Sobota
12.10.2013
nr 285 (2995 )
ISSN 1734-6827

Wiedza i edukacja



Temat: Z A J Ą C E - artykuł

Autor: Olaff22 - Paweł Konopacki (MT) :-)  godzina: 23:49
Smiem podejrzewać, że PZŁ nie dysponuje rzetelnymi danymi na temat liczebności zwierzyny drobnej w Polsce. Dzieje się tak dlatego, że inwentaryzacja takich gatunków, jak zając, czy kuropatwa, to w bardzo wielu, jeśli nie większości kół, zwyczajna fikcja wykonywana zza biurka. Myśliwi ani nie są przeszkoleni z metod liczenia, ani im specjalnie na tym zależy, by wiarygodne dane uzyskać. Bo i po co, skoro w większości obwodów, albo w ogóle na zające i kuropatwy się nie poluje, albo wspomniane gatunki są w planie, ale w praktyce się ich nie pozyskuje. Szczerze mówiąc, słyszałem może o dwóch obwodach w Polsce, na terenie których rzeczywiście prowadzi się wiosenne i jesienne taksacje. Może rzeczonych obwodów jest więcej, ale wątpię by ogónie liczba obwodów objętych rzetelnymi inwentaryzacjami przekraczała 10%. Zające "liczy się" głównie za pomocą tzw. obserwacji całorocznej, a wyniki "liczeń" przerabiana dokumentację z taksacji. Taksacja, jako metoda, jest bowiem wymagana przez zarządy okręgowe (nie wiem, czy wszystkie). Przerobienie danych stanowi zabieg prosty, do wykonania którego wystarczy znajomość prostych wzorów matematycznych opracowanych na potrzeby taksacji. Liczy się tak, aby wyszło odpowiednio. Wyniki przekazuje się do zarządów okręgowych, te zaś wysyłają je do centrali. Sprawozdawczość działa jak należy ;) Osobna sprawa, to wyniki uzyskane ze sprawozdawczości dotyczącej ostrzału. Po pierwsze, należy brać pod uwagę ogólnie znany fakt, że i tu (w sprawozdawczości z pozyskania) można wykazać się niezbyt wysublimowaną kreatywnością udowadniającą, że odstrzał prowadzony jest na poziomie zatwierdzonych planów. Nikt przecież nie sprawdza, czy faktycznie zając został strzelony, czy nie. Liczy się zapis w sprawozdaniu z polowania zbiorowego, w książce obwodu, a następnie w sprawozdaniu rocznym. Wiele kół stosuje metodę polegającą na wykazywaniu fikcyjnego pozyskania. Celem tego zabiegu jest utrzymanie zajęcy w planie rocznym. Skoro strzelamy, to znaczy ze są. A skoro są, to możemy strzelać w kolejnym sezonie. Nie stanowi żadnego problemu wyliczenie odpowiedniej ilości zajęcy na 100 ha, opracowanie na tej podstawie średniego zagęszczenia i liczebności, następnie opracowanie planu pozyskania na kolejny rok. A czy faktycznie pozyskujemy - to osobna sprawa. Nie musimy strzelać, ale lepiej zajączki w planie mieć. Są jednak koła, gdzie się zające faktycznie strzela a plan ich odstrzału jest zatwierdzany co roku, mimo, ze faktycznie zajęcy w danym obwodzie prawie nie widać. Znam takie koło. Marne resztki, które w liczbie kilku sztuk ukazują się myśliwym podczas 2 polowań rocznie są wybijane niemalże co do sztuki. Resztki pozostają na kolejny rok, stanowiąc marną podstawę do kreatywnej sprawozdawczości dzierżawcy. Nikt w praktyce nie kontroluje prawdziwości danych przekazywanych przez koła. Badania ankietowe dotyczące liczebności szaraków, z wynikami których możemy się zapoznać np. w materiałach z konferencji "Nauka łowiectwu" z 2008 r. w istocie przedstawiają wartość nader wątpliwą. opierają się bowiem na widzimisię dzierżawców. A nawet jeśli przyjąc, że dane ze stron PZŁ są rzetelne w 100%, to w istocie świadczą one tylko o tym, że spadek liczebności zajęcy w ciągu ostatnich 3 lat stracił nieco na dynamice, liczebność jest nadal niska, ale stabilna. To wszystko. Dane ze stron PZŁ nie świadczą w żaden sposób o poprawie kondycji zwierzyny drobnej, zwłaszcza szaraków. Nieliczne ośrodki naukowe w Polsce (Wrocław, Warszawa, Kraków, Poznań), których pojedyczy przedstawicie zajmują się monitorowaniem populacji zajęcy, posiadają dane wyrywkowe, pochodzące z wybranych obszarów najczęściej położonych blisko danego ośrodka. Monitoring ogólnopolski nie jest prowadzony. Nikogo to nie interesuje. Na corocznych spotkaniach łowczych z przedstawicielami nadleśnictw, w ogóle nie omawia się problemu zwierzyny drobnej. Ważna jest płowa, szkody w uprawach leśnych, wysokość odstrzału płowej, czasem pojawia się problem dzików. Ale o zającach czy kuropatwach się nie rozmawia. Fikcja, za fikcją, fikcję pogania. Aby faktycznie ocenić Polską liczebność zajęcy, dynamikę poszczególnych populacji itp sprawy, PZŁ musiałby zamówić rzetelną inwentaryzację prowadzoną przez wiele lat przy udziale myśliwych, nadleśnictw a przede wszystkich przedstawicieli niezależnych od PZŁ. Tyle, ze wówczas mogłoby się okazać, ze prowadzona od lat dyskusja o kryzysie zwierzyny drobnej w Polsce nie przyniosła żadnych efektów w postaci poprawy sytuacji. Nie przyniosła, bo nie mogła przynieść, biorąc wszystkie opisane wyżej realia.