Czwartek
12.06.2008
nr 164 (1047 )
ISSN 1734-6827
Redaktorzy piszą
Dobro przeciw złu, cz.IX autor: Janusz Kibic
Zastawiając się nad rzeczywistą przyczyną całego ciągu zdarzeń po wykluczeniu z koła Witolda Maziarza dochodzę do wniosku, że musiała nią być chyba urażona ambicja prezesa KŁ "Trop" Janusza Marciniaka, jakim to prawem szeregowy członek Zrzeszenia, może pisać doniesienia na niego, podważać jego umiejętności łowieckie i kompetencje organizacyjne, jeżeli on z takim oddaniem i zaangażowaniem pełni tak ważne i zaszczytne obowiązki członka Zarządu Okręgowego PZŁ i tak poświęca się dla koła. Jeżeli tak, to urażone ambicje wydają się specjalnością okręgu szczecińskiego, bo również w innym kole prezes urażony postawą szeregowego członka wobec niego, na głowie stawał, żeby z koła go wykluczyć. Rzecz o tyle ciekawa, że prezesem tym jest wspomniany już w mojej publikacji starszy instruktor ZO PZŁ Zbigniew Kałużny, czyli w praktyce podwładny Janusza Marciniaka, prezes WKŁ Nr 206 "Sokół" w Szczecinie.

Zbigniew Kałużny od pewnego momentu przestał akceptować w kole W.K., który w żaden sposób nie chciał uszanować decyzji podejmowanych przez zarząd koła, czym sprzeniewierzał się tej jednej z najważniejszych zasad obowiązujących w Polskim Związku Łowieckim, bezwzględnego posłuszeństwa i szacunku dla osób funkcyjnych. Co ciekawe, Zbigniew Kałużny z W.K. znali się od dzieciństwa, więc nie było zaskoczeniem, że z inspiracji i rekomendacji tego pierwszego przyjęto W.K. do koła w roku 1992. Nie znam szczegółów wieloletniego członkostwa W.K. w KŁ "Sokół", ale można się domyślać, że nie bardzo jego charakter pasował do utrwalonej latami zasady nieomylności działaczy, bo śmiał ją bez pardonu podważać. Można o tym przeczytać w opinii, jaką inne koło, które było dla W.K. kołem niemacierzystym, wystawiło mu po wykluczeniu z tego koła. W opinii tej czytamy: ..."Już w pierwszym roku członkostwa wchodzi z konflikt z Łowczym i Prezesem koła. Podłożem konfliktu były wygórowane żądania odnośnie pozwoleń na odstrzał zwierzyny i swobody poruszania się po łowiskach. Nie przyjmując wyjaśnień Zarządu, odwołuje się do Walnego Zgromadzenia Koła. W szeregu pismach opisuje poczynania Prezesa i Łowczego jako działania wrogie przeciwko jego osobie, deprecjonując ich jako osoby zasługujące na szacunek z racji pełnionych funkcji. Za tę postawę (...) zostaje wykluczony z koła"...

Taka postawa, przy wiedzy, jaką mamy o podejściu osób związanych z ZO PZŁ w Szczecinie do niepokornych członków, którą poznaliśmy w sprawie Witolda Maziarza, musiała w końcu postawić W.K. w konflikt z prezesem koła Zbigniewem Kałużnym, starszym instruktorem w tym Zarządzie. Czy była to rzeczywiście urażona ambicja prezesa, ocenią czytelnicy sami. Ja ograniczę się do zreferowania faktów i zdarzeń, jakie pomiędzy W.K. i zarządem kierowanym przez Zbigniewa Kałużnego wystąpiły.

Zdaniem W.K. początkiem konfliktu był zamiar Zbigniewa Kałużnego, przejęcia jego domku kempingowego zrobionego z kontenera, który wśród domków innych myśliwych stał na terenie stanicy własności koła. W.K. twierdzi, że domek ten był potrzebny prezesowi, dla nowego członka koła, który z inspiracji prezesa został do koła przyjęty. Czy tak rzeczywiście było, czy też nie, nie ma większego znaczenia, ale faktem jest, że 20 września 2003 r. zarząd koła zażądał od W.K. usunięcia jego domku lub odsprzedania go kołu, argumentując, że nie korzysta on z tego domku. Ponieważ W.K. odmówił sprzedaży swojej własności, jakimś dziwnym trafem zaczęły się problemy z wydawaniem mu odstrzałów bez wyraźnego do tego powodu. Konflikt W.K. z zarządem narastał również dlatego, że zgodnie z uchwałą WZ koła, każdy członek zobowiązany był odstrzelić co najmniej jedna sztukę zwierzyny grubej pod rygorem wniesienia karnej opłaty. Bez odstrzału podczas swojego 2-tygodniowego urlopu, W.K. nawet tej jednej sztuki odstrzelić nie mógł, a opłatę wnieść musiał.

