Piątek
13.11.2009
nr 317 (1566 )
ISSN 1734-6827

Psy myśliwskie



Temat: I po.... HUBERTUSIE...

Autor: jean  godzina: 09:47
Calamondi i zapomniałeś dodać ,że tylko tą sukę z cieczką przyprowadził wielki łowczy a intencji tak doświadczonego faceta tylko można się domyśleć,bo psów ma dostatek. To wielkość tego miotu była w naszych warunkach za duża ok 3 km, kilka psów tego dzika trzymało kilkanaście minut i żaden z naganiaczy im nie pomógł bo byli daleko. Staliśmy z kolegą na stanowisku i aż ruszało nas ,że nie można zejść i pomóc tym pieskom a młodnik i mała góreczka zasłaniały nam całe zdarzenie. Ten dzik cały czas się tam kręcił a psy już nie miały siły go głosić , dopiero jak za ok 40 minut przyszła naganka dzik ruszył gdzieś na linię i jakieś strzały wtedy były ale nie znam rezultatu. Twój Trop jak biegł po linii myśliwych to go wołałem ale był mocno wystraszony i nieufny ale szczęście ,że się tak skończyło a po ranie zostanie tylko pamiątka. Pozdrawiam DB

Autor: maks67  godzina: 12:58
Dzięki jean widzę, że obraz tego polowania trochę się klaruje. Zainteresował mnie temat po zdaniu, niektóre ok. a ,, inne psy o kant d.....y rozbić" Czytam zawsze z dużym zainteresowaniem opowiadania o podkładaniu psów na polowaniach, zawsze można się czegoś nauczyć, ale stwierdzenie j.w wydało mi się mało obiektywne. Szacunek dla podkładających psy na zbiorówkach. Pozdrawiam!

Autor: jean  godzina: 20:40
maks67 polowanie było bardzo udane i nawet pogoda dopisała a takie historie to tylko epizody które były są i będą na zbiorówkach. Mój welch też był w nagance ale jak niema zwierzyny to on zabawia patykami myśliwych natomiast w ostatnim miocie cały czas strzały i wypychanie zwierza na linie i wtedy pracuje jak szalony. Nie wiem kogo cytujesz ale ja w swoim poście nie pisałem przytaczanych przez Ciebie słów. DB

Autor: maks67  godzina: 21:40
Cytowałem tomalasa. Pozdrawiam.