Piątek
10.06.2016
nr 162 (3967 )
ISSN 1734-6827
Dziennik na gorąco
Szarpanie Wójcika przez Dariusza Z. autor: Stanisław Pawluk
Dariusz Zalewski to z jednej strony wysoko wykształcony pracownik naukowy Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego, a z drugiej jeden z bardziej kontrowersyjnych łowczych okręgowych Polskiego Związku Łowieckiego. Od lat pracując na dwu etatach dał się poznać całej braci łowieckiej nie tylko w okręgu, ale i w kraju. Jedyną widoczną formą dbania o wizerunek polskich myśliwych jest jego zaangażowanie w zdobywaniu pieniędzy z różnego rodzaju funduszy, które nie są przeznaczane na cele służące myśliwym w okręgu, a służą poprawie komfortu i możliwości generowania dochodów przez samych działaczy i pracowników PZŁ.

Część tych pieniędzy przeznaczane jest na propagandę okręgową. Wprawdzie na tą ostatnią środków zaczyna nie wystarczać, bowiem na ostatnio odbywanych walnych zgromadzeniach w kołach forsuje się uchwały, na mocy których koła zobowiązują się do dalszego łożenia na gazetkę okręgową oraz inne nie mające związku z gospodarką łowiecką przedsięwzięcia. Za sztandarową swoją zasługę, łowczy okręgowy w Olsztynie poczytuje sobie zakup i wyremontowanie budynku na potrzeby biurowe dla pracowników zarządu okręgowego, a taką opinię umacniają oddani mu działacze.

Różnego rodzaju co najmniej kontrowersyjne działania Dariusza Zalewskiego przewijały się w dość widoczny sposób w moich relacjach dla czytelników dziennika "Łowiecki", min. tutaj:
Sąd Najwyższy zdecyduje o wykluczeniach;
Znikoma szkodliwość prac gospodarczych;
OZD z niską szkodliwością głosowania:

Okazuje się także, że nadwyrężonego autorytetu Dariusza Zalewskiego nie są w stanie ochronić ani prezesi kół, którym łowczy okręgowy nie uchyla jawnie bezprawnych uchwał, np. pozwala na bezpodstawne wykluczanie niewygodnych myśliwych krytycznie patrzący na nieprawidłowości, ani gazetka wydawana w ilości kilkuset egzemplarzy, w której nic poza pisanymi pochwałami przez działaczy o działaczach nie ma, ani sponsorowane z kieszeni myśliwych audycje w telewizji lokalnej. Robione w stylu koreańskich agitek niosą jedyne słuszne przesłanie: wielkości wodza czyli Dariusza Zalewskiego i oddaniu jego wiernych pretorian słusznej, czyli jego, sprawie.

Nie dziwi więc fakt, że coraz większe grono osób krytykujących naganną i szkodliwą dla wizerunku łowiectwa, smagana jest użyciem sądów powszechnych, w których na szczęście sędziowie wydają sprawiedliwe wyroki. Tak się też jakoś dziwnie stało (ale to chyba kolejny zwykły przypadek), że osoby o silniejszej pozycji jak Henryk G. i Jarosław G., byli wysokiej rangi działacze zaczynający wypowiadać się krytycznie o sposobie funkcjonowania kierowanego przez Dariusza Zalewskiego zarządu okręgowego niespodziewanie stali się członkami rady nadzorczej w spółce prowadzącej biuro polowań dewizowych „Diana”, w której prezesem od lat jest nie kto inny jak właśnie łowczy okręgowy

A łowczy okręgowy uznał najwyraźniej, że największym zagrożeniem dla niego jest jego były przyjaciel i współpracownik mający o jego wyczynach największa wiedzę. Postanowił uciszyć go zawlekając przed oblicze sądu powszechnego za naruszenie dóbr osobistych.
Relacje z rozpraw przekazaliśmy naszym czytelnikom min. w relacjach wideo z procesu:
Kryteria selekcji oczami instruktora PZŁ
Łowczy Okręgowy pozywa przed sąd, video cz. II;
Łowczy Okręgowy pozywa przed sąd, video cz.III;

Produktem ubocznym procesu przeciw Mieczysławowi Wójcikowi była konieczność stawania przed sądem w charakterze świadka dziennikarza dziennika "Łowiecki", przedstawione w relacji "Łowiecki" przed sądem.

Relacjonowaliśmy ten proces, który zakończył się w Wigilię Bożego Narodzenia, kiedy to przed Sądem Okręgowym w Olsztynie zawarta została ugoda mająca moc wyroku. Mieczysław Wójcik wywiązał się z przyjętych na siebie zobowiązań z tej ugody, w tym przesłał do redakcji dziennika „Łowiecki” treść uzgodnionego przed sądem oświadczenia z prośbą o jego zamieszczenie. W swoim piśmie do redakcji przedstawił okoliczności powstania ugody oraz jakie motywy nim kierowały. Redakcja zamieściła w całości pismo Mieczysława Wójcika, pozwalające przybliżyć sprawę czytelnikom i opublikowało oświadczenie Mieczysława Wójcika.

Okazało się jednak, że opublikowanie oświadczenia nie zadowoliło Dariusza Z. i nie pozwoliło mu na zamknięcie sprawy. Ledwie przebrzmiały echa pasterki odbywanej tuż po zawarciu ugody ponownie zaangażował Kancelarię Radcy Prawnego Joannę Sadłowską, dla kontynuacji ścigania Mieczysława Wójcika, bo nie uznał zamieszczonego w Dzienniku „Łowiecki” oświadczenia i zażądał, aby treść oświadczenia nie była opatrzona żadnym komentarzem. Tym samym Dariusz Z. rości sobie prawa do regulowania zachowania już nie tylko Mieczysława Wójcika ale i pracowników redakcji narzucając im, co, jak i kiedy mają zamieszczać w swoim piśmie.

Sąd Rejonowy w Olsztynie w osobie sędziego Krzysztofa Krygielskiego uznał, częściowo na posiedzeniu zaocznym, żądania Dariusza Z. i nakazał powtórne zamieszczenia oświadczenia bez dodatkowego komentarza. Uznał, że skoro Sąd Okręgowy nic w warunkach ugody nie napisał o dodatkowym komentarzu, to nie powinno go być. Tak więc za samodzielne decyzje redakcji odpowiadać ma Mieczysław Wójcik, który na decyzję o zamieszczeniu jego listu nie miał żadnego wpływu. Będzie odpowiadał, o ile Sąd Okręgowy do którego aktualnie wpłynęło zażalenie uzna, że sędzia niższej instancji ma prawo zmieniać wyrok zapadły w wyższej instancji.

Tuż przed zawartą ugodą zeznawali świadkowie: Henryk G. i Jarosław G. aktualnie pracujący wraz z prezesem Dariuszem Z. w kierowanej przez niego spółce „Diana”, poseł zawodowy Urszula P. prezes klubu „Polskie Diany” oraz znany w Olsztynie lekarz Wojciech Janik. Ze skrótami ich wypowiedzi można zapoznać się w tej relacji wideo. Tam też można zobaczyć jaką formę miało podpisywanie ugody w przeddzień świąt Bożego Narodzenia.

Czy ktoś z czytelników dziennika "Łowiecki" umiałby przewidzieć jakie będą dalsze kroki Dariusza Z. w rozszarpywaniu Mieczysława Wójcika?

Do umieszczenia: