Czwartek
16.08.2012
nr 229 (2573 )
ISSN 1734-6827

Wiedza i edukacja



Temat: Postrzalek dzika  (NOWY TEMAT)

Autor: Abschuss  godzina: 00:16
Szanowni Koledzy chcialbym sie podzielic zagwozdka jaka mnie wczoraj spotkala. Na necisko wchodzi dzik pojedynek na oko co najmniej 80 kg. Pada strzal z kalibru 8x57 JRS celowane na lopatke. Dzik idzie blisko 800 m i dochodzi do gestych zadrzewien. Przewodnik psa deklaruje, ze dalej nie idzie. Ze wzgledu na zmrok i bezpieczenstwo odkladamy poszukiwania do nastenpnego dnia. Co ciekawe dzik farbuje obficie. Po drodze dwa kawalki watroby ktore zmieszcza sie w dloni mezczyzny. Dzik przekracza rowy, nasyp drogi, strumyk i ani razu sie nie kladzie. Pierwszy raz sie spotkalem z tak twardym dzikiem. Co o tym sadzicie czy dzik jest do dojscia? DB

Autor: Janek. K  godzina: 01:06
Kol. Abschus Jeżeli prawdą jest to co piszesz, - ilość farby, ubytki wątroby- to ten dzik już "doszedł :). Noc chłodna więc nie nie powinien się "zaparzyć, kwestją jest czy Ty Kolego wykażesz się dostateczną siłą woli aby zamiast "gnić" :) do rana w pościeli,o brzasku będziesz na miejscu i "podniesiesz " zwieża. Tak na "wszelki słuczaj"zabierz broń z której strzelasz tam gdzie patrzysz :), bez mierzenia, ale sądzę ,że będzie zbędna :) D.B Janek K. P.S Kolego przemierz na kroki te 800m. nocą i napisz ile to było "za dnia "

Autor: Mareczek  godzina: 02:18
Jankowi bym wierzył. Właśnie dzięki Jankowi i Jego kumplom z koła doszedłem mojego pierwszego w życiu dzika. Było to wieki temu na występach gościnnych w KŁ ,,Jeleń" w Chodczu. Wybiegły z lasu dwa dziki. Jeden dobra stówa, drugi ponad dwa razy mniej. Strzelałem mniejszego. Teraz bym odpuścił, bo dziki sadziły ostro. Chciały jak najszybciej pokonać czyste i wylądować w zbożu. Po strzale mały wyraźnie zaznaczył. Odczekałem dwa papierosy i poszedłem za nim. Po drodze wątrobowa farba. I tyle ! Pojechano po psa, ale zanim pies był na miejscu właśnie Janek z ekipą dzika doszedł. Też dostał na wątrobę, choć mierzyłem niską komorę. Pamiętam każdą minutę tej niesamowitej nocy. Do dziś mam resztki skóry tego lichutkiego, żeńskiego, letniego przelatka. To był mój pierwszy prawdziwy dzik ! Janek, raz jeszcze dzięki i DB.

Autor: trucizna  godzina: 02:39
Jakby dostał na łopatkę to padłby w ogniu . Może 80 m ?

Autor: marhunter  godzina: 08:03
Dzik na bank już doszedł, dziwi mnie tylko dystans, raz "popsułem" strzał do pojedynka płci meskiej 52kg z kalibru 8x57js pociskiem tig 12,8g dzik przyjął kule na żołądek, zrobił 20m, a wiadomo ze te najtwardsze i najbardziej zywotne dziki to te małe.

Autor: Krzych  godzina: 08:52
@ Abschuss Jak z tym dzikiem? Sam wiem jak to wygląda, bo miałem przypadek podobny do Twojego. Nocą szliśmy z psem jakiś kilometr za farbującym postrzałkiem przelatka, przed zagajnikiem zrezygnowaliśmy. Bladym świtem byliśmy tam gdzie skończyliśmy w nocy. Dzik był 20 m dalej. Pozdrawiam Krzych

Autor: Czarna Perła  godzina: 10:08
Chyba że to nie była wątroba a śledziona, wyglądają podobnie. Wtedy te 800 m brzmi prawdopodobnie, a rano co najmniej drugie tyle można przejść. Broń raczej się nie przyda.

Autor: MARS  godzina: 10:11
Dzik do dojścia tylko że to pewnie już jest dzik sąsiada z kolejnego rewiru.

