Piątek
04.09.2009
nr 247
(1496
)
ISSN 1734-6827
Temat: GRUNTY I ICH WŁASNOŚĆ raz jeszcze....
Autor: Kazimierz Szumski godzina: 00:15 "W Polsce nie ma poczucia wspólnoty, patriotyzm jest dobry tylko w czasie wojny"
Masz rację, zarekwirowanymi na tydzień przed wojną samochodami nie jechali do Rumunii właściciele tych że, oni dymali w bydlęcych na roboty albo na Sybir.
W czasie pokoju nikt z siebie takiego durnia robić nie pozwoli.
Pozdrawiam
Autor: WIARUS godzina: 08:43 vulpes_vulpes
Swego czasu forumowy Miłosz napisał:Spotkania myśliwych z właścicielami gruntów, na których odbywa się polowanie, nie zawsze przebiegają przyjaźnie. Nierzadko można usłyszeć żądanie natychmiastowego opuszczenia terenu. Jak wówczas, z prawnego punktu widzenia, kształtuje się sytuacja myśliwego względem właściciela ziemi? Czy rzeczywiście stoimy na przegranej pozycji?
Problem wzajemnego stosunku prawa gruntowego do prawa do polowania jest zagadnieniem skomplikowanym. Dla dobra i wiedzy osób, którym one przysługują, warto jednak podjąć próbę nakreślenia ich wzajemnych relacji.
Właściciel ziemi kontra myśliwy - każdy ma swoje prawa
Z punktu widzenia prawa cywilnego, najszerszym z praw odnoszących się do rzeczy, w tym także do ziemi, jest prawo własności. W jego ramach dany podmiot korzysta z największego zakresu uprawnień względem rzeczy, jakie w danym systemie prawa mogą mu przysługiwać. W granicach określonych przez ustawy i zasady współżycia społecznego właściciel może, z wyłączeniem innych osób, korzystać z niej zgodnie ze społeczno-gospodarczym przeznaczeniem swego prawa. Podobne, choć znacznie węższe uprawnienia, ma każda osoba, której przysługują prawa pochodne prawu własności, np. posiadacz rzeczy, jej dzierżawca, użytkownik czy najemca. Zawsze mogą oni starać się chronić swoje posiadanie przed naruszeniami ze strony osób trzecich.
Natomiast prawo do polowania w polskim systemie prawnym należy w istocie do państwa, które na zasadach wskazanych w ustawie wydzierżawia je określonym podmiotom. Jest ono ściśle powiązane z wydzieloną częścią terytorium państwa. Stąd koła łowieckie dzierżawią prawo do polowania w danych obwodach łowieckich. Rzeczą oczywistą jest przy tym, że obwody łowieckie obejmują grunty stanowiące własność prywatną lub państwową.
Właściciel ziemi może nią władać, ale z samego tytułu przysługującej mu własności nie ma uprawnień, aby na niej polować. Myśliwy zaś ma prawo na danym terenie polować, ale samo to, że jest myśliwym, nie pozwala mu w żadnym stopniu dysponować owym gruntem ani też czerpać z niego korzyści.
Prawo własności jest święte, ale...
Wyodrębnienie prawa polowania od prawa do gruntu stanowi następstwo powojennego rozdzielenia prawa własności gruntu od prawa własności zwierzyny na nim przebywającej. Wydawać się zatem może, iż oba te prawa mają charakter równorzędny i żadne z nich nie powinno uzyskać prymatu nad drugim. Co więcej, społeczeństwo dość często gotowe jest przyznawać pierwszeństwo prawu własności i mu pochodnym, z uwagi na jego przysłowiową świętość. W rzeczywistości jednak własność nie jest nienaruszalna.
Właściciel rzeczy faktycznie może nią dowolnie rozporządzać i nie mają prawa mu w tym przeszkadzać inne osoby. Nie wolno jednak zapominać, że granice jego uprawnień są wyraźnie wyznaczone przez ustawy, zasady współżycia społecznego i społeczno-gospodarcze przeznaczenie prawa.
Co prawda, żadna ustawa, także i Prawo łowieckie, nie daje myśliwym wprost uprawnień do wchodzenia na cudzy grunt w celu wykonywania przysługującego im prawa polowania. Taka możliwość wynika jednak niezaprzeczalnie z istoty tego prawa. Nie sposób bowiem wyobrazić sobie łowów bez wchodzenia na cudzą ziemię, bez względu na to, czy stanowi ona własność prywatną, czy państwową. Prawo nie różnicuje w tym zakresie sytuacji prawnej prywatnego i państwowego właściciela gruntu. Tak jak właściciel drzewa może wejść na cudzy grunt, aby zerwać zwisające nad nim z gałęzi owoce, tak myśliwy, wykonując swoje uprawnienie w zakresie łowiectwa, ma prawo wejść na należący do kogoś teren.
