Niedziela
18.12.2011
nr 352 (2331 )
ISSN 1734-6827
Otwarta trybuna
GŁOS W OBRONIE KRUKA I STANA PAWLUKA autor: puchaty mis
Witam

Wiecie Koledzy? Mam taki sposób na sprawdzenie tego czy warto przeczytać jakiś wielowpisowy wątek od A do Z czy, też lepiej dać sobie z nim spokój. Polega to na tym że, czytam załozycielski wpis, po nim jeszcze dwa czy trzy poniżej, póżniej ze dwa, trzy wpisy ze środka watku i ze dwa z samego końca, ostatnie. Jezeli po tak wyrywkowej lekturze, stwierdzę że, nadal jestem w "temacie" z topika, wtedy zaczynam uważnie i dokładnie czytać całość watku, w imię zasady, że nie ma tematów nie ważnych.

Tak też zrobiłem w przypadku tematu Kol. AIKONa pt."Nie będzie odstrzału kruków...." I... do tej chwili dochodzę do siebie! Po tej lekturze, już sam w końcu nie wiem, czy to kruki atakują młode zające, czy może to Pawluk gania młode kruki? A może to kruki atakują Pawluka? Ciężko ta ogarnąć, a ilość niewiadomych i emocje wzrastają z wpisu na wpis! Na dodatek w cały ten zamęt wciska się w połowie wątku postać jakiegoś enigmatycznego żołnierza LWP, który nie wiadomo czemu , podobno coś, gdzieś zełgał jak pies, i znikł jak kamfora.... W dodatku, jak się okazało, to wcale nie był sierżantem.:)) Jak zrozumiałem ....to chyba z powodu tych kruków?. Albo TVN-u...? Albo atakowanych młodych zajęcy......?

Pojawili się natomiast jacyś Ajwa i Spring, posiedzieli w temacie, jakieś dwie linijki i też się wycofali, znowu nie wyjaśniając
czy to oni zakazali odstrzału kruków, tego co to ma go nie być, czy to nie oni? Ale musieli w tym maczać paluchy, bo skąd by się wzięli w tym wątku, prawda? Wydało się jednak, że to jakiś tam Wallenrod!!! Bo nie pojechał na gęsi z jakimś Antkiem. Ha!!! A to już całkowicie zmienia postać rzeczy i stawia kruczy problem w zupełnie innym świetle. Dodatkowej pikanterii całej sprawie dodaje rozszyfrowanie znaczenia określenia "w tej chwili", kluczowego w całej tej historii z krukiem. No i tym razem nikt nie zwrócił uwagi na istotny fakt koloru koszuli. Ja to tak sobie myślę że, za tym wszystkim stał ten żołnierz, co się tak dziwnie szybciutko ulotnił w połowie wątku. Ale pewien nie jestem.

Tak czy owak do 80 wpisu zagadka się po prawdzie nie wyjaśniła, ale nieco wyklarowała dzięki niejakiej Mary. Jak się okazało idzie o to, że nie pozwolono na odstrzał chronionych polskim prawem ptaków i stąd cała ta "akcja". Ciekawe, nie?! Zwolennicy takiego odstrzału twierdzą że należy strzelać kruki bo: (oto przykłady z w/w wątku)
a) Pawluk jest innego zdania (No tak ! To jest argument!!!)
b) sroka zabiła perfidnie pisklę kury. (Ale jakiej? Brojler, nioska? To istotne wszak!)
c) jak się strzeli w lesie, to na niebie robi się czarno od kruków (min 10 szt) ( Małe coś to niebo!!!)
d) kruki zeżarły jelenie patrochy i chamsko nie podzieliły się z bielikiem (A powinny? Niech se bielik sam coś znajdzie!)
e) kruki strzelają w innych, sąsiednich krajach (strzelają tam też kuropatwy, króliki, łosie, wilki , rysie i mewy... i co w zwiazku z tym?)
f) bo kruk jest drapieżnikiem i zabija na oczach "matek" (???????!!!!!!!) ( Biegających bez tchu!!! To już wiem! A co z ojcami?)
i na koniec, najwazniejszy argument w dyskusji, choć używany nie wprost lecz za to wyjaśniający dlaczego trzeba zabijać kruki:
g) A bo koorwa właśnie, tak trzeba !!!! (Sic!!!)