Autor: Abschuss  godzina: 11:04
O swicie przewodnik psa podjal poszukiwania. Szedl jeszce prawie 300 m i dzik wszedl w bagno. Powiadomilismy sasiada i razem z przewodnikiem sprawdzili druga strone bagien. Dzik prawdopodobnie zostal na bagnach. Nie do podniesienia niestety, nuie da sie wejsc nie mowiac juz o wyciagnieciu zapazonego dzika. Pod koniec farbowal juz slabo. 4 m przed zestrzalem znaleziona galazka najprawdopodobniej scieta przez kule. Kula mogla zboczyc i z lopatki zrobila sie watroba albo i gorzej. Dzis od rana nasz pracownik czysci wszystkie galezie wokol ambon. Po raz kolejny przekonalem sie ze na polowaniu role graja nawet najdrobniejsze szczegoly. DB i dzieki za pomoc

Autor: Scenthound  godzina: 11:32
Z tym dochodzeniem postrzałków też jakieś tam skromne doświadczenia się ma . Nie będę opisywał przypadków z historii nemroda a skupię się na swojej kolejnej pasji parę lat temu odkrytej a mianowicie menera - przewodnika posokowca. Z moim bawarem mamy ponad setkę odnalezionych postrzałków na koncie . To czym mener bawara się szczególnie winien zainteresować robiąc wywiad na zestrzale to kaliber , rodzaj pocisku używany przez strzelca, usytuowanie zwierza do płaszczyzny strzału. Uruchamiając pokłady własnej wyobraźni pozwoli mu to ocenić rodzaj prawdopodobnych obrażeń , tym samym skutki. Wypowiedz kolegi  Abschuss  jedynie potwierdza pewną zasadę głoszoną w środowisku menerów od posokowców . Dużo farby dużo kości na zestrzale - mniejsze szansa na odnalezienie mięsa. Zakładka edukacyjna to i opiszę kilka przypadków edukujących kolegów. ad .Kolega Trucizna . Strzał do byka broń kombinowana kulowa '' firling '' strzela dewizowiec . Odległość 60 kroków na łopatkę . Z wywiadu ze strzelcem wynika poszła kula 30 - 06 . Na zestrzale kropelka farby na wysokości metra na listku dębu . Praca po dwóch psach - po 16 godzinach. Byk odnaleziony po 1150 m z GPS . Przy sprawianiu byka przestrzał przez obydwie łopatki centralnie na wylot – delikatnie draśnięte serce . Wlot i wylot jak by szydło przeciągnął . Strzelec po czasie przyznaje się do pomyłki poszła kula 222 . ad . Kolega Marhunter . Strzał do złotomedalowego dzika legendarna kula 9,3 w owsisku z ambony na 120 m . Po 12 godzinach praca na dystansie 3200 m z GPS cały czas farba z przerwami po 100 / 200 m . Jest pierwsze po tym dystansie i to jedyne gorące łoże - bawar do stanowienia i jeszcze 1200m gonu i kolejnych stanowień . Trafiony idealnie na wylot na tak zwane puste , przy sprawianiu żaden organ nie naruszony , pocisk prawdopodobnie nawet nie grzybkował. ad Kolega Janek. K  Strzał dryling 8x57 JRS do byka na 180 m . Praca po 18 godzinach na zestrzale naprawdę spora ilość farby . Następnie przerwa około 300 m bez kropelki w maliniaku wyraźnie widać że byk stał . Farba dziwnie wyglądająca w formie sporych rozmiarów skrzepów na oko przypomina kawałeczki wątroby. Byk powtarza ten sposób uchodzenia czterokrotnie. Zatrzymuje się kręci nie zalega . Po 1850 m z GPS odnaleziony w pierwszym łożu . Trafiony wysoko na grdykę która wystawała mu bokiem . Prawdopodobnie stojąc odkrztuszał zalewającą go farbę. Byk nie zaparzony przy sprawianiu tusza biała jak u kurczaka - wypompował całą farbę i zaległ. ad Kolega Czarna Perła - jako ''posoko maniakowi '' z fotek wynika tak i pozostałym - edukacyjne. Z moich doświadczeń wynika . Gdy postrzałka nie odnajdujemy na pierwszych 100 / 200 m na oko pozostawić go nawet na 12 godzin . Nigdy i pod żadnym pozorem nie dochodzić postrzałka w nocy . Każdego postrzałka zawsze dochodzić z bronią . Posokowca czy tropowca od zestrzału do wyraźnego gorącego łoża zawsze na otoku . Bezwzględnie przestrzegać zasady że dobrze ułożony posokowiec rządzi na tropi . To nie my jesteśmy mądrzejsi od jego nosa bo coś na tropie postrzałka nam nie pasuje. Mamy w naszej pamięci ''bawar i ja '' kilkanaście podobnych opowieści jak powyżej . Te akurat nauczyły nas pewnej pokory co do wstępnej oceny tego co widzimy na zestrzale i na tropie postrzałka - jak i oczekiwań co do dystansu uchodzenia. Pozdrawiam . Darz . Bór. ps . Jak czytam niusa z ostatniej chwili to tak po naszemu ''posoko mania czemu'' . Dużo farby a bez mięsa - lisy i kruki zrobią swoje . Osobiście nie dał bym za wygraną temu postrzałkowi jak wszedł w bagno to się teraz leczy w ''spa '' - czytaj borowina . Zdjąć z tropu posokowca i wysłać luzem ostre dzikarze , zrobią mu w tym bagnie bal.

