Poniedziałek
26.11.2007
nr 330 (0848 )
ISSN 1734-6827

Dyskusje problemowe



Temat: "prowokacja" (??)  (NOWY TEMAT)

Autor: skaflok  godzina: 01:55
Na forum bardzo popularny jest pogląd, że to drapieżniki są winne złemu stanowi zwierzyny drobnej. Pogląd ten jest popularny właściwie "od zawsze". Pamiętam czasy kiedy myśliwi musieli się rozliczać z odstrzału szkodników. Trzeba było zbierać uszy psów, kotów, lisów czy łapki ptaków. Po otrzymaniu odpowiedniej ilości punktów za te "trofea" można było przez następny sezon polować. Może nie wszyscy z kolegów o tym wiedzą, ale był też kiedyś obowiązek wykładania zatrutej karmy (przeważnie jaj). Faktycznie z 50 lat temu drapieżników była moc, ale też pokoty były imponujące. 300 zajęcy na 20 strzelb to żadna rewelacja nie była (przy okazji z 15 lisów). Przyszły jednak czasy kiedy skóra z lisa kosztować zaczęła majątek. Nie tylko myśliwi intensywniej zaczęli na nie polować, ale i "kłusownicy" pomagali jak mogli. Lisa nie było na lekarstwo a ilość zajęcy (i nie tylko) zaczęła spadać. Dzisiaj już nie spada, ale nie bardzo ma z czego. Za to lisów jet aż gęsto. Teraz pytanie (to ta "prowokacja") : czym te lisy się teraz żywią? Zjadają się nawzajem? No chyba, że prawdziwa jest historia z 1948 r. kiedy w czasie wyjątkowo srogiej zimy w Bieszczadach spotkały się dwa tak głodne wilki, że zżarły się nawzajem i nic nie zostało. Wniosek z tego dość oczywisty, że przyczyną spadku ilości drobnej zwierzyny nie jest lis. A teraz kolejna "prowokacja" : a może było odwrotnie? Brak lisów przez wiele lat i wynikający z tego brak selekcji spowodował zmiany w genotypie zająca? Niby były, ale już nie takie same . Może ględzę a może by warto poszukać prawdziwej przyczyny spadku ilości drobnej zwierzyny? Pozdrawiam skaflok1

Autor: młody25  godzina: 08:59
Lis zawsze żywił się głównie myszami.Gdyby jego głównym składnikiem pożywienia był zając czy kuropatwa to wraz ze spadkiem liczebności zająca i kuropatwy następował by spadek liczebności lisa.Problem polega na tym że lisy mają pod dostatkiem myszy,zanikła wścieklizna która okresowo dziesiątkowała populacje a rozrośnięta i wypasiona myszami,padliną i resztkami żywności ze śmietnisk populacja lisa poluje przy każdej nadarzającej się okazji na resztki zwierzyny drobnej.Takie same zjawisko jest widoczne w przypadku kotów i psów które kłusują w łowiskach-wypasione na domowym żarciu idą w pola i tam wydatkują duże zasoby energii aby upolować jakiegoś np.zająca.Gdyby stanowiły składnik ekosystemu to ich polowania nie były by przy obecnym stanie zwierzyny drobnej energetycznie nieopłacalne i proceder by nie istniał. Pozdrawiam DB

Autor: porze  godzina: 09:18
Prosta zależność ilościowa w obrębie dwóch gatunków - zjadającego i zjadanego - może mieć uzasadnienie tylko gdy gatunek zjadajacy zjada wyłącznie gatunek zjadany i nic poza tym. Jesli zjadajacy może zmienieć menu to cały misterny rachunek idzie wpizdu i tylko braki metodologiczne plus udowadnianie na siłe mogą prowadzić do takich wniosków, ze skoro lis żeby zjeść zająca musi przejść kilkaset kilometrów, to znaczy, ze nie ma on wpływu na zajęczą populacje, bo kiedyś przechodził kilka kilometrów, więc miał. Ale teoria wieloczynnikowa zapewne też jest lepsza niż uporczywe powtarzanie, że winien lis i basta. Tyle, ze na rozmiar populacji lisa mysliwy ma jakiś wpływ, a na inne czynniki - niekoniecznie. Weźmy choćby pod uwagę drapieżnictwo innych gatunków, które małym zającem nie wzgardzą. Setki ptaszysk, dziesiątki kundli. No i niestety z drapieznikiem jak z tym kotem - wypasiony tak samo poluje jak wygłodniały - na zapas, bo taki ma instynkt.

