Wtorek
15.01.2008
nr 015 (0898 )
ISSN 1734-6827

Psy myśliwskie



Temat: Kynologia łowiecka.....

Autor: Przemek76  godzina: 00:16
ad Krzyżak /Mirek M./ , Szczerze mówiąc, to pobieżnie przeczytałem powyższe posty poza twoim Mirku. Prawdziwą wartość psa zna tylko jego właściciel i ewentualnie koledzy, którym się pomogło. Na zbiorówkach nie są odosobnoine pytania: "czemu nie dasz psa w miot"???, Odpowiedż krótka- Weimara(a po co???), aby go dzikun rozpruł. Na ostatnim polowaniu zbiorowym, w 1 miocie strzeliłem dzika i spudliłem lisa,(pies siedzi zawsze ze mną na stanowisku), w 3 miocie kolega stojący obok na stanowisku przed rozpoczęciem pędzenia pyta "Czy pies nie będzie nam przeszkadzał?" (ot, rozgarnięty), zastanowiłem się tylko w czym: W kolejnej niepodniesionej sztuce, strzelonej byle jak i kiedy na zestrzale nie ma wyraźnej farby, to znaczy że jest "czyste pudło", czy może właśnie tak jak na polowaniu zbiorowym, gdzie czasem farby jest masa, tylko człowiek idiota nie wie w którą stronę iść. A tak na marginesie jak wiedzą że jest w miocie, pies tyle kasy warty, to może naganiacza nie ustrzelą. DB

Autor: canislupus4  godzina: 18:32
Niestety "myśliwych",którzy nie mają pojęcia czym(a właściwie KIM) jest na polowaniu dobrze ułożony pies jest wielu.Często wynika to z tego,że nigdy nie widzieli takiego psa w akcji,natomiast mieli do czynienia z psami nie ułożonymi,które rzeczywiście potrafią popsuć polowanie. Róbmy swoje,a z pewnością grono myśliwych-psiarzy czy ich sympatyków będzie się powiększać!Dopóki nie zobaczą-nie uwierzą! DB

Autor: Jeger  godzina: 19:49
Hmm...tak przy okazji - już kiedyś o tym pisałem. Są w PZŁ zagrody. Są strzelnice. Na strzelnice może pojechać każdy, nawet ślepy, i postrzelać, jak zapłaci. Na zagrodę tylko myśliwi z psami "z papierami".... Tym czasem w kołach jest bardzo dużo psów bez papierów, które w mniejszym lub większym stopniu biorą udział w polowaniach. Ich właściciele często nie wiedzą co to tak na prwdę jest "pies z papierami" (choć słowo to często się używa), a wiekszość z nich nie widziała zagrody dziczej, nie była na żadnej imprezie kynologicznej (wystawie czy konkursie). Np. u mnie w kole jest 70-ciu członków, a zagrodę w Goraju, choć istnieje kilka lat, widziało...4 osoby chyba...:) Co ja bym zrobił? A zapakowałbym każde koło w autobus i zawiózł z psami, które polują w tym kole, na zagrodę. Azora, Miśka, Rexa - wszystkie, bez względu na wygląd - te co polują w kole. Tam zrobić kolegom wykład z podstaw kynologii, z podstaw konkursów itp, a potem wszystkie te psy, jak na konkursie, wrzucać do zagrody - niech pracują. Potem pokazać prace dobrego psa z papierami w zagrodzie, przykład pracy na ścieżce tropowej itp. A potem ognisko, piwko...i do domu. Jestem pewien, że takie coś przyniosło by skutek. Śmiechu było by co nie miara, nie jednen przejrzałby na oczy, co ma za psa. Nie jeden nabrałby chęci do zakupienia psa z metryką. A tak...? Jeden konkurs w roku, ktoś tam na zagrode pojedzie z psem rodowodowym co jakiś czas, a dziki się nudzą, i jedzą. Moim zdaniem nie wiele trzeba, aby w tym temacie coś ruszyć, zwłasza tam, gdzie są zagrody... DB Jeger

