Niedziela
27.08.2006
nr 239 (0392 )
ISSN 1734-6827

Dyskusje problemowe



Temat: Polowanie

Autor: greg  godzina: 00:23
Befgioty to te co w kawale przy śmietniku greg

Autor: Mareczek  godzina: 01:57
Niech wystąpi przed szereg ten, kto poluje dłużej niż 15 lat i twierdzi, że nigdy nie spudłował grubej zwierzyny. Niech wystąpi i niech powie, że jego ewentualne pudła były wyłącznie czystymi pudłami. Ciekawi mnie, czy każdego źle strzelonego zwierza, zwierza, którego nikt nigdy nie doszedł, rekompensował taki łowca kasie koła ? Sugeruję powściągliwość w ferowaniu wyroków. Z drugiej strony, o tym już stanowi prawo, łowca powinien zapewnić sobie możliwość skorzystania z pomocy psa. Trebron, którego wielce poważam, pisze, że tylko amator będzie biegał z psem po nocy. Myśliwska kynologia nie jest moją domeną, być może nie powinienem na ten temat się wypowiadać, ale widywałem wielokrotnie udane psie akcje właśnie w nocy ( nie ja byłem strzelcem ). Czy Arton popełnił jakiś błąd, czy czegoś zaniedbał ? Odpowiedź powinna przyjść właśnie od biegłych w kynologii łowieckiej. Twierdzę, że kluczowa jest odpowiedź na pytanie, czy była realna szansa na odszukanie potrzałka przez psa po natychmiastowym dowiezieniu czworonoga do łowiska. Jeśli - w opisanych realiach - szansa na powodzenie nocnych poszukiwań z psem była znacząca - winny jest strzelec, który psa po takim wypadku sobie nie zapewnił, a do czego był zobowiązany prawem. I słusznie pisze Alfabet ( nie potępiajcie Go za wszystko, co mówi, bo - choć nie jest moim faworytem - wielokrotnie ma rację), że w takich okolicznościach złamane zostały dwa przepisy tzw. regulaminu polowania. Jeden mówi o zapewnieniu psa, ułożonego do poszukiwania postrzałków, kolejny o obowiązku dochodzenia postrzałków. Jaka powinna być - że zapożyczę z prawniczego języka - klasyfikacja prawna czynu, jeśli obiektywnie prawdziwą okaże się teza, w myśl której pies miał w nocy szense ? Otóż nie narażenie kasy koła na uszczerbek, bo nie podniesione postrzałki zdarzają się zawsze i każdemu. Poza tym nie ma paragrafu na karanie finansowe za pudła, nawet te mało czyste. Wykroczenie polegałoby wowczas na złamaniu tych dwóch, podanych wyżej przepisów rozporządzenia. Takie moje zdanie. Wiem, że część Koleżeństwa ze mną się nie zgodzi. Kto jest bez winy, niech pierwszy rzuci kamieniem. Ja nie rzucę. Poluję 18 lat. Mam na koncie ewidentnie postrzelonego i nigdy nie podniesionego - mimo wszelkich starań - kozła i dzika. DB

Autor: Hubert7  godzina: 06:06
Ad. Mareczek Mądrze piszesz - przekonałes mnie i uważam , że masz rację. Mam również nieodparte wrażenie, że nie wysilił się przy poszukiwaniach po strzale. DB

Autor: Guzik  godzina: 07:56
Trebon Uważam sie za szanującego menera i postrzałków szukam z psem w nocy. Najpierw przeczesuję teren sam , jesli gubie farbę itp jadę po psa i szukamy razem- powiedz mi gdzie brak profesjonalizmu??(chyba ze zestrzał wskazuje na typowy strzał na miękkie- wtedy odkładam poszukiwania do świtu)

Autor: PrzemekJ.  godzina: 10:48
Ad. Guzik Moim zdaniem, jeśli masz tę możliwość skorzystania z psa w każdym momencie, to podstawowym błędem jest "przeczesywanie terenu samemu" sprawdzasz zestarzał, bez względu czy jest farba czy nie zaznaczasz to miejsce, lub miejsce z którego oddałeś strzał i kierunek, jeśli tego miejsca nie znalazłeś... Po reakcji zwierza na strzał, lub po farbie i ew. innych znalezionych rzeczach na zestrzale decydujesz, czy rozpoczynasz poszukiwanie od razu, za dwie trzy godziny, czy też dopiero rano... O resztę niech zadba piesek - tylko wtedy można mieć 100% co do efektu strzału... Często młode, niedoświadczone psy, gubią się gdy myśliwy zadepta i narobi innych zapachów na tropie postrzelonej zwierzyny... DB

Autor: venator  godzina: 12:33
greg nadawalbys sie do komisji sledczej....... i kilka innych osob tez podpisuje sie pod wypowiedzia Trebona

Autor: greg  godzina: 12:39
venator polecam uważne przeczytanie tego co napisał autor tego postu. reszta to tylko zdolnośc do wyciągania wniosków. fakt nie każdy to umie

Autor: master537  godzina: 20:34
Arton zgodnie z prawem postąpił byś wówczas, gdybyś nie mogąc samemu odszukać postrzałka, udał się niezwłocznie po pieska i przy jego pomocy dochodził rogala. Powinieneś wiedzieć (25 lat stażu !), że w sierpniu tusza z pewnością się zaparzy (a szczególnie po strzale na miękkie). Nie dziwię się, że Twój łowczy ma dylemat (jakieś ale), bo z jadnej strony ma zaniedbanie myśliwego, a z drugiej szczere wyznanie. Pozdrawiam. Darz Bór.