Czwartek
22.03.2018
nr 081 (4617 )
ISSN 1734-6827

Wiedza i edukacja



Temat: Dzieci

Autor: mariandzik  godzina: 10:36
U mnie w rodzinie jestem pierwszym myśliwym i pamiętam, że w wieku około 12 lat sam z siebie zainteresowałem się tematem. Na moją prośbę ojciec ustawił mnie ze swoim znajomym i pojechałem z nim na piżmaki. Polowanie zainteresowało mnie bardzo. Rozwinąłem się normalnie. Z czasem zostałem myśliwym. Radzę sobie w życiu dobrze, nie mam zbrodniczych myśli itp. Nigdy nie zmuszałem, nawet nie sugerowałem swoim dzieciom wyjazdów na polowanie. Chciałem, aby, tak jak ja, sami dokonali tego wyboru. Mój starszy 11 latek, domator, od zawsze mówił, że nigdy nie będzie polował. Tolerowałem to z poszanowaniem, nadal nie namawiając go do łowiectwa, odpowiadając merytorycznie jedynie na jego zapytania dotyczące tematu. Ostatnio zauważyłem, że zaczął się pytać o niektóre sytuacje z polowania, o jego sens itp. Zaczął też chętnie chodzić ze mną na spacery psem. Pokazywałem mu na rzece kaczki, opowiadałem ich biologię, to dlaczego teraz łączą się w pary, pokazywałem odchody wydry i dlaczego tak łatwo je poznać, pokazywałem nory bobrowe, rozmawialiśmy sporo o przyrodzie. I stało się. Wczoraj po szkole pyta mnie kiedy będę jechał na polowanie, ponieważ zdecydował, że chce ze mną pojechać :-) I co mu powiedzieć? Nie zabiorę cię? Kim stałbym się w jego mniemaniu? Co będzie lepsze dla jego psychiki: odrzucić jego chęć przebywania ze mną w takiej chwili, czy uczestniczenie w polowaniu z podchodu, które o tej porze roku zakończy się prawdopodobnie przyjemnymi obserwacjami i rozmowami. Dla mnie odpowiedź jest oczywista. Zaznaczyć należy, że nie zaskoczyłbym go widokiem farby i tuszy, ponieważ takie widoki ma już za sobą.