Środa
18.07.2007
nr 199 (0717 )
ISSN 1734-6827
Listy do redakcji
Piotr Gruszeczka - cz.II, strzelnica i co dalej ? autor: cienias
"Tam gdzie wszyscy myślą podobnie, nikt nie myśli zbyt wiele".

Piotr Gruszeczka przez prawie 20 lat pełnił funkcję łowczego wojewódzkiego, potem okręgowego w Białej Podlaskiej i przewodniczącego Zarządu Okręgowego. Nigdy pomimo stałego, narażenia na krytykę, nie był bohaterem skandalu, jak te, opisywane, choćby w "Łowieckim" dotyczących łamania praw myśliwych. Miał kilku zdecydowanych antagonistów. Zdarzały się decyzje czy działania, które bulwersowały myśliwych. Nigdy jednak nie wpadał On ani przedstawiciele ORŁ, na pomysły w postaci wspomagania lub inicjowania wykluczeń,zawieszeń, itp. Sam byłem autorem krytycznych komentarzy dot. szczegółowych rozwiązań wewnątrz okręgu, lecz nie czułem żadnej presji przez całe dziesięciolecia. Presję ze strony myśliwych czuli decydenci i to wydawało się normalne.

Był wyrazisty, co niekoniecznie ułatwia życie. Lecz nikt, nigdy nie był w stanie powiedzieć o nim, dyspozycyjny, czy marionetka.
Z tego zresztą powodu liderzy, czy, celniej, "szare eminencje" części nowej elity okręgu uznali, że Gruszeczka, jako zbyt niezależny i kompetentny, jako posłuszne narzędzie w ich rękach się nie sprawdzi. Pomimo szeroko zakrojonej akcji dezinformacji i wprost szkalowania, nie byli w stanie doprowadzić w okręgu do przekonania o rzekomych "przekrętach" Piotra oraz prezesa ORŁ, gdyż on też był w pewnym momencie pod ostrzałem, gdy liczono na wygranie funkcji prezesa i członka NRŁ. Oczywiście jak to bywa u nas wśród walczących bez pardonu, bezpodstawnie, bez dowodów, bezwstydnie. Piotr, doświadczony i oczytany obserwator, natychmiast rozszyfrował metody i w wąskim gronie przewidywał sukces kilku kandydatów do "foteli" w okręgu, bo kampanie tego typu opierają się na prostych zasadach, znanych z kampani wyborczych niektórych polityków tzw. gminno-powiatowego szczebla.

Dotrzeć do każdego wyborcy osobiście, podkreślić jego ważność, powiedzieć mu mniej więcej to czego ten oczekuje, podarować prezent, może być niezbyt kosztowny, ewentualnie napić się wódki i doprowadzić do zobowiązania się słownego gospodarza o poparciu gościa. Znają je wszyscy, w przypadku naszej niedojrzałej demokracji sprawdzają się o czym wielu myśliwych wie, lecz niewielu stosuje je w PZŁ, jako nieprzystojne dla Związku.

Piotr zaś w tym czasie, wraz z nieliczną grupą zaangażowanych, całymi latami, pod nadzorem "starych" władz okręgu, w tym, prezesa ORŁ, który należał do gorących orędowników inwestycji, budował strzelnicę. Konsekwentnie, cierpliwie pracował z determinacją i dalekosiężnym planem, kupował kolejne działki, tygodniami targował się rolnikami, wznosił wały, grodził teren. Dopracowywał plany, wprowadzał korekty, budował kolejne budynki. Priorytetowa inwestycja powstawała powoli, lecz nieuchronnie. Koniec kadencji, po której Piotr Gruszeczka od dawna głosił brak zainteresowania dalszym pełnieniem funkcji łowczego okręgowego, zastał strzelnicę bliską gotowości do strzelań. Nowy ZO dobudował jeszcze wiatę, zakupił maszyny i strzelnicę otwierano już kilka razy, za każdym razem bardziej uroczyście. Jest. Nowoczesna, dobrze wyposażona. Wszystkim było wiadomo, że gospodarzem strzelnicy pozostanie dotychczasowy jej opiekun, jedyny wśród nas, który daje gwarancje, że zostanie ona wykorzystana zgodnie z przeznaczeniem, że rozkwitnie strzelectwo w okręgu, że........

