Sobota
10.09.2005
nr 041 (0041 )
ISSN 1734-6827
Moje polowanie
Pies, dzik i pudło autor: MAX-508
Zdarzenie to miało miejsce jakies trzy lata temu .Pewnego wolnego od pracy dnia wybrałem się do lasu na polowanie zabierając ze sobą roczna wtedy sukę kopova.Po dojechaniu na miejsce postanowiłem przeciąć las po skosie i zachodząc od góry na łąki spenetrować teren i rozejrzeć się trochę za kozami. Polowanie miało być typowo sarnie i na takie się nastawiłem. Niestety mimo ogromnej ilości przebytego terenu, nie spotkałem nic albo prawie nic.

Wracałem do samochodu przez las dokładnie ta samą drogą, którą szedłem wcześniej zboczem góry na łąki. Dochodząc do samochodu, widziałem go z góry dzieliło mnie od auta jakieś 50m, praktycznie gołego zbocza na którym rosły może ze trzy małe świerczki. Postanowiłem puścić psa, którego miałem przypiętego do pasa, żeby troche się wyganiał zanim wsiądziemy. Po kilkunastu metrach suka biegnąca do auta nagle odbiła gwałtownie w górę zbocza i zaczeła dość szybko się wspinać po skałkach i oddalać ode mnie najwidoczniej pochwyciwszy jakiś świeży trop. Zdziwiło mnie takie jej zachowanie bo ciepły trop zawsze pięknie głosiła. Pełnym biegiem zmierzała w stronę dwóch świerczków rosnących jakieś 100m ode mnie na małej skalnej półce nie zwracając uwagi kompletnie na moje wołanie i gwizd.

Jakież było ogromne moje zdziwienie gdy suka wpadła za owe drzewka 1,5metrowej wysokości. Usłyszałem coś jakby stłumiony charkot i odgłos szamotaniny trwało to może jakieś 3-4sekundy i nagle widzę swoją sunie jak…leci jakieś dwa metry nad ziemią równolegle do zbocza. Przez moment „śledząc” lot psa na chwile zgłupiałem i zagapiłem się, katem oka zobaczyłem potężnego dzika, który już rwał pod góre ile sił. Sztucer do oka krzyż na zad odchodzącego dzik strzał z wolnej ręki i oczywiście pudło. Przeładowałem ale na drugi strzał było za późno, dzik uszedł z życiem znikając za szczytem. Psina na szczęście nie była „rozpruta”trochę tylko kulała przez kilka dni bo spadając na ziemię stoczyła się jeszcze kilkanaście metrów poniżej zanim się ostatecznie zatrzymała.
Po powrcie do domu nasunęło się troche pytań

1.Dlaczego dzik nie podniósł się wcześniej jeśli był tam kiedy byłem w drodze na łąki i przechodziłem w niewielkiej odległości od niego?
2.Dlaczego pies doszedł go po cichu, skoro zawsze głosił każdy świeży trop
i dlaczego zanim pies go doszedł nie wiał mimo mojego wołania i gwizdania na psa.

Ot taka jedna z wielu przygód na myśliwskim szlaku.

Komentarze
10-09-2005 23:20 wsteczniakDaremne analizy i domniemania. Co rządzi takimi zachowaniami - nie dojdziesz, jak i w tym przypadku: we czwórkę "ganialiśmy " lisy nad zbiornikiem zaporowym Słup. Na drzewie wyrosłym z miedzy z wąskim pasem tarnin, z dala od wioski, zauważono kota. Kolega poszedł aby się mu przyglądnąć. Z odległości 20 - 25 m strzelał do kiciusia. Na strzał przybiegł jamnik i dał nurka w tarniny. Wszczął się jazgot i jamnika pogonił spory dzik, któremu strzelony kot niemalże wpadł w barłog. Ten dotrzymywał. Ganianie dzika - bez rezultatu.
10-09-2005 17:13 kroguleckiedyś na zbiorówce , po zakończeniu miotu moja Gajowa cały czas ciągnęła pod świerki oddalone o jakies 5 metrów od miejsca zbiórki na krzyżówce .... za którymś razem pociągneła a potem cofnęła sie tak że oswobodziła sie z obroży , dwa skoki i spod świerka podniósł sie pojedynek jakies 80 kg wagi , Gajowa za nim a dzik chyba wiedział że nikt nie będzie strzelał lekkim truchtem poszedł na wysoki las i tyle było go widac . Gajowa oczywiście powolutku głosząc jeszcze absorbowała go na lesie , bo rezspekt do dzików miała wzbudziła niezłą sensację wsród kolegów wszakże była seterem irlandzkim .... pojednki lubią tak sobie zaledz ... ot przy samej drodze i będą trzymać do ostatniej chwili pozdrawiam
10-09-2005 12:51 PiotrLAd1. - wiedział ze na sarny przyjechałeś - wiec co się bedzie ruszał....:-))) Kiedys na zbiorówce przy miejscu zbiórki przed polowaniem - samochody , gadania, strzelania drzwiami, odprawa itd -w lasku sr. jakieś 70 - 100 m zaległa wataha 16 dzików - ruszyły dopiero jak wracaliśmy...po przejsciu jakichs 10 km w kopnym sniegu....były to jedyne dziki spotkane tego dnia - w miacie pędzonym ot tak, dla zasady......i to jest właśnie w tym wszystkim piekne - ze nic nie wiadomo....:-)))