Środa
26.07.2006
nr 207 (0360 )
ISSN 1734-6827
Moje polowanie
Strzykacze autor: ANDY
Zupełnie po ciemku schodzę w dół w kierunku „Długiej Łaki”. Mniej więcej w środku tej łąki jest usytuowana ambona „Jurka”. Niegdyś solidnie wykonana, obecnie pochylona i spróchniała okres świetności ma już za sobą. Powoli i uważnie omijam wyszczerbione i nadłamane stopnie i ostrożnie się sadowię . Mam zamiar posiedzieć parę minut aż zacznie się rozwidniać, abym mógł zacząć pochód w kierunku leśniczówki na Berdechu. Wcześniej jednak mam ochotę spenetrować łąki przylegające do tej, na której jestem i wylot potoku z łączką sródleśną po prawej stronie. Nieodparcie korci, aby zapalić, w końcu się łamię i zapalam.

Dym idzie w górę i obserwuję jak snuje się leniwie, nagle słyszę jakieś kaszlenie i dziwne prychanie . Pomyślałem ,że komuś mój papieros przeszkadza, gaszę go błyskawicznie . Pod amboną w maliniaku sylwetka kozła. Maleńkie nierówne parostki z resztkami scypułu. Stoi i kaszle, tylna cewka usiłuje drapać pysk. Widać ,że coś mu przeszkadza, coś drażni i usiłuje się tego pozbyć. Oglądam go uważnie. Zmierzwiona suknia, boki zapadnięte, wygląda nieszczególnie efektownie w ten cichy i ciepły poranek, na bogato zastawionej łące. Naprowadzam muszkę na komorę …

Dopiero w domu wyjaśniła się tajemnica dziwnego zachowania koziołka . Po przyjeździe , odbity łeb zostawiłem na balkonie . Nie chciałem, aby wstając rano zobaczyła go moja Córka. Była okropnie wrażliwa i kochała każdego stwora. Wolałem jej oszczędzić tego widoku. Moje dziewczyny krzątają się kuchni , słyszę rozmowy i pomyślałem o tym,że słonce już wysoko i zacznie zaglądać na balkon, a i muchy też się nim zajmą. Poszedłem wziąć łeb aby go włożyć do wiadra z zimną wodą żeby się wymoczył. Na balkonie obok łba leżą jakieś dziwne obłe stwory ruszając się i pełzając. Mają długość ok. 1 cm i są grube jak kluseczki. Jest ich trzy i wyglądają obrzydliwie . Chwila wahania i wiem , to larwy strzykacza. Koszmarny wyrok na biednego koziołka, zjadały go żywcem Po wygotowaniu łba w przegrodach nosowych pęsetą wyjąłem jeszcze 8 sztuk.

Jak on to pomieścił i z tym żył, nie wiem.

Długa Łąka, 1985