Autor: tjarek  godzina: 09:40
Z tą tezą można się zgadzać lub nie. Aby to potwierdzić potrzebne są wieloletnie badania których wyniki i tak będą niewiarygodne bo diametralnie od siebie różne w zależności od poglądów badaczy (taka nasza polska cecha). Faktem jest, że od kiedy zacząłem chodzić w nagance (jakieś 22 lat temu) pamiętam malejące rozkłady zajęcy i mniej więcej stałe rozkłady lisów. Fakt, że na polowaniu typowo zajęczym w 12 strzelb na pokocie leży 6 lisów i jeden zając może powodować u myśliwych przekonanie, że to lisy zjadły zające. Tylko nikt nie pamięta sytuacji sprzed 20 lat kiedy oprócz tych 6 lisów na pokocie leżało 25-30 zajęcy. Ptaki drapieżne? Rzeczywiście mniej było jastrzębi, krogulców itp. kruk był b. rzadki za to wrona siwa i sroka były pospolite. Jeszcze inni dopatrują się związku spadku pogłowia zajęcy ze zmianą ekosystemu i wielkoobszarowymi uprawami. W moim łowisku od kiedy pamiętam zawsze pola wyglądały tak samo i uprawiano na nich to co dzisiaj a zając praktycznie nie występuje. Jedyne wnioski jakie sie nasuwają to to, że po prostu zające wystrzelaliśmy a teraz szukamy dziury w całym i próbujemy szukać przyczyn tam gdzie ich nie ma. D.B.

Autor: peterhunter  godzina: 10:02
Skafloku! Gdy mój ojciec w 1974 roku strzelił lisa, to na pniu sprzedał go za wartość swojej urzędniczej pensji. Mając doczynienia z autochtonami, gdy skórka straciła swoją "WARTOŚĆ", nieraz słyszałem opowieści o wyjętej zawartości całej nory, tym lub innym sposobem. I lisów - wnioskuję - było mniej. Przy dużej populacji zająca, "sanitariusze" chodzący za polującymi, też nie byli problemem. Jednakże jak wspomnę i popatrzę na dzisiejszą rzeczywistość, wykładane jaja z fosforem, redukowały skutecznie takie gatunki jak: kruk wrona siwa, sójka, sroka. Wywodzę zatem, że (obok lisa) to one są przyczyną spadku populacji łownych. Będąc w terenie, nad Wartą, spotkałem 3 stada kuropatw (9-12 szt.) oraz około 30 jastrzębi........ Pzdr.

Autor: porze  godzina: 10:06
A czemu lisa nie wystrzelaliśmy? Sprytniejszy jakiś? Do mnie przemawia teoria choroby. Ludzka populacja z średniowieczu potrafiła się kurczyć w ciągu dziesieciolecia do połowy a nawet jednej trzeciej - przy czym czlowiek rozumny zawsze szukał sposobów walki z epidemią, a zwierza broni tylko sama natura W końcu ekspansja lisa to skutek zabiegu farmaceutycznego

