Poniedziałek
01.02.2010
nr 032 (1646 )
ISSN 1734-6827
Redaktorzy piszą
"Ciemny naród wszystko kupi" autor: Janusz Kibic
Minęły ledwie dwa miesiące od czasu, gdy Zygmunt Jabłoński, prezes Głównego Sądu Łowieckiego ogłupiał polskich myśliwych, a już mamy w Łowcu Polskim Nr 01/2010 nowe przemyślenia prezesa, który broniąc skompromitowanych pod swoim kierownictwem sądów łowieckich, stawia je na równi z sądami dyscyplinarnymi z chlubnych kart łowiectwa polskiego z roku 1936. Udowadniając to porównanie, okłamuje czytelników stosując PRL-owską metodę, ukrywania niewygodnych faktów i informacji, dzięki czemu mniej zorientowani czytelnicy mogą uwierzyć w to co pisze. Tak samo, jak szerokie rzesze obywateli PRL żyło w przekonaniu, że socjalistyczna Polska Ludowa lokuje się w pierwszej dziesiątce ekonomicznych potęg świata.

Zygmunt Jabłoński swój artykuł zaczyna od przypomnienia historii nowoczesnego łowiectwa polskiego, kiedy to 9 lipca 1923 r. powstał Centralny Związek Polskich Stowarzyszeń Łowieckich. Nie wspomina przy tym, jakie organizacje weszły w skład tego Centralnego Związku, a były to: powstały w grudniu 1920 r. w Poznaniu Polski Związek Myśliwych, z Warszawy Polskie Towarzystwo Łowieckie, a ze Lwowa Galicyjskie Towarzystwo Myśliwskie, przekształcone w Małopolskie Towarzystwo Łowieckie. To właśnie te organizacje łowieckie były założycielami Centralnego Związku Polskich Stowarzyszeń Łowieckich, który w październiku 1929 r. przekształcił się w Polski Związek Stowarzyszeń Łowieckich. To 'oczywista oczywistość', że nie mógł przypominać członkom PZŁ tego, że w początkach łowiectwa w Polsce istniało kilka związków łowieckich, a nie jak dzisiaj tylko jeden, bo wówczas te korzyści, jakie mają spadać na nas myśliwych z tego tytułu, że państwowe uprawnienia łowieckie może nam zabrać kolektyw (czytaj częściej klika) działaczy, a nie niezawisły sąd.

Dalszą historię Polskiego Związku Stowarzyszeń Łowieckich Zygmunt Jabłoński przypomina już tylko w kontekście postępowań dyscyplinarnych i powstałych w 1936 r. "Sądów Łowieckich". Cytuje przy tym niektóre artykuły z ówczesnego statutu Związku, wybierając je tak, żeby maksymalnie pasowały do obecnych zapisów statutu PZŁ poświeconych postępowaniom dyscyplinarnym. Wierząc, że autor cytuje je wiernie, przytaczam za nim niektóre z nich, bo co by nie mówić, jest to kawałek naszej historii.

§ 61
Dla rozpatrywania spraw o czyny niezgodne z etyką myśliwską powołane będą przy Naczelnej i Wojewódzkich (Oddziałowych) Radach Łowieckich Sądy Łowieckie.

Naczelna Rada Łowiecka może w razie potrzeby określić bliższe zasady etyki myśliwskiej, których naruszanie uważać będzie za niedopuszczalne dla członków Związku oraz wydawać regulaminy postępowania sądów łowieckich. Skargi o czyny niezgodne z etyką łowiecką mogą być wdrożone tylko przeciw osobom będącym członkami Związku. Sądy łowieckie orzekają o naruszeniu lub nienaruszeniu przez oskarżonego zasad etyki łowiekciej.

§ 62
Sądy łowieckie w odniesieniu do oskarżonego mogą:
a) udzielić ostrzeżenia,
b) udzielić nagany,
c) orzec o przeniesieniu oskarżonego z kategorii członków zwyczajnych do kategorii członków nadzwyczajnych,
d) wyłączyć członka ze Związku na określony termin lub na zawsze.


Prezes Zygmunt Jabłoński nie kryje się w swoim artykule z celem, dla jakiego przytacza powyższe zapisy statutowe z 1936 r. i wyjaśnia, że:

..."nie pamiętam dokładnie, czy słyszałem, czy czytałem, że należy nasze postępowanie dyscyplinarne zlikwidować, jest ono bowiem niedemokratyczne, surowe i nie ma żadnego uzasadnienia, gdyż jest niekonstytucyjne, a w sprawach łowieckich powinny orzekać tylko sądy powszechne. Pogląd ten jest więc na tle wielu dziesięcioleci tradycji w tym zakresie zupełnie błędny i to on, moim zdanie, nie ma uzasadnienia. (...) Należy również pamiętać, że łowiectwo nasze prawie 100 lat temu było dziedziną bardzo elitarną (...) a orzekane wówczas kary nie były wcale łagodniejsze niż obecnie. Zwracam uwagę, że postępowanie dyscyplinarne było tylko dwuinstancyjne i od orzeczenia Sądu Łowieckiego przy NRŁ nie było dalszego odwołania. Obecnie mamy od prawomocnego orzeczenia GSŁ skargę nadzwyczajną, wniosek o wznowienie postępowania, a nawet odwołanie do sądu powszechnego z razie wykluczenia ze Zrzeszenia. Ówczesne sądy łowieckie również wyłączały członka ze Związku na określony czas. Okres ten nie był zakreślony, mógł trwać rok, dwa i piec lat, a nawet dłużej; obecnie zawieszenie członka w prawach może trwać najwyżej trzy lata.

Wykazałem więc, że obecnie nasze postępowanie dyscyplinarne jest o wiele bardziej wyrozumiałe"...


Czyż prezes Zygmunt Jabłoński nie jest wiarygodny, a Ty szanowny Czytelniku nie dałeś się nabrać tymi słowom prawdy płynącymi jak miód spod pióra autora? Jeśli tak zostałeś ogłupiony, że w to wszystko uwierzyłeś, to zejdź na ziemię i przeanalizuj powyższe słowa prezesa jeszcze raz, porównując je z rzeczywistością, w kolejności spraw podnoszonych w artykule.

Po pierwsze i najmniej ważne z tego, o czym pisze prezes Zygmunt Jabłoński, 100 lat temu nie orzekały w Związku żadne Sądy Łowieckie, bo te jak sam autor pisze, powstały dopiero w 1936 r., tj. 73 lata temu. Nieprawdą jest też, że orzekane kary były bardziej surowe jak teraz, bo ukarany zawieszeniem lub wykluczeniem ze Związku myśliwy nie tracił możliwości polowania, gdyż w tamtych latach uprawnienia łowieckie nie były przypisane do członkostwa w Związku. Poza tym istniały inne związki łowieckie, do których można było się przyłączyć, albo polować poza jakimkolwiek związkiem łowieckim. To, że Sądy Łowieckie z 1936 r. zajmowały się tylko członkami Związku, prezes przemilcza, bo przecież dzisiaj jak już w Związku nie jesteś, a rzecznik dyscyplinarny i sąd łowiecki mogą cię czytelniku dalej ścigać po opuszczeniu PZŁ - takie są wyrozumiałe!

