![]() |
Piątek
30.04.2010nr 120 (1734 ) ISSN 1734-6827 Wiedza i edukacja Temat: Kilka zamiast jednej (NOWY TEMAT) Autor: Artur123 godzina: 10:33 Załóżmy taką sytuację: W podzielonym na kilka, kilkanaście sektorów obwodzie łowieckim jest kilka książek. W czasie polowania, na granicy sektorów, dochodzi (tfu) do nieszczęśliwego wypadku postrzelenia, czy nie daj Boże zastrzelenia – dwaj myśliwi wzajemnie nie wiedzieli o swoich polowaniach i zachodzi podejrzenie bezpośredniego związku pomiędzy tym faktem a wypadkiem. O liczbie książek niezgodnej z ustawą Prawo łowieckie oraz rozporządzeniem w sprawie szczegółowych warunków wykonywania polowania i znakowania tusz zadecydował zarząd koła na wniosek prezesa. Co robi prokurator w stosunku do zarządu, a zwłaszcza łowczego i prezesa? Nic? Czy na pewno nie zajrzy do KK? Czy np. art.160 § 1 nie może mieć tu zastosowania? „Kto naraża człowieka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3”. Autor: Alej..... godzina: 10:51 Ilość książek, sama w sobie, nie ma nijakiego wpływu na bezpieczeństwo w łowisku. Książka to ledwie dokumentacja wyjść z bronią do lasu, a już na pewno nie jest czynnikiem gwarantującym, komukolwiek, bezpieczeństwo! Wręcz przeciwnie. Pomyśl tylko, ilu grzybiarzy narażalibyśmy na "niebezpieczeństwo utraty życia albo innego ciężkiego uszczerbku ...", nie pozwalając im wpisywać sie do tych naszych książek. DB. PS. Z kimżeś pił dzisiaj tę kawusię ;)) Autor: Artur123 godzina: 11:20 To jest Twoje zdanie, a ja Ciebie szanuję, więc przyjmuję to do wiadomości. Powtarzasz jednak oklepane opinie. Przede wszystkim w nocy grzybiarze (przez kilkanaście lat w czasie polowań ... nie spotkałem ani jednego) prawie nigdy nie zbierają grzybów, a po drugie - w tej hipotetycznej sytuacji, gdyby myśliwi wpisani byli do jednej książki, do wypadku by nie doszło. Liczba książek w obwodzie jakiś wpływ na bezpieczeństwo niewątpliwie ma, ale nie chciałbym nad tym się rozwodzić. Przypominam tylko, że w czasach, kiedy nie było książek, obowiązywał np. taki zapis Regulaminu polowań: „Jeżeli do obwodu łowieckiego udaje się jednocześnie kilku myśliwych na indywidualne polowanie, łowczy koła lub wyznaczony przez niego uczestnik polowania powinien określić dokładnie rejon polowania dla każdego myśliwego” . W założonej przeze mnie sytuacji sprawa jest jasna: Członkowie ZK wprowadzili niezgodnie z zapisami prawa kilka książek, uniemożliwiając praktycznie w ten sposób zdobycie wiedzy na temat innych myśliwych, który dokonali wyboru poniekąd tego samego miejsca polowania, a więc jednocześnie być może niepotrzebnie narazili swoich członków na „niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu”. Pytam więc tylko, czy prezesostwo i łowczowie mogą spać spokojnie w sytuacji, kiedy za nic mają postanowienia ustawy i rozporządzenia? Tylko o to pytam! O nic więcej! Ty im dajesz gwarancję nietykalności? Gratuluję wspaniałego humoru. Autor: Alej..... godzina: 11:38 Artek. Książka to tylko bezpieczeństwo pozorne. Przecież wypisani do jednej książki, też się mogą, na tej granicy, spotkać. Moim (skromnym) zdaniem, książka tylko obniża bezpieczeństwo w lesie a nie je poprawia. Mogłąby porawiać pod warunkiem, że po lesie mogliby chodzic tylko, i wyłacznie, myśłiwi do nie jwpisani i nikt więcej. Przecież tak samo uważać należy na kumpla po strzelbie jak i na każdego cywila ... Gwarancji nietykalnosci im oczywiście dać nie mogę ( wiadomo jak jest ) ale Ty też nie zagwarantujesz, że za te kilka zeszytów wyladują z wyrokami. Teraz, w tym nowym projekcie „warunków wykonywania”, lansowany jest pomysł (ciekawym czyj on jest?), że o bezpieczeństwie na zbiorówkach, decydować będzie już nie sam myśliwy, tak jak dotychczas, tylko „jego element