![]() |
Wtorek
13.09.2016nr 257 (4062 ) ISSN 1734-6827
Spotkanie miało charakter posiedzenia ORŁ z udziałem łowczych kół, a w programie było przedstawienie zmian do ustawy 'Prawo łowieckie' oraz działania RDLP dot. populacji jelenia szlachetnego w kontekście Wieloletnich Łowieckich Planów Hodowlanych (WŁPH) na lata 2017 - 2027. Prezes ORŁ i członek NRŁ Marek Gorski zapowiedział, że pierwszy temat przedstawi przewodniczący Zarządu Okręgowego Piotr Ławrynowicz, a drugi przewodniczący Komisji Hodowlanej ORŁ ds. zwierzyny grubej i pracownik RDLP Roman Wasilewski. Dyskusji nad omawianymi tematami nie przewidziano, ale poinformowano, że po obu prelekcjach łowczowie mogą się rozejść, a członkowie ORŁ i działacze okręgowi spotkają się na posiedzeniu ORŁ, czy na dyskusję, czy też w innym celu, tego zebranym nie powiedziano. Piotr Ławrynowicz rozpoczął od zakomunikowania, że brak zmian do ustawy wymaganych przez wyrok Trybunał Konstytucyjny prowadzi nas do końca istnienia obwodów łowieckich z dniem 1 kwietnia 2017 r. Takie przedstawienie sprawy, jawnie nieprawdziwe, potwierdza, że występ w radiu Wojciecha Plewki przewodniczącego ZO w Opolu, to nie był jednorazowy wyskok, tylko świadoma polityka Związku. Dalej dowiedzieliśmy się, że w PZŁ powołano zespół do współpracy z rządem i parlamentem w sprawie zmian w ustawie, którego członkiem jest m.in. Piotr Ławrynowicz. Jako sukces tego zespołu przedstawił przyjęcie do projektu rządowego zapisu, że wprowadzenia zmian do ustawy wynikające z wyroku TK zostanie przesunięte na 2018 r. Co to miałoby oznaczać dla myśliwych prelegent nie wyjaśnił, ale z kontekstu wynikało, że jeżeli parlament przyjmie jesienią zmiany do ustawy, to nie będzie nam groziło zniknięcie obwodów łowieckich od 1 kwietnia 2017 r. Trudno zrozumieć, jaki jest cel wprowadzania członków PZŁ w błąd straszeniem, że bez zmian do ustawy przestaną 1 kwietnia 2017 r. istnieć obwody łowieckie, szczególnie, że 1 kwietnia 2016 r. nie było to żadnym problemem, choć już wtedy na podstawie wyroku TK nie było w ustawie przepisu o tworzeniu obwodów łowieckich, który utracił ważność w styczniu 2016 r. Należy przypomnieć, że wyrok TK nie zlikwidował obwodów łowieckich, tylko nie pozwala na ich tworzenie od nowa i nie ma żadnych racjonalnych przesłanek, żeby nie można było przyjmować rocznych planów łowieckich i polować w sezonie 2017/18, jeżeli w identycznym stanie prawnym przyjęto plany na rok 2016/17 i spokojnie polujemy w obecnym sezonie. Jedynym wytłumaczenie na takie straszenie jest próba nacisku na społeczeństwo, w tym rolników oraz chyba przede wszystkim decydentów, żeby jak najszybciej przepchać ustawę, bo ta bazując na projektach byłego posła Stanisława Wziątka oraz posłów PiS już tej kadencji, gwarantowałaby przetrwanie PZŁ, zagrożonego likwidacją, co Związek czuje, a umacniałoby jeszcze bardziej stanowiska działaczy krajowych i okręgowych, do których skóry próbują dobrać się rolnicy i wszelkiej maści "zieloni". Równocześnie łowczy okręgowy ubolewał, że minister rolnictwa uparł się na wykreślenie z ustawy pierwszeństwa do podpisywania nowych umów dzierżawy obwodów przez dotychczasowych dzierżawców, co wg Ministra Rolnictwa ma służyć możliwości odbierania obwodów źle gospodarującym kołom, na co nie ma jakoby wpływu wielce oddany PZŁ Minister Środowiska, Jan Szyszko, odznaczony medalem "Złom", co zostało wszystkim przypomniane. Łowczy okręgowy zapewnił przy