Czując się pokrzywdzonym, W.K. od razu złożył skargę do zarządu koła, do komisji rewizyjnej oraz doniesienie do ORD, o odmowę wydania mu odstrzałów przez prezesa i łowczego. Przewodniczący KR oraz znany już ze sprawy Witolda Maziarza Okręgowy Rzecznik Dyscyplinarny Zbigniew Pomianowski wyjaśnili mu w odpowiedzi, że odstrzały zostały mu wstrzymane, ponieważ nie dokonał do dnia 28 listopada wpłaty 211 zł. składki na PZŁ za 2004 r., wymaganej w tym terminie przez komunikat Nr 5/2003 zarządu koła do członków. W WKŁ Nr 206 "Sokół" istniała zaś uchwała Nr 6 WZ z dnia 6 maja 1995 r., zgodnie z którą ..."Nie uregulowanie bieżących rozliczeń finansowych jest równoznaczne ze wstrzymaniem zezwoleń na odstrzał, do momentu uregulowania"... Nie komentując stanowiska rzecznika, prześledźmy co się ze składką PZŁ W.K. za 2004 r. działo.

W.K. nie był mieszkańcem Szczecina, tylko zameldowany był w miejscowości, dla której właściwym był ZO PZŁ w Słupsku, a do tego mieszkał i pracował za granicą. Ponieważ składka PZŁ członka należy się ZO właściwemu dla miejsca zamieszkania, W.K. zamiast wpłacić składkę w kole, wpłacił te 211 zł. w dniu 10 grudnia 2003 r. bezpośrednio w biurze ZO PZŁ w Słupsku. O tak poważnym złamaniu zasad statutowych obligujących do wpłaty składki PZŁ za pośrednictwem koła dowiedział się prezes koła i instruktor ZO w Szczecinie Zbigniew Kałużny, który skontaktował się z działaczami z ZO PZŁ w Słupsku i spowodował, że tenże zwrócił W.K. jego składkę. Działania radykalne, choć przed sądem zeznał, iż członkowie Koła mogli wpłacać składkę na rachunki innych Zarządów Okręgowych o ile uzyskali zgodę zarządu, a takie sytuacje również się zdarzały, ..."bo to jest ludzka rzecz”... . Ludzka może była, ale nie wobec W.K.

Na takie działanie prezesa W.K. miał natychmiast kontr-działanie i złożył doniesienie do ORD, o postawienie przed sądem łowieckim Zbigniewa Kałużnego. ORD Zbigniew Pomianowski, nie miał żadnych wątpliwości, że prezes koła nie popełnił żadnego przewinienia, dlatego odmówił wszczęcia przeciw niemu postępowania dyscyplinarnego i w uzasadnieniu wyjaśnił sprawę następująco: ..."Kol. Zbigniew Kałużny uczynił to z myślą o zdyscyplinowaniu W.K. i skłonienia go do zgłoszenia się na posiedzenie Zarządu Koła celem osobistego wpłacenia składki skarbnikowi (...) Nie odniosło to jednak spodziewanego skutku, ponieważ kol. W.K. w dniu 22.12.2003 przelał kwotę 211 zł. przelewem na konto WKŁ nr 206 "SOKÓŁ" w Szczecinie, która ponownie została mu zwrócona z podanych wyżej powodów"...