Każda inna wykładnia przepisów prowadziłaby do wniosku, że myśliwy mógłby polować wyłącznie na terenie, którego jest posiadaczem. To zaś pozostawałoby w rażącej sprzeczności z intencjami ustawodawcy, który świadomie dokonał rozdziału prawa do polowania od prawa własności gruntu. W takiej sytuacji myśliwym nie posiadającym ziemi pozostawałoby polowanie wyłącznie z terenów będących własnością publiczną, np. z drogi. Takie rozwiązanie byłoby zupełnie irracjonalne i skutkowałoby faktyczną martwotą prawa do polowania. Mając więc na względzie obowiązujące w prawie domniemanie, że prawodawca jest zawsze racjonalny, takie koncepcje należy z góry, jako chybione, odrzucić.
... prawo do polowania też trzeba szanować
Za powyższą tezą przemawia pośrednio również treść art. 46 ust. 1 pkt 2 Prawa łowieckiego, gdzie jest mowa o zobowiązaniu dzierżawcy obwodu do wynagradzania szkód wyrządzonych przy wykonywaniu polowania. Wynika z tego, że ustawodawca przewidział możliwość, iż myśliwi, polując, będą wchodzić na cudzy grunt, w wyniku czego mogą powstawać szkody. Jednocześnie jednak nie przyznał właścicielom terenów znajdujących się w granicach obwodów łowieckich uprawnień do zabezpieczania się przed takimi szkodami poprzez zabranianie myśliwym wchodzenia na nie. Płynie stąd logiczny wniosek, że polujący ma prawo wejść na cudzą ziemię, licząc się oczywiście z ewentualną koniecznością naprawienia powstałej z tego tytułu szkody.
Także zasady współżycia społecznego i społeczno-gospodarcze przeznaczenie prawa własności uzasadniają wniosek, że nie ma ono charakteru absolutnego. Bez wątpienia sprzeczne z zasadami współżycia społecznego jest zabranianie innym podmiotom naruszania swojej własności, jeżeli ich działania mają na celu tylko wykonywanie służących im praw. Podobnie społeczno-gospodarcze przeznaczenie prawa własności absolutnie nie daje podstaw do zabraniania myśliwym polowania na gruncie, który do nich nie należy.
Należy przy tym zaznaczyć, że nawet fakt ogrodzenia terenu pozostaje - w kontekście reguł prawa cywilnego - bez wpływu na omówione powyżej kwestie. Dotyczy to np. gospodarstw rybackich lub ogrodzonych dużych połaci ziemi. Myśliwy, polując, ma zatem prawo wejść również na taki obszar.
Na gruncie prawa cywilnego, nie opuszczenie terenu, pomimo żądań jego właściciela, nie wywoła zatem nieprzyjemnych konsekwencji. Osoba, której posiadanie doznaje uszczerbku, może jedynie dochodzić swoich praw przed sądem, wnosząc o nałożenie obowiązku zaniechania dalszych naruszeń. W świetle przytoczonych wyżej argumentów, nie wyobrażam sobie jednak, aby którykolwiek sąd do takiego wniosku się przychylił.
Właściciel nie przesadza, myśliwy nie nadużywa
Odrębną kwestią pozostaje problem wejścia na czyjś teren na kanwie prawa karnego. Otóż art. 193 kodeksu karnego przewiduje karanie tych, którzy wdzierają się na cudzy ogrodzony teren albo wbrew żądaniu osoby uprawnionej miejsca takiego nie opuszczają. Chronionym tu dobrem jest tzw. mir domowy. Czynem zabronionym jest każde zachowanie się sprawcy polegające na przedostaniu się do miejsca określonego w przepisie, wbrew wyraźnej lub dorozumianej woli jego gospodarza.
