Wtorek
28.03.2006
nr 087 (0240 )
ISSN 1734-6827
Moje polowanie
Polowanie na rudzielca autor: Łukasz>>>

Od najmłodszych lat towarzyszę dziadkowi w polowaniach. Gdy jestem u niego, często polujemy na dziki, sarny, jelenie. Ale dopiero rok temu wybrałem się z dziadkiem na polowanie na lisy. Był to mój pierwszy wyjazd na łowy na tego drapieżnika.

Dzień przed polowaniem poczytałem sobie troszkę literatury na temat tego szkodnika. Z domu wyjechaliśmy o godzinie 15. Do łowiska mieliśmy tylko parę kilometrów, więc po kilkunastu minutach szliśmy już przez pole na róg lasu, gdzie mieliśmy zasiąść na stołkach. Dojście do celu zajęło nam trochę czasu, ponieważ z powodu wysokiego śniegu szliśmy bardzo powoli. Idąc zauważyliśmy sporo lisich tropów. Po około 30 minutach siedzieliśmy cali zgrzani na stołkach. Zdążyliśmy trochę odsapnąć, gdy w oddali ujrzałem sznurującego mykite. Szturchnąłem dziadka, a on na ten gest kiwnął mi głową, że widzi to, co ja. Niestety lisek był zbyt daleko na skuteczny strzał ze śrutu. Po godzinie pojawił się drugi. Był jakieś 150 m od nas, ale kierował się w naszym kierunku. Wiatr był dobry, więc bez obawy dziadek podpuścił go na bliską odległość, po czym padł strzał. Lis pozostał na mejscu. Zaraz potem kątem oko dostrzegłem, że po lewej stronie, jakieś 30 m od nas, stoi drugi lis i patrzy się prosto na nas. W ułamku sekundy padł drugi strzał. Lis, tak jak jego poprzednik, pozostał w miejscu. I tak to, w przeciągu dosłownie 5 sekund zostały strzelone dwa rudzielce. Byłem pełen podziwu dla dziadka. Posiedzieliśmy jeszcze 15 min i stwierdziliśmy, że na dziś już wystarczy.

Na drugi dzień rano dziadek zaproponował mi, żebyśmy pojechali w to samo miejsce, co wczoraj i przyczaili się na tego lisa, co widzieliśmy na początku wczorajszej zasiadki. Byłem zadowolony z tej propozycji.

Ubrani w białe kombinezony trochę wcześniej wyjechaliśmy z domu. Planowaliśmy usiąść prawie na samym środku pola i chcieliśmy mieć pewność, że lis nas nie zauważy. Tym razem szybciej uporaliśmy się z drogą przez pole. Usiedliśmy jakies 40 m od miejsca, którędy wczoraj defiladował lis. Siedziałem i uważnie obserwowałem pole. Po około godzinie trochę zaniepokoiłem się. Czyżby lis wybrał sobie dziś inną trasę? Te myśli przerwało mi szturchnięcie dziadka, który po cichu powiedział mi, że lis pojawił się na horyzoncie. Był to ten sam lis, którego widzieliśmy wczoraj. Sznurował dokładnie tą samą drogą. Przypuszczenia dziadka sprawdziły się. Lis był jakieś 80 m od nas, gdy dziadek powoli podniósł broń i przyłożył do ramienia. Gdy lis zbliżył się na 40 m dziadek strzelił i podobnie jak jego dwaj poprzednicy z dnia wczorajszego padł w ogniu. Z uśmiechem na twarzy pogratulowałem dziadkowi, po czym z radością pobiegłem po zdobycz.

Od tamtej pory polowanie na lisy stało się jednym z moich ulubionych.
Do dziś wspominam te chwile.

Pozdrawiam Łukasz
DB


Komentarze
22-08-2008 21:45 Simex96No no no udane opowiadanko;) Pisz więcej!;) Darz Bór
06-04-2006 00:49 MagnumNo, idzie Ci coraz lepiej :)