Nie wiem, czy zarząd koła oczekiwał, że W.K. cofnie czas i dokona wpłaty jeszcze przed 28 listopada i to na posiedzeniu zarządu, czy też po prostu zaczął członka koła „prostować”, bo jeżeli postanowiono go zdyscyplinować poprzez zmuszenie do wpłaty gotówką do rąk skarbnika podczas posiedzenia zarządu, to niech sobie nie myśli, że wykpi się wpłatą na konto bankowe koła. Ponieważ W.K. ani nie mieszkał, ani nie pracował w Szczecinie, nie miał zamiaru z gotówką w ręku przyjeżdżać na posiedzenie zarządu z zagranicy, ale to przecież żadne wytłumaczenie i dlatego zarząd koła odesłał mu z powrotem te 211 zł. W tej sytuacji ani wpłata bezpośrednio do ZO PZŁ w Słupsku, ani wpłata na konto koła, wszystko jeszcze w grudniu 2003 r., nie zostały zaakceptowane. Zbigniew Pomianowski tak opisuje w swoim uzasadnieniu dalsze działania W.K.: ..."W dniu 30.01.2004 kol. W.K. z uporem godnym lepszej sprawy powtórnie przekazał na konto WKŁ nr 206 "SOKÓŁ" w Szczecinie kwotę 211 zł. tytułem składki członkowskiej za 2004 r., która tym razem została przyjęta. W świetle powyższych ustaleń należy uznać, że kol. W.K., znajdując się w sytuacji członka koła obwinionego w sposób uzasadniony o niedopełnienie podstawowego obowiązku w przedmiocie dokonania wpłaty składki członkowskiej za 2004 r. w określonym czasie i miejscu, postawił się w roli oskarżyciela (...) W tej sytuacji szczytem arogancji jest występowanie z wnioskiem o pociągniecie kol. Zbigniewa Kałużnego do odpowiedzialności dyscyplinarnej przed sądem łowieckim za przedsiębrane działania, które zmierzają w kierunku zdyscyplinowania członka koła"...

To rzeczywiście szczyt arogancji, żeby swojego prezesa, działającego w celu dyscyplinowania członka oskarżać o ingerowanie w działanie innego zarządu okręgowego i uzyskanie w nim zwrotu składki, która miała przecież trafić tamże za pośrednictwem koła, a nie bezpośrednio. Szkoda tylko, że w swoich ustaleniach ORD nie był do końca konsekwentny i nie zarzucił zarządowi koła, że również za drugim razem nie zwrócił W.K. jego składki, czyli nie kontynuował dyscyplinowania członka i zgodził się na jej przyjęcie. Może rzecznik stracił już zapał do kontynuowania edukacji nt. dyscyplinowania, bo w tym samym czasie miał już na tapecie o wiele ciekawszą sprawę, wykluczenia z PZŁ Witolda Maziarza.

Nie dane było jednak Zbigniewowi Pomianowskiemu zapomnieć o W.K., bo ten od razu po odmowie wszczęcia postępowania dyscyplinarnego, zaskarżył tę decyzję do OSŁ w Szczecinie, razem z odmowę wszczęcia postępowania dyscyplinarnego o nie wydawanie mu odstrzałów. Sąd ten, nie widział nic zdrożnego z tym, że rozpatruje sprawę etatowego pracownika ZO w Szczecinie i nie wyłączył się z rozpatrywania sprawy, a na rozprawie skład orzekający tego sądu zajął się obiema sprawami, przy udziale koleżanki Zbigniewa Kałużnego z biura ZO PZŁ Magdaleny Pilipczuk, córki członka ZO PZŁ w Szczecinie Janusza Marciniaka, którą wyznaczono do protokołowania obu rozpraw. W sprawie nie wydawania W.K. odstrzałów sąd uznał to jak najbardziej za właściwe, bo jeżeli uchwała WZ mówiła o wstrzymaniu odstrzałów do czasu uregulowania należności finansowych, to było oczywiste, że nie wpłacona składka PZŁ jest niezapłaconą należnością finansową. Drobnym niuansem, że nie było to zobowiązanie finansowe wobec koła, tylko wobec PZŁ, pominął w swoim uzasadnieniu milczeniem Za to w sprawie "dyscyplinowania" W.K. poprzez działanie o zwrócenie mu wpłaconej w Słupsku składki uznał, że działania Zbigniewa Kałużnego nie naruszyły zasad dyscypliny organizacyjnej i etyki łowieckiej. Zwrócił jednak uwagę zarządowi WKŁ Nr 206 "Sokół" na niewłaściwość postępowania polegającą na zwrocie wpłaconej przez W.K. składki, ponieważ ..."Statut PZŁ nie przewiduje takiej formy dyscyplinowania członków koła".... Czyli sąd odrzucił podstawowy argument rzecznika o prawie Zbigniewa Kałużnego do dyscyplinowania, ale za korzystanie z tej formy dyscyplinowania, rzecznik nie postawił mu już zarzutu.

