Wtorek
07.10.2008
nr 281 (1164 )
ISSN 1734-6827
Moje polowanie
Pierwszy Dzik autor: Stiepankowic
Wczoraj wraz z myśliwym, który pomaga poznać mi łowiectwo od strony praktycznej, wybraliśmy się na wieczorną zasiadkę. Jako miejsce zasiadki wybraliśmy ambonę na skraju lasu i nie uprawionej jeszcze ścierni po rzepaku. Celem zasiadki były dziki, które mój opiekun zaobserwował na tym terenie już kilka dni temu. O tym, że w piątek pojedziemy "na dziki" wiedziałem już od dwóch dni i najzwyczajniej w świecie nie mogłem się doczekać, a czas płynął powoooliiiii.

Gdy nadszedł wyczekiwany dzień polowania od bladego świtu począłem czynić stosowne przygotowania: ciepła odzież, odpowiednie obuwie itd. A w międzyczasie co chwila zerkałem na telefon aby sprawdzić czy przypadkiem kolega już nie dzwonił aby ostatecznie podać godzinę spotkania. Niestety czas mijał a żadnej wiadomości nie było. Zbliżała się już godzina 16:00 gdy nareszcie zadzwonił telefon. Odebrałem w ułamku sekundy a w słuchawce usłyszałem te kilka słów, na które tak długo i niecierpliwie czekałem: "bądź o 18:30".

Na miejscu spotkania byłem oczywiście wcześniej. Gdy tylko zjawił się mój opiekun od razu pomaszerowaliśmy zająć miejsca na ambonie. Wieczór zapowiadał się ciepły, (jak na te porę roku). Ostatnie tego dnia promienie słońca wpadały przez okna strzelnicze do ambony, czerwone słońce chowało się powoli za linią lasu rysującą się w oddali. Gdzieś za plecami zagrał Byk a powietrze wokoło zadrżało od basowej nuty brzmiącej w jego dumnym i władczym ryku. Siedzieliśmy tak bez słowa delektując się pięknem i niepowtarzalnością chwili. Zerknąłem na zamyśloną twarz myśliwego i oczy wpatrzone gdzieś w dal w nie istniejący punkt. Pomyślałem ileż takich chwil musiał już przeżyć a wciąż mu dech w piersiach zapiera.

Zapadł zmrok i zdwoiliśmy czujność, bo dziki mogą się pokazać lada chwila i tak też się stało. Najpierw usłyszeliśmy ich stąpanie a potem w okularze lornetki ujrzałem jak powoli z lasu, który mieliśmy za plecami, zaczęły wybiegać na ściernisko. Widok był przedni. Jak zwykł czynić mój opiekun tak i tym razem opisał mi każdą sztukę starając się nakreślić zasady rozpoznawania wieku i płci dzika. Wskazał również sztukę, którą wybrał do odstrzału. Po krótkiej chwili jaką zajęło mu precyzyjne wycelowanie, huknął strzał i dzik padł w ogniu.

Zeszliśmy z wysiadki aby dopełnić czynności związanych z przygotowaniem zwierzyny do odstawienia do skupu. Nie pierwsze to polowanie, w którym brałem udział i nie pierwszy dzik, któremu mogłem się "przyjrzeć z bliska", ale ten był wyjątkowo ładnym okazem. Gdy tak stałem i zachwycałem się strzeloną sztuką mój "prowadzący" podszedł do mnie poklepał mnie po plecach i powiedział "no chłopcze czas abyś sam wypatroszył te sztukę". Nogi mi się ugięły ze strachu bo przecież nigdy tego nie robiłem, widziałem wiele razy jak się patroszy ale żeby samemu zabrać się do tego to jeszcze nie miałem okazji. Usłyszałem tylko "w końcu sam musisz zacząć, bo nigdy się nie nauczysz". Pod czujnym okiem myśliwego zabrałem się do pracy, starając się wszystko wykonywać wg prawideł, które tyle razy mi wpajał. Trwało to trochę ale wreszcie skończyłem. Udało się :-). Mój pierwszy samodzielnie wypatroszony dzik.