Nie trzeba być specjanie bystrym, aby stwierdzić, że to trochę zbyt mało, by uzyskać zgodę na łowiecką interwencję w jakiś gatunek zwierząt, tym bardziej, że będący w Polsce pod calkowitą ochroną gatunkowa. Logicznym wydaje sie stwierdzenie, że zbyt DUŻA ilość kruków (i krukowatych w ogóle) w łowiskach, może mieć (choć nie musi) wpływ na to, że ilość zwierzyny drobnej tam bytującej zmniejszy się do zbyt MAŁEJ, by poszczególne jej gatunki mogły przetrwać.
O,kay! Z tym tylko, że określenia DUŻA, MAŁA ŚREDNIA, w odniesieniu do populacji zwierzęcej, to dla nauki żadne określenie!
Powinny zatem zostać przeprowadzone konkretne,rzetelne inwentaryzacje, wszystkich tych populacji. A takich nie mamy!

Jak można załozyć np.planowany odstrzał 10% , gdy tak naprawdę to nie wiemy ile to jest sztuk te 10%. Nawet w przybliżeniu! I to powiedział Pawluk w TVN-ie, co rozjuszyło wielu do łez! Podniosły się głosy, że mozemy skorzystać z badań i doświadczeń przeprowadzonych w innych krajach, np . Szwecji czy Niemczech.
Otóż: nie możemy, choć na pierwszy "rzut oka" wydaje się, że biotopy naszych sąsiadów, ich skład, zasobność żeru i warunki klimatyczne są bardzo podobne do naszych, a w wielu przypadkach wprost identyczne.
Niestety, nie jest to takie proste. Niech przykładem będzie np. problem łosia. Podczas gdy u Szwedów jest on chyba najbardziej eksploatowanym łowiecko gatunkiem zwierzyny, u Nas pomimo istnienia całej "siatki" rezerwatów i parków, przed wyginięciem uratowało go moratorium i to wprowadzone przy stosunkowo małej presji myśliwskiej, identycznie sprawa się ma gdyby porówać sytuację białoruskiego wilka do naszego.

Sztandarowym przykładem w tej kwestii pozostaje chyba niemiecki dziki królik, gdzie królicze eldorado, od polskiej bezkróliczej pustyni
oddziela tylko szeroki na 200 m nurt Odry. I w tym przypadku, chociaż biotopy są wprost identyczne, niemieckie badania nad królikiem możemy sobie wetknąć w d....ę, bo nijak się mają do polskich uwarunkowań.
To jeden z wielu "bzdetów", podnoszonych jako fakt "naukowy" w tamtym watku. Innym, równie nieprawdziwym jest stwierdzenie, że kiedyś "wojowano" z krukiem wykładajac fosforowane jaja. Gdyby Pawlukowi adwersarze zechcieli sięgnać do historii, zanim coś napiszą, to dowiedzieliby się. że wykładanie zatrutych jaj skierowane było głównie przeciwko wronie siwej i potem zarzucone, z tego też powodu, że padały od nich m.in. właśnie kruki, ale też i czaple, bociany i wiele, wiele innych zwierząt tak ptaków jak i ssaków.
Jedynym sposobem polowań, zaznaczam POLOWAŃ, na krukowate i ptaki drapieżne było polowanie z puchaczem. Baaaardzo dawno temu.
Również później zakazane ze względów ochroniarskich. I to w czasach gdy "ekooszołomstwo" w obecnym stanie nie istniało.