Kiedy ORD i OSŁ zajmowały się doniesieniami złożonymi przez W.K., zarząd koła pracował intensywnie nad, oczywistym w takiej sytuacji w okręgu szczecińskim, wnioskiem do WZ o wykluczenie W.K. z koła. Wśród zarzutów wymieniono między innymi: ..."Od początku przynależności do koła całkowity brak uczestnictwa i zaangażowania w pracach koła (...) Niespotykana agresja w stosunku do członków zarządu koła (...) Ciągłe pomawiania, oskarżania, kłamstwa np. przy opłacaniu składki członkowskiej PZŁ za rok 2004 (...) Odmowa współpracy z zarządem (...) kłamstwa i pomówienia członków koła w pismach do władz i organów PZŁ"... Wypisz wymaluj te same zarzuty, które w tym samym czasie pichcił Janusz Marciniak i członkowie KŁ "Trop" wobec Witolda Maziarza w postępowaniu o wykluczenie z PZŁ. Pracując w tym samym zarządzie okręgowym Janusz Marciniak i Zbigniew Kałużny mogli korzystać z tych samych schematów, gwarantujących pozbycie się osób, które weszły im w drogę. Walne Zgromadzenie zwołano na 30 maja 2004 r., ale jak to często bywa w kołach, nie powiadomiono W.K. o tym WZ na wymagane w Statucie 10 dni wcześniej, a przygotowując wniosek o jego wykluczenie, nie dano mu możliwości, zagwarantowanej Statutem PZŁ, do złożenia wyjaśnień. Wprawdzie W.K. poinformował WZ o tych uchybieniach, ale pomimo to przystąpiono do głosowania i stosunkiem głosów 55 do 16, W.K. z koła wykluczono.

W.K. złożył oczywiście odwołanie do ZO PZŁ w Szczecinie, punktujące w nim w/w uchybienia formalne i brak uzasadnienia merytorycznego, a dodatkowo podniósł, że zarząd koła nie udostępnił mu wniosku o wykluczenie odczytanego na WZ, różniącego się zarzutami przesłanymi mu z opóźnieniem przed WZ. W.K. okazał się przy tym dodatkowo bezczelny, bo o uchybieniach w swojej sprawie napisał również do ZG PZŁ w Warszawie i to nie jeden raz oraz zaangażował w swoją sprawę jednego posła, który potem zawracał głowę Łowczemu Krajowemu. W.K. nie znał jeszcze sprawy Witolda Maziarza, którego wyrzucono z PZŁ, m.in. za takie pisanie. Zgodnie z utrwaloną już tradycją ZO PZŁ w Szczecinie, odwołania nie uwzględnił, nie znajdując w nim ..."żadnych podstaw tak formalnych jak i merytorycznych"... Czyli podstaw merytorycznych nie znalazł, ale chyba ich nie oceniał, bo wyjaśnił W.K., że ..."rozstrzyganie merytorycznej podstawności nie do końca leży w naszej gestii osądzenia (...) wkraczanie przez organ odwoławczy (...) naruszałby regułę co do wyłączności wydawania werdyktu, zastrzeżonego do właściwości ustalonego gremium członków koła. Z przyczyn natury obiektywnej działanie takie przeczyłoby zagwarantowanemu w tym kontekście prawu autonomii wewnętrznej związanej z bytem tej komórki organizacyjnej naszego Związku"... Rozumiesz coś drogi czytelniku? Nie? A przecież to prosty język edukujący z Nowego Światu szerokie rzesze myśliwych, który przetłumaczony na język polski informuje, że ZO nie chce zajmować się zarzutami merytorycznymi, żeby czasem nie wchodzić w autonomię walnego zgromadzenia koła. O tym, że ma się to nijak do statutowego prawa rozpatrzenia zarzutów przez organ odwoławczy, czego odwołujący mógłby się spodziewać, już ani słowa.

