Środa
10.04.2019
nr 100 (5001 )
ISSN 1734-6827
Dziennik na gorąco
"Takie tam" w KŁ TROP w Pile autor: Stanisław Pawluk
Wojskowe Koło Łowieckie nr 44 TROP w Pile należy do ścisłej czołówki tych, które podobnie jak bartoszycki „Szarak” i „Daniel”, albo „Szpak” z Woli Uhruskiej, w sposób zrozumiały tylko dla siebie pojmuje zasady prowadzenia gospodarki łowieckiej, zarządzania kołem i poszanowania praw członkowskich. Znamiennym jest także i to, że nie tylko w tych kołach, jak tylko komisje rewizyjne wykażą nieprawidłowości, natychmiast ich członkowie są odwoływani z funkcji, a na ich miejsce powoływani są spolegliwi wobec zarządu i żadnych nieprawidłowości nie zauważają. Podobnie działo się w kole TROP, gdzie komisja rewizyjny wykryła szereg spraw, z których dziś przedstawimy kilka:


Obrót finansowy

W dokumentacji koła stwierdzono, że rolnikowi należało się 600 złotych na podstawie protokołu szacowania szkody w uprawie. W raporcie finansowym zapisano, że wypłacono 1600 złotych. Okoliczność tą komisja potwierdziła fotokopiami stosownych dokumentów i opisała w protokole pokontrolnym.
Inną ustaloną okolicznością był fakt, iż z kasy koła wypłacono bez udokumentowania kwota 500 złotych. Bliższe wyjaśnienia doprowadziły do wniosku, iż kwota ta bez żadnego pokwitowania została wręczona łowczemu okręgowemu, który w ten sposób zbierał ofiarę na odprawienie mszy podczas obchodów uroczystości okręgowych. Wydatek ten nie został w żaden sposób udokumentowany.


Podwójna dokumentacja
Prezes Koła Łowieckiego „Trop”, niezależnie od łowczego, osobiście wystawia upoważnienia do wykonywania polowania indywidualnego. Osobiście także pełni funkcję podprowadzającego myśliwych dewizowców opisywanych w dokumentacji jako „myśliwy cudzoziemiec”. Kontrolujący stwierdzili, że odstrzały są dublowane i mimo, że noszą te same cechy ewidencyjne, różnią się zapisami. Na jednym z nich określa się jakiej wagi dziki mogą pozyskać myśliwi cudzoziemcy. Zapis ten w świetle obowiązujących w dacie wystawiana tego dokumentu przepisów jest zwyczajnie nieprawidłowy.



Podobnie się ma z „odstrzałem” wystawionym synowi prezesa Hubertowi S. Jeden „odstrzał” wystawił łowczy koła, a drugi osobiście prezes. Oba „odstrzały” posiadają te same znaki identyfikacyjne, a różnią się ilością zwierzyny przeznaczonej do odstrzału oraz stemplami i podpisami wystawiających.




Polowania dewizowe

Ciekawie dzieje się także z arkuszami oceny prawidłowości odstrzału sporządzanymi po wykonaniu polowań dewizowych. Dostrzegalną różnicą na dwu niby jednakowych protokołach jest waga pozyskanego poroża. Dziwnym jest to, że na wcześniejszym protokole waga jest wyższa, a na kolejnym niższa. Zapewne stratę wagi można by usprawiedliwić wyschnięciem poroża przez te kilkanaście godzin, gdyby nie fakt, iż część poroży w tych samych warunkach na wadze zyskała.

Różnicę na wadze łatwiej zrozumieć gdy ogląda się cenniki polowań dewizowych, w których zaledwie kilka gram decyduje o konieczności poniesienia wyższych kosztów za odstrzał danej sztuki. Oglądając kilka z protokołów z polowań dewizowych ze zdziwieniem dostrzec można, iż zmiany wagi jednych poroży w górę, a innych w dół, nie dostrzegł leśniczy do spraw łowieckich leśnictwa Dobrzyca Nadleśnictwa Borne Sulinowo Kazimierz Szymański.


Wdzięczność dewizowca

Czy opisane okoliczności miały wpływ na fakt zapraszania na wakacje podprowadzanego prezesa koła Jarosława S. przez myśliwych dewizowych trudno dociec. Faktem jest, że kontakt ten skutkował chwaleniem się przez prezesa Jarosława S. na portalu społecznościowych udanymi wakacjami na jachcie myśliwego dewizowego, gdzie prezes odpoczywał wraz z rodziną.





Można by rzec, że "takie tam" sprawy jak opisane wyżej to błahostki, tyle, że każda z nich jest czynem zabronionym opisanym przez kodeks karny. Organa Polskiego Związku Łowieckiego, sprawujące nadzór nad kołami takich spraw nie dostrzegają, choć frazesy, że łowiectwo powinno być czyste i transparentne, słyszymy w oficjalnej propagandzie. Cóż z tego, jak są takie zarządy i takie koła, na działalność których organa okręgowe i krajowe przymykają oko, a czasem wręcz akceptują niejasne poczynania, na które w łowiectwie miejsca nie powinno być.

C.d.n.