![]() |
Poniedziałek
17.03.2025nr 076 (7169 ) ISSN 1734-6827
Marcin Możdżonek umyślił sobie, stąd też jego propozycje statutowe, że musi poprzez NRŁ mieć większy pakiet kontrolny nad Zarządem Głównym niż wynika to z obecnych zapisów Statutu. Jest bowiem oczywiste to, że o ile Eugeniusz Grzeszczak dopuszczał NRŁ do kontroli roku 2023 (bo wtedy Łowczym Krajowym był Paweł Lisiak) to kontrola za 2024 (czyli czas łowczowstwa Eugeniusza Grzeszczaka) już niekoniecznie mu w smak. Zwłaszcza przy obecnym konflikcie z Marcinem Możdżonkiem. Tylko co wnikliwsi dostrzegli, że choć publiczna dyskusja toczy się o kworum i wykluczaniu z kół łowieckich, to w rzeczywistości ważne dla Marcina Możdżonka zmiany są zupełnie gdzie indziej, a sprowadzają się do zapewnienia NRŁ formalnej autonomii w ramach Związku i praktycznej niezależności finansowej i organizacyjnej od Zarządu Głównego. Z tych samym przyczyn Marcin Możdżonek nie chce w Związku organów rewizyjnych (co natychmiast wytknął mu Paweł Gdula), gdyż nad tymi mógłby nie mieć kontroli takiej jak ma obecnie w NRŁ mając wciąż jako-taką większość. Z perspektywy czasu widać, że Eugeniusz Grzeszczak sabotował zmiany statutowe od kiedy przybrały one realny kształt i sprzeciwiał się organizacji Krajowego Zjazdu Delegatów. Jego Strategia (pomijając jej miałkość) już przebrzmiała i po serii spotkań z łowczymi okręgowymi nikt już w praktyce o niej nie dyskutuje. Bo też i nie ma specjalnie o czym. Leitmotivem życia związkowego stała się zmiana Statutu, przy czym – raz jeszcze powtórzę – chodzi tu nie tylko o zmiany jako takie ale także platformę na jakiej Marcin Możdżonek chciałby wzmocnić swoją pozycję, która obecnie wydaje się najsłabsza od kiedy objął swoją funkcję. Zdecydował się na ryzykowny ruch – zwołanie Krajowego Zjazdu Delegatów. Potrzebny był przedmiot tego Zjazdu, czyli coś co ci wszyscy delegaci mają mieć do roboty i czym Marcin Możdżonek mógłby sterować. Wymyślono zmiany w Statucie, bo zdaje się opracowanie nowego statutu PZŁ przerosło możliwości komisji statutowej i prawnej pod wspólnym przewodnictwem adwokata Tomasza Nowaka i czujnym nadzorem Rafała Ciszewskiego. Akurat tak się składa, że jestem delegatem na KZD i byłem uczestnikiem jednego z tych spotkań organizowanych przez Marcina Możdżonka. Poruszyłem dwa zagadnienia, które zdumiały zarówno jego jak i Rafała Ciszewskiego. Zapytałem dlaczego obecna Naczelna Rada Łowiecka nie wykonuje § 8 uchwały zjazdowej 2018 r. (Krajowy Zjazd Delegatów zobowiązuje Naczelną Radę Łowiecką do przygotowania jednolitego znowelizowanego projektu Statutu […]), a proponuje zmiany Statutu bez jakiegokolwiek odniesienia się do tej uchwały Zjazdu? Czy ma to oznaczać, że obecna NRŁ ma tę uchwałę za nic i nie poczuwa się do jej wykonania? Gdzie w proponowanych zmianach są te, które zgłosili podówczas delegaci o których traktuje § 8? Odpowiedź była żenująca – nie mamy dokumentów, a poza tym to dotyczyło NRŁ poprzedniej kadencji… Zapytałem czy obecni prawnicy związkowi analizowali to jak może zachować się pani Minister która dostanie uchwałę KZD o zmianach w Statucie (o ile te w ogóle przejdą) w sytuacji gdy Minister Klimatu i Środowiska jeszcze nie ustosunkował się formalnie do zmian „uchwalonych” w Ołtarzewie. Minister będzie miał bowiem dwie całkowicie niekompatybilne uchwały KZD zmieniające Statut i będzie miał doskonały powód by odmówić zatwierdzenia tej drugiej, nawet nie odnosząc się do tej pierwszej. Zapadła cisza, a po chwili Rafał Ciszewski stwierdził, że przecież Minister odmówił zatwierdzenia zmian z Ołtarzewa. Otóż nie – Minister nie odmówił, w ogóle się do nich nie odniósł czy to poprzez zatwierdzenie albo poprzez odmowę zatwierdzenia. Minister zakwestionował formalnie