Nie wiadomo, jak nowemu łowczemu okręgowemu, uczniowi i podopiecznemu Piotra, udało się tak wyjaśnić sprawę łowczemu krajowemu, że z powodów oszczędnościowych należy zwolnić z pracy na 1/2 etatu Piotra Gruszeczkę, który miał z narzędziami w ręku obsługiwać strzelnicę i dbać o wszystko, a w tym samym czasie zwiększyć stan etatów biura z 2,5 do 3,5, w tym najmniejszym w kraju okręgu, który skupia jedynie 15 kół, przy płacy blisko 3-krotnie wyższej w stosunku do starego łowczego. Czyżby Kol. Bloch nie zorientował się, że nie chodzi o żadne oszczędności, chodzi o pozbycie się specjalisty z grona dyletantów. Rozgrywka z pewnością wyrafinowana, lecz myśliwi wbrew opinii decydentów, mam nadzieję, analfabetami nie są i zapytają o zapowiadane na początku kadencji oszczędności.

Poza tym, ta strzelnica kosztowała blisko 700 tyś zł. z pieniędzy myśliwych i powinna tętnić życiem, a świeci pustkami. Tak czy inaczej Gruszeczka nie opiekuje się już strzelnicą. Przeżyje. Ma czas wypełniony do granic możliwosci. Straciła na tym strzelnica. Stracili strzelcy, obecni i potencjalni. Decydenci okręgu z wyjątkiem prezesa ORŁ, nie są ze strzelectwem związani, część z nich, najbardziej wpływowi, deklarowała wielokrotnie niechęć wobec strzelectwa. Mam wrażenie, że teren szybciej posłuży do lubianych przez wielu, różnego rodzaju uroczystości w rodzaju "święcenie sztandaru" z rozbudowaną częścią kulinarną, niż do realizowania pasji sportowych myśliwych. Ba, terenu tam pod dostatkiem. Wzorem wielu strzelnic w kraju, mogłaby się stać centrum strzelecko-łowiecko-towarzyskim okręgu, ze sztucznymi norami, bazą hodowli zwierzyny drobnej i ptactwa, czy np. ścieżkami dydaktycznymi z przedstawicielami flory i fauny okręgu i innymi atrakcjami, jak, choćby sekcja łucznicza dla myśliwych oraz dla 60-tysięcznego miasta i okolic. To tylko hipotetyczne przykłady zastosowań, aby było cokolwiek, musi być atmosfera integracji i tzw. rzeczowej, twórczej dyskusji, póki co trwa okopywanie się na barykadach i dobieranie do współpracy "szwagrów" w miejsce kreatywnych szczerych społeczników.

Komisja strzelecka ORŁ ma w swoim składzie jedynego, z kilkudziesięciu, przedstawiciela strzelców okręgu. Wytknął niezorientowanym pozostałym i ZO, kilka rażących błędów i niestosowności. W miejsce wysłuchania fachowych argumentów i zrozumienia, zastosowano politykę dyskredytowania i ośmieszania, choćby, określeniami o pieniactwie. Szkodliwe to działanie i "samookaleczające" Związek. Dlatego, myślę, uprawnioną jest teza o tym, że o ile o działaczy w ogóle stosunkowo łatwo, o tyle, dysponujący dużym zasobem wiedzy i autorytetem, oraz co ważne pracowici, z natury rzeczy, są zajęci i niechętnie oddają swój cenny czas dla tzw. dobra społecznego. Tym bardziej, gdy ich wiedza i próby jej przekazania przynoszą im wrogie reakcje. Funkcjonuje w PZŁ i wszędzie zresztą też, kategoria działaczy, którzy nigdy nie zabierają głosu, dysponują czasem na wszelkiego rodzaju posiedzenia, chętnie potakują, klaszczą. Niektórzy liderzy chętnie otaczają się nimi, tym bardziej, że mnóstwo funkcji w okręgu podlega nominacjom, nie wyborom. Tacy do przodu Związku nie popchną. Dlatego niechęci do fachowców w swoich dziedzinach nie rozumiem i ją wytykam, jako niekonstruktywną.

