Piątek
25.06.2010nr 176 (1790 ) ISSN 1734-6827
Po sprawdzeniu obecności i odczytaniu pełnomocnictwa dla z-cy rzecznika, który pierwszy raz pokazał się na rozprawie w zastępstwie ORD Wiesława Wysieckiego, o głos poprosił obrońca w sprawie formalnej. Po otrzymaniu głosu od przewodniczącego, poinformował, że składa wniosek o umorzenie postępowania i przekazał go na piśmie sądowi. Uzasadnieniem dla takiego wniosku było naruszenie przez komisję oceny trofeów lub jej przewodniczącego Andrzeja Jackiewicza, kierujących zawiadomienie o przewinieniu łowieckim do ORD, uchwały NRŁ nr 57/2005 dotyczącej 'Zasad postępowania przy ocenie prawidłowości odstrzału samców zwierzyny płowej'. We wniosku o umorzenie postępowania podniesione zostały następujące zarzuty:
Po odczytaniu wniosku przewodniczący ogłosił przerwę na jego rozpatrzenie przez sąd. Po przerwie, zapytał po kolei obu obwinianych, czy dano im możliwość złożenia odwołania po pierwszej ocenie i czy odbyła się wobec przedstawionych przez nich poroży ocena odwoławcza. Obaj oświadczyli, że nie dano im takiej możliwości. Po tym rozpytaniu, przewodniczący ogłosił, że sąd oddala wniosek obrony o umorzenie postępowania. Uzasadniając takie stanowisko sądu Ryszard Kopicki powiedział, że wprawdzie nie dano obwinianym możliwości odwołania się od stanowiska pierwszej komisji, ale teraz postępowanie sądowe spełni ten wymóg i zamiast komisji odwoławczej wyjaśni, czy była podstawa do postawienia im zarzutów, czy też nie. Ciekawe stanowisko, bo sąd uznając zarzuty wniosku za zasadne nie uwzględnił ich i bez żadnych podstaw prawnych mianował się komisją odwoławczą, oczywiście nie rezygnując z uprawnień sądu, tj. do ukarania z wykluczeniem z PZŁ włącznie. Po skończeniu wygłaszania uzasadnienia przez przewodniczącego, obrońca poprosił, żeby wygłoszone uzasadnienie zostało zaprotokołowane, czego zrobienia Ryszard Kopicki odmówił. To stanowisko, pozbawia akta sprawy, np. dla sądu odwoławczego, wyjaśnień, dlaczego tak znaczący dla przebiegu sprawy wniosek został oddalony. W tej sytuacji obrońca oświadczył, że przewodniczący odmówił zaprotokołowania wygłoszonego uzasadnienia do odrzucenia wniosku o umorzenie sprawy i zażądał, żeby jego wypowiedź została zaprotokołowana, zostawiając ślad odmowy wpisania uzasadnienia do protokołu rozprawy. Wypowiedź ta została zaprotokołowana. Po odrzuceniu wniosku obrony o umorzenie postępowania, obrońca zapytał się, dlaczego sekretariat OSŁ nie wydał stronie kserokopii akt sprawy, wbrew stanowisku prezes GSŁ Zygmunta Jabłońskiego. Przewodniczący odpowiedział, że nie zmienił zdania i podtrzymuje stanowisko ze swojego pisma z lutego br., o którym pisałem w poprzednim odcinku i dalej nie wyraża zgody na wydanie obronie kserokopii wszystkich stron z akt sprawy, bo obrona ma uzasadnić żądanie wydania każdego dokumentu, który chce otrzymać. Mając do czynienia z tak dziwnym i niczym nie usprawiedliwionym uporem, szczególnie w świetle jawnego nie podporządkowania się stanowisku prezesa GSŁ, obrońca zapytał się pozostałych dwóch sędziów, czy akceptują stanowisko przewodniczącego i również nie wyrażają zgody na udostępnienie obronie żądanych przez obronę kserokopii akt sprawy. Ryszard Kopicki nie dał sędziom odpowiedzieć samodzielnie i za nich stwierdził, że przed rozprawą konsultował z nimi stanowisko i wszyscy są zgodni z nim w tej sprawie. Jako ciekawostkę powiem, że od pierwszej rozprawy po tę właśnie, kiedy pozostali sędziowie składu orzekającego mogli samodzielnie odpowiedzieć na postawione wobec nich pytanie, żaden z dotychczas orzekających sędziów, poza oczywiście przewodniczącymi, nie otworzył ust ani razu. Taka widać ich rola w postępowaniu sądu łowieckiego. Co można było zrobić, kiedy w sposób ewidentny łamane jest przez sąd prawo do obrony i sędziowie sądu okręgowego działają wbrew nie tylko Regulaminowi postępowania dyscyplinarnego w PZŁ, ale również nie podporządkowują się stanowisku prezesa GSŁ Zygmunta Jabłońskiego? Jak obwiniani mają się bronić, jeżeli nie udostępnia się im akt sprawy? W tej sytuacji obrońcy pozostało tylko postawić wniosek o wyłączenie wszystkich