Wtorek
21.08.2012
nr 234 (2578 )
ISSN 1734-6827

Wiedza i edukacja



Temat: strzelanie w deszcz a farba?

Autor: mokrzec  godzina: 06:48
Z 50m strzał do takiego dzika to jak byś strzelał do 5 litrowego wiadra. Miejsce miedzy łbem a łopatką jest niewiele mniejsze od komory. Miałem podobna sytuacje w ubiegłym tygodniu. Dzik ważył 117kg. Bez wahania ulokowałem kulę za uchem a potem zmokłem. DB

Autor: marhunter  godzina: 08:01
Nie wiem jak jest to po ulewnym deszczu, ale raz szukałem postrzałka dzika po godzinnym spokojnym deszczu, posokowiec z miejsca podjął trop i doprowadził mnie pod "gotowego" dzika. Farby zero, ale z wilgocią cząsteczki zapachu rozkładają sie na szerszym obszarze zamiast 20cm jest 100cm pies bardziej obkładał ale nie zauwazułem żeby sprawiło mu to kłopot.

Autor: Andrzej1920  godzina: 08:33
ad GOT . Takie zachowanie cechuje dojrzałego myśliwego. Dziczor pewnie po strzale by daleko nie poszedł ale w życiu różnie bywa. Niemam pewności strzału lub podniesienia zwierza to nie strzelam. Niewielu nemrodów potrafi odpuścić niepewnego strzału. Tak więc GRATULUJĘ właściwej decyzji.

Autor: megaton  godzina: 09:50
GOT: w tych okolicznościach (deszcz, rano praca) tylko pogratulować decyzji.

Autor: Scenthound  godzina: 11:07
Ech – Koledzy pogratulować .??? Dla myśliwego nie ma zlej pogody . Jest jedynie doskonała i bardzo dobra. Jak o dzikach to parę zdań. Zaprosiłem ''pilnie '' przyjaciela z końca polski na pewne dziki. Jakiś trefniś w środku lata zrobił na złość dzierżawcy leśnikowi .Ze stawu śródleśnego w którym hodował karpie , spuszczając mu wodę. Zapach rozkładających się karpi zwabił dosłownie wszystkie dziki z całej okolicy . Żerowały / spały w trzy nisku / a do kąpieli chyżo pomykały księżycowa nocą do rowu sączącego się środkiem. Przywiozłem zwyżkę i już pierwszej / nocy/ mój gość strzelił dwa piękne odyńce. Jednego świtem spławił strumykiem do zastawki bo został w ogniu , a drugi uszedł 50 m i zaległ pod ścianą trzcin. To co zobaczyłem gdy dojechałem z innej zasiadki by mu pomóc przeszło moje najśmielsze wyobrażenie – jakie poświecenie towarzysz łowiectwu . Nie dość ze się poślizną upad i tylko oczy mu się świeciły . To prawdopodobnie w tym błocie natkną się na rozkładające się karpia . I jak to moja do dziś żona - parafrazuje '' gość w dom bóg w dom '' - '' gość w dom smród w dom''. Co do moich doświadczeń – przewodnika posokowca deszcz nawet intensywny pod warunkiem że nie są to opady wielogodzinne nie przeszkadza posokowcowi w wytropieniu postrzałka . A nawet gdy postrzałek pisze wysoko jest pomocny bo sprowadza zapach do klasycznego ''dolnego wiatru'' . Pozdrawiam . Darz Bór.

Autor: MARS  godzina: 11:39
scenthound Moim zdaniem dobrze zrobił że odpuścił. Jak sam napisał, szukać z psem mógłby go dopiero po pracy. W nocy było 18 stopni, nawet gdyby go szukał przed pracą o 5-6 to moim zdaniem tusza by się już tylko do utylizacji nadawała. Nie mówiąc o szukaniu po pracy. Kiedyś strzeliłem dziczka w październiku ok 21-ej, strzał na wątrobę, dzik jakieś 60 kg, po strzale poszedł w gęste świerki dając delikatną strużkę ciemnej farby. W nocy było 10 stopni, znalazłem go z samego świtu 60 metrów od zestrzału i już był kwaśny.

