Środa
24.04.2013
nr 114 (2824 )
ISSN 1734-6827
Dziennik na gorąco
Jak się skręca szybką kasę w ZO autor: Stanisław Pawluk
Członkowie PZŁ płacą co roku składkę dla Związku w kwocie ca 300 zł. No przecież trzeba dać tę daninę, żeby móc coś w zamian uzyskać, bo z pustego i Salomon nie naleje. Okazją dla tego mogłyby być organizowane w zarządzie okręgowym ad hoc szkolenia przydatne myśliwym. Na przykład kurs szacowania szkód, albo kurs szacowania wstępnej oceny tusz po odstrzale, przydatny przy zdawaniu tusz do punktu skupu, jeżeli te wymagają takiego przeszkolenia od myśliwych dostarczających tusze do skupu w imieniu koła, którego te tusze są własnością. W ZO PZŁ w Lublinie też o tym myślą i zorganizowano powyższe 2-dniowe kursy. Zapraszam do zapoznania się z przepływami pieniędzy, jakie miały miejsce w związku z kursem zorganizowanym tamże w dniach 23-24 marca.

Jak się można chyba domyślać, PZŁ nie dopłacił do tego kursu ani złotówki, więc musiał kosić uczestników, żeby na wszystko starczyło. Nie kosił nadmiernie, bo zgodnie z odpowiedzią udzieloną mi przez przewodniczącego ZO PZŁ w Lublinie Mariana Flisa, nic nie zasiliło Związku, bo wszystkie zebrane pieniądze posłużyły na pokrycie kosztów związanych z tym szkoleniem. Jakie to były koszty i ile na co poszło przedstawiam poniżej.

Na oba kursy zgłosiło się 77 uczestników, którym kazano zapłacić po 120 zł. brutto, co dało kasę w wysokości 9240 zł. Kasę tę na kurs wstępnej oceny tusz rozdysponowano następująco:

Wykładowcy
Nie wiem kto wykładał na kursie wstępnej oceny tusz, czy byli to weterynarze, czy również myśliwi z okręgu, ani po ile godzin pracowali, ale w sobotę i niedzielę kurs nie mógł trwać dłużej jak po 8 godzin każdego dnia. Wykładowcy kosztowali ZO PZŁ okrągłą kwotę 3000 zł. brutto, co daje po 187,50 zł za godzinę wykładu. Wynagrodzenie przednie, bo przeliczone na cały etat (178 godz.) daje 33375 zł./m-c. Nie zapytałem, czy dr Marian Flis również się załapał na tę fuchę, ale uczestnicy tego szkolenia na pewno odezwą się na forum i podadzą szczegóły. Kurs szacowania szkód miesiąc wcześniej poprowadził dr inż Marian Flis wraz z prof. dr hab. Kazimierzem Zalewskim z Katedry Biochemii Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie, mając też do podziału 3000 zł.

Pomoce naukowe
Tak poważne szkolenie nie może się obejść bez rzetelnych pomocy naukowych. Na te pomoce ZO PZŁ w Lublinie wydał dokładnie 1555,87 zł., czyli po 20.20 zł. na jednego uczestnika. Co to były za pomoce może odpowiedzą organizatorzy lub uczestnicy tego kursu, co wyjaśni, czy przepłacono, czy też nie. Miesiąc wcześniej, na kursie szacowania szkód łowieckich, na którym byłem osobiście, otrzymałem od organizatorów komplet pomocy naukowych wyceniony przez ZO PZŁ w Lublinie na 34,50 zł, zawierający:1. teczka zielona papierowa
2. bloczek samokopiujący protokołów szacowania
3. tani długopis
4. notatnik A5 z 50 kartkami w kratę (zdzierak)
5. wydruki ustawy i rozporządzeń z internetu formatu A4 w ilości 18 stron.
Czy powyższe mogło kosztować aż 34,50 zł.?

Koszt poczęstunku
Nie wiem czym częstowano kursantów, ale wydano na to 844.77 zł., co dało tylko 11 zł. na osobę, więc chyba kursantów nie rozpieszczano, a może wyszło jeszcze mniej, jeżeli wykładowcy też się posilali za dodatkowe pieniądze kursantów, bo w stawce 187,50 zł./godz. na to mogło nie starczyć.

Powyższe trzy pozycje kosztów skonsumowały 5400,64 zł, czyli tylko ca 58,5% całości kosztów kursu. Resztę, czyli 3839,36 zł. zabrał sobie ZO PZŁ i zadysponował na: (cytuję)

....inne koszty związane z organizacją przedmiotowego kursu. Koszty te stanowią m.in. przygotowanie materiałów (papier ksero, eksploatacja kserokopiarki, okresowe przeglądy). Koszty druku zaświadczeń o ukończeniu szkolenia (łącznie z eksploatacją drukarki, zużyciem tonerów), koszty energii elektrycznej (praca komputera, projektora, klimatyzatora, oświetlenia pomieszczeń w czasie kursu, przygotowania wrzątku na kawę i herbatę oraz wszystkie koszty pośrednie związane z ponoszonymi opłatami z tytułu eksploatacji wymienionych urządzeń). Dodatkowo wśród poniesionych kosztów znalazły się koszty dodatkowego wynagrodzenia pracowników obecnych przy organizacji kursu w dni wolne od pracy. (....) W przypadku kursów organizowanych przez zarząd okręgowy grupa tych kosztów kształtuje się na poziomie 15 - 25% całkowitych kosztów związanych z organizacją kursu.

W tym przypadku musiał to być kurs wyjątkowo kosztowny, bo skonsumował aż 41,5% kosztów związanych z organizacją kursu. Nie wykluczone, że np. klimatyzacja musiała chodzić nie tylko w ciągu dnia, ale również w nocy przed wykładami, bo elektrociepłownia grzała mocno w marcu, ze względu na mrozy, a wszyscy pracownicy biura byli na stanowiskach pracy przez całą sobotę i niedzielę, bo z 9240 zł. trzeba było wydać nie 1386 zł., czy 2310 zł., ale 3839.36 zł. na pokrycie tych kosztów. Gdzie podziało się od 1530 zł. do 2453 zł. wynikłych z powyższego zawyżenia kosztów szkolenia? Czy przewodniczący ZO PZŁ w Lublinie zechce odpowiedzieć czytelnikom na powyższe pytanie?

A ponieważ nie odpowie, to ja odpowiadam od razu. Ten, czy każdy inny kurs, w tym kursy dla kandydatów na myśliwych, to żyła złota dla działaczy w okręgach. W ten sposób można dorobić do głodowych pensji, ryczałtów, czy delegacji, jakie wypłacane są im na co dzień, ciągle za małych, bo nasza składka rośnie tylko dwukrotnie szybciej niż inflacja, a to przecież musi być wyjątkowo stresujące dla tych, którzy z takim poświęceniem oddają się pracy dla członków Związku, a jeszcze zmuszani są ujawniać, ile na co wydali lub zarobili. Oczywisty skandal, szczególnie jak te ciężko zarobione na boku pieniądze jacyś wredni dziennikarze starają się ujawnić.