![]() |
Czwartek
07.12.2006nr 341 (0494 ) ISSN 1734-6827
Los kazał mi spotkać na mej drodze ludzi niedobrych, wpatrzonych w siebie i swoje racje, nie przyjmujących możliwości, że ktoś w ich otoczeniu może mieć inne zdanie i poglądy. Ponieważ nie należę do tych, co to przed byle kim „kucają” albo grzecznie warują przed tymi, co za większych i bardziej uprzywilejowanych względem innych na tym świecie się uważają. Jedank w środowisku takich właśnie myśliwych przyszło mi „dorobić się” już dziewiątego wyroku uniewinniającego, w wytoczonych przez takich właśnie ludzi sprawach. W dzień Św. Mikołaja br., o godzinie 11.00, odbyła się bowiem rozprawa apelacyjna kończąca prawomocnie kolejne pod moim adresem oskarżenie opisane w moim poprzednim liście opublikowanym w dzienniku. Zdzisław Woś zarzucił sądowi pierwszej instancji „KARYGODNĄ” interpretację dowodów przez niego dostarczonych i postraszył pismem napisanym do ministra sprawiedliwości, który, jak zapewniał, bez wątpienia przyzna mu rację. Sąd nie potrafił ukryć rozbawienia, gdy zacytowałem wskazaną przez łowczego Koła Łowieckiego nr. 8 „Łoś” w Lublinie w apelacji okoliczność mego draństwa, polegającą na odbyciu służby wojskowej „w aparacie partyjno-politycznym Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego (KBW)”. Uśmiech sądu wywołało zderzenie ustalonego w podręcznikach historii faktu całkowitej likwidacji tej formacji w roku 1965 tzn. w chwili gdy ja byłem uczniem 6 klasy szkoły podstawowej! Zdzisław Woś przyniósł do sądu cały stos dokumentów, w których czerwonym mazakiem wybił zdania mające rzekomo świadczyć o mojej nikczemnej postawie. Darowałem sobie zapoznanie się z ich treścią wiedząc, że ich moc dowodowa jest tak samo żadna jak i we wszystkich poprzednich sprawach. Szczególnie mocno Zdzisław Woś powtarzał, za treścią sporządzonej przez siebie „apelacji”, że wyrok I instancji gloryfikuje S. Pawluka jako osobę występującą dla dobra ogólnego, czyni go obrońcą koła, a dając wiarę cytatom z wypowiedzi świadków, mimo olbrzymich zasług dla łowiectwa, sprowadza Z. Wosia do roli kłusownika. Bardzo zbulwersował „najlepszego łowczego” (jak sam o sobie mówi) fakt, iż sąd I instancji przyznał, iż zamieszczone w piśmie S. Pawluka do zarządu koła „Łoś” cytaty z wypowiedzi świadków i osób odpowiadały prawdzie, co sąd ustalił w trakcie procesu. Wytłuszczając czcionkę w swej czterostronicowej „apelacji” napisał min., iż sąd „ przypisuje mi skłusowanie kilkudziesięciu dzików!!! Po przerwie sąd ogłosił wyrok: „apelacje jako oczywiście bezzasadną” – oddala. Tak więc św. Mikołaj przyniósł mi w swej wędrówce po łosiowisku kolejny, dziewiąty już papier z orłem w koronie z napisem „uniewinnia”. W swej hojności św. Mikołaj dorzucił wiarę, że jeśli stoi się po właściwej stronie satysfakcja z tego wcześniej czy później nastąpi. Mniej hojny był św. Mikołaj dla wnoszącego w ramach posiadanych pełnomocnictw, co raz kolejne doniesienia Zdzisława Wosia. Oprócz przegranego, a już prawomocnego wyroku, przyniósł mu rózgę w postaci dodatkowo zasądzonych opłat za kolejny „oczywiście bezzasadny” proces. |