Nawet po skutecznym wykluczeniu z koła, jego zarząd dalej starał się „dyscyplinować” W.K. Na prośbę o wydanie zaświadczenia o nie zaleganiu z opłatami na rzecz koła, umożliwiającą wpisanie na listę myśliwych niezrzeszonych, pismem podpisanym przez prezesa koła Zbigniewa Kałużnego poinformowano W.K. o następującym stanowisku: ..."zaświadczenie o rozliczeniu się kołem może być wydane (...) po usunięciu z terenu stanicy „kontenera” będącego własnością Pana (...) lub zbycia w/w kontenera na rzecz członka koła tylko i wyłącznie za zgodą Zarządu”.... Czyli zarząd zabronił W.K. sprzedaży jego własności osobie, która nie uzyska akceptacji zarządu. Czy warunek wydania zaświadczenia tylko po sprzedaży cudzej własności na rzecz osoby, którą zaakceptuje zarząd nie jest szantażem, jeźeli W.K. nie miał żadnych zaległości w opłatach na rzecz koła? To kolejny przykład jak sprawy cywilne próbuje się załatwić przez nacisk organizacyjny, czyli dokładnie ten sam schemat, jaki legł u podstaw wykluczenia Witolda Maziarza z PZŁ. Organy Zrzeszenia załatwiały prywatne konflikty cywilne swoich działaczy na drodze wewnątrzorganizacyjnej, zamiast w postępowaniu przed sądem powszechnym, bez angażowania w to PZŁ.

Jak należy się domyślać, W.K. złożył przeciwko kołu pozew o uchylenie uchwały o wykluczeniu. Nie będę opisywał kolejnych postępowań przed Sądem Okręgowym i Apelacyjnym w Szczecinie w sprawie tego powództwa, które trwały prawie 3 lata i oparły się również o korzystną dla W.K. kasację Sądu Najwyższego. Powiem tylko, że sąd ostatecznie przyznał pełną rację wykluczonemu i prawomocnym wyrokiem z dnia 11 grudnia 2007 r. uchylił uchwałę WZ WKŁ Nr 206 "Sokół" wykluczającą W.K. z tego koła. W uzasadnieniu Sądu Okręgowego znalazły się m.in. takie sformułowania:

..."ogólny charakter zarzutów (...) uniemożliwia przeprowadzenie jakiejkolwiek skutecznej obrony (...) zarzut, iż powód (...) wykazywał całkowity brak uczestnictwa i zaangażowania w pracach na rzecz koła nie został poparty jakimkolwiek pisemnym uzasadnieniem z wymienieniem okoliczności wskazujących na takie zachowanie (...) Za bezsporne (...) uznać należy to, iż powód uiścił składkę PZŁ za rok 2004 rok (...) 10 grudnia 2003 r. (...) wywiązał się z obowiązku (...) powodowi łowczy odmówił zgody do wykonywania polowań indywidualnych (...) takie zachowanie członków Zarządu pozwanego Koła uznać należy za co najmniej przejaw niekoleżeńskości (...) za niesłuszną uznać należy próbę wyciagnięcia konsekwencji statutowych wobec W.K. z przyczyn związanych z czynionymi przez niego próbami wszczęcia przeciwko prezesowi i łowczemu Koła postępowania dyscyplinarnego związanych z odmową udzielenia zgody na polowania indywidualne oraz zwrotami składek na PZŁ (...) niestawiennictwo na posiedzenie Zarządu Koła w dniu 6 marca 2004 r. nie stanowiło naruszenia (...) normy statutowej (...) Podejmując zamiar złożenia wniosku o wykluczenie W.K. z Koła (...) Zarząd winien mieć na względzie postanowienia Statutu PZŁ stanowiącego, że członek Zrzeszenia ma prawo składać oświadczenia we wszystkich przypadkach, w których władze i organy Zrzeszenia oraz koła mają podjąć uchwały dotyczące jego osoby (...) postawienie mu zarzutu odmowy współpracy z Zarządem stanowi naruszenie zasad Statutowych koleżeństwa (...) i jako takie nie może zasługiwać na sądową ochronę"...