Autor: canislupus4  godzina: 20:34
ad.Jeger Pomysł dobry,ale pewnie wielu kolegom trzeba by ten wyjazd zasponsorować,a i tak przy wsadzaniu do autobusu nie obyło by się bez użycia przemocy,ewentualnie fortelu ; ))) DB

Autor: MAX-508  godzina: 20:52
Ad Iwona Nie wiem,nie byłem w takiej sytuacji,ale liczę się zawsze z tym że może pies nie przeżyć którejś zbiorówki.Dzików jest dużo ,mioty duże i nie zawsze jestem w stanie usłyszeć gdzie akurat psy głoszą dzika bo po prostu jestem za daleko .Wtedy właśnie mogę nie zdążyć na czas. Myślę że nic by nie było poza smutkiem właściciela,może kilku kolegów pocieszyłoby go jakimś zdaniem i to wszystko .Sam też nie oczekiwałbym od nikogo nic więcej ani zadość uczynienia ,ani zakupu szczeniaka czy innej formy ,bo jak można wycenić straconego przyjaciela nie wiem... Sam po ostatniej zbiorówce jestem dość przybity bo po 2,5dniach od feralnej potyczki suka dalej nie może wstać i na dwór trzeba ją znosić na rękach.Psina bardzo cierpi i aż żal patrzeć jaki ból sprawia jej każda próba wstania.Jestem jednak dobrej myśli i musi się wylizać to niestety jest wliczone ryzyko ,ma teraz dużo czasu na rehabilitację...

Autor: Gończak  godzina: 21:01
Ad.Jeger Nie jest to takie proste, jak się wydaje. Z ledwością można skrzyknąć garstkę ludzi na wspólne prace w łowisku, czy wymagane regulaminem strzelania a Tobie marzy się „zapakowanie” całego Koła w autobus i wyjazd do zagrody?!. Już to słyszę „ a po co mi to” lub „ po co mi pies-jak mi wszystko w ogniu pada” i jeszcze Ci dopowie, że właśnie kupił sztucer w takim kalibrze, że dzik strzelony w chwost też pada w ogniu. A jak trzeba sprawdzić skuteczność oddanego strzału na polowaniu zbiorowym – to wysyła naganiacza i zadowolony przyjmuje do wiadomości, że czyste pudło. Przyznaję, że sam też nie mam recepty na to jak skutecznie Kolegów „zarazić” kynologią łowiecką. Wprawdzie polując z psami od wielu lat i podkładając je na zbiorówkach udało mi się część Kolegów przekonać do tego typu polowań, ale by z entuzjazmem któryś podszedł do tematu zakupu psa i ułożenia go – to już zbyt duże wymagania. A jeżeli już któryś zdecydował by się na zakup – to oczekuje, że pies sam wszystko będzie robić . . i to od momentu zabrania go od suki. Tak dla ciekawości mogę podać, że w latach kiedy nie polowaliśmy z psami większość zbiorówek kończyła się zerowym rozkładem. W tym sezonie – polując na tym samym terenie od kilkudziesięciu lat – rozkład jest następujący: 18 dzików / 20 % pozyskania ogółem/, 9 byków – wszystkie prawidłowe! , 16 łań i 1 cielę / 35% pozyskania jeleni/. Średnia pozyskania na polowaniu – to ponad 3 sztuki zwierzyny grubej. I mogę z pełną odpowiedzialnością stwierdzić, że jest to w głównej mierze zasługa pracujących psów. Kiedyś w regulaminie odbywania stażu kandydackiego do PZŁ był zapis o udziale kandydata w próbach i konkursach pracy psów myśliwskich. Zdarzyło mi się raz tylko, że na konkurs dzikarzy przyjechała spora grupa kandydatów do PZŁ. Jak były zaliczane staże w Kołach i jak egzekwował ten wymóg Zarząd Okręgowy – to już słodka tajemnica. A efekty takiego podejścia do tematu kynologii – widzimy w Kołach. Pozdrawiam i Darz Bór.