Przykład strzelnicy jest tutaj bardzo aktualny. Prób zniechęcania strzelających pomimo krótkiego okresu od otwarcia ze strony ZO było, aż nadto. O strzelnicy w Hrudzie znany strzelec okręgu, zapytany w Chełmie o bialską strzelnicę odpowiedział, że przypomina muzeum. Jest, ale niczego nie można dotykać. Zwykle zamknięta, nawet w dniu, kiedy zgodnie z ogłoszeniem raz w tygodniu winna być czynna, zdarzało się, też zamknięta, bo właśnie uzgodniono termin przeglądu czegoś. Dlatego wielu trenuje w Sidlcach i Chełmie. Kolega łowczy okręgowy, wielokrotnie, pytany o szczegóły dotyczące strzelnicy i strzelectwa, w miejsce konkretów, jak "mantrę" powtarza, że "strzelnica jest jedną ze stu spraw, jakimi się zajmuje i nie jest najważniejsza". Prowokuje arogancką wypowiedzią, do kolejnego pytania: Jakich spraw? Okręg nie prowadzi żadnej introdukcji, nie hoduje żadnej zwierzyny czy ptactwa, nie zajmuje się sokolnictwem, kynologią, nie prowadzi żadnych kursów, sympozjów ani szkoleń dotyczących łowiectwa, poza kursami dla wstępujących, nie posiada żadnego ośrodka hodowli lub polowań, ani żadnego innego. Zajmuje się administrowaniem. Więc o jakich priorytetach myśliwi nie wiedzą?

Priorytetem nie była z pewnością, owiana tajemnicą do samego końca, organizacja strzeleckich mistrzostw okręgu 30 czerwca br. Nie była, bo zawody, a szczególnie ich oprawa okazała się ciągiem organizatorskich gaf, by nie powtarzać za innymi, zamierzonych destrukcyjnych działań, bo w to nie wierzę. Zawody otworzył łowczy okręgowy w towarzystwie dwóch członków ORŁ; przewodniczącego komisji strzeleckiej i prezesa koła "Dąbrowa". Otworzył, dla części zawodników, kilka minut przed umówioną godziną, bez sygnału na zbiórkę, jak odbywało się to przez 20 lat i odbywa się na dziesiątkach strzelnic. Strzelcy przebywający na odległym parkingu, w tym prezes ORŁ, zaskoczony w trakcie przebierania się w galowy mundur, przybyli na otwarcie już po otwarciu. Otwarcia zawodów po raz wtóry, dokonał jednak prezes ORŁ, myślę, że słusznie, aby spełnić co oczywiste. Wśród myśliwych rozmawiano, że szczególny afront spotkał prezesa ORŁ, który od lat, zawsze, otwierał zawody, w mundurze, właśnie, chociaż za chwilę przebierał się znowu, do strzelań i 20-letnią tradycję zawodów, które rozpoczynały się zawsze sygnałem na zbiórkę. Zawsze też w trakcie otwarcia mistrzostw dotychczasowi mistrzowie "wywoływani z szeregu" wciągali flagę na maszt, przy granym na sygnałówkach "Darz Bór". Tym razem rozpoczęto nową tradycję. Brak flagi, brak sygnalistów, brak prezesa ORŁ, brak dotychczasowych mistrzów, indywidualnego i zespołowego, których, po raz pierwszy od 20 lat zignorowano.

Brak regulaminu zawodów i utajnienie zasad, dał sie we znaki do tego stopnia, że do władz okręgu wysłano już prostesty i przedstawiono dowody na niezgodność, z obowiązującymi w PZŁ zasadami, przebiegu zawodów, do tego stopnia, że te kwalifikują się jedynie do ich unieważnienia. Protest, czy dokładniej zażalenie, którego treść i szczegóły pozostawiam na boku, bo świadomie nie chcę odnosić się do personaliów i zajmować stanowiska, złożyła drużyna, która zdobyła I miejsce zespołowo, złożyła na piśmie wobec braku reakcji na ich wnioski i uwagi w trakcie zawodów, ze strony łowczego okręgowego i przwodniczącego komisisji strzeleckiej, którzy decydowali i wprowadzali własne zasady, pod nieobecność sędziego głównego zawodów.
Niezależnie od tego jak zostanie rozpatrzone, tzw. "kwas" pozostanie.
Wiele lat kultywowano w okręgu tradycję, że zawodnicy i goście otrzymywali znaczki okolicznościowe mistrzostw, z fotografią dotychczasowego mistrza okręgu. Symaptyczna tradycja, dawała satysfakcję mistrzowi i przypominała "przeszłe".