Autor: ANDY  godzina: 10:13
......Jedyne wnioski jakie sie nasuwają to to, że po prostu zające wystrzelaliśmy a teraz szukamy dziury w całym i próbujemy szukać przyczyn tam gdzie ich nie ma...... Do tego cytatu , tjarka - ciężkiego , dodał bym jeszcze występującą na początku lat 90-ątych masową śmiertelność zajęcy wywołaną mysksomatozą u królików trwającą kilka lat . To przynajmniej w moim obwodzie całkowicie praktycznie wyeliminowało zająca z pól na kilka lat . Do tego dochodzi wieloletnie wyłapywanie żywych zajęcy na 'export' ( żywa gotówka do kasy koła z przekonania wielu niewyczerpanego rezerwuaru pola) . I ogromna chemizacja w latach osięmdziesiątych degenerująca zająca i wywołująca zmiany chorobowe - przerost jąder , skarlenie i osłabienie kondycji. Obecnie znów zaczyna być widać zająca na polu w ilościach 'nieśmiałych' , wręcz zadziwia trwanie tego gatunku przy takim nasileniu represji i dotyczy to również kuropatwy . Przy wieloletnich obserwacjach można wysnuć wniosek ,że o wiele bardziej na populację ma wpływ środowisko i jego degradacja niż krzywodziobe i szponołape oraz lis .Ten lis , którego się posądza o wyeliminowanie drobnej , ale nikt nie zadaje sobie pytania - czym się żywi ten skurczybyk skoro tej drobnej brak . 15-20 lat braku zainteresowania łowieckiego pozyskania z powodu braku rynku też jest naszym 'wkładem' nie przynoszącym chluby. Wydaje mi się ,że większy problem to kundle występujące w nadmiarze. DB

Autor: jurek123  godzina: 10:16
Kol skaflok Nie wiem od którego roku sięgasz pamięcią w polowaniach.Ja zacząłem w 1965 i niby wszystko się zgadza co piszesz że rozkłady zajęcy były imponujące. W moim poprzednim kole gdzie polowałem do 1981 roku rozkłady były na poziomie 100 -120 zajęcy. Pamiętam rozkłady kilka razy po 160 i takie najsłabsze po 80. Jeśli chodzi o lisy to jeśli w sezonie na zbiorowym padł jeden lis to było wydzrzenie. Pamiętam podczas odłowu zajęcy wpadł lis w sieć . Łowczy zorganizował na miejscu przetarg kto da więcej .Lis poszedł za wartość pięciu zajęcy co wszyscy uważali że bardzo tanio. Prawda jeśli chodzi o łapki ,uszy i trucie wron jajkami zaprawionymi fosforkiem cynku. Ale jedno muszę powiedzieć lisy pozyskiwał ten kto miał norowca,reszta to był czysty przypadek bo jedynym dostępnym wabikiem był ten od Billika i kosztował w granicach wartości dwu zajęcy.Pierwsze symptomy że z zającem coś złego zaczyna się dziać były w latach 80tych.Myśliwi coś tam słyszeli ale nie wierzyli.Pomijano to śmiechem .Zając podobnie jak kuropatwa zawsze był i uważano że będzie. No i nastąpiło załamanie nie gwałtowne ale w przeciągo jakichś 10 lat nastąpiła katastrofa. Lis oprócz tego co mógł zjeść w polu zaczął odżywiać się przy domach i na wysypiskach .Odpady kiedyś skarmiane na miejscu u rolnika zaczęły stanowić dla lisa niemałe uzupełnienie diety. Lis przestał chorować bo był szczepiony więc mimo wszystko wiodło mu się nieżle.Skoro do upadku zająca przyczyniły się niewątpliwie choroby a lis dokończył dzieła to jeśli chodzi o kuropatwę nie jest tak prosto lisa winić jako jedynego który pogłowie wyniszczył. Przyczyniła się zmiana technologii sprzętu zbóż stosowanie super nowoczesnych środków w ziemniakach które niszczyły pluskwieki ,zresztą w zbożu też ,a resztę dokończyły ptaki drapiezne.Ja osobiście czarno widzą by nastąpiła odbudowa zarówno jednego jak i drugiego gatunku.To co robimy jest aktem rozpaczy przedłużającym tylko ostateczną zagładę. To w skrócie tyle od myśliwego który jak oblicza pozyskał w swym życiu ponad 1200 zajęcy oraz ponad 1500 kuropatw. Pozdrawiam.

