Czwartek
15.11.2007
nr 319 (0837 )
ISSN 1734-6827

Dyskusje problemowe



Temat: Odstrzal sanitarny

Autor: Jenot  godzina: 09:57
Po zapoznaniu się z wsztystkimi przytoczonymi w tej dyskusji paragrafami , przepisami i zaleceniami chciałbym wrócić na ziemię a właściwie do lasu. Podam konkretny przykład, nie ważne czy z życia wzięty. Podchodząc do ambony na wieczorną zasiadkę, zauważam na łące obok sporej pryzmy zeschłej trawy, podnoszącego się na mój widok byka. Zwierz wyraźnie utykając ciągnie w stronę lasu.Na odcinku ponad stu metów mam czas by obserwować go przez lornetkę.Widzę że jest ranny.Strzelony chyba gdzies na wysoką łopatkę.Idąc stawia charakterystycznie przednie badyle – ciekawe spostrzeżenie, które jeszcze mi się przyda. Byk ginie w lesie. Wiem że żaden z kolegów selekcjonerów z mojego KŁ ostatnio w tym rewirze nie polował.Wiem że u sasiadów była zbiorówka. Zgłaszam im więc to co widziałem i proszę o zajęcie się sprawą.Przyznają że było strzelane do jeleni byków. Oczywiście głoszę również fakt mojemu łowczemu. Sprawę z mojej strony uznałem za załatwioną. Po kilku dniach, przechodząc koło babrzyska, ( nie ukrywam że poszedłem tam z ciekawości, chciałem sprawdzić czy ranny byk żyje i jest jeszcze w tym rewirze. Wiadomo że w babrzysku będzie „leczył“ swoje rany ) zauważam charakterystyczny ślad rannego byka. W dodatku mam okazję byka jeszcze raz widzieć. Nie ulega wątpliwości że zwierz bardzo cierpi. Jak widać nikt nie postarał się by problem rozwiązać. Nie jestem selekcjonerem. Co w taki konkretnym przypadku powinien zrobić myśliwy taki jak ja ? Jakim podeprzeć się paragrafem ? Co grozi mi w sytuacji gdybym zdecydował się na dostrzelenie rannego zwierza ? Pozdrawiam DB

Autor: WIARUS  godzina: 17:07
Jenot No jak widzisz sam z odpowiedzią nie jest tak prosto i szybko jak pozornie by się wydawało. Przez konieczność bezzwłocznego uśmiercenia - zgodnie z ustawą o ochronie zwierząt - rozumie się obiektywny stan rzeczy stwierdzony, w miarę możliwości, przez lekarza weterynarii, polegający na tym, że zwierzę może dalej żyć jedynie cierpiąc i znosząc ból, a moralnym obowiązkiem człowieka staje się skrócenie cierpień zwierzęcia, Z braku lekarza weterynarii a przeważnie zawsze tak będzie w przypadku zwierząt wolno żyjących (dzikich ) to obiektywne stwierdzenie takiego stanu rzeczy zgodnie z tą ustawą może stać się powinnością min. myśliwego takiego jak Ty! To Twoja wiedza powinna pozwolić Ci na uniknięcie rozterek etyczno - moralnych dotyczących tego obiektywnego stwierdzenia że zwierzę żyje ale cierpi a Ty na mocy ustawowych uprawnień masz prawo mu te cierpienia zakończyć i że to skrócenie ciepień temu zwierzęciu jest Twoim moralnym obowiązkiem. Jeżeli taką będzie ocena sytuacji zwierzęcia to zgodnie z tą ustawą masz prawo to zrobić! Najczęściej podejmowanie tej decyzji i uśmiercenie zwierzęcia trzeba podjąć samemu , bez konsultacji z kimkolwiek a także bez naocznych świadków ( jak w przypadku przez Ciebie opisanym ). Dyktuje to moralny obowiązek i czas, gdyż drugiej okazji skrócenia cierpień a tym samym wykonania moralnego obowiązku może już nie być!! Co dalej??? Mimo że dalszych szcegółow Twojego postępowania po uśmierceniu zwierzęcia ze względów humanitarnych w przepisach łowieckich ani ustawie o ochronie zwierząt ze względu na jakość pracy ustawodawcy nie znajdziesz to jednak sytuacja jest taka - leży truchło uśmierconego przez Ciebie zwierzęcia w jakimś obwodzie , może nawet w Twoim no i stoisz nad nim Ty , dumny z wypełnienia moralnego obowiązku uśmiercenia zwierzęcia , które mogło żyć jedynie cierpiąc. Czy tak było zostawmy bo już wcześniej oceny dokonałeś i decyzję z niej wynikajacą wykonałeś. Powiadamiasz nadleśnictwo jeżeli w lesie , starostę jeżeli na polu. I czy się to komuś podoba czy nie , formalnie czy nieformalnie, ze spisaniem protokołu czy bez jego spisywania , zgodnie czy niezgodnie ze wzorem z załącznika do instrukcji prowadzenia dokomentacji w kole łowieckim następuje weryfikacja słuszności podjętej przez Ciebie czynności uśmiercenia zwierzęcia. Bo przecież nie zostawisz tego truchła a i nie zabierzesz z sobą bo nie masz prawa. A po Twoim zawiadomieniu ktoś przyjedzie to zwierzę obejrzeć i zdecydować co dalej.Ocena konieczności uśmiercenia na podstawie oględzin zwierzęcia może być zgodna z Twoją oceną i wtedy problemu nie ma żadnego. Odpowiednie służby zabierają truchło, inne odnotowują fakt uśmiercenia, ktoś tam tam tę sztukę zdejmie z planu pozyskania na następny rok. Ale może zdarzyć się że ludzie nadleśniczego lub starosty uznają to uśmiercenie jako niezasadne bo obrażenia zwierzęcia, stwierdzone podczas oględzin truchła były tego rodzaju że po paru czy kilkunastu dniach ich śladu już by ich nie było !!! Co prawda , z pewnością w tym momencie zwierzę cierpiało ale było to przejściowe cierpienie i nie uzasadniało konieczności natychmiastowego uśmiercenia ze względów humanitarnych. I tu mogą być schody. Kwestia podejścia do sprawy. Wszystko jest względne! Przepraszam za szeroki i być może nie na miejscu opis sprawy. Prawo masz, możesz to zrobić. Przepisy i paragrafy w toku dyskusji były wymienione więc ich nie powtarzam. Pozdrawiam . Darz Bór!!!