Autor: Scenthound  godzina: 12:07
Marsie ; tez tak uważam . Z czasem wszyscy ''Fryce ' 'pojma że największym sukcesem dla nemroda jest fakt że mogli i mieli szansę a rozwaga / doświadczenie nie pozwoliła na oddanie strzału. Najpiękniejsze trofea to te które pozostają w naszej wyobraźni a nie te co na ścianie. Wielokrotnie dawałem tu głos potępieńczy dla widzenia łowiectwa przez pryzmat ''dali nie dali '' odstrzału. Dla tych opłakujących ''swój los '' bo nie w tej klasie byk – napisze . Kolejny raz będzie o posokowcu – pracujemy w sporym oddaleniu od własnego koła . Przyjąłem zasadę że to moje hobby / poszukiwanie postrzałków / nie przyjąłem nigdy żadnego datku czy ekwiwalentu nawet za paliwo po odnalezionym postrzałku . Ale zawsze grzecznie proponuje jakby tak jakiś odstrzał w waszym łowisku . Na dzień dzisiejszy na kozły dziki czy byki przysłano i uzbierał się spory stosik odstrzałów . Pojadę do tych kół – pogadamy wypijemy , pooglądam jak tam u nich w łowisku , po przezywam , ale przecież nie wyjmę im z łowiska niczego trofealnego . Jeśli już to dziczka / paciuczka / na użytek własny bo może ten 100 km dalej akurat inaczej smakuje. Pozdrawiam . Darz Bór.

Autor: MARS  godzina: 12:16
To napisz w jakich okolicach szukasz. U nas w centralnej Polsce, z racji obwodów średnio-słabych jeśli chodzi o grubą zwierzynę to niestety dobrego posokowca ze świecą szukać...

Autor: Scenthound  godzina: 12:40
Mapa. (maps.google.pl/maps/ms?msid=208577234568278556814.0004abf55be54f106e8b5&msa=0) Ja w Południowo Zachodniej Polsce – poszukuję znajomym / przyjaciołom i przyjaciół kolegom ze względu na wiek i zdrowie – metodą poczty pantoflowej . A to co piszesz to akurat jesteś w błędzie – właśnie wasz rejon to obfituje w doskonałe posokowce oraz ludzi którzy są dyspozycyjni przez okrągła dobą . To podobni mnie posoko maniacy w kwiecie wieku zdrowi i ze sporym doświadczeniem. Pozdrawaim .

Autor: MARS  godzina: 12:48
Dzięki, wychodzi że najbliższego mamy 115 km od obwodu, jeszcze nie tak strasznie.

Autor: Czarna Perła  godzina: 13:00
W 13 minut można znaleźć i wypatroszyć 2 dziki strzelone na komorę. I pies do tego nie jest potrzebny. Ale bywa i tak, że myśliwy szuka 2 godziny dzika, trafionego na komorę (złamany bieg pod łopatką), który uszedł "AŻ" 20 m w kukurydzę, angażując do tego kolegów z psami. Niektórzy nawet odkładają takie poszukiwania do rana (50 m, farby jak z wiadra) prosząc o pomoc kolegę z posokowcem. Powodem tego jest strach przed wejściem w gęste a może nawet lenistwo...

Autor: MARS  godzina: 13:03
Moim zdaniem niewłażenie za postrzałkiem dzika w nocy w kukurydzę lub młodnik to jednak nie lenistwo a rozwaga.

Autor: Czarna Perła  godzina: 13:10
A kto powiedział, że w nocy? Jak widzę farbę płucną to idę. Jak wiem gdzie trafiłem (zazwyczaj trafiam tam, gdzie celowałem), to też idę. 50 czy 100 m idę zawsze. Po drodze widzę, jak dzik farbuje i wiem, czy jest sens szukać dalej czy trzeba odłożyć poszukiania do rana. Jeszcze nigdy nic na mnie nie zaszarżowało w nocy. Szarże zdarzały mi się tylko podczas poszukiwania postrzałków na zbiorówkach, dewizówkach.

Autor: MARS  godzina: 13:13
No że w nocy to wywnioskowałem z tego czekania do rana

Autor: Czarna Perła  godzina: 13:19
Fakt, po dwugodzinnym poszukiwaniu (albo czekaniu na pomoc) to już jest noc. A dzik był do znalezienia w 3 minuty, jeszcze za dnia.

