Poniedziałek
21.01.2008
nr 021 (0904 )
ISSN 1734-6827

Dyskusje problemowe



Temat: Pozyskanie - obłuda czy celowy fałsz

Autor: cienias  godzina: 00:44
W rubryce "pozyskanie" wpisywałem odpowiednie liczby. W rozmowie z myśliwym zawsze mówiłem; upolowałem, położyłem, strzeliłem itd. "Pozyskanie" w znaczeniu upolować, wydaje się służyć urzędniczym czynnościom, choć nie wykluczam, że mogą wśród Kolegów występować skłonności, których nie potepiam, bo rozumiem intencje, do używania tego określenia w rozmowach z nie-myśliwymi. Pozdrawiam.

Autor: Krakus  godzina: 01:17
WIARUS, Jeśli trzymać się słownika Kol. Suchego: - pozyskanie zwierzyny > wejście w posiadanie zwierzyny metodą odstrzału lub odłowienia, to myśliwy żadnego zwierza pozyskać nie może gdyż uniemożliwia mu to ustawa, tusza upolowanej zwierzyny stanowi własność zarządcy lub dzierżawcy obwodu. Tłumacząc na nasze, myśliwy strzela lub odławia, a koło pozyskuje – i to jest forma, którą niechętnie, ale akceptuje. Andrzej Skawiński, ANDY, Oczywiście, że można by zakazać nazywania ogona: omykiem, kitą, kwiatem, wachlarzem czy polanem; nóg: biegami, badylami, cewkami, skokami, ciekami czy stawkami. Można by też zakazać żeglarzom nazywania różnych sznurków i lin szotami, fałami, wantami czy sztagami; koniarzom kagańca kantarem, kynologom pyska kufą itd. Można by zakazać stosowania jakiegokolwiek języka tradycyjnego i całe słownictwo poszczególnych grup pasjonatów uczynić zrozumiałym dla osób postronnych. Byłoby klarowniej, ale czy nie lepiej? Martwi mnie co innego, gdy młody żeglarz szot liną nazwie to dostaje kilka dni klaru i nikt się przeciw temu nie buntuje a całe środowisko nie ma wątpliwości, że słusznie. Gdy młody jeździec czaprak nazwie derką trafia do stajni i o siodle może tylko pomarzyć. Gdy fryc coś powie o złamanej śrutem nodze zająca, to rzadko spotka się z uwagą – a jeśli, to natychmiast kilku obrońców znajdzie. Niby jesteśmy środowiskiem skonsolidowanym, lecz coraz bardziej zaczyna nas łączyć rywalizacja w ilości strzelonej zwierzyny, a to co w łowiectwie najważniejsze na drugi plan schodzi. Odnoszę nieodparte wrażenie, że zbyt wielu Kolegów do nas trafiło zbyt wcześnie – wystarczyło by wykazali się pewną wiedzą i umiejętnościami strzeleckimi, a na dostrzeżenie różnicy pomiędzy knieją a masarnią czasu zabrakło. Co gorsze, wśród starszych myśliwych coraz mniej jest chętnych do pokazania tej różnicy. Charakterystyczne, że największe emocje wzbudzają określenia związane z przynoszeniem śmierci zwierzynie i zamiast wspólnie stawiać czoła prymitywnym zarzutom (nie waham się nazwać tak postępowanie osób, która zamiast spróbować zrozumieć o co w tym wszystkim chodzi, mają pewność, że łowiectwo polega na czerpaniu przyjemności z zabijania) wielu z nas szuka sposobu na uniknięcie odpowiedzi, a nawet podsyca emocje nawołując do „nazywania rzeczy po imieniu”. cienias, Czy nie-myśliwy łatwiej zrozumie „pozyskałem” od „upolowałem”? darzbór!

Autor: WIARUS  godzina: 08:32
Krakus Gdyby iść dalej Twoim tokiem myślenia to trzeba także wyeliminować polowanie i myśliwych jako je wykonujących z życia a tymczasem to myśliwy a nie kto inny wykonuje zgodnie z Prawem łowieckim to co określono w: Art. 4. 2. Polowanie oznacza: 1) tropienie, strzelanie z myśliwskiej broni palnej, łowienie sposobami dozwolonymi zwierzyny żywej, 2) łowienie zwierzyny przy pomocy ptaków łowczych - zmierzające do wejścia w jej posiadanie. Pozdrawiam. Darz Bór!!!

