Poniedziałek
25.06.2018
nr 176 (4712 )
ISSN 1734-6827
Dziennik na gorąco
Nowa władza - stare grzechy autor: Stanisław Pawluk
Okazuje się, że zmiany wymuszone nowelizacją ustawy Prawo Łowieckie według projektu Ministra Środowiska Henryka Kowalczyka niczego pozytywnego w działalność łowiecką w Polsce nie wnoszą. Pozostawienie w rękach tych samych ludzi naprawy działania Polskiego Związku Łowieckiego jedynie betonuje dotychczasowy system esbecko-mafijny, który nadal obowiązuje w tzw. łowieckim postępowaniach dyscyplinarnych. Tych naiwnych, którzy mieli nadzieję, że wreszcie do ich łowiectwa powróci normalność i władza Związku utrzymywana za ich pieniądze wykaże się troską o sprawiedliwość zachęcam wpierw do zapoznania się m.in. z przykładami opisanymi tutaj:
Hucpa w OSŁ Koszalin
"Swoim" krzywdy nie zrobimy
Jak "legalnie" strzelić dwa dziki prośne w lutym
Opisani wyżej „bohaterowie” łowieckich skandali psujących w oczach opinii publicznej wizerunek wszystkich myśliwych nadal korzystają z przywileju bezkarnego łamania zasad prawa i statutu. Bulwersuje to nie tylko prawych myśliwych, ale także osoby, które z bliska mogły przyglądać się funkcjonowaniu łowieckiej władzy.

Po ukazaniu się sprawozdania z rozprawy przed Głównym Sądem Łowieckim Pokrętna i pijana sprawiedliwość łowiecka dwu rzeczników dyscyplinarnych złożyło rezygnację z pełnionych funkcji. Pierwszym z rezygnujących był Z-ca ORD z Gdańska Mirosław Mudlaff, oskarżający prezesa KŁ "Słonka", a zarazem członka Okręgowej Rady Łowieckiej w Koszalinie Eugeniusza Terefenkę oraz łowczego tego koła Lucjana Grzybowskiego o przewinienia łowieckie, za które wielu myśliwych wyrzucono z PZŁ lub zawieszono w prawach członka na wiele lat.

Oskarżyciela zbulwersował fakt, iż ziejący alkoholem zastępca Głównego Rzecznika Dyscyplinarnego Paweł Podhajski podtrzymał skandaliczne orzeczenie OSŁ w Koszalinie o naganie za nielegalne polowanie. W swoim piśmie przesłanym do Okręgowej Rady Łowieckiej oraz do ministra Środowiska Henryka Kowalczyka oskarżający rzecznik dyscyplinarny Mirosław Mudlaff napisał m.in.:

...Nie uwzględnienie w odwołaniu proponowanych wyższych kar dla obu obwinionych przez GSŁ w Warszawie (przy jednoczesnym uwzględnieniu tejże negatywnej postawy obwinionego Terefenki podczas dochodzenia dyscyplinarnego oraz rozpraw przez OSŁ w Koszalinie), wynikającej na podstawie relacji rozprawy odwoławczej opublikowanej w Dzienniku „Łowiecki” przez red. P. Stanisława Pawluka i wypowiedzi Prezesa GSŁ Kol. Z. Jabłońskiego (negowanie opinii ORD PZŁ w Gdańsku w odwołaniu, iż sprawowane w zrzeszeniu i w kole funkcje winny obligować do szczególnego dawania przykładu przestrzegania prawa), nieodpowiedzialna i pasywna postawa podczas rozprawy odwoławczej Z-cy GRD Kolegi Pawła Podhajskiego ( min. wnioskowanie o utrzymanie w mocy nałożonych w I instancji kar nagany), przekreśla sens dalszej mojej wieloletniej pracy społecznej w charakterze Zastępcy Okręgowego Rzecznika Dyscyplinarnego Polskiego Związku Łowieckiego w obecnie istniejącej formule i wymiarze....

Z innych źródeł redakcja otrzymuje informacje, że "....GRD był na polowaniu w Człuchowie okręg Słupski i spotkał się tam z myśliwymi z Koszalina..." Spotkania te poprzedzały skandaliczną rozprawę przed Głównym Sądem Łowieckim. Informację tą chcieliśmy zweryfikować bezpośrednio z Głównym Rzecznikiem Dyscyplinarnym, ale emaile pisane do tego organu PZŁ zostały tradycyjnie zablokowane w ramach szykanowania redakcji.

W tym samym czasie czyli w marcu br. zbulwersowany tą sprawą i mając równie negatywne spostrzeżenia w innych sprawach, rezygnację złożył Okręgowy Rzecznik Dyscyplinarny w Gdańsku Wiesław Wysiecki. A "swoi" czyli lekceważący prawo prezes i łowczy Koła Łowieckiego „Słonka” w Grzmiącej nadal sekują swoich przeciwników w kole i korzystają z przychylności starego-nowego łowczego okręgowego Janusza Rynkiewicza.

Jeszcze bardziej bulwersującym przykładem zamiatania wykroczeń łowieckich i łamania zapisów tzw. regulaminu polowań jest znana już w całej Polsce sprawa Andrzeja Barczuka, członka Okręgowej Rady Łowieckiej w Chełmie i prezesa KŁ "Szpak" w Woli Uhruskiej. Sprawy jego zasług dla pogarszania wizerunku myśliwych opisywaliśmy w dwóch artykułach:
Pokrętna sprawiedliwość w KŁ "Szpak" oraz
Pokrętna sprawiedliwość w KŁ "Szpak", cz. 2

Także i tutaj rozstrzygnięcie w sprawie poprzedzane było wielokrotnymi udanymi i to za pierwszym wyjściem polowaniami zastępcy Głównego Rzecznika Dyscyplinarnego Marka Czmielewskiego. Pojawiali się tam także zapraszani na udane polowania byli wysokiej rangi urzędnicy zajmujący wysokie stanowiska w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych. W czasie gdy prezes koła Andrzej Barczuk zdążył wielokrotnie "przeczołgać" Jerzego Walczuka przed policją, trzykrotnie przed prokuraturą i zainicjować w ostrej walce postępowania sądowe za spreparowany zarzut polowania bez dokonania wymaganego wpisu w książce ewidencji – zastępca Głównego Rzecznika Dyscyplinarnego, radca prawny płk. rez. Bolesław Zieliński prowadził postępowanie. W wyniku licznych nacisków o udzielenie informacji wreszcie zdobył się na sporządzenie w dniu 24 maja 2018 r. pisma informującego, że ”..."dochodzenie dyscyplinarne w tej sprawie zostało na podstawie § 15 ust. 2 Regulaminu Sądów Łowieckich i rzeczników dyscyplinarnych w PZŁ umorzone, bowiem nie dostarczyło podstaw do złożenia wniosku oskarżycielskiego...."

Jak z powyższego wynika, prezes koła łowieckiego, a tym bardziej członek Okręgowej Rady Łowieckiej mimo polowania bez dokonania wpisu w książce ewidencji, nieujawnieniu upolowanej zwierzyny zgodnie z przepisami w dokumentacji łowieckiej, a następnie poświadczenia nieprawdy w książce ewidencji nie jest niczym nagannym według Bolesława Zielińskiego natomiast fikcyjny czyn Jerzego Walczuka ścigany jest przez wszystkie możliwe instytucje z sądem powszechnym włącznie.

Czy takich zmian w polskim łowiectwie oczekiwaliśmy?