Sobota
22.01.2022
nr 022 (6019 )
ISSN 1734-6827

Wiedza i edukacja



Temat: „Szarża byka"

Autor: CYJANEK  godzina: 20:51
No to jestem pośrodku ;) Poluję 40 lat. Jednak z ojcem jeszcze z 15, będąc na każdej zbiorówce, siedząc w nocy przed wyjazdem na kury aby przerobić naboje z dwójek na szóstki. Pamiętam jak wysyłaliśmy koleją przed świętami rodzinie zające z przywiązanymi do tylnych skoków kartonikami z adresem. Na "użytek własny" można było wziąć 10 procent upolowanej zwierzyny. Reszta szła do punktów skupu aby" były dewizy dla kraju" ;) Ale za to Lasy szacowały i płaciły szkody. Nie pamiętam czy były wtedy jakiekolwiek premie, ale składki do PZŁ i koła symboliczne. Pracę kół koordynowali łowczowie powiatowi, nie pobierając za to wynagrodzenia. Strzelenie lochy, czy też licówki, tak jak pisze Zygi, było karalne. W kole byli myśliwi najróżniejszych profesji, od profesorów po robotników, ale wszyscy byli na polowaniu po imieniu i żartowali z siebie na wzajem. Wiadomo, że czas wybarwia wspomnienia na różowo, ale było fajnie. Pozdrawiam