Czwartek
09.02.2012
nr 040 (2384 )
ISSN 1734-6827

Dyskusje problemowe



Temat: W które miejsce w PZŁ wysyłać pomysły na promocję łowiectwa ?

Autor: mcvein  godzina: 00:12
Czołem A może cykl programów z mistrzami kuchni. Pani Gessler, Robert Makłowicz, Karol Okrasa, Robert Sowa, Gordon Ramsey czy Nigella Lawson ;-) ... W każdym odcinku każde szaleje w kuchni z dziczyzną podkreślając jej walory i znaczenie w kuchni polskiej i europejskiej of course (tak obniżone w ostatnich dekadach). Do tego komentarze dietetyków i speców od zdrowego żywienia... Parę inteligentnych pytań zadanych przez ww. odnośnie wysokich cen dziczyzny w sklepach może spowodowałoby zainteresowanie tematem na poziomie marketingowym wśród włodarzy PZŁ i przedsiębiorców z branży . Ja bardzo chciałbym usłyszeć dlaczego hodowlana świnka i przepełnione chemią produkty z niej są tak cenowo dostępne i dlaczego dziczyzna jest tak nieproporcjonalnie, względem masowej paszy mięsnej dla ludzi, droższa dla przeciętnego bywalca Almy czy innego marketu... Każdy z wymienionych mistrzów patelni (nie wiem jak Nigella, ale przy niej ciężko skupić się na treści;-) ) w swych programach dawał czadu z dziczyzną. Może ich zmasowany atak w postaci cyklu programów zadziałałby więcej. Oczywiście przy odpowiednim rozreklamowaniu programu. Ot, takie marzenie. Pozdrawiam mcvein

Autor: mary  godzina: 00:53
@ULMUS Piszę jako matka, z której sposobem myślenia przyszłoby Ci się zmierzyć podczas promocji dziczyzny w diecie niemowląt/małych dzieci. Z jednej strony dziczyzna, jako "naturalna" powinna być zdrowa, ale z drugiej można mieć wiele zastrzeżeń i obaw czy na pewno jest. To trochę jak z jajkiem od "wiejskiej" kury i kury fermowej. Według obiegowej opinii jajo od "wiejskiej" jest zdrowsze. A przecież pod względem higienicznym, mikrobiologicznym czy w ogóle zdrowotnym to jajo fermowe powinno być lepsze. Bo fermowe kury pochodzą z rodów kur wolnych od salmonelli, są szczepione i odrobaczone, jest standardowa, znana pasza, są higieniczne warunki pozyskania jaja, odpowiednie warunki przechowywania itp. podczas gdy kura "wiejska" je nie wiadomo co (odpady z kompostu), przebywa bóg wie gdzie (grzebie w kupie obornika za oborą), składa jajo na obsranej ściółce, a zanim kupimy je na targu może upłynąć sporo czasu. Oczywiście, to tylko teoria, bo zarówno w jednym jak i w drugim przypadku chowu możemy mówić o bardzo różnych sytuacjach. I tak producent jaj fermowych może podać nioskom paszę z dioksynami lub zagrzybioną, w której znajdą się mykotoksyny, a hodowca kur "wiejskich" może stworzyć swoim kurom naprawdę przyzwoite i całkiem wystandaryzowane warunki - wybieg, ściółka, pasza. Porównując powyższy przykład z pozyskaniem dziczyzny - skąd mogę mieć pewność, że dana sztuka, której mięso kładę dziecku na talerz, nie pasła się w zbożu czy rzepaku zaraz po opryskach, nie chorowała na gruźlicę, nie piła zanieczyszczonej nawozami wody z polnego rowu i nie wychowywała się pomiędzy jednym zjazdem z autostrady a drugim? Czy ktoś bada dziczyznę pod tym kątem zanim trafi do konsumenta? Podsumowując, dla mnie osobiście najzdrowsze (zdrowsze od dziczyzny) jest "wiejskie jajo" i "wiejskie mięso", ale tylko ze sprawdzonego miejsca. W praktyce oznacza to, że najchętniej podaję dzieciom mięso z własnych królików i kóz oraz jaja od własnych kur. Może gdybym miała dostęp do dziczyzny i bardziej się z nią "obyła" to bym zmieniła zdanie, ale w zasadzie nie mam (w markecie niby dostępna ale pieruńsko droga). Więc możesz mnie spróbować przekonać czysto teoretycznie ;D Pozdrawiam mary

Autor: senda  godzina: 07:53
ad.ULMUS, na wprowadzanie rozsądnych pomysłów w PZŁ chyba potrzebne są lata, na wprowadzenie wieki, no ale

Autor: ULMUS  godzina: 19:27
Słusznie mary. Wystarczy jednak że usłyszysz wieść że dziczyzna jest super zdrowa tysiąc razy a tysiąc dzieci nie umrze po zjedzeniu sarniny i będziesz przekonan. Wystarczy że najwiarygodniejsze źródło informacji jakie znasz czyli telewizor i radio potwierdzi to tysiąc razy i niezależnie od wszystkiego uznasz to za prawdę. Nic nie stoi na przeszkodzie żeby reklamować tylko dziczyznę z Bieszczad i MAzur. Nic nie stoi na przeszkodzie żeby badać wydawać certyfikaty. Kwestia środków na promocję. GMO też ma swoich przeciwników ale dzięki silnej kampanii przejdzie prędzej czy później niezależnie od tego czy wyrosną nam potem czółki czy nie :) W promocji najmniej liczy się prawda , zaufaj mi.