Wprowadzone w 1936 r. postępowanie dyscyplinarne zajmowało się TYLKO czynami niezgodnymi z etyką myśliwską, a w dzisiejszym PZŁ statut objął postępowaniami również naruszenia obowiązującej ustawy i wydanych na jej podstawie rozporządzeń właściwego ministra regulujących zasady łowiectwa polskiego (§ 137 ust. 1 pkt 1 statutu PZŁ). W roku 1936 za takie czyny stawało się przed sądem powszechnym, a PZŁ od 1959 r. przypisał sobie takie uprawnienie, którego ze świecą szukać w delegacjach ustawy 'Prawo łowieckie' i realizuje je wbrew zapisom Konstytucji RP, która stosowanie prawa przypisała WYŁĄCZNIE sądom powszechnym (Art. 177 ust.1 Konstytucji RP). A chyba sędziemu zawodowemu Zygmuntowi Jabłońskiemu, nie trzeba przypominać, że źródłami prawa w Polsce są ustawy i rozporządzenia (Art.87 ust.1 Konstytucji RP), a więc osąd stosowania tego prawa przypisany jest sądom powszechnym, a nie sądom dyscyplinarnym PZŁ. A jeżeli prezes GSŁ nie pamięta dokładnie, czy słyszał, czy czytał, że należy nasze postępowanie dyscyplinarne zlikwidować, to mu przypomnę. O tym czytał w dzienniku "Łowiecki", a na pewno nie w Łowcu Polskim.

Chwali Zygmunt Jabłoński obecne postępowania dyscyplinarne, jako dające możliwości odwołania się w więcej niż w dwóch instancjach, przywołując skargę nadzwyczajna i wznowienie postępowania, a nawet możliwość odwołania się do sądu od orzeczeń GSŁ wykluczających myśliwego z PZŁ. Szczególnie to ostatnie to nowinka w ustach prezesa, bo nie dawniej jak dwa miesiące temu, w Łowcu Polskim nr 11/2009 przekonywał czytelników, że absolutnie nie ma możliwości odwołania się do sądu, jeżeli Główny Sąd Łowiecki wykluczy członka z PZŁ. Musiałem być bardzo przekonujący w swoim felietonie 'Oszukiwani przez prezesa GSŁ', że spowodowałem zmianę jego poglądu, którym prezes oszukiwał czytelników Łowca Polskiego. Szkoda, że swojego poglądu wówczas głoszonego publicznie nie zdementował, ale to pewnie zabieg celowy, bo dzięki temu pewne kręgi czytelników ŁP, nie czytające dziennika "Łowiecki", mogą żyć w przekonaniu, że jak ich GSŁ szurnie z PZŁ, to do żadnego sądu powszechnego udać się im nie wolno.

Śmiesznym jest również zachwycanie się możliwą skargą nadzwyczajną i wznowieniem postępowania. Doświadczenie i tomy dokumentów, które przesyłają do redakcji skrzywdzeni przez sądy łowieckie PZŁ pokazują, że skargę nadzwyczajną stosuje się przede wszystkim dla zaostrzenia prawomocnej już kary, a wznowienie postępowania ma to samo na celu. Opisywane w dzienniku potyczki Tajera z GSŁ w artykule TW Zygmunt Jabłoński znowu kręci oraz Jak TW Jabłoński, Tajera urządził pokazują, że jeżeli ze skargą nadzwyczajną wystąpi ukarany, w celu zmniejszenia kary, to prezes Zygmunt Jabłoński przez pół roku na nią nie odpowie, a jak taką skieruje rzecznik, to postępowanie o zaostrzenie kary wszczyna 2 dni wcześniej niż mu rzecznik wniosek złożył, wymieni sędziów podczas rozprawy na bardziej sobie uległych, czy zaakceptuje fałszerstwo dokumentu dokonane przez Głównego Rzecznika Dyscyplinarnego Tadeusza Andrzejczaka. To jest rzeczywistość, skrzętnie ukrywana przed członkami Związku.

Dlatego drogi czytelniku, nie dawaj się dalej ogłupiać, bo choć dzisiaj ani do głowy Ci przychodzi, że możesz podpaść działaczom i mogą zająć się Tobą podwładni Zygmunta Jabłońskiego i Tadeusza Andrzejczaka, to jak znajdziesz się w sytuacji Wiesława Tajera, czy Witolda Maziarza, może być już za późno. Poseł Jacek Kurski, obecnie eurodeputowany, mógł być dla Zygmunta Jabłońskiego wzorem przekazu do szerokich mas członkowskich PZŁ, ale dlaczego Ty masz świadomie lokować się w szeregach "ciemnego narodu"?