Czwartek
22.03.2018
nr 081 (4617 )
ISSN 1734-6827
Dziennik na gorąco
Pokrętna i pijana sprawiedliwość łowiecka autor: Stanisław Pawluk
O tym, ze sądy łowieckie PZŁ nie służą przestrzeganiu prawa, a są instrumentem wspomagającym mafijny system zarządzania gospodarką łowiecką nikogo już przekonywać nie trzeba. Wielokrotnie dawaliśmy przykłady takiego stanu w sprawozdaniach publikowanych na lowiecki.pl. Dość jaskrawym przykładem jest choćby sposób potraktowania przez te organy myśliwego Marka Bubleja, za jednorazowe i sztucznie stworzone przewinienie łowieckie, którego nawet trudno porównać z wielokrotnie popełnianymi identycznymi przewinieniami prominentnych działaczy Polskiego Związku Łowieckiego w Koszlinie.

Chodzi o członka Okręgowej Rady Łowieckiej w Koszalinie Eugeniusza Terefenko prezesa Koła Łowieckiego "Słonka" w Grzmiącej oraz łowczego tego koła Lucjana Grzybowskiego. Wyczyny tych działaczy opisywaliśmy min. w artykułach Pokrętna sprawiedliwość łowiecka oraz Hucpa w OSŁ Koszalin.

W dniu 20 marca 2018 roku w siedzibie Głównego Sądu Łowieckiego w Warszawie odbyła się rozprawa "apelacyjna" od "wyroku", jak to nazwał przewodniczący składu sędziowskiego Zygmunt Jabłoński, Okręgowego Sądu Łowieckiego w Koszalinie, który udzielił obwinianym kary nagany, od której odwołał się Okręgowy Rzecznik Dyscyplinarny. Sprawę prowadzono w składzie: Zygmunt Jabłoński - prezes GSŁ, przewodniczący i sędzia referent, oraz sędziowie Mirosław Tetkowski i Zbigniew Grondal.

Okręgowy Rzecznik Dyscyplinarny domagał się 9 miesięcy zawieszenia w prawach członka PZŁ dla jednego ze sprawców oraz 8 miesięcy dla drugiego, a także zakazu pełnienia funkcji na okres dwu lat. Taka kara - jak twierdzą nie tylko koledzy z koła łowieckiego - byłaby niezbyt sprawiedliwa czyli zbyt łagodna w porównaniu z karą wymierzoną w tym samym sądzie Markowi Bublejowi, który otrzymał w I instancji "wyrok" trzech lat zawieszenia i zakaz pełnienia funkcji.

Przewodniczący Zygmunt Jabłoński bardzo króciutko zreferował sprawę wskazując, iż uzasadnienie udzielonej nagany przez OSŁ w Koszalinie liczy ponad 80 stron i szybko oddał głos "stronom". Zastępca Głównego Rzecznika Dyscyplinarnego Paweł Podhajski w sposób niespotykany podważył wniosek Okręgowego Rzecznika Dyscyplinarnego w Koszalinie żądającego w odwołaniu do GSŁ zawieszenia i zamiast go poprzeć, co jest rutynowo stosowane w dotychczasowej praktyce, niezbyt wyraźnym głosem zawnioskował o utrzymanie orzeczenia w mocy czyli pozostawienia kary nagany dla obu sprawców. Obwinieni praktycznie nic godnego uwagi nie dodali do słów rzecznika.

Po bardzo krótkiej naradzie Zygmunt Jabłoński odczytał - jak sam stwierdził - "wyrok". Jak się spodziewano po wniosku rzecznika GSŁ utrzymał zaskarżone orzeczenie i za całą masę przewinień łowieckich obwinieni otrzymali karę nagany, która nie wywołuje praktycznie żadnych dolegliwości. Zygmunt Jabłoński nawiązał w uzasadnieniu do aktualnej sytuacji wokół PZŁ, stwierdził, że losy PZŁ są niepewne i wykpił ORD składającego odwołanie, za stwierdzenie, że obwinieni pełniąc wysokie stanowiska w strukturach zrzeszenia winni dawać dobry przykład przestrzegania prawa, zapisów statutu i etyki łowieckiej. Stwierdził, że nie ma obowiązku dawania dobrego przykładu i rzecznik pisząc odwołanie nie powinien takich argumentów używać.

Podczas bezpośrednich kontaktów z zastępcą GRD wyraźnie czuć było woń alkoholu. Niezbyt wyraźna wymowa uprawdopodobniała, że jest on pod wpływem alkoholu. Wezwana policja odbywała długie narady przez telefon i krótkofalówki, naradzała się z zainteresowanym po uprzednim wyproszeniu świadków, aby następnie oświadczyć, że odstąpiła od badania trzeźwości zastępcy rzecznika, gdyż uzyskała informację, że pełni on swoją funkcję społecznie, a więc nie podlega przepisowi o zachowaniu trzeźwości podczas wykonywania swoich obowiązków. Tak więc nie będziemy mieli 100% pewności czy zastępca GRD był nachlany czy jedynie przez pomyłkę wykąpał się w alkoholu. Pewne światło na sprawę rzuca fakt, iż Paweł Pdhajski stanowczo odmówił poddania się badaniu na trzeźwość.

Ze stanowiska policji wynika, że rzecznik dyscyplinarny, czy sędzia w sądzie łowieckim może brać udział w rozprawie "nawalony jak stodoła" i decydować o pozbawianiu delikwentów państwowych uprawnień do wykonywania polowania nawet, gdyby leżał zapity w tzw. "trupa"!

Obserwacja tej rozprawy wskazuje, że władze i organa PZŁ mimo, że są świadome zagrożeń jakie wiszą nad łowiectwem nadal postępują w sposób dostarczający dowodów na fakt, iż PZŁ nie jest w stanie funkcjonować w sposób uczciwy, sprawiedliwy i bez kierowania systemem bliższym mafii niż demokracji. Władze PZŁ także w ostatnim gorącym czasie dostarczają szeregu argumentów dla wszystkich tych, którzy domagają się radykalnie zaostrzonego prawa łowieckiego.