Wydawać by się więc mogło, że myśliwi, wkraczając bez zgody właściciela choćby na ogrodzone stawy hodowlane, łatwo mogą popaść w konflikt z prawem. W rzeczywistości jednak znamię "wdarcia się" odnosi się nie tylko do stanu faktycznego, ale ma również wyraźne zabarwienie normatywne. W pojęciu tym mieści się bowiem cecha charakterystyczna przedostania się do określonego w przepisie miejsca bez podstawy prawnej. Tymczasem przysługujące myśliwemu prawo do polowania w swej istocie daje mu również prawo wejścia w tym celu na każdy teren leżący w granicach danego obwodu łowieckiego, bez względu na to, czyją stanowi on własność, a nawet czy jest on ogrodzony. W takim przypadku ochrona prawa do prywatności musi ustąpić pierwszeństwa prawu do wykonywania polowania. W tego rodzaju sytuacji nie będzie mowy o bezprawności wejścia, co pociąga za sobą dalszy skutek w postaci braku odpowiedzialności karnej myśliwego.
Analogicznie jest w odniesieniu do art. 157 § 1 kodeksu wykroczeń, przewidującego karę dla tego, kto wbrew żądaniu osoby uprawnionej nie opuszcza lasu, pola, ogrodu, pastwiska, łąki lub grobli. Myśliwy, z istoty swoich uprawnień łowieckich, po prostu ma tam prawo przebywać i polować, co wyklucza jego odpowiedzialność za takie działanie.
Pamiętajmy o 100 metrach
Nie należy jednak zapominać, że zgodnie z art. 51 pkt 1 Prawa łowieckiego, strzelanie do zwierzyny jest niedopuszczalne w odległości poniżej 100 metrów od zabudowań mieszkalnych. Do zabudowań mieszkalnych zaliczane są budynki i lokale służące do zaspokajania potrzeb mieszkaniowych ludności. Rzecz dotyczy więc domów lub bloków mieszkalnych. Nie ma wobec tego przeszkód, aby polować chociażby zaraz za stodołą czy komórką gospodarza, ale od domów dzielić nas musi co najmniej 100 metrów. Reguła ta może jednak jest ograniczona poprzez treść art. 26 Prawa łowieckiego, w którym jest mowa o tym, że w przypadku terenów wiejskich zabudowania, podwórza, place i ulice oraz drogi wewnętrzne nie wchodzą w skład obwodów łowieckich, co skutkuje zakazem polowania w takich miejscach.
Na zakończenie chciałbym poradzić kolegom po strzelbie, aby nie nadużywali przysługujących im uprawnień i jeżeli to tylko możliwe, starali się bezkonfliktowo żyć z miejscową ludnością. Prawo własności i prawo do polowania tak czy inaczej muszą współistnieć, tymczasem uporczywe udowadnianie swojej racji może przynieść wszystkim nam o wiele więcej szkody aniżeli pożytku, a już z pewnością nie poprawi, i tak mocno nadwątlonego, dobrego imienia polskich myśliwych.
Pozdrawiam. Darz Bór!!!
Autor: Kazimierz Szumski godzina: 10:01 A co z dochodzeniem postrzałka, czy tropieniem? Jeżeli skunks zwieje do sypialni pod łoże małżeńskie to wpuścisz mi tam nagankę?
Odszczekuję swój wpis z wczoraj z 13.01. Gmina dostaje ze starostwa 600 zł. rocznie za dzierżawę obwodów łowieckich. Pozostaje to w dziale ochrona środowiska. Co za te 6 stów można zrobić to nie mam pojęcia. Natomiast jakiekolwiek dzielenie między płatników podatku rolnego w formie obniżania podatków jest niezgodne z prawem (i śmieszne 100 ha =30 PLN, a dziesięciohektarowemu to już na znaczek do powiadomienia o zmianie wymiaru by nie wystarczyło) Dowolność uchwały o wymiarze podatku gruntowego dotyczy (w granicach zdrowego rozsądku) określenia wartości kwintala żyta, która to wartość służy potem do obliczenia podatku z ha przeliczeniowego. Mogą być ulgi w granicach prawa, ew. uchwały nadzwyczajne w przypadku klęsk żywiołowych. "Dzielenie proporcjonalne" to kryminał.
Żeby było jasne: wisi mi kalafiorem czy po moim polu łazi myśliwiec czy inny kowboj, mogę go najwyżej poczęstować miską ciepłej zupy, natomiast powinno to być jasno uregulowane. Zapisy ustawy są złe i wywody Miłosza tu nic nie pomogą, najwyżej mogą przynieść "sukces" w pojedynczych sporach. Polecam prawo geodezyjno kartograficzne i uregulowania dotyczące wejścia w teren geodety uprawnionego. Pozdrawiam
Autor: vulpes_vulpes godzina: 10:12 No dobra.. ale dalej nie wiem co zrobic z taakim 'gospodarzem' ktory cprzychodzi na polowanie i kaze nam, mysliwym, wyp*&^%$lac z jego terenu (otwartego, nieogrodzonego nieuprawianego, nieotablicowanego).