Autor: Jenot  godzina: 18:10
Ad Wiarus Mimo że, jak sam piszesz, opis szeroki to jednak jak najbardziej na miejscu i dotyczący sprawy : ) Moim skromnym zdaniem : ) Problem z dziką zwierzyną jest jeden, nie można jej przywiązać do drzewa by sprowadzić weta co by ją zbadał i wydał werdykt. Uważam że myśliwy na podstawie wnikliwej obserwacji ( o ile jest taka możliwa, bez niej ani rusz ) dokonuje oceny czy zwierz cierpi i należy go dostrzelić, czy wyliże się i bedzie jeszcze „miał młode“ jak to często się mówi. Wiem, to nie takie proste.Dlatego myśliwi wzdrygają się przed podjęciem decyzji w takich sytuacjach.Wolą po prostu nic nie widzieć a już broń Boże zdecydować i dostrzelić. I to jeszcze “cudzą sztukę” na swoim terenie ! Słyszałem od starych wygów, że dawnymi czasy zdarzało się na wycenach, że facio wchodził bokiem – bo inaczej się nie dało – do drzwi z trefnym wieńcem a za nim dwóch świadków by poświadczyć że byka strzelono sanitarnie. Być może to legendy.Wiadomo że tak odstrzał sanitarny funkcjować nie może. Zapytam jak myśliwy myśliwego. Wyobraźmy sobie taką sytuację.Miałem za drugim razem byka na odległość taką że mogłem utwierdzić się w mojej pierwszej ocenie.Byk cierpi, ledwo powłóczy badylami itd. Strzelam go w kark, ładuję i wiozę do weterynarza. Druga wersja. Biorę kolegę z dobrym psem.Tropimy zwierza, strzelamy, ładujemy i zawozimy do weta. W tym drugim przypadku jestem w lepszej sytuacji bo mam jeszcze świadka. Cały czas ryzykuję ( nie jestem selekcjonerem, nie mam odstrzału na byka itd ) w myśl wyżej przytoczonych przepisów nie wolno mi tak postąpić. Jak ukarała by mnie PSŁ gdyby spotkała mnie po drodze do weta ? Czy w normalnych warunkach ( nie mam wrogów ) mógłbym jeszcze dalej polować ? : )) Cały czas zakładam że podjąłem słuszną decyzję, postąpiłem etycznie, cierpiącemu zwierzęciu skróciłem męki, co potwierdził weterynarz o ile udało by mi się do niego dojechać : )) Czy może jednak lepiej byłoby tam w lesie odwrócić się i pójść w swoją stronę ? Pozdrawiam Darz Bór

Autor: WIARUS  godzina: 20:00
Jenot Nie ma znaczenia że nie jesteś selekcjonerem ! Brak odstrzału też nie ma znaczenia!! Będąc myśliwym masz prawo zrobić to co uznasz za stosowne w opisanej sytuacji !! Obie wersje odpadają!! Uśmiercić , powiadomić kogo trzeba i będąc pewnym swej oceny sytuacji liczyć że Twoich racji nikt nie będzie podważał!!! Pozdrawiam. Darz Bór!!!