Autor: Czarna Perła  godzina: 13:44
Jeszcze na koniec: dzik lekko ranny (strzelony na biega, takie szarżują najczęściej) lub trafiony na miękkie nie zatrzyma się po 5 metrach od wejścia w młodnik lub kukurydzę i nie będzie czekał na biednego myśliwego, żeby na niego zaszarżować. A bardzo często dzik śmiertelnie trafiony (płuca, serce) dobiegnie ostatkiem sił do gęstego i po 5-20 metrach zalegnie i zgaśnie. I do takich właśnie poszukiwań, co leniwsi lub strachliwsi, wzywają rano posokowca...

Autor: kołczan  godzina: 14:42
Witam Kolegów, kilka lat temu tuż przed świtem strzeliłem do około 50 kilogramowego dzika, który schodził z pola, ja stałem na ścianie lasu: na kulawy sztych, odległość max 15m, 7x64, pocisk mega. Po strzale dzik zrobił rakietę, prawie mnie stratował i wpadł w ten las za moimi plecami, słyszę że odbiega w głąb. O brzasku sprawdzam zestrzał - kawałki śledziony, farba, ale na trasie biegu postrzałka tylko ledwie ledwie pojedyncze krople farby. Bez śledziony można życ, ale do tego trzeba ją usunać chirurgicznie, więc mój dzik pewnie juz gdzieś stygnie. Przeciągnął mnie przez takie krzaczory, około 200m od zestrzału, że w następnym miesiącu już miałem czworonożnego towarzysza łowów(agk). Pozdrawiam.

Autor: adiwoj  godzina: 20:25
got...w tym wszystkim co napisales najpiekniejsze jest to, ze potrafisz juz odpuscic strzal.... niesprzyjajaca pogoda, warunki, twoje zawachanie...itd, to wszystko zlozylo sie na to, ze nie byles pewny strzalu a w takim przypadku lepiej sobie opuscic. cala ta sytuacja swiadczy rowniez o tym, ze jak mierzyles do pojedynka to nie zagorowala nad toba goraczka polujacego bo jeszcze w czasie mierzenia rozmyslalec i brales rozne wersje pod uwage...wiesz co, nie kazdy tak potrafi... dla mnie jestes wielki... poluj tak dalej a napewno sw. hubert bedzie mial to na uwadze i nie raz bedzie ci dane takiego pojedynka jeszcze spotkac... pozdrawiam i db.

Autor: GOT  godzina: 21:54
Koledzy,aż się zawstydziłem od tylu dobryc słów, DZIĘKUJĘ:), może moja postawa spowodowana jest tym, ze pierwszy raz poszedlem z Ojcem na polowanie gdzies w wieku 6-7 lat, i tak przez ponad 15 lat było,dziś mija mi 10 sezon polowaczki ze strzelbą na ramieniu a 25 z Ojcem:) oj wiele mamy miłych wspomnień, wiele sie Tato nagadal, czasem opier.....:) Co do szukania dzikow to mi raz się zdażylo ze prosiłem kolege z psem (dzik strzelon na wysoka komorę, prawie puste).Dziwie sie Kolegom, że tak czesto proszą o pomoc posokowca, ja jestem nauczony 2 zasad: 1 po strzale jesli dzik uchodzi słuchać wnikliwie, najczęściej ucieszka jest ok 10-40m i głośna dzik lamie galęzie (nie mamy kukurydzy w obwodzie) i cisza, wowczas wiem , że farby bedzie sporo, najczęsciej strzał na serce, płuca bez problemu z latarka mozna dojsć po takiej ucieczce cisza dzik już pisze testamen, czekam 15-20 min na ambonie i schodzę szukać, uprzedmio dokladnie zapametujac miejsce w ktorym dzik był i w ktorym kierunku uciekał, farby szukam zataczajac 3/4 koła od miejsca gdzie g strzelałem w kierunku ucieczk ale bardzo bardzo powol żeby nie przeoczyc z mocną latarką. 2 dzik strzelony na wysoka łopatke (moje 80%dzikow) ew za uszko wali sie w ogniu, wowczas szybko przeladowuje i czekam tez z 15 min z bronia gotowa do strzału najcześciej rzymajac go w lunecie. Wczorajszy przypadek był moim pierwszym, że deszcz przeszkodził, ale jeśli dobrze postapilem to się ciesze, (Tato na wczasach więć nie mialem się komu zwierzyć ) Pozdrawiam wszystkich