Powie ktoś: "Ale później strzelano wrony i sroki!!!" Tak! Zajmowali się tym najczęściej strażnicy łowieccy, mający w zakresie swoich obowiązków walkę ze szkodnikami, jak to je wówczas nazywano. Przynosili oni potem do Skarbnika odcięte nogi zastrzelonych ptaków, a ten zwracał im naboje lub ich równowartość. "Normalni" myśliwi nie zajmowali się takim strzelaniem i uważali je za coś.... nie przynoszącego powodu do dumy i zło konieczne! Było to w czasie kiedy zająca, kuropatwy i przepiórki w polskich łowiskach było w "bród"!!!Był też głuszec , cietrzew i jarząbek. Gdybyście Koledzy zechcieli przejrzeć tamtą listę zwierząt łownych, pomijając grupę ówczesnych szkodników, do której zaliczono także ptaki drapieżne jak gołebiarza, dwa błotniaki, krogulca i myszołowa, to nie znaleźlibyście na niej ani jednego gatunku zwierząt, na który polowano tylko po to by polować!!!

Zawsze w każdym przypadku polowanie było dla jakiegoś konkretnego pożytku. Było nim mięso, skóra, trofeum, itp. Nie zabijano po to, aby zabijać, a już na pewno nie tłumaczono by tego względami ochrony.
A dzisiaj jest inaczej? Oczywiście. Popatrzcie jak i dlaczego strzelane są np. lisy, norki , jenoty ... A wielu ma już "chrapke" na wilka! Ile z nich, strzelonych, zgniło w lasach i na polach w imię ochrony zwierzyny drobnej ....., której, bywa, nie ma w tych łowiskach już od lat! Teraz niektórym marzy się by krukowate wpisać na listę łownych ????? Wstyd!

Jak już napisałem, kiedyś strzelano do krukowatych i nie tylko, jako do SZKODNIKÓW i na takiej liście się znajdowały. Nie POLOWANO na nie!!
Jeżeli trafiłyby eraz na listę zwierząt łownych, to może mi ktoś powiedzieć dlaczego? Jaki z nich pożytek dla "łowcy"? Miłość do strzału? Chęć sprawdzenia oka? A może kolejny, nowy cel? Bo innego wyjaśnienia być niie może! Pisał już o tym S. Pawluk w w rzeczonym wątku. Piszą też Koledzy we wspomnianym watku, że ataki kruków na młode zające i koźlęta to wynik drapieżnej natury kruka. A ja chciałbym zadać dwa pytania, jeśli można:
1) Proszę wskazać choć jedną, jedyną cechę anatomiczną kruka, która wskazuje na jego drapieżny charakter.
2) Czy ktoś z piszących widzial "atak" kruka(ów) na zająca lub sarniego koźlaka?( chodzi mi o sam atak, a nie jego skutki). W bajki o masowych "atakach" kruków, wyścielaniu kruczych gniazd skórkami zajecy i inne bzdury wierzą chyba tylko Ci, co to piszą. To, że kruki zlatują się (nie tłumnie ale pojedyńczo lub parami i po chwiili faktycznie może ich tam być nawet kilkanascie!!!) na dzwięk strzału, lub głos wabika imitującego kniazianie zająca, świadczy jedynie o ich olbrzymiej inteligencji i zdolności przyswajania i kojarzenia faktów.

W łowiskach o dużej presji myśliwskiej, to my myśliwi nauczyliśmy kruki takiego zachowania, które to zachowanie przeszło już
w kruczej świadomości prawie w odruch warunkowy:
Strzał = padlina = patrochy = żarcie - tak kojarzą to kruki.
Kniazianie =z ajęczy problem = padlina = żarcie - i tu jest podobnie.
Dlaczego więc oskarżamy kruki o "ataki" na bardzo młode zajace i kożleta? A co łączy te dwa gatunki w młodym wieku, jaka cecha? Otóż zarówno świeżo urodzone zające jak i sarnięta natura obdarzyła w ślepą ufność w "niewidzialność". Zupełny bezruch, brak zapachu i kolorystyczny kamuflaż, to jedyna ich broń skierowana przeciwko drapieżcom.