Autor: WIARUS  godzina: 10:29
To ja proponuję tylko taką wyliczankę czynników oddziaływującą na populację zajęcy ( do uzupełnienia i rozwinięcia oczywiście ! ) -drapieżnictwo -choroby -pasożyty -warunki glebowe -warunki klimatyczne -struktura użytków rolnych -chemizacja rolnictwa -mechanizacja rolnictwa -gospodarka łowiecka -ruch kołowy -kłusownictwo Które z tych czynników mają decydujący wpływ na stan pogłowia w określonych rejonach kraju ( bo nie wszędzie jednakowy - to pewne ) można dyskutować i próbować określić . Są i czasami występują kataklizmy powodujące ogromne straty zwłaszcza w zwierzynie drobnej . Jako przykład podam powódź 1997 , która w niektórych regionach ( w zielonogórskim np. ) spowodowała olbrzymie straty w pogłowiu zająca ale nie tylko. Pozdrawiam. Darz Bór!!!

Autor: porze  godzina: 10:38
a taki dzik daje sobie radę i niech mi to ktoś wytłumaczy

Autor: grzegorz_grabowski  godzina: 10:53
Ciekawe w przypadku przeważającego myśliwskiego osądu jest fakt, iż zdaje się on dostrzegać wpływ drapieznictwa (pozyskania) na populację zająca i kuropatwy, ale już żadną miarą tego wpływu nie widzi w przypadku pozyskania (drapieznictwa) myśliwskiego.... JEden myśliwy strzelił 1200 zajęcy i 1500 kuropatw i tegoż związu nie dostzega... ciekawe ile lisich pokoleń musiałoby na to "zapracować"? W realiach polskiego łowiectwa wciąż stany kuropatwy i zająca zwykło się mierzyć pozyskaniem - "Zająca coraz mniej.. bo tylko 10 strzeliliśmy na zbioróweczce..". Skoro coraz niej to po co strzelać?

Autor: ptica  godzina: 10:59
Witam Zgodziłbym sie z kolegami , którzy za najważniejsza przyczynę spadku populacji zająca uważają zmiany w rolnictwie. Głównie chemizacja, mechanizacja. Dziś ten szybki spadek został /tak niektórzy myślą-uwazają/ zatrzymany. Jest to głównie spowodowane zmianą jakości środków ochrony roślin i nawozów sztucznych. Sa po prostu mniej toksyczne, szybciej się rozkładają i mniej odkładają w organiźmie żywym czy to w formie jakiej zostały użyte czy też w formie po przemianach chemicnych. Nic w przyrodzie nie ginie wszystko co do gleby wsypiemy w niej lub w rosliach zostaje. To , że nie jest to tujące lub szkodliwe dziś nie daje gwarancji, że po skumulowaniu się w organźmie żywym nie daje negatywnych zmian po jakimś czasie. Coćby mniejszą odporność i podatność na choroby, mniejszą płodność czy wręcz bezpłodność itd. Inne czynniki jak wspomniany lis czy ptaszyska są oczywiście czynnikami zmnieszającymi populację zająca bo zpewnością nie pogardzą młodym głupim zającem gdy się napatoczy ale moim zdaniem nie jest to kluczowy problem. Rośnie on jednak niestety jeśli zająca mamy mało a tych drugich dużo. Z tym jednak problemem chyba sama przyroda dałaby sobie radę. Jesli dołożymy kolejne negatywne czynniki jak mechanizacja rolnictwa i zwiększony ruch kołowy na drogach, urbanizacja, pomniejszanie terenów wolnych od ingerencji ludzkiej /poza rolnictwem/ , zmiany w ekosystemie oraz znaczny wzrost ilości drapieżników domowych żywiących się na polach to mamy co mamy. Trzeba pamiętać, że to wszystko się sumuje i jesli np lis ma jakiś wpływ na populację zająca to z pewnością nie na jej zwiększenie. Zatrute jaja były świetne ale ich znaczenie moim zdaniem było szczególnie widoczne jeśli występowały w obwodzie kuraki , choć zając również na tym korzystał. Pozdrawiam DB