Autor: marhunter  godzina: 12:58
Ad.Scenthound Kolego jak wejdziesz w galerie to na kilku fotach zobaczysz że też polowałem z bawarem, Pies w ostatnim roku polowania odnalazł 16/16 postrzałków, sarna i dzik. ale to właśnie 2 przypadki utkwiły mi w pamięci: 1. Dzwoni kolega ok godziny 21, Marek strzeliłem kozła, no dostał farbuje ale w miejscu go nie ma. Po przybyciu na miejsce oceniam sytuacje, strzał na ok 80m farba wysoko po kłosach, po 30 m farby brak, odpuszczam i przyjeżdżam o świcie, Pies podejmuje trop, po 300m okazuje się ze kozioł ucieka żwawo nie dając nam szans na oddanie strzału, na szczęście Zeus dobiega i powala Kozła. okazało się że rogacz dostał w żuchwe a na głowie jest wielotykowcem. 2. Ten sam kolega dzwoni w księżycową noc umawiamy sie na podchód na ścierniska, po ok 20 min pada strzał, po spotkaniu zdaje mi relacje: no wiesz przelatek zaznaczył farby dużo znajdziemy, uszedł do lasu 200m farby jak z cebra, a dzika nie ma. Rano Zeus wchodzi na trop, przechodzi las,farby nie ma, duży łan owsa,2-5kropli na 100m, 3 młodniki bez farby, wąwóz i łąke na łące 10m slad obfitej farby, raptem widać budynki pobliskiej wsi a pies ciągnie nadal, wiem że strzał śmiertelny pies aż wyje i kopie pazurami w ziemi. dochodzimy do szosy, kolega staje na drodze a w rowie 2m na 2m krzak jeżyn, podpuszczam psa na 10m otoku widze że zrywa sie i odskakuje, dzik wybiega wprost na mnie, z ok 50cm z zrzutu lokuje breneke w łeb dzika. Dzik postrzelony w tylną szynkę kula weszła 2 cm od odbytu wyszła obok kolana nie uszkadzając kości, uszkodzona tętnica, "przelatek" ważył bagatela 92kg. Dystans ok 3500m

Autor: Kocisko  godzina: 13:08
Szacun dla posokowców! To już wyższa szkoła jazdy!

Autor: Tomek T.  godzina: 13:25
... aż miło poczytać.

Autor: Zulaga  godzina: 14:16
Po strzale przez łopatki 80kg. dzik nie robi kroku! I to nawet z mniejszych kalibrów!

Autor: marhunter  godzina: 15:12
Ad Zulaga Kolega ma świętą racje wiem bo raz też widziałem to na własne oczy, zła ocena odległości i wielkości dzika, padł strzał z kal 222rem dzik rozjechał sie jak żaba, został w ogniu.

Autor: Piotr62  godzina: 21:08
Zulaga Kilka dni temu dzika 62 kg strzelony z 223 z około 50m na łopatki uszedł około 50-60 m. Trzy dni temu dzik 69 kg strzelony przez kolegę z 308 W z okolo 50 -60m uszedł ok. 70 m po strzale na łopatkę. Przypadków znam dużo więcej.

Autor: Messer  godzina: 21:48
Kol. Zulaga Przyjmij taką zasadę, że nie wolno w łowiectwie przyjmować założeń, które Ty z taką stanowczością w swoim wpisie prezentujesz. Poluję ponad 30 lat i bałbym się z taką pewnością stwierdzać, że przez łopatki, każdy kaliber, ani kroku itp. Tutaj nie da się ustalić reguły. Każdy z piszących ma rację, bo opisuje zaistniały przypadek. Myślę, że dobrze by było, aby Kol. Abschuss wrócił już z tych poszukiwań, pochwalił się znalezionym dzikiem i zakończył wątek, zanim zaczniemy sobie skakać do oczu. Pozdrawiam

Autor: megaton  godzina: 22:00
Popieram zdanie Messera. Ja po prawie 40 latach polowań (a mam na rozkładzie kilkaset dzików) miałem i taki przypadek ,gdy po strzale z dystansu około120 m przelatek na polu w pełnym galopie ,mimo że lekko odstawał od reszty watahy, dobiegł do rowu (gdzie został) odgraniczajacego pola od lasu około 130 m a podczas patroszenia okazało sie, że serca właściwie nie było. Trochę mnie śmieszą wypowiedzi niektórych kolegów, gdy piszą jak to po jego strzale dzik zawsze w ogniu... No, chyba, że zawsze w kark (czytaj: kregosłup).