W zupełności sprawdzało się to i sprawdza, w zróżnicowanym łowisku o wielkiej róznorodności w szacie roślinnej i ukształtowaniu terenu,
ale jest zabójcze w przypadku kiedy jedyną osłoną przed wzrokiem drapieżników ma być marcowa ozimina, wybrana przez kotną zajęczycę,
z powodu braku alternatywnego, lepszego miejsca wykotu, w promieniu np. 2 czy 4 km. Dwa , leżące w takiej kotlinie 3 czy 5 dniowe zające mogą uniknąć ataku myszkującego lisa, gdyż nie wydzielają odwiatru, bezruch ochroni je przed atakiem kani czy myszołowa preferujacych umykająca zdobycz, ale nie umkną uwadze przelatującego nad nimi bystrookiego kruka, dla którego są tylko leżącym w bezruchu żarciem!
Ląduje więc opodal nich, powoli, "w podskokach" skrada się do kotliny i uderza potężnym dziobem, celując w oczy lub czerep. To nie jest atak! Tak nauczyła go natura, bo nie zawsze żarcie, czy padlina taką padliną się okazywała, a celny strzał dziobem ma na celu sprawdzenie
czy to "coś" nadaje się do zjedzenia i czy to "coś" może być niebezpieczne.

Dla zajączka jedno celne uderzenia kruczego dzioba, to śmierć. I tak się też dzieje. Podobnie rzecz się ma w przypadku zwiniętego w "obwarzanek" kożlęcia. Co więc w takiej sytuacji można nazwać atakiem? Atak jest skutkiem polowania. A kruk nie poluje! Tak samo zreszta czynią ze spotkanym zajęczym miotem, tylko już później, w końcu czerwca "dobroduszne" bociany, czaple siwe, a nawet.... czajki.
Czy ktoś jednak zaryzykował by publiczne stwierdzenie, że to drapieżcy?

Kruki to ptaki towarzyskie o doskonałym słuchu i głosie słyszalnym na duże odległosci. Wystarczy jedno zwycięskie "kraknięcie" oznajmiające iż "do stołu podano" i zlatują się "kumple" z okolicy. Pisząc "kraknięcie" nie mam na myśli głosu jaki wydaje lecący niedbale kruk, który co jakiś czas powtarza charakterystyczne "krrr, krrr", tylko ostry, bardzo głosny, krótki dzwięk oznajmiajacy "żarcie". Czy to można nazwać "masowym nalotem"?
Czy w przypadku kruków, ich odstrzał to jedyne rozwiązanie problemu ochrony zajęczych i sarnich wykotów?
Przecież znając kruczą inteligencję,p o pierwszych odstrzałach na jakimś terenie, kruki znikną tam z pola widzenia, na takiej samej zasadzie jak teraz przylatują zwabione strzałem. Staną się na tyle ostrożne, by unikać spotkań z człowiekiem jak "ognia" i znów staną się uważane za "rzadkie". Tylko co to da, pozytywnego w skutkach, dla rozwoju jakiejś populacji zająca? Liczba kruków wcale sie nie zmniejszy, a ich zachowania i dieta pozostaną przecież te same i bez zmian.... Czyli pozostanie strzelanie dla samego strzelania.???

I znowu wrócimy do obarczania winą za tragiczny stan drobnej: zimę, chemizację w rolnictwie i lisy, tym samym zrzucając z Nas, co oczywiste, wszelkie podejrzenia i odpowiedzialność. Ale jakby było mało, zawsze mamy dyżurne, wiecznie winne "bezpańskie" psy. A może lepiej zamiast broni użyć tego, czego kruk ma pod dostatkiem, a mianowicie inteligencji i konceptu? Myśliwy - myśli wszak!

Pytań rodzi się wiele.... Można i trzeba rozbierać takie tematy na części pierwsze, gdyż wiedza przyrodniczo-łowiecka u wielu spośród Nas to , jak widać dziewicza sfera nie skażona myśleniem. Nie jestem adwokatem kruka ani obrońcą Pawluka. Oni doskonale bronią sie sami.
Przekazałem Wam tylko swoje zdanie i wiedzę w temacie, w którym nie jestem ekspertem a tylko uważnym obserwatorem przyrody.

Ciąg dalszy w drugiej części.


Pozdrawiam
puchaty