Autor: jurek123  godzina: 11:41
Kol grzegorz _grabowski . Pozyskiwanie w tamtych czasach obfitości zająca nie miało żadnego związku ze zmniejszaniem jego stanu.W okresie moich polowań w latach 60tych pamiętam zimę kiedy stan zająca na skutek grubej pokrywy śnieznej sięgającej około metra na Podlasiu zredukował zająca o co najmiej 90% Przez dwa lata wstrzymaliśmy polowania a po dwu latach jakby nic się nie stało stan zająca powrócił do normy. Skoro tak to czemu obecnie nie powraca bo nie polujemy już na niego znacznie dłużej niż owe dwa lata kiedyś. Podobnie było z kuropatwą .Odbudowa po katakliżmie następowała w błyskawiczny sposóbTłumaczenie że to myśliwi w tym i ja przyczyniliśmy się do spadku pogłowia przypomina mi zapytanie myśliwych ,kto wystrzelał bociany skoro ich pogłowie tak radykalnie się zmniejszyło w Polsce ,no bo chyba myśliwi nie.Proszę mi wyjaśnić jak to jest [zresztą mnie akurat wyjaśniać nie trzeba] że pomimo coraz większego pozyskiwania dzików ich pogłowie wzrasta i dziki występują tam gdzie ich kiedyś nie było. Myśliwi strzelają coraz więcej a ich też jest coraz więcej.Dziki w miastach kiedyś nie do pomyślenia a dziś spacerują po ulicach i buchtują po trawnikach.Dlaczego kozy na wiosnę prowadziły po dwa a nawet trzy kożlęta ,a dziś w moim obwodzie obserwuję że około 70% kóz chodzi bez przychówku,co wystrzelaliśmy kozły że nie ma ich kto kryć czy młode kożlęta zaraz po urodzeniu trafiają jako pokarm dla lisów.Chyba to drugie.Pozdrawiam

Autor: skaflok  godzina: 11:53
ad jurek 123 Pamięcią sięgam gdzieś do drugiej połowy lat 50-tych. ad porze Jeśli chodzi o grubą zwierzynę to jakąś tam selekcję prowadzimy (przynajmniej większość kół stara się strzelać sztuki najsłabsze). Wilk zrobiłby to dużo lepiej, ale dobre i to. Jeśli chodzi o zające to dla myśliwego niewielka różnica czy zając biegnie z prędkością 38km/h czy 42. Dla lisa różnica jest zasadnicza. Te 1200 zajęcy strzelonych przez jurek123 (pewnie przez 40 lat, więc spokojnie kol. grzegorz_grabowski) to nie takie same które zjadłby lis. Nie ma selekcji. Do rozrodu przystępują również zające które powinny być lisią karmą. Efekt taki, że myksomatoza i inne choroby zbierają żniwo coraz większe (procentowo). Cbdo. Pozdrawiam skaflok1 P.S. Moja teoria jest oczywiście "sufitowa" i nie jest poparta żadnymi badaniami naukowymi.

