![]() |
Czwartek
22.10.2015nr 295 (3735 ) ISSN 1734-6827
(Krzysztof Szpetkowski) Mówiąc o łowieckiej „pasji” nie sposób zauważyć, że każdy realizuje ją na swój indywidualny i bardzo osobisty sposób. Poznałem myśliwych, którzy upodobali sobie swoistego rodzaju tropienie zwierzyny, podpatrując gdzie one śpią, gdzie i co jedzą, gdzie chodzą w jaki sposób zachowują się w zależności od zmieniających się pór roku, inwazji grzybiarzy czy w okresie prac polowych lub wyrębu lasu. Poznałem też takich, co te osobiste obserwacje zapisują w swoim pamiętniku, prowadza swoistego rodzaju statystyki i rejestry wydarzeń jakich byli świadkami i uczestnikami. Spora grupa myśliwych nie rozstaje się z aparatami fotograficznymi, magnetofonami czy kamerami video. Są pośród nas też tacy, którzy tenże sprzęt o wiele częściej używają niż flinty i nosząc o wiele większej wagi aparaty, statywy i obiektywy, ubrani w strój maskujący zdecydowaną większość swego łowieckiego czasu poświęcają na wydobywanie piękna, które w łowiectwie przez jakieś dobre duchy zostało zaklęte. Realizując ten materiał mieliśmy okazję do zrealizowania naszego „leśnego snu” spotykając jelenie, sarny, dziki… Poranny październikowy przymrozek stworzył ciekawą scenerię, w której obserwowaliśmy i rozmawialiśmy z forumowym „fotogamratem” – Kolegą Krzysztofem Sokalem, myśliwym z Koła Łowieckiego „Diana” w Warcinie. To co widzieliśmy i usłyszeliśmy, z oczywistych względów w sporym skrócie, przedstawiamy naszym Czytelnikom. |