tym, że w okręgu gdańskim wszystkie koła mogą liczyć na przedłużenie umów dzierżawy na kolejne 10 lat. Następnie Piotr Ławrynowicz przeszedł do omówienia zapisów przyjętych w czerwcu br. przez parlament zmian do ustawy dot. Funduszu Odszkodowawczego. Skomentował, że chociaż ustawa mówi o zasilaniu Funduszu z budżetu państwa, to jest to martwy przepis, ponieważ w projekcie budżetu na rok 2017 nie ma takiej pozycji. Ostrzegał, że należy się liczyć z tym, że rosnące wypłaty odszkodowań w rezultacie zapłacą myśliwi. Wyjaśnił również, co oznacza zapisany w ustawie wzrost wpłat na Fundusz o procent nie wykonanego planu pozyskania w roku poprzednim. Procent ten ma powstać z sumowania wszystkich sztuk zwierzyny grubej pozyskanej oraz planowanej na danym obwodzie w roku 2016/17, a stosunek tych dwóch sum odjęty od 100% określi procentowy wzrost wpłat koła na Fundusz już w roku 2017/18. Kolejnym punktem spotkania było wystąpienie Romana Wasilewskiego, który zaczął od przedstawienia wyników inwentaryzacji "tyralierą" dla potrzeb WŁPH, której wyniki uznał za obiektywne i wiarygodniejsze niż z metody "pędzeń próbnych", o metodzie "całorocznej obserwacji" nie mówiąc, bo uznał ją za pozbawioną podstaw naukowych. Nie dziwię się takiej opinii, bo od lat wiadomo, że Lasy Państwowe, ze wsparciem PZŁ, prowadzą redukcję jelenia szlachetnego ciągle twierdząc, że jest go więcej niż inwentaryzują myśliwi, bo to daje im możliwość zwiększania odstrzału tego pięknego zwierza, traktowanego jako głównego szkodnika lasu. Metoda inwentaryzacji "tyralierą" była wychwalana pod niebiosa co nie dziwi, bo jej wynik na obszarze obejmującą RDLP w Gdańsku wykazał przeszło 3-krotnie większą liczbę jeleni, niż inwentaryzacje kół łowieckich. A słabość metody "pędzeniami próbnymi" wobec "tyraliery" miała wg prelegenta wynikać z tego, że nie cała zwierzyna wychodziła na linię z obserwatorami zliczającymi zwierzynę, bo pozostawała z miocie. W "tyralierze" zwierzyna ta miała być zatem rzetelniej zliczona, bo liczyła i zapisywała ją naganka. Przy braku możliwości dyskusji i zadawania pytań nie mogłem się zapytać, ile razy ten sam jeleń mógł być zaobserwowany i zliczany przez naganiaczy w miocie, jak krążył w te i z powrotem nie chcąc wyjść z miotu lub nie mając fizycznie takiej możliwości. Przykład, że tak się działo znałem z relacji uczestników tej inwentaryzacji, którzy np. w miocie, który jest w 80% dookoła otoczony siatką grodzącą pola, naliczono ok. 40 jeleni, 3 razy tyle ile daje się pozyskać w ciągu roku z całego obwodu, na którym był ten miot. O prawdziwości ponad 3-ktonie większej liczby jeleni zinwentaryzowanej przez lasy, niż określały to koła łowieckie, miała świadczyć również informacja, że jelenie spotkano w ponad 60% miotów losowo wybranych do przejścia "tyralierą". Ciekawe, czy łowczowie kół zebrani na spotkaniu gotowi byliby potwierdzić, że w 6 na 10 miotów na każdej zbiorówce w sezonie można spotkać jelenie. Takiego pytania prelegent zebranym nie zadał. Z dalszej wypowiedzi Romana Wasilewskiego wynikało, że wynik inwentaryzacji będzie stanowił podstawę do przygotowania WŁPH na lata 2017 - 2027. Choć nie powiedział tego jednoznacznie, oczywistym wydaje się, że odstrzał jelenia w kolejnym 10-leciu będzie musiał być 3-krotnie wyższy niż w latach 2007 - 2017, bo wyraził obawy dot. obowiązujących ograniczeń odstrzału wynikających z zasad selekcji przyjmowanych przez NRŁ PZŁ. Słusznie