Na znaczkach w tym roku, ku zaskoczeniu wszystkich, bo w tajemnicy przed najbardziej zaangażowanymi w organizację, pojawiła niezbyt udana, w odczuciu oglądających, karykatura dzika. Mistrzowi z ubiegłego roku Zbigniewowi Szewczukowi zabrano część satysfakcji i spodziewanych wymiernych efektów wygranej. Nic wielkiego, a jednak kłóci się to z założeniami, dla, których funkcjonuje PZŁ i strzelectwo, choćby o koleżeństwie, sprzyjaniu członkom, integrowaniu itp. Można zmieniać zasady, można popełniać błędy. Tu zbyt widoczna była też zła wola.

Starał się, dopóki był, sędzia główny zawodów, który ma opinię osoby słuchającej i wyciągającej wnioski, a powiedzenie o "grochu" i "ścianie" do niego nie pasuje, starali się życzliwi, zwykle, sędziowie na stendach ,z których znakomita większość, posiadła już profesjonalną wiedzę o prawidłach strzelań, starali się zawodnicy, panie przy ruszcie, aby zawody były udane. Nie odbieram też całkiem pozostałym zainteresowanym, że się starali. Wyszło jednak, jak wyszło.
To też przyczynek do opinii, że nie wystarczą uprawnienia instruktora-sędziego, trzeba się po prostu znać albo opierać na opiniach znawców. których w tym przypadku słuchać nie chciano.

Nie jest to w założeniu tekst interwencyjny. Jestem przekonany, że moich uwag i krytyki nie będą w okręgu analizować pod kątem poprawy stanu rzeczy i nie mam takich intencji. Raczej, niektórzy, będą starali przypinać mi łatki lub wręcz szykanować za śmiałość ocen. Skoro nie chcieli wysłuchać członka komisji strzeleckiej, strzelca klasy mistrzowskiej, ubiegłorocznego zdobywcy wawrzynu i zrobili zawody na opak , dlaczego mieliby nagle słuchać innych. Chodzi mi bardziej o to, żeby nawet ci, którym przypisuję złą wolę, rozumieli, że gdyby Piotr Gruszeczka organizował te zawody, do opisanego wyżej skandalu, z pewnością nie mogłoby dojść. I tyle.

Jeszcze słowo o Piotrze. Nie potrafi zadbać o tzw. "swoje". Jako przykład niech posłuży fakt, że ponad rok temu po 36 latach pełnienia różnych poważnych funkcji w PZŁ, w tym po 19 latach pełnienia funkcji przewodniczącego ZO, po 25 latach od uzyskania prestiżowych tytułów, mistrza i wicemistrza PZŁ, otrzymał złoty medal zasługi łowieckiej. W tym roku, tego samego koloru medal, otrzymał Jego młody następca po roku pracy. Część myśliwych-działaczy, honorowo nie zabiega o medale, inni natarczywie głośno i skutecznie się dopominają. Robi się targ, w którym wielu nie zechce uczestniczyć. Żenujące też zdarzenia dotyczą kół z, których porównywalne mają "Złom", a bliżniacze nawet na "Brąz" nie zasłużyły. Okazuje się, że koło ma samo na siebie napisać i zakręcić się przy okazji "lecia". Niektóre za żadne skarby nie będą się zakręcały o swoje, oczekując na ocenę ich pracy, której się nie doczekają. To są patologie wymagające drastycznych zmian.