garderoby”. Szczęścia, wobec tego, należy życzyć jagodziarzom (nie tylko im zresztą), bo gdy coś takiego wejdzie w życie, będzie im ono wyjątkowo potrzebne! Wtedy nie uratuje ich nie tylko nasza książka, ale i nasze kolorowe mankiety. W ogóle, gdyby obok tych książek, wprowadzić nam odblaskowe kombinezony, to moglibyśmy już, naprawdę z czystym sumieniem, strzelać do wszystkiego co się rusza – pod warunkiem, że to coś nie jest kolegą z koła (albo zaproszonym gościem oczywiście) ... Pozdr. Autor: Wojciech godzina: 12:00 Podobna sytuacja jak w załozeniach Artura123 ma miejsce w przypadku gdy koło ma dwa sąsiadujące ze sobą obwody,a obie ksiażki wyłożone są nieprzepisowo w jednym obwodzie w jednym miejscu.Myśliwy wpisując się do jednego z obwodów w pobliżu granicy zagląda do drugiej książki i ogranicza ryzyko spotkania w poblizu granicy obwodów z innym myśliwym. Nieprawidłowe rozmieszczenie ksiązek może poprawić bezpieczeństwo? Darz Bór. Autor: Alej..... godzina: 12:04 To jest, mniej więcej, tak, jakby jakieś, dajmy na to, „zestawienie wyjazdów samochodem służbowym”, jakiejś tam firmy, mogło mieć wpływ na bezpieczeństwo w ruchu drogowym. Autor: FraM godzina: 12:45 Uważam , że książka pobytu w łowisku zwiększa bezpieczeństwo na polowaniu . Zakładając ,ze jest kilka książek w jednym obwodzie , to obowiązkowo powinno być określone ,że do książki np. nr 1 wpisujemy się na rejony 5 , 6, 7 i 8 , do książki nr 2 ....itd . Nie powinno być tak , że jakiś rejon jest ujęty w kilku książkach . Dziwię się ,ze doszło do tego , że jest kilka książek na jeden obwód . Drugi problem , to spotkania na granicy rejonów lub obwodów , tego się nie da wykluczyć , myśliwy zbliżając się do granicy winien zwiększyć ostrożność i liczyć się z tym , że może spotkać kolegę . Wiele razy spotkałem w swoim rejonie polowania kolegę , który miał w zwyczaju " oblecieć " rejony przyległe do jego rejonu polowań . Takich myśliwych ma chyba każde koło . Pozdrawiam . Darz bór . Autor: Marceli godzina: 18:39 Winny jest ten co strzelał do nierozpoznanego celu. Autor: jurek123 godzina: 20:05 Wiewlu wierzy w zbawienny wpływ książki wyjść na bezpieczeństwo na polowaniu. Nic bardziej mylnego.Ci co tak twierdzą nie biorą pod uwagę faktu wolnego wstępu do lasu każdemu obywatelowi. Nasłuchali się naczytali i opowiadają że bez książki ani rusz. A ja polowałem kupę lat bez książki i nie zauważyłem żadnej róznicy poza obecnie stratą czasu by dojechać i wpisać się a potem znowu dojechać i wypisać się .To jest chore. Pozdrawiam Autor: Krzych godzina: 20:28 Może dla tego, że pamietam, tak jak jurek123, czasy gdy żadnych książek nie było ( i nie było też badań na kompletność klepek pod deklem, a wypadków było jakby mniej) uważam, że jesli ktoś sądzi, żę wpis w ewidencji pozwala mu na strzelanie do wszystkiego co się rusza, to trzeba mu zabrać broń i niech sobie poluje z ptakiem, choćby własnym. Pozdrawiam Krzych Autor: FraM godzina: 22:07 Ad. Krzych Chyba trochę przesadzasz z tym strzelaniem do wszystkiego . Nadal uważam , ze wpis do książki poprawia bezpieczeństwo na polowaniu . Autor: megaton godzina: 23:32 kol. Alej, odnośnie tej "garderoby" to "wyjąłeś" mi to z ust! Jakiś kretynizm od pewnego czasu się szerzy z tymi pomarańczowymi opaskami na kapeluszach! Pozerstwo ściągnięte z zachodu nie wnoszące w żaden sposób podniesienie stopnia bezpieczeństwa na polowaniu. W odległości 100 m (stanowisko od stanowiska na zbiorówkach), szczególnie jesienią kiedy w lesie jest feeria barw, tego paska nie widać . To już lepiej "zabezpieczony" jest ten myśliwy, (a są tacy!), który przychodzi na polowanie w jasnoniebieskich dżinsach (spodnie lub kurtka lub nawet w komplecie!). Dla mnie te pomarańczowe paski na kapeluszach to pajacowanie. |