Powyższy wyrok, który przyznał pierwsze zwycięstwo złu przeciw dobru w opisywanych przeze mnie zdarzeniach, członkowie zarządów kół, prawnicy ZG PZŁ oraz łowczowie i rzecznicy okręgowi powinni sobie wywiesić nad biurkami i posługiwać się nim w codziennej działalności. Nie pisaliby wtedy takich bzdur jak w cytowanych wyżej dokumentach ZO PZŁ i ORD w Szczecinie. Domniemam jednak, że dla organów PZŁ i kół wyrok ten niech sobie będzie jaki jest, ale działacze najlepiej wiedzą, co to jest koleżeństwo w kole i nie będzie im byle członek podskakiwał. O takim stanowisku swoich reprezentantów w organach pierwszy przekonał się namacalnie W.K., któremu, zanim jeszcze zaczął brać czynny udział w działalności koła, prezes Zbigniew Kałużny przysłał pismo, w którym wezwał go na posiedzenie zarządu w celu złożenia wyjaśnień w sprawach doniesień W.K. do prokuratury i ABW, a to w związku z zamiarem podjęcia powtórnie uchwały o wykluczeniu go z koła. Równocześnie zażądano pismem z dnia następnego, do wpłacenia przez W.K. składek koła i ekwiwalentu za prace gospodarce za cały okres wykluczenia, czyli 3 lata, wyliczając te należność na 1,800 zł. Wprawdzie Marcin Pasternak przysłał w imieniu ZG PZŁ do W.K. stanowisko, że Komisja Prawna NRŁ uznała, że brak jest podstaw żądania zaległych składek, czy innych opłat, ponieważ osoba wykluczona do czasu przywrócenia jej członkostwa przez sąd powszechny pozostawała poza strukturami PZŁ, to ani dla zarządu koła, ani dla ZO PZŁ w Szczecinie nie było to stanowisko wystarczające, a sprawa zaległych składek dalej wisiała nad W.K. Jednak niedługo, bo zanim wypowiedział się na ich temat ZO PZŁ, który jak zwykle wpierw zażądał od prawników ZG stanowiska w tej sprawie, W.K. został powtórnie wykluczony z WKŁ Nr 206 "Sokół" w Szczecinie. Swoim członkostwem mógł się cieszyć tylko około 5 miesięcy, nie mając możliwości nawet na jedną wizytę w obwodach koła.

Nie będę zanudzał cytowaniem stawionych tym razem zarzutów W.K., które dotyczą, tak jak i w sprawie Witolda Maziarza, składania doniesień do prokuratury, pomówień członków koła oraz znany już z okręgu szczecińskiego zarzut ..."naruszania dobrego imienia jego kolegów z Koła, a w konsekwencji, Polskiego Związku Łowieckiego"... Dodano do tego odrzucony już raz przez Sąd Okręgowy zarzut nie stawienia się na posiedzenie zarządu, czyli szablon identyczny jak w sprawie Witolda Maziarza. Czyżby Zbigniew Kałużny, czerpiący nauki z doświadczeń Janusza Marciniaka nie mógł już nic innego wymyślić? Nie wpadło mu również do głowy, że zarzucane W.K. czyny popełnione być miały w okresie, kiedy ten nie był członkiem koła. To nowa jakość i widać, że działacze Zarządu Okręgowego w Szczecinie umieją kombinować i niczego nie nauczył ich tak jednoznaczny wyrok sądu cytowany wyżej.

W.K. oczekuje teraz na pisemną uchwałę Koła wraz z uzasadnieniem i złoży od niej odwołanie do ZO PZŁ w Szczecinie. Należy z dużym prawdopodobieństwem założyć, że oczywiście odwołanie nie zostanie uwzględnione i Sąd Okręgowy w Szczecinie będzie miał nową sprawę, w której będzie musiał znowu wyjaśniać Zbigniewowi Kałużnemu, Januszowi Marciniakowi członkowi i Wiesławowi Dobrzenieckiemu, przewodniczącemu ZO PZŁ w Szczecinie, jak należy rozumieć Statut PZŁ. W.K. przez następne 1-2 lat pozbawiony będzie praw członkowskich w kole, ale może w tzw. międzyczasie uda się wszcząć przeciw niemu postępowanie dyscyplinarne i w majestacie OSŁ i GSŁ kierowanego przez Zygmunta Jabłońskiego, wyrzuci się W.K. z PZŁ. Wtedy już wyrok sądu przywracający mu członkostwo w kole będzie bezprzedmiotowy. I takiej należy się spodziewać kontynuacji sprawy W.K., bo sprawiedliwość sprawiedliwością, ale racja musi być po stronie dobra.

W dniu jutrzejszym ostatni artykuł z cyklu "Dobro przeciw złu", który przypomni jeszcze jedną sprawę, dzięki której głośno było kiedyś w Polsce o organach PZŁ w Szczecinie, w której w nienajlepszej roli występował przewodniczący ZO PZŁ w Szczecinie Wiesław Dobrzeniecki. Poznacie również drodzy czytelnicy zaskakujące informacje z KŁ "Trop", o którym pisałem w poprzednich odcinkach.