Autor: Piotr Waślicki  godzina: 08:54
A przy okazji nie uważacie, że niewłaściwym jest stosowanie słowa "padło" w odniesieniu do rezultatów zbiorówek. Np. "w pierwszym pędzeniu padło 5 dzików". Jakoś to "padło" z padliną mi się kojarzy.... "strzelono pięć dzików" - już inaczej brzmi, bo przecież te dziki same nie padły. Ale np "padł w ogniu" przyjmuję bez zastrzeżeń w przeciwieństwie do tego co powyżej. Piotr Waślicki.

Autor: Paweł54  godzina: 15:13
Do tej pory wydawało mi się, że mając aktualny "odstrzał" wybieram sie na "polowanie", na którym zamierzam "strzelić" lub "upolować" np. dzika. Nie bardzo rozumiem sensu całej dyskusji na temat "pozyskania". Termin ten jest jednym z elementów sprawozdawczości - Łow-1, Łow-2, łowieckich planów hodowlanych itp. i... niech takim pozostanie. Poruszamy się w świecie pełnym SMS-ów, e-maili, parafek, cetelków, NIP-ów, PIN-ów etc. i od tego zapewne nie uciekniemy, ale... skoro dążymy do przywrócenia łowiectwu tradycji związanej z polowaniem - pokot, sygnaly łowieckie grane na polowaniu, strój łowiecki etc. , to dlaczego mamy prymitywizować język łowiecki i wprowadzać biurokratyczną "nowomowę" z "pozyskaniem" na czele ? Niech sobie "pozyskanie" wegetuje w strafie sprawozdawczości łowieckiej, ale, do licha, dajcie temu potworkowi jezykowemu spokój i przestańcie sie nim posługiwać w potocznym jezyku łowieckim. Czy naprawdę nie da się obsobaczyć instruktorów PZŁ prowadzących kursy dla nowowstępujących i zabronić im wbijania "pozyskania" młodym adeptom sztuki łowieckiej ? W końcu, to KTO ich tego bełkotu nauczył ? Nie sadzę, aby opiekunowie stażu albo polujacy myśliwi. Powodzenia Paweł P.S. sprawdziłem w "Słowniku języka łowieckiego" Stanisława Hoppe, wyd. PWN 1981. Słowo "pozyskanie" w tym słowniku nie występuje. Jest natomiast pojecie: upolować -"ubić, złowić zwierza; także o drapieżnikach: złowić zdobycz" ustrzelić - "ubić, zastrzelić zwierza na polowaniu"

Autor: Krakus  godzina: 16:17
WIARUS, Dyskusja zaczyna przypominać dywagacje o ilości diabłów mogących się zmieścić na ostrzu szpilki. Ale póki jest wesoło to brnijmy dalej :))) Ustawodawca wyraźnie rozróżnia dwa pojęcia, polowanie od wykonywania polowania. Myśliwy jedynie wykonuje polowania, za organizację albo/oraz ustalanie zasad (poza ministrem) jego wykonywania odpowiada zarządca lub dzierżawca. Czyli „myśliwy strzela lub odławia, a koło pozyskuje” nie narusza ustawy. darzbór!

Autor: jani  godzina: 18:19
Kol. Piotr Waślicki, Padł w ogniu nie może kojarzyć się z padliną. A jeśli już, to ja wolę powiedzieć: Został w ogniu. Określeń ubicia zwierza jest wiele i stosują się do właściwych gatunków. Tak więc zrolujemy szaraka i strącimy koguta. Nie można odwrotnie! A co do pozyskania: ten fragment urzędniczej (w najgorszym znaczeniu tego słowa) nowomowy zabłysnął niegdyś w temacie pracy magisterskiej czy może nawet doktorskiej. Zalety metody kucznej przy defekacji. Każdy może sobie mówić, jak chce! Nawet zasad żadnych nie musi przestrzegać! Pan Prezydent w przytomności Jego Ekscelencji na otwarciu kolejki wypił SOBIE szampana! O tempora! O mores!

