelony w pobliżu.Gdy wracamy po 15 minutach widzimy Grześka Werona w ręce trzyma gałązkę świerczyny i wręcza mi ją wraz z gratulacjami -łańka leży.Okazało się że gończy znalazł ją od razu trochę pogłosił a potem ucichł, a my tymczasem poszliśmy za daleko w młodnik i nie słysząc głoszenia uznaliśmy że psa nie ma w pobliżu.Dopiero gdy sam Grzesiek zaczął go wołać on zaczął głosić i tak doszedł do niego i do łańki.Gończy nazywa się Par Force i jest jednym z wielu gończych polskich z hodowli R &G Weronów z Prudnika.Także kolejny raz okazało się jak bezsilny jest myśliwy w poszukiwaniu postrzałka bez użycia psa.Gończy polski jako pies na farbę ( i nie tylko) sprawuje się znakomicie , szczerze polecam tą rasę(hodowli nie muszę polecać gdyż Kłusująca Sfora nie wymaga reklamy) ps.Łańka strzelona była na komorę kulą 7 x 64 SPCE 11.2 g ,kula nie przeszła na wylot,przy patroszeniu okazało się że serce jest w 2 kawałkach,mimo to zdołała ujść jeszcze 30-40 metrów młodnika