Autor: grzegorz_grabowski  godzina: 11:55
Jurku 123 Ja nie piszę, że myśliwi wystrzelali drobną zwierzynę. Staram się tylko podkreślic niekonsekwencję w slowach myśliwych (wielu) że drapieznictwo ma wpływ na stn liczeby zwierzyna zaś już odstrzały nie... Z kolei przykład z koźlakami jest całkowicie chybiony, bo po to własnie sarny rodzą koxlaki żeby drapieżniki się nimi żywiły - oczywiście upraszczając. Chciałbyś żeby 100% kóz prowadziło przychówek? Pewnie, ale zapewne po to żeby na ten w 100% zrealizowany przychówek polować.. I ja się temu nie dziwię, ba sam bym chciał. Ale ja dostrzegam, że jesli już ktoś ma pierwszeństwo do tych koźlaków to drapieżnik. Owszem, po to jest myślistwo by międzyinnymi regulować zaburzoną równowagę, ale nie jest to jego główny cel. Nie oszukujmy się - głównym celem uprawiania łowiectwa jest zaspokajanie pasji (bo mięsa w ten sposób zdobywac nie musi). A w wielu krajach taka argumentacja byłaby chybiona - owszem społeczeństwa są jeszcze skłonne uznać, że polowanie ma sens jeśli tusze zwierza się zużytkuje i po to się na niego "dybie", nie zas dla jakichś poroży, trofeów.. skór, pazurów... Chodzi mi o to, że trzeba być konsekwentnym w osądach i jesli sie mówi, że drpieznictw ogranicza liczebność drobnej zwierzyny to jednocześnie nie mierzyć jej stanów pozyskaniem. No i skoro już "kocha się" tą ojczysta przyrode kilkoma gramami ołowiu to miec odwage przyznać się do tego, bo niby dlaczego nie??

Autor: R.M.  godzina: 12:08
ad.peterhunter kup sobie chłopie dobry przewodnik o ptakach i przestań wypisywać brednie.jeśli nie potrafisz odróżnić jastrzębia od myszołowa, to przynajmniej nie chwal się tym na forum.30 jastrzębi za jednym wyjściem, płakać sie chce nad twoją niewiedzą.

Autor: skaflok  godzina: 14:57
ad wszyscy Może jest tak, że zdecydowana większość forumowiczów to ludzie młodzi? Pewnie tak bo ja pamiętam taką zimę w latach 60-tych (tak jak jurek123, no chiba nie ma jeszcze tyle lat?). Padły też kuropatwy. Stan zwierzyny drobnej wrócił do normy u nas jeszcze szybciej. Nie polowaliśmy tylko rok. Ale u nich trochę zimniej bywa. Stan drobnej był przez całe lata znakomity. Pozdrawiam skaflok!

Autor: Dawid  godzina: 16:44
ad peterhunter Te 30 jastrzebi które widziałeś to pewnie myszołowy, a one z zasady na kuropatwy nie polują:). Spadek zajęcy to moim i nie tylko moim zdaniem rezultat wielu czynnników (wynotował je wiarus) ale główna przyczyna to choroby, zmiana struktur upraw rolnych oraz bezsensowne wycinanie zakrzewień śródpolnych i przydrożnych

Autor: tabor  godzina: 17:28
Faktem jest, że spadek populacji zwierzyny drobnej miał początek na terenach zachodnich kraju i w ciągu kilku lat przesuwał się na wschód. Gdyby winę za spadek liczebności zajęcy ponosili wyłącznie myśliwi stan ich pogłowia malałby w różnych rejonach kraju w różnym stopniu bez względu na położenie geograficzne.Warunki bytowania zajęcy i kuropatw na moim terenie nie uległ większym zmianom ( wiele naturalnych remiz i trzcinowisk poprzeplatane chłopskimi uprawami). Chemizacja tak jak wszędzie. Podjęta przed wielu laty decyzja o zaniechaniu polowań na zające i kuropatwy nie przyniosła poprawy. Na podstawie powyższego załóżmy, że pierwotną przyczyną załamania pogłowia zajęcy były choroby. Wzrost pogłowia lisa i innych drapieżników na pewno nie przyczynił się do zmian na lepsze. Nasuwa się pytanie jak wyglądałaby sytuacja gdyby w dniu dzisiejszym wielkośc pogłowia lisów wróciła do tej z lat sześdziesiątych? Czy słabe stany zwierzyny drobnej dalej trwają za sprawą założonych wcześniej chorób, czy inicjatywę przejęły drapieżniki z lisem na czele przy praktycznie zerowym pozyskaniu zajęcy przez myśliwych?