Autor: WIARUS  godzina: 18:37
Krakus Może być jak z tym trzynastym wróblem , któremu prawa nóżka się ześlizgiwała! Jednak myśliwy polując zmierza swoimi działaniami do wejścia w posiadanie na podstawie upoważnienia wydanego przez zarządcę lub dzierżawcę na jego rzecz ! Gdyby tego upoważnienia nie miał to także by polował ale kłusując co nie zmienia faktu że zmierzałby do wejścia w posiadanie!! Pozdrawiam. Darz Bór!!! PS. A polowanie może być indywidualne i zbiorowe .

Autor: Krakus  godzina: 19:30
WIARUS, Kłusownik faktycznie działa z zamiarem wejścia w posiadanie. Myśliwy działa z zamiarem , by koło weszło w posiadanie. Chcąc wejść samemu w posiadanie dzwoni do łowczego lub prezesa (albo ich odwiedza) pytając czy może kupić tuszę upolowanej przez siebie zwierzyny. Tak więc, działanie myśliwego polegające na zamiarze wejścia w posiadanie nie jest polowaniem, lecz rozmową :))) darzbór!

Autor: WIARUS  godzina: 20:01
Krakus Działa z zamiarem wejścia w posiadanie na rzecz koła ( upoważnienie zarządcy lub dzierżawcy) lub dla siebie ( upoważnienie zarządcy lub dzierżawcy )! Czy musi dzwonić i prosić albo tylko powiadomić o fakcie ( jednym lub drugim ) ustala WZ ( powinno ) stosowną uchwałą. W każdym razie myśliwy polując działa z zamiarem wejścia w posiadanie. Inaczej polowanie nie miałoby sensu. Pozdrawiam. Darz Bór!!!

Autor: cienias  godzina: 20:02
jani, napisał: "Tak więc zrolujemy szaraka i strącimy koguta. Nie można odwrotnie!" Przy okazji, tych, pięknie brzmiących w uszach każdego myśliwego, trafnych, określeń, przypomniałem sobie, jak to, dawno temu, na jednym z polnych, polowań zbiorowych, członek naszego koła, na szczęście, jedyny w kole, lokalny VIP, który oczekiwał na każdym kroku, ze strony polujących, komplementowania, jego myśliwskiego kunsztu i innych przymiotów, /otoczenie, w tym ja sam, podły konformista, cynicznie, bo dla świętego spokoju, aby VIP, zadowolony, nie krytykował wszystkiego, dostarczało mu potrzebnej satysfakcji/. ,po pędzeniu, wracał na miejsce zbiórki z kogutem bażanta, którego kolejnym strzałem, jakimś cudem, trafił /częściej pudłował/. Widzieliśmy to, niestety, NIE STRĄCIŁ, a ZROLOWAŁ, Strzelał do bażanta na ziemi. Gdy klakierzy dopadli nemroda z gratulacjami, usłyszeliśmy od VIP-a; "A widzieliście, jak szybko CIEKŁ". Ta historia jest śmieszna i straszna, zarazem. Przywołałem ją, jako dowcip, w kontekście, dyskusji. VIP już dawno VIP-em nie jest, do cieknących kogutów, myślę, nikt nie strzela, zresztą wtedy też, było to zdarzenie niespotykane do tego stopnia, że w gronie znajomych przypominamy sobie o tym tak długo. To przekaz bez morału, napisałem ot, tak sobie, bo chciałem się podzielić, jednym z licznych, wspomnieniem. Ad. Krakus, odpowiadam na Twoje zapytanie; nie wiem. Pozdrawiam