uchwałę NRŁ o zwołaniu Zjazdu do Ołtarzewa, ale nic ponadto. A co jeśli obecna Pani Minister wykaże się większą finezją prawniczą, niż przewodniczący komisji prawnej i statutowej NRŁ i zmiany z Ołtarzewa zatwierdzi choćby w przeddzień KZD? Któryś z członków tych komisji w ogóle o tym pomyślał? I jaki zaproponuje się wówczas scenariusz? Co będziemy zmieniać? Przez rok nie zrobiono nic by tę „bombę ołtarzewską” rozbroić, choć były prawne możliwości. Tyle, że trzeba je znać i umieć stosować. Tymczasem bomba tyka i wcale nie jest powiedziane, że nie wybuchnie. Zastanawiające jest zresztą w ogóle całkowite milczenie Resortu wobec tego co obecnie się dzieje w PZŁ. Do tej pory Pani Minister ani razu nie wdrożyła instrumentów nadzoru; nawet w odniesieniu do wyboru sędziów GSŁ, gdzie jest uzasadnione podejrzenie wyboru części z nich (w tym Prezesa) na trzecią kadencję co narusza prawo. Nie wierzę w to, że w Ministerstwie nie mają w ogóle wiedzy o biegu spraw w PZŁ; wszak sam Rafał Ciszewski mówi publicznie, że wie kto Ministerstwu na nich donosi. A jednak nic się nie dzieje. Z drugiej strony PSL (poprzez Eugeniusza Grzeszczaka) sabotuje zmiany statutowe i sam KZD. Co charakterystyczne – w ogóle nie podejmuje tematu statutowego, tak jakby go w ogóle nie było; miast tego Eugeniusz Grzeszczak spuścił na NRŁ i Marcina Możdżonka sforę internetowych ujadaczy. Kontestowanie przez Eugeniusza Grzeszczka nowelizacji Statutu widać jak na dłoni – na stronie PZŁ (administrowanej przez ZG) o Zjeździe się słowem nie wspomina. NRŁ ma co prawda swoją autonomiczną podstronę, ale Eugeniusz Grzeszczak chyba przyciął fundusze, bo filmików z prezesem Możdżonkiem jakby mniej… PSL podbiło stawkę i forsuje zmiany do Prawa łowieckiego pod ogólnym hasłem przywracania samorządności, co obiecywał Eugeniusz Grzeszczak. To już polityka na poziomie dla Marcina Możdżonka nieosiągalnym. I nie w tym rzecz, że projekt nie ma szans na uchwalenie. Jeśli jakimś cudem przejdzie przez parlament, to PSL odtrąbi sukces – to my! Jeśli projekt padnie – to PSL wykaże się w oczach myśliwych walką o samorządność; obiecując, że jak nie w tej to następnej kadencji (o ile w ogóle będzie w Sejmie). Ale na teraz PZŁ można rządzić dalej. Nowelizacja w istocie PSL-owi obecnie potrzebna do niczego nie jest, bo kontroluje Związek i bez niej. Więcej – nowelizacja w istocie otwiera PSL na ryzyko utraty kontroli nad Związkiem poprzez wybór niezwiązanego z ta partią (bądź jej wrogiego) Łowczego Krajowego. Stąd usilna praca nad wyeliminowaniem Marcina Możdżonka bo ten w oczach PSL miałby szanse na taki wybór, gdyby ustawa przeszła. Kandydat PSL (nie będzie to Eugeniusz Grzeszczak) w wyborach Łowczego Krajowego jeszcze ujawniony nie został, z tej prostej przyczyny, że musiałby się wypromować, i w tym celu zostać powołany zawczasu na Łowczego Krajowego, a tego bez zgody Polski 2050 zrobić się nie da. I pewnie zgody na dzisiaj nie ma. Osobiście nie wierzę w uchwalenie nowelizacji Prawa łowieckiego autorstwa posłanki Pasławskiej. Przemawia za tym logika polityczna – po tym gdy radowano się z odrzucenia przepisów o badaniach lekarskich myśliwych, zapomniano o tym, kto te zmiany odrzucił: PSL i opozycja. Każde z ugrupowań głosowało w imię swojego politycznego interesu; interes myśliwych był tu bez znaczenia. Odrzucenie projektu (poselskiego zresztą) w pierwszym czytaniu było dla Polski 2050, KO i Lewicy policzkiem, ale ostatecznie sprawa politycznie była błaha. Ale chyba nikt nie liczy na to, że te trzy ugrupowania, pomne wymierzonego im przez PSL policzka, zaakceptują coś znacznie większego – ustawowe wyrwanie przez PSL łowiectwa dla siebie. I to jeszcze głosami opozycji! Tu już jest realna groźba zainteresowania się sprawą