Autor: Sympatia-1  godzina: 18:09
moim zdaniem lis w mniejszym stopniu niż mu sie przypisuje zmniejsza liczebność zajęcy. Moja hipoteza to: choroby, urbanizacja, motoryzacja i dopiero gzieś tam dalej lis. Zając średnio w roku ma ok. 3 miotów a w każdym średnio 3-4 młode i tu uważam należąło by się zastanowić jaka jest sprawność biologiczna każdego nastepnego pokolenia, ponieważ po tylu latach powinna liczebność wzrosnąć. To jednak tylka moja mała hipteza..

Autor: cienias  godzina: 18:37
skaflok. Pierwsza, Twoja teza, moim zdaniem, cech prowokacji nie posiada. Wiele razy, już w obronie lisa, tu na forum, się wypowiadałem. "Wyznaczony" został na kozła ofiarnego, winnego za katastrofę, jaka przydażyła się wielu gatunkom zwierzyny drobnej, na naszych oczach, w wyniku wielu czynników, o których pisano wiele razy. Jako mój przykład, dla potwierdzenia Twojej tezy, przywołam kilka faktów z polowań zbiorowych w moim kole. Od klkudziesięciu lat w pokocie jest od zera do kilku lisów. Zauważałem po drodze, co kilka lat "wahnięcia" stanu ilościowego populacji i nic w tej kwestii nie zmieniło się u nas po rozpoczęciu szczepień przeciw wściekliżnie, chociaż docierały do nas informacje, że w innych rejonach kraju, a nawet okręgu, lisów przybyło. Uczestniczyłem np. w polowaniu zbiorowym, z połowy lat 80-tych, kiedy tylko w jednym pędzeniu "padło" 5 lisów. W ostatnich sezonach, na pokot trafia, tak jak przed wieloma laty od 0 do 4-5 lisów. W obecnym sezonie po 3 polowaniach zbiorowych z naganką, w których uczestniczyło łącznie 66 "strzelb" upolowano 8 lisów. Tyle fakty. Stopień ntensywności polowania na lisy też jest zbliżony do tego sprzed kilkudziesięciu lat. Kiedyś, bo skóra była cenna, teraz z innych powodów. Zawsze, bo to jeden najpiękniejszych przedstawicieli rodzimej fauny. Bo polowanie na lisa nie ustępuje niczym w warstwie emocji i uroku, a dla wielu, przewyższa, polowania na inne gatunki. W tym zakresie, całym, swoim, myśliwskim, sercem, jestem za polowaniem na lisa. Jestem przeciw traktowaniu lisa, jako szkodnika, którego należy eksterminować. Druga "prowokacyjna" teza wydaje mi się trochę przesadzona i "wydumana". Tym bardziej, że, jak, własnie, powyżej pisałem, lis jest i byl, w moich okolicach w podobnych ilościach od "zawsze". Przez kilkadziesiąt lat byłem "fanem" polowań indywidualnych na lisy z wabikliem i dubeltówką. W ostatnich sezonach, chociaż mniej intensywnie polowałem, to szanse wyrównałem, bo zamieniłem dubeltówkę na "222R", a jest to zabóczo, /dla lisa/, skuteczna zamiana, i wyniki miałem podobne. Dawniej za upolowanego lisa płaciłem do koła dość wysokie, a były okresy, że drastycznie wysokie, "strzałowe". Od kilku sezonów to koło płaci myśliwym. Nie wiem, jak ta zmiana wpłynęła na oficjalne dane o pozyskaniu, ale jakiś wpływ chyba miała. Możliwe, że Koledzy w innych rejonach mają inne doświadczenia odnośnie stanów lisa. Ja opisałem swoje. Pozdrawiam.

Autor: skaflok  godzina: 22:46
Dobrze prawisz cienias...tylko, że ...."prowokacja" była w cudzysłowie z tego powodu że sądzę iż brak zajęcy jest spowodowany brakiem lisów. Pozdrawiam nawet zdrowych skaflok