Autor: Krakus  godzina: 20:44
WIARUS, Ustawa łowiecka: Art. 15.1. Zwierzyna pozyskana w obwodzie łowieckim zgodnie z przepisami prawa stanowi własność dzierżawcy lub zarządcy obwodu łowieckiego ..... Póki co (i nie sądzę by rychło się to zmieniło), uchwała sejmu jest aktem prawnym „nieco wyższej” ranki od uchwały WZ. Jeśli walne skonstruowało swą uchwałę w sposób jaki sugerujesz, to nie jest ona skuteczna prawnie w sensie stricto – należy ją rozumieć jako: „koło nie może odmówić sprzedaży tuszy zwierzyny myśliwemu, który ją pozyskał dla koła.” Czyli szansa pozyskania tuszy dla siebie może być pewną wizją przyszłości, najpierw tusza musi być pozyskana dla koła, by koło miało co sprzedać myśliwemu. W sumie (w zgodzie z suchą literą prawa) wychodzi na to, że myśliwy nie poluje bo zwierza nie pozyskuje dla siebie, myśliwy wykonuje polowanie z zamiarem ubicia (strzelenia, upolowania, położenia ...) zwierzyny, którą pozyska koło. Wszystko to jasno pokazuje mankamenty naszego ustawodawstwa (całe szczęście, że nie podchodzimy do tej dyskusji poważnie), lecz to co ważne w tym temacie się nie zmienia - „pozyskanie” nie powinno egzystować w języku łowieckim oprócz sprawozdawczości. darzbór!

Autor: Ryszard  godzina: 21:11
dwie uwagi na końcu bedąc w dobrym nastroju 1. co innego jezyk tradycji a co innego jezyk prawa, czyli ustawy. Jakakolwiek próba włączenia jednego do drugiego ( bez względu na powody) musi skończyć sie klapą. 2. w pozyskanych przez ostatnio piszących kolegów przypadkach jest pewna nieodgadniona sfera nieścisłości - koło może nie wiedzieć że ma pozyskanego zwierza w celu. Z tym, ze o świadomości koła stanowi świadomośc zarządu naonczas.

Autor: WIARUS  godzina: 21:21
Krakus Przecież wszyscy wiedzą że tak stoi w PŁ i tak jest . Natomiast co ma zrobić myśliwy jak już upolował ( wszedł w posiadanie danej sztuki ) ustala WZ uchwałą , która powstaje na podstawie par 53 ust 10 Statutu PZŁ !! I w żadnej uchwale nie ma i być nie powinno że ma dzwonić i prosić o coś czy ustalać co ma z tą sztuką zrobić ! Znając taką uchwałę i będąc posiadaczem tej sztuki zawozi ją w miejsce wskazane uchwałą właściciela ( zarządcy lub dzierżawcy obwodu ) , za co otrzymuje lub nie stosowną rekompensatę albo zabiera dla siebie płacąc właścicielowi stosowną , ustaloną w zasadach cenę. Więc na koniec - krócej lub dłużej myśliwy jest posiadaczem sztuki ( wszedł w jej posiadanie w wyniku polowania ), z którą postępuje dalej zgodnie z wolą właściciela ogłoszoną w stosownej uchwale najwyższej władzy dzierżawcy obwodu łowieckiego. Pozdrawiam. Darz Bór!!! PS. Jaka jest różnica między posiadaczem a właścicielem patrz kc

Autor: Paweł54  godzina: 21:43
Reasumujac: myśliwy "upolował zwierza" a jego Koło Łowieckie "pozyskało tuszę zwierzyny łownej", analogicznie - rolnik skosił trawę na łące ale zebrał z niej siano :) . I niech tak już pozostanie. Pozdrowienia

Autor: Krakus  godzina: 22:02
WIARUS, Posiadanie nie jest tożsame z prawem własności ale również nie jest tożsame z prawem do dysponowania – porównaj art. 155 §2. Do przeniesienia własności rzeczy ruchomej konieczne jest przeniesienie jej posiadania (w tym rzeczy przyszłych – również jeszcze nie upolowanej zwierzyny), czyli myśliwy dysponujący tuszą dzika od momentu jego upolowania nie jest posiadaczem tej tuszy bo gdyby tak było to nie mógłby jej kupić gdyż zabrakłoby przeniesienia posiadania. darzbór!

Autor: WIARUS  godzina: 22:12
Krakus Dysponowanie przez myśliwego upolowaną i posiadaną sztuką następuje ( powinno nastąpić ) zgodnie z uchwałą WZ o czym napisałem ! Pozdrawiam. Darz Bór!!

Autor: Ryszard  godzina: 22:50
"albo zabiera dla siebie płacąc " to juz jest zabór mienia kołowego. Zeby mógł zabrac ze skupu irozporządzać tęże rzeczą jako zechce, to najprzód musi mieć kwit uprawniający - to jest fakturę z pieczontką - zapłacone!!.