Odeslac z kwitkiem do sadu? Kazac napisac pismo do Kola?
Autor: Kazimierz Szumski godzina: 10:16 Po powiadomieniu o własności powinieneś opuścić teren. Natomiast jeżeli nieogrodzony, nie możesz ponieść ŻADNYCH konsekwencji a już na pewno nie 193 KK. Pozdrawiam
Autor: WIARUS godzina: 10:19 Znowu Tobie wszystkiego nie powiedzieli.!! Uchwała samorządu gminnego w sprawie wpływających kwot za dzierżawę decyduje o sposobie ich wykorzystania!! Niezależnie od tego jak wielkie są te kwoty !!! To że zarachowane są u Ciebie na ochronę środowiska to dobrze ale co w ramach tej ochrony ma być zrobione w gminie za te pieniądze to sprawa samorządu a nie urzędników. Oni są tylko wykonawcami!!!
Pozdrawiam. Darz Bór!!!
Autor: Kazimierz Szumski godzina: 10:35 Wiarus, wkraczasz na nieznany dla siebie grunt. Po pierwsze przerzutka między działami budżetu jest niezgodna z prawem i RIO taką uchwałę odrzuci, jeżeli w ogóle radca prawny wpuści na sesję. Po drugie o takiej ingerencji w prawo podatkowe (zaliczenie tenuty do wymiaru podatku) musiałby decydować co najmniej minister finansów. Pozdrawiam
Autor: WIARUS godzina: 11:17 Przykład (www.bip.swiebodzin.eu/e-bip/ob.php/zalacznik_nr_2.pdf?id=1582)( § 0750 ) tenuty dzierżawnej dla gminy , jej wysokości i miejsca księgowania w budżecie gminy. Możesz komentować :-))) A Twojej gminie starosta chyba zbyt mało przekazuje albo....
Pozdrawiam. Darz Bór!!!
Autor: Kazimierz Szumski godzina: 20:46 Nie wiesz o czym piszesz lub celowo odwracasz kota ogonem.
Pokazujesz przychód a gdzie jest uchwała o przeznaczeniu tego na zmniejszenie podatku gruntowego, o czym pisałeś???
Przy 6 400 ha i zaludnieniu 14 000 w zabudowie jednorodzinnej + kawałek LP mojej gminie pewnie więcej jak za 2 000 ha się nie należy.
Żebyś już więcej nie pisał jaki to nie rockefeller jesteś i ile to nie płacisz chłopu nierobowi to Ci wyjaśnię że geodeta za zajęcie terenu płaci 5 PLN/m.kw./dzień, a Ty ile masz zajęć = zbiorówek za 0,3 PLN/ha/365dni???? z Przezimkowym he, he, he
Autor: ajwa godzina: 21:59 Ad wiarus
Miłosz pisze pod zapotrzebowanie myśliwych.
Z jednym się zgodzę że Miłosz zauważył to co pisałem juz kilkakrotnie że myśliwi dzierzawią nie grunty obwodu a prawo do polowania na terenie obwodu.
Natomiast te prawo do polowania nie jest równoznaczne z uprawnieniem wejścia myśliwego na dowolny teren.
Częśc terenów jest wyłaczona ustawowo z obwodu ale pozostają tez tereny które nie są wyłączone z obwodu i mają swoich właścicieli,(innych niż skarb państwa).
Myśliwi dzierżawią prawo do polowania na tym terenie i prowadzenia gospodarki łowieckiej.Co nie upoważnia ich do ograniczania praw właściciela gruntu.
A takim ograniczeniem jest żądanie wejścia na tereny prywatne i obiekty hodowlane np:stawy
To właściciel gruntu decyduje kiedy i kogo wpuści na swój teren.
Twierdzenie Miłosza że myśliwy ma prawo wejśc nawet na teren ogrodzony to juz kpina z prawa,tzw falandyzacja prawa.
To jest naruszenie miru i prywatności.
Podobnie ma się sytuacja z korzystaniem z dróg.Dlaczego kierowca nie może wjechać samochodem na drogę prywatną,zakładową,drogę z ograniczeniem "Tylko dla mieszkańców."
Przecież kierowca płaci podatki,ma prawo jazdy więc dlaczego mu sie zabrania.
DB
|