trzech sędziów, ponieważ ich zachowanie budzi wątpliwości, co do ich bezstronności podczas rozpoznawania niniejszej sprawy, jeżeli w jakimś dziwnym oporze nie chcą udostępnić obwinionym kserokopii akt sprawy. Taki wniosek ustnie złożył. W takiej sytuacji obowiązkiem przewodniczącego jest przerwanie rozprawy, bo wniosek musi być rozpatrywany przez skład sędziowski, w którym nie zasiadają sędziowie, których wyłączenie miałoby dotyczyć. Pomimo tego, jeszcze przed zamknięciem rozprawy, przewodniczący zaczął rozpytywać z-cę rzecznika dyscyplinarnego, który tego dnia pierwszy raz zastępował rzecznika w tej sprawie, jakie wnioski dowodowe będzie chciał składać, na następnych rozprawach. Ten nie bardzo przygotowany na takie pytanie, chciał odczytać przekazany mu przez rzecznika dyscyplinarnego Wiesława Wysieckiego wniosek o wprowadzenie zmian do wniosku oskarżycielskiego. Życzliwi i tzw. 'wiewiórki' już wcześniej ćwierkały, że ORD przygotował takie zmiany do wniosku oskarżycielskiego, żeby dać możliwość sądowi zawieszenie obwinianych na 6 miesięcy, co byłoby dla nich karą, za postawę żądającą rzetelności i uczciwości w tym postępowaniu. Gdyby rzecznik zmienił wnioskowane 2 lata zawieszenia, na karę wykluczenia z PZŁ, to Ryszard Kopicki z pozostałymi sędziami miałby ułatwioną drogę do zawieszenia obwinianych na 6 miesięcy, na podstawie § 53 ust.2 Regulaminu, bo mieliby uzasadnienie, że z okoliczności sprawy wynika, że za wprowadzenie w błąd komisji oceny należałoby orzec karę zasadniczą wykluczenia z Zrzeszenia proponowaną przez rzecznika. Jeżeli moje przypuszczenia się sprawdzą, na następnej z rozpraw, obwiniani zostaną zawieszeni na 6 miesięcy, co będzie dla nich niczym innym jak tylko szykanowaniem za ujawnianie nierzetelności i skandalicznych postaw kolegów, którym powierzono prowadzenie postępowań dyscyplinarnych w okręgu gdańskim. Poza tym potwierdzi, że ORD Wiesław Winiecki, jest narzędziem w rękach działaczy, którzy szukając bata na "palanta" obrońcę i bronionych przez niego obwinianych, podnoszą zarzuty opóźnianie postępowania. Potwierdził to przewodniczący Ryszard Kopicki stwierdzając podczas zamykania rozprawy, że obrońca i obwiniani robią wszystko, żeby rozpoznanie sprawy opóźnić. O tym, że sam zwoływał rozprawy z przerwami od 2 do 7 miesięcy między nimi oraz, że nie potrafił zagwarantować doręczeń na 14 dni przed rozprawę - nie wspomniał. Po kolejnym miesiącu, obwiniani i ich obrońca otrzymali wezwania na kolejną, dziewiątą już z rozprawę, ale znowu z naruszeniem §41 ust.3 Regulaminu postępowania dyscyplinarnego w PZŁ, na mniej niż 14 dni przed rozprawą. Prezesa OSŁ Ryszard Kopicki zarządził rozprawę na dzień 27 maja, godz. 15:00. Nie tylko wbrew wcześniejszej prośbie, żeby nie wyznaczać rozpraw przed godz. 16:00 w dzień roboczy, ale również wbrew prośbie obwinianego Ireneusza O., który miesiąc wcześniej pisemnie poinformował OSŁ w Gdańsku, że od połowy maja, do połowy czerwca przebywa na urlopie poza miejscem zamieszkania. No ale nie będą przecież obwiniani decydowali, kiedy sąd łowiecki zajmie się ich sprawą. Niech nie jeżdżą na urlopy lub z nich wcześniej wracają, a pracujący niech się zwalniają z pracy, bo dla tych, których zadekretowano jako winnych, nie będzie żadnej tolerancji. Kolegami w Zrzeszeniu prezesa OSŁ, ORD, sekretariatu OSŁ i działaczy okręgowych w Gdańsku przestali już być dawno, teraz trzeba tylko szybko pozbyć się ich ze Związku. A może przy okazji uda się jakoś dokopać obrońcy - to dopiero byłby sukces. Tymczasem prezes GSŁ Zygmunt Jabłoński otrzymał wniosek obrony o skierowanie rozpoznania wniosku o wyłączenie sędziów, składowi orzekającemu w innym okręgu lub alternatywnie, delegowanie członka GSŁ do przewodniczenia w składzie okręgowego sądu łowieckiego, przy rozpatrywaniu tego wniosku. Może sędziowie z innego okręgu lub z GSŁ potrafią sprowadzić to przecież niezbyt skomplikowane postępowanie na ścieżkę zgodną co najmniej z zapisami Regulaminu postępowania dyscyplinarnego w PZŁ. Może w końcu po 10 miesiącach oczekiwania, obrona otrzyma kserokopie akt sprawy i ktoś wytłumaczy sędziom w Gdańsku, