Wtorek
04.09.2018
nr 247 (4783 )
ISSN 1734-6827
Dziennik na gorąco
Uniewinnienie nie oznacza niewinny autor: Stanisław Pawluk
Koło Łowieckie nr 145 „Cytadela” w Warszawie dzierżawi bardzo atrakcyjny, także pod względem turystyczno-rekreacyjnym, obwód na Mazurach, obejmujący swym zasięgiem miejscowość Ruciane, na terenie którego znajduje się słynna leśniczówka „Pranie” znana z twórczości Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego. Jest to więc obwód, gdzie spotkanie spacerowiczów w lesie nie jest czymś niezwykłym i choćby dlatego polujący w zmuszeni są do zwiększonej uwagi i zwiększonej czujności przy posługiwaniu się bronią myśliwską. Wydawać by się mogło, że wieloletni doświadczony łowczy koła jest w sposób szczególny predysponowany do dawania dobrego przykładu młodszym kolegom.

Mieczysław S. jest łowczym bardzo długo. Jak mówiono w kole, a także jak wynika z rozmów z pracownikami leśnymi, łowczy lubił polować z samochodu. Patrolując teren przy zauważeniu zwierza miał otwierać okno i z za kierownicy oddawać strzał. Trudno było o dowody w tej sprawie bowiem albo nikt nie chciał swoich obserwacji "dać na papier” albo nie chciał narażać się łowczemu, aby nie doznać sankcji w postaci nie otrzymania odstrzału.

W dniu 30 maja 2017 roku łowczy wybrał się na polowanie do obwodu 258 na terenie Nadleśnictwa Maskulińskie w okolicach miejscowości Karwica gmina Ruciane Nida. Jadąc drogą leśną, około godziny 13:00 zatrzymał pojazd i przez otwarte okno oddał strzał do nieustalonego zwierza. Tak był zaaferowany polowaniem, że nie zauważył, iż za jego samochodem Nissan X-Trial zatrzymał się inny pojazd nie mogący na leśnej wąskiej drodze go ominąć, tym bardziej, że z okna samochodu wystawała lufa sztucera, co przy próbie omijania mogło stanowić zagrożenie dla zdrowia lub życia. W pojeździe z tyłu jechał myśliwy Daniel C. i zdziwiony tą sytuacją powiadomił leśniczego Leszka Łukasika. Ten po opisie wyglądu samochodowego strzelca trafnie ustalił, iż jest to łowczy Mieczysław S. Leśniczy Leszek Łukasik wraz z podleśniczym Przemysławem Kownackim udali się do kwatery łowieckiej celem wyjaśnienia zaistniałych okoliczności. Mieczysław S. początkowo zaprzeczał, że strzelał z samochodu jednak po usłyszeniu, że widziało go dwu świadków przyznał, że strzelał z samochodu do lisa, bo nie lubi lisów. W trakcie postępowania przygotowawczego łowczy Mieczysław S. inaczej opisał swoje zachowanie. Tym razem zeznał, że zaciął mu się zamek w broni palnej w związku z czym oddał strzał do drzewa, aby odblokować zacięcie.

Sprawa trafiła do Sądu Rejonowego w Piszu gdzie łowczy został oskarżony o to, „że w dniu 30.05.2017 r. na terenie obwodu łowieckiego nr 256 Nadleśnictwa Maskulińskiego, w okolicy miejscowości Karwica, gm. Ruciane Nida, usiłował pozyskać zwierzynę innego gatunku niż przewidywało upoważnienie wydane przez zarządcę obwodu łowieckiego tj. o czyn z art. 13 $ 1 kk w zw. Z art. 52 pkt 6 Ustawy z dnia 13 października 1995r. Prawo łowieckie”

Oskarżony przybrał sobie obrońcę w osobie adwokata Tomasza Truszkowskiego, także myśliwego a jednocześnie Z-ca Okręgowego Rzecznika Dyscyplinarnego w Suwałkach. W trakcie postępowania przesłuchano świadków oraz oskarżonego łowczego. Z nieznanych powodów Koło Łowieckie Nr 145 „Cytadela” uczyniono poszkodowanym w miejsce skarbu państwa. Jednak na rozprawy nikt z koła się nie stawiał i fikcyjny poszkodowany nie był reprezentowany. Co ustalił Sąd Rejonowy w postepowaniu dowodowym obrazuje poniższy cytat z uzasadnienia.

”Sąd w znacznej mierze dal wiarę wyjaśnieniom oskarżonego albowiem korespondują z innymi dowodami w tym zeznaniami przesłuchanych świadków oraz dokumentami dotyczącymi polowań, na które udawał się oskarżony. Sąd nie dał wiary stwierdzeniu Mieczysława S., że oddał strzał z broni palnej z zamiarem odblokowania broni, w której zaciął się zamek. Zdaniem sądu gdyby oskarżony strzelał w takim celu. Przede wszystkim przed oddaniem strzału wysiadł by z samochodu. Tymczasem okoliczności w których oskarżony strzelał wskazują raczej na to, że celował w coś co nagle pojawiło się w zasięgu jego wzroku. Zapewne było to jakieś zwierzę. Mieczysław S. nie miał czasu na zastanawianie się. Obawiając się, że zwierzę umknie pospiesznie oddał strzał przez uchylone okno pojazdu, co jest sprzeczne z regulaminem wykonywania polowania. Mieczysław S. przyjechał do obwodu łowieckiego nr 258 znajdującego się na terenie lasów Nadleśnictwa Maskulińskie aby polować i pozyskiwać zwierzynę. Gdy jadąc samochodem ujrzał zwierzynę nieustalonego bliżej gatunku, uznał, że nadarza się okazja aby zapolować bez zadawania sobie trudu chodzenia i wyczekiwania w lesie. Nadto zaznaczyć należy, że oskarżony w sposób kłamliwy wyjaśniał leśnikom Leszkowi Łukasikowi i Przemysławowi Kownackiemu odnośnie okoliczności oddania strzału. Gdyby rzeczywiście strzelał w celu odblokowania broni, nie miałby powodu aby opowiadać im o strzale do lisa. Mieczysław S. był po prostu zaskoczony ich pytaniem i nie miał czasu aby przygotować jakieś w miarę sensowne wytłumaczenie swego zachowania. Zdaniem sądu oskarżony w powyższym zakresie wyjaśniał przed sądem nieprawdziwie, ponieważ chciał zminimalizować popełnione przez siebie naruszenie zasad wykonywania polowania. Sąd dal wiarę zeznaniom świadków Zbigniewa G., Przemysława K., Leszka Ł. Daniela C.”

W dalszej części uzasadnienia sąd wskazuje na fakty, świadczące o tym, że łowczy naruszył szereg zasad opisanych w tzw. regulaminie polowań, a także naruszenie ustawy Prawa Łowieckiego art. 42 b ustęp 1 poprzez wykonywanie polowania w innym miejscu niż to wskazał w książce ewidencji myśliwych na polowaniu indywidualnym. Sąd wyraźnie podkreśla, że łowczy naruszył § 6 ust. 1 pkt 3 rozporządzenia Ministra Środowiska w sprawie szczegółowych warunków wykonywania polowania poprzez strzelanie do nieustalonej zwierzyny z pojazdu mechanicznego. Uwadze sądu nie uszły także nieprawidłowości jakich dopatrzył się w wystawianych zezwoleniach na polowanie indywidualne, w których wskazuje się do odstrzału „drapieżniki bez ograniczeń”. Sąd podkreśla, że w terminologii przyjętej na liście gatunków łownych wymienia się lisy, jenoty, borsuki, kuny leśne, kuny domowe, norkę amerykańską, tchórza zwyczajnego, szopa pracza i szakala złocistego. Sąd podkreśla, że łowczy Mieczysław S. nie był w tym względzie wystarczająco skrupulatny o czym przekonuje także wskazywanie do odstrzału „kaczki szt. 6” bez wyszczególnienia o jakie gatunki kaczek chodzi podczas gdy rozporządzenie ministra środowiska wymienia cztery gatunki: krzyżówkę, głowienkę, czernicę i cyraneczkę.

Mimo stwierdzenia licznych naruszeń norm prawnych przez Mieczysława S. sąd uniewinnił go od zarzucanego czynu usiłowania pozyskania innej zwierzyny niż miał to wskazane w pisemnym zezwoleniu na odstrzał. Skoro nie ustalono do jakiej zwierzyny oddawał strzał Mieczysław S. to trudno przypisać mu takie przestępstwo. Sąd wyraźnie stwierdził, że naruszenia jakich ewidentnie dopuścił się Mieczysław S. podlegają rozpatrzeniu w innym trybie i nie stanowią zarzutu opisanego w akcie oskarżenia.

Wobec tak kategorycznych stwierdzeń sądu o naruszeniu zasad wykonywania polowania zadałem Zarządowi Okręgowemu w Warszawie, czy Okręgowy Rzecznik Dyscyplinarny prowadził jakieś postępowania w tym zakresie. Otrzymałem odpowiedź, że nic im nie jest wiadomo w tej sprawie, choć przecież bezpośrednio zaangażowany w sprawę był Z-ca Okręgowego Rzecznika Dyscyplinarnego w Suwałkach, który z wyroku sądu wiedział, że jego mandant popełnił przewinienie dyscyplinarne i mimo tego ukrył to przed odpowiednimi organami PZŁ. Odpowiedź ta jest tym dziwniejsza, że wokół sprawy w lokalnej społeczności i w środowisku myśliwych wrzało na ten temat dość głośno, tak głośno, że jeszcze tusz pod wyrokiem Sądu Rejonowego w Piszu nie wysechł, a już o niej wiedziałem.

Czy w tej sprawie wszystko jest w porządku? Czy tolerancja takiej postawy jest wzorcem traktowania osób wyżej usytuowanych w strukturach łowieckich niż przeciętny myśliwy?