Wtorek
15.01.2008
nr 015 (0898 )
ISSN 1734-6827
Listy do redakcji
Selekcja kozłów – po sezonie. autor: sumada
Minął już sezon polowania na kozły. Jest to dobry czas aby zastanowić się nad tym, czy cele hodowlane realizujemy prawidłowo. Co jakiś czas ustalane są nowe zasady selekcji. Równocześnie trwają dyskusje o celowości tej selekcji. Ale jest pytanie, jak ta selekcja jest właściwie realizowana. Selekcja zwierząt domowych jest zdecydowanie łatwiejsza. Wybiera się rodziców dla przyszłego pokolenia i już. Wśród zwierzyny łownej nie jest już to taka prosta sprawa. W przypadku kozłów polega na eliminacji z łowiska rogaczy spełniających określone kryteria. Ale tak naprawdę to istotniejsze jest jaka grupa rogaczy zostanie ojcami przyszłego pokolenia. I czy są to rzeczywiście te rogacze, które chcielibyśmy obdarzyć tym zadaniem. Tego niestety nie wiemy. I nie bardzo wiadomo jak się tego dowiedzieć. O ile jeszcze przy sarnie polnej można wyobrazić sobie wykonanie zdjęć kozłów z danego obszaru przed okresem polowań. Później można porównać ten zbiór z parostkami kozłów pozyskanych i zobaczymy jakie kozły zostawiliśmy. Mało precyzyjne i niewygodne w wykonaniu ale zawsze coś. Przy sarnie leśnej jest to raczej niemożliwe.

Pewne dane o selekcji można znaleźć w pozycji „ Sarna modele i efekty gospodarowania” Paweł Brzuski, Wojciech Teresiński, Magdalena Hędrzak. Znajdują się tu opracowane dane pozyskania sarny na pewnym obszarze w okresie od 1974 do 1995. W przypadku parostków analiza dotyczy 1096 sztuk. Jest to istotna statystycznie liczba pozwalająca na wyciąganie szerszych wniosków. Nie ma tu oczywiście danych o kozłach, które wzięły udział w rozrodzie. Jednak dane o pozyskaniu kozłów w zależności od miesiąca mogą być również pomocne w naszych rozważaniach. Tu zacytuję wnioski autorów: „Przeprowadzone obliczenia wykazały, iż w analizowanym łowisku rogacze charakteryzujące się największą masą tuszy i najcięższymi parostkami odstrzeliwane były z wyrazistą prawidłowością – najcięższe w maju. Należy przypuszczać, że były to osobniki o największej sprawności fizjologicznej. Najlepiej przetrwały okres zimowy, oraz najszybciej odzyskały kondycję utraconą w okresie ograniczonego dostępu do żeru. Jeśli odstrzał osobników następował na początku okresu eksploatacyjnego to osobniki najlepsze fenotypowo (a można przypuszczać, że wśród nich także najlepsze genotypowo) były eliminowane i tym samym nie mogły już pozostawiać po sobie w tym sezonie potomstwa. Odstrzał takich osobników na początku maja nie wydaje się uzasadniony nie tylko za względów hodowlanych, ale również ze względów ekonomicznych, ponieważ nie wiadomo na ile kozioł zdążył odtworzyć masę ciała utraconą z powodu zwiększonych zimą strat energetycznych oraz stosunkowo długiego okresu niedoboru żeru.”

W innym fragmencie czytamy: „spośród 209 rogaczy, których parostki charakteryzowały się masą 400 i więcej gramów, 180 rogaczy, czyli 86%, odstrzelono na początku sezonu łowieckiego.” Miesiącem kiedy średnia masa parostków była najniższa był ... wrzesień.
Czy ta prawidłowość spadającej średniej masy parostków wraz z kolejnymi miesiącami trwania sezonu polowania na rogacze coś oznacza? Samo nasuwa się, że wraz z czasem ubywało statystycznie szybciej mocnych kozłów i we wrześniu trudno już było odstrzelić mocnego łownego kozła bo takich już zostało bardzo mało. Dlatego odstrzeliwało się później, szczególnie po rui, więcej słabych kozłów. Gdyby przyjąć że tak właśnie jest, to dane te świadczyłyby o systematycznym prowadzeniu negatywnej selekcji. Jest oczywiste, że jeśli najwartościowsze sztuki padają przed rują, to jest to ewidentna strata dla całej populacji. Tracą one możliwość przekazania swych genów w tym i następnych latach. W tym świetle również wszelkie dyskusje nad celowością przeprowadzania selekcji są nieracjonalne, ponieważ pozytywnych skutków takiej selekcji być nie może. Przypomina to nieco sytuację z wiejskiego podwórka, gdzie ze stadka podrastających kogutków do garnka trafia zawsze ten największy. W końcu władcą podwórka zostaje ten który chorował i wolniej rósł i to on jest ojcem następnego pokolenia.

Oczywiście dane dotyczą małego fragmentu polskich łowisk. Były wykonywane ponad 10 lat temu. Może wyciągnięte wnioski są zbyt śmiałe. Może teraz i na pozostałym obszarze kraju sytuacja wygląda inaczej. A może jednak nie. Na pewno warto się nad tym zastanowić i sprawdzić kiedy w naszych kołach pozyskiwane są te kozły, które powinny pozostawić coś po sobie w łowisku.

Ryszard Adamus