wskazał, że przyjęte przez NRŁ w grudniu 2015 r. nowe zasady selekcji osobniczej są zbyt restrykcyjne dla byków w wieku 2 - 4 lat. Uznał przy tym, że tzw. okresowa uchwała NRŁ Nr 71/2009 w sprawie zwiększenia udziału III klasy wieku byków obowiązuje do dzisiaj, ale przemilczał, że uchwała określała, że po okresie trzech lat miała nastąpić analiza i ocena jakie ta uchwała dała efekty, czego ani PZŁ, ani Lasy Państwowe nigdy nie zrobili. Nie zauważył przy tym, że skutkiem tej uchwały jest już 7-letnia redukcja populacji jelenia. I nie może być mowy, że słowo redukcja jest tu nie na miejscu, bo jeżeli planuje się oszczędzenie 30% liczby byków wynikających z przyrostu zrealizowanego, a w to miejsce strzela się o 30% więcej łań, niż się urodzi, to redukcja jest oczywista, bo mniejsza z roku na rok liczba łań zmniejsza systematycznie przyrost, choć w żadnym z kolejnych lat nie słyszałem, żeby przyjmować mniejszy przyrost zrealizowany w planowaniu rocznym. Co warto też przypomnieć, a co Lasy Państwowe i PZŁ przemilczają, że uchwała NRŁ Nr 71/2009 przewidywała w pkt 2.10), że odstrzał łań w miejsce byków miał trwać tylko 3 lata, a trwa już 7-my rok. Mimo tego po tym okresie populacja jest wg Lasów Państwowych ciągle niedoszacowana przeszło 3-krotnie i dalsza redukcja jest więc więcej niż pewna. Roman Wasilewski zwrócił również uwagę, że przeszkodą w pozyskaniu jelenia jest zbyt krótki i za późno rozpoczynający się okres odstrzału łań, który od lat nie ulega zmianie. Siedzący obok mnie na tym spotkaniu prezes ORŁ Marek Gorski zauważył cicho, że postulat zmiany jest jak najbardziej słuszny. Zapytałem go również cicho, dlaczego tak wielki przyjaciel myśliwych i leśnik z zawodu minister Jan Szyszko ciągle nie realizuje tego postulatu, bo przecież to on ustala okresy polowań, ale na to odpowiedzi nie było. Postulaty Romana Wasilewskiego dot. ułatwienia polowania na jelenie podnoszone były też rok wcześniej na Okręgowym Zjeździe Delegatów w 2015 r., podczas którego selekcję osobniczą w PZŁ krytykowali przedstawiciele Lasów Państwowych. Obrazy ze Zjazdu przypomniały mi również, że wybrany na Zjeździe do ORŁ, ówczesny, a i obecny sekretarz ORŁ Wojciech Kraiński, po moim krytycznym wystąpieniu na Zjeździe zapraszał mnie na jedno z posiedzeń ORŁ. Rok minął i o zaproszeniu cisza, ale skojarzyłem to sobie i po zakończeniu wystąpienia Romana Wasilewskiego zapytałem prezes ORŁ Marka Gorskiego, czy korzystając z tego, że właśnie ma się rozpocząć posiedzenie ORŁ, mogę przysłuchiwać się jej obradom. W odpowiedzi usłyszałem kategoryczne nie, co specjalnie mnie nie zdziwiło, ale zapytałem, czy na posiedzenia zarządu koła "Hodowca" w Gdańsku, w którym Marek Gorski jest Honorowym Prezesem, członków koła też się nie wpuszcza. Powtórne "nie" już mnie zdziwiło, bo pełniąc funkcję prezesa koła przez 18 lat do głowy mi nie przyszło, żeby odmówić udziału w posiedzeniu zarządu jakimkolwiek członkom koła, dla których możliwość uczestnictwa w posiedzeniach jest rzeczą normalną i każdy członek mojego koła może przyjść na posiedzenie zarządu bez pytania kogokolwiek o zgodę. No ale cóż, jeżeli cały Związek opiera się na socjalistycznym schemacie PRL-owskim, to podobnie działają koła, w których polują działacze tego Związku, a stosowania się do zasad otwartej demokracji, w której wybierani na kierownicze funkcje pełnią rolę służebną wobec swoich wyborców, nie należy się w nich spodziewać. |