samego premiera Tuska, bo to ostatecznie jego rząd miałby wykonywać znowelizowane Prawo łowieckie; miałby wykonywać ustawę uchwaloną de facto przez opozycję wespół z koalicyjnym PSL przy sprzeciwie własnego ugrupowania? I to jeszcze w trakcie kampanii prezydenckiej?! To byłby polityczny surrealizm. Niemniej jednak projekt jest na stole i PSL nim gra na siebie i przeciwko Marcinowi Możdżonkowi; data posiedzenia sejmowej komisji rozpatrującej ten projekt (19 marca) jest nieprzypadkowa; 10 dni później ma się odbyć KZD. Na posiedzeniu komisji sejmowej będzie niechybnie „jatka”. W końcu głos będzie musiało zabrać Ministerstwo Klimatu i Środowiska i nie będzie to głos zmianom przychylny. Zmiany z furią zaatakują lewicujące posłanki z Klaudią Jachirą na czele. W KO dla projektu poparcia nie ma żadnego. Podobnie w Lewicy i Polsce 2050. Nie ma żadnej pewności, że PiS będzie ten projekt wspierał; wszak odwraca to co tenże PiS sam przeforsował w 2018 roku. Zajmie zatem stanowisko wyczekujące wykorzystując projekt w zwykłej taktyce polityczno-parlamentarnej. Co robi w tej sytuacji Marcin Możdżonek? Licytuje jeszcze wyżej – żąda od PSL wprowadzenia do projektu prawa polowania z dziećmi. Czyli tego, co w tym Sejmie niemal na pewno nie przejdzie, bo tu nawet PiS jest podzielone. Ale postulat jest na stole i zgłasza go publicznie Prezes NRŁ. W efekcie podgrzewa atmosferę, bo postulat na pewno podchwycą przeciwnicy łowiectwa i użyją go by całą nowelizację utrącić. To zaś nie może pozostać bez reakcji PSL, które z tym żądaniem coś zrobić musi. I jest reakcja – Paweł Gdula tym razem już wprost atakuje na swoim portalu Marcina Możdżonka, że jest po prostu nieodpowiedzialny i niekompetentny. Ten odpowiada równie dosadnie. Moim zdaniem Marcin Możdżonek nie do końca przemyślał sens zwoływania Zjazdu jako formy własnej promocji i obrony swojej słabnącej pozycji. Po ukazaniu się proponowanych zmian w Statucie i skrajnie negatywnych recenzji (inspirowanych jak się okazuje z kręgów Eugeniusza Grzeszczaka) wpadł w panikę i rozpoczął tour po Polsce po to by choćby spróbować wyczuć sytuację wśród delegatów. Na moim spotkaniu wypadło to słabo. Nie przypuszczam, by na innych było radykalnie inaczej. A to oznacza, że Zjazd może być dla Marcina Możdżonka porażką, zwłaszcza że on sam, ani żaden z jego bliskich współpracowników, jeszcze w takim przedsięwzięciu nie uczestniczył. Nie zna dynamiki takich zebrań, gdzie trzeba zapanować nad dwustoma osobami. Zatem podpowiem – pierwszym głosowaniem które pokaże jak się układają głosy będzie wybór przewodniczącego obrad. Wówczas będzie z grubsza wiadomo co dalej. Realne jest też to, że projekt zmian w Statucie w ogóle nie wejdzie do porządku obrad i wówczas będzie to dla Marcina Możdżonka klęska całkowita. Zostanie ośmieszony przed delegatami, że pod jego prezesurą NRŁ i jej komisja prawna i statutowa nie potrafiły wpaść na to, że trzeba przygotować całkowicie nowy statut (w ten sposób wykonując § 8 uchwały KZD z 2018 r.), a nie poprawiać Statut obecny, którego poprawić się nie da. Klęska Marcina Możdżonka na KZD może się przełożyć na kilka głosów w NRŁ i dojdzie do zmiany na stanowisku Prezesa po roku jej sprawowania. Przerabialiśmy to już. I w tym kontekście powstaje racjonalne pytanie: czy na fotel prezesa NRŁ wróci Rafał Malec? Jakie są jego relacje z PSL-em do którego ponoć się zapisał? Czy zaprocentuje Złom dla posłanki Pasławskiej wręczany z jego inicjatywy w Ołtarzewie? Wszak Pani poseł jako jedna z nielicznych do Ołtarzewa przyjechała. I w sporach na linii Paweł Lisiak – Rafał Malec zawsze brała stronę tego ostatniego. Za dwa tygodnie będziemy już po Zjeździe. I być może będziemy wiedzieć nieco więcej. Krzysztof S. Grochalski |