Środa
26.10.2011nr 299 (2278 ) ISSN 1734-6827
Przed prawie siedmiu laty do Wojewody Lubelskiego oraz Ministra Spraw Wewnętrznych wpłynął paszkwil podpisany imieniem i nazwiskiem Stanisława Pawluka. Zapewne sprawa nie ujrzałaby światła dziennego i treść paszkwila do dzisiaj obciążałaby moje konto, gdyby nie to, że ówczesny Wojewoda bardziej odpowiedzialnie podchodził do swoich obowiązków niż aktualnie sprawująca ten urząd Genowefa Tokarska. Poprzednik wnikliwie rozpatrzył owo pismo i „autorowi” udzielił odpowiedzi na zawarte w paszkwilu zarzuty. Donos informował ówczesnego Wojewodę o rzekomym braku kompetencji ówczesnego komendanta PSŁ do pełnienia funkcji (a nie był to Stefan Kowalewski), naruszaniu przez niego norm etycznych i przepisów prawa łowieckiego. Dla uprawdopodobnienia zarzutów napisano, że komendant za naruszanie norm łowieckich został zawieszony w prawach członka PZŁ. Wojewoda przeprowadził postępowanie wyjaśniające w trakcie którego min. na podstawie dokumentów otrzymanych z koła, w którym ten komendant PSŁ miał dopuścić się przestęstwa łowieckiego, ustalił, że donos nie zawiera prawdy. Nie znaleziono bowiem przypadków naruszenia normy i zasad etyki, a informacja o zwieszeniu okazała się kłamstwem. Wojewoda przesłał więc wyjaśnienia do MSW oraz wskazanego na donosie "autora", czyli jak domniemał, mnie. „Autor”, czyli nie wiedomo dlaczego ja, otrzymawszy wyjaśnienie Wojewody ze zdumienia sześć razy przecierałem oczy! Kilka razy ze względu na fakt, że udzielona odpowiedź zawierała wnikliwe rozpatrzenie i analizę zarzutów, które były zupełnie mi nieznane, a pozostałe kilka razy dlatego, że otrzymałem odpowiedź na paszkwil, którego ani redagowałem, nie pisałem ani nie wysyłałem do Wojewody. Naturalnym więc stało się poproszenie Wojewody o przysłanie kopi rzekomo zredagowanego przeze mnie pisma. Po jakimś czasie nadeszła oczekiwana przesyłka zawierająca kopię komputerowego pisma podpisanego nieudolnie Stanisłw Pawluk. Po raz kolejny przyszło przecierać mi ze zdumienia oczy, a do tego z rozbawieniem, bo autor pisma zapomniał wstawić jednego „a” w moim imieniu. Ponadto w paszkwilu widniało imię i nazwisko sekretarza stanu w MSWiA do wiadomości którego kopię paszkwilu prawdziwy autor również przesłał. Pisemnie poinformowałem Wojewodę, że nie jestem autorem tego paszkwilu, a podpis na tym piśmie nie jest mojego autorstwa, co zmusiło służby Wojewody do złożenia stosownego wniosku o ściganie do prokuratury. Równolegle poinformowałem prokuraturę, że doszło do podrobienia mojego podpisu i użycia mojego nazwiska do celu, którego nie akceptuję ani się z nim utożsamiam. Moje żądanie stwierdzenia, że nie jestem autorem tego donosu wynikało miedzy innymi z faktu, że w owym czasie na portalu lowiecki.pl działało kilku harcowników usiłujących w różny sposób pogrążyć swoich dyskutantów, a w samych okręgu lubelskim, tylko sam łowczy Koła Łowieckiego nr 8 „Łoś” zasypywał prokuraturę i policję wielką ilością wymyślonych przez siebie moich przestępstw. Doniesienia serwowane były zarówno anonimowo jak i z prywatnymi adresami oraz z zastosowaniem druków firmowych i stempli Koła Łowieckiego. Doniesienia w sprawie wymyślonych przestępstw mają miejsce nadal, ale przynajmniej nie stanowi problemu ustalenie autorów tych fałszywych oskarżeń. Pomówienia taki jak mi wiadomo dotykały także innych uczestników portalu, a małą próbkę tej twórczości dotyczącą mojej skromnej osoby juz pokazywałem. Dziś mógłbym zapchać serwer kopiami podobnych dokonań ciągle tych samych „uczciwych etyków”. Szczegółowa analiza porównawcza wykonana w trakcie badania pisma ręcznego wykazała, że podpis na paszkwilu nie został złożony ręką Stanisława Pawluka. Okoliczność tą urzędowo potwierdzili biegli z zakresu kryminalistyki urzędowym dokumentem. I tak po latach prawda o braku związku sprawy ze mna wyszła na jaw. Zapyta czytelnik czy znany jest autor podrobionego podpisu. Odpowiem tak: treść paszkwilu była tak samo prawdziwa jak anonimy i donosy do kopii których podałem link wyżej. Autor podrobionego podpisu znany jest bardzo małej grupie osób. Postępowanie zawęziło się do ustalenia autentyczności podpisu. W materiałach postępowania nie znajduję okoliczności, aby prokurator prowadząca postępowanie włożyła wysiłek w ustalenie fałszerza. Sprawca zaś nich tkwi w niepewności: czy Pawluk ujawni nazwisko fałszerza czy nie? I czy nazwiska „współpracowników” pomocnych choćby w obsłudze komputera, na którym redagowano, a następnie drukowano ten i wiele innych paszkwili puszcza już farbę czy jeszcze nie. I co się stanie jak taki współpracownik przestanie być lojalny i ujawni nagranie, kopię, zdjęcia albo inne kompromitujące materiały… |