Piotr ma swoje grono przyjaciół, ja zresztą też, chociaż pewnie mniejsze. Gdyby czytając ten tekst wyraził zastrzeżenie do mojego o Nim określenia "przyjaciel", nie walczyłbym o słowo. Dlaczego więc tylko ja o Nim piszę w tym "ciepłym" tonie? Bo nikt nie napisze nic. Czy członkowie rady nie wiedzą, że Gruszczeka to znakomity znawca strzelctwa i idealny gospodarz strzelnicy. Wiedzą. Nikt pomimo oczywistych faktów nie stanął w obronie Piotra, ani słusznej sprawy. Mimo to, prezentuję pogląd, że wśród władz okręgu; rady i zarządu, większość to uczciwi ludzie, którym zależy na rozwoju i dobrych stosunkach. Mają prawo nie wiedzieć, że są manipulowani. Część rady spotyka się w biurze raz w miesiącu lub rzadziej. Nie zdają sobie sprawy, że nieformalna, lecz kreatywna, kreatywna głównie w kierunku zdobywania własnych pozycji, grupka, a szczególnie jej nieformalny lider, radzi z łowczym okręgowym prawie codziennie.

Nigdy wcześniej okręg nie występował przeciwko własnym członkom, teraz wikła się w procesy sądowe narażając własny i ogólnozwiązkowy prestiż. Kolejne przykłady tuż za rogiem, jak choćby ten, wynikający z aroganckiego i moim zdaniem, samobójczego dla maleńkiego okręgu, stosunku do członków niestowarzyszonych, skreślanych za spóżnienie się z zapłatą składki. Przyjazny łowczy okręgowy skupiłby siły na zatrzymaniu członków, ten walczy z własnym zapleczem. Symboliczna rzecz to drzwi do gabinetu łowczego okręgowego. Przez wiele lat były zawsze otwarte, teraz za zawsze zamkniętymi, wśród tajemnic, ciągle nieformalnie obradują, ci sami. Raczej bez prezesa ORŁ. A prezes ORŁ, kiedyś, mistrz subtelnego jednania i integracji, teraz prawie nieobecny i co gorsze nie wymuszający na współpracownikach i współdziałaczach życzliwego stosunku do wszystkich członków okręgu.

Mam nadzieję, że klimatu konfrontacji z koła "Dąbrowa" jej prezesowi, słynnemu już w kraju ze skandali i przegrywanych z własnymi myśliwymi spraw w sądach powszechnych, nie uda się przenieść na cały okręg, bo to byłaby katastrofa.

Pochlebiam sobie znowu; coś jeszcze, mnie i Piotra łączy poza wszystkim innym. On, przenikliwy strateg doskonale wiedział, jak "ustawić" się, by wygodnie funkcjonować. Gdyby zasady, a raczej ich brak, Mu pozwolił, nie byłoby żadnego następcy. Służyłby Grucha nowym Panom, lub uprzedził manipulatorów. Gdyby tylko chciał, bo wiedział jak to zrobić. Ja , z kolei piszę szczery tekst, o facecie, który odszedł z własnej woli na boczny tor, kontestuję relację społeczne w okręgu, narażając się na szykany, zamiast skupić się na "cukrowaniu" nowej władzy i oczekiwaniu na profity. Myślę, że obaj mamy, nie tylko my, inne w stosunku do obecnych standardów poczucie solidarności i sprawiedliwości. Sprawiedliwości, o której niestety obaj wiemy, że jej nie ma.

Ciesz, Piotrze, nas, swoją aktywną obecnością jak najdłużej. Kreuj rzeczywistość wokół siebie dla dobra swojego otoczenia, ku Jego zadowoleniu, jak do tej pory. Dla wielu, tak jak dla mnie, chociaż nie zawsze usłyszysz to wprost, w obliczu wybitnych na tle innych dokonań, pomimo "średniego" wzrostu, jesteś i pozostaniesz Wielki.

Darz Bór!

PS. Pomimo wszelkich przeciwności, organizuj zawody o swój puchar, to też już tradycja.



Od redakcji
Przewodniczący ZO PZŁ w Białej Podklaskiej to Roman Laszuk.
Przezes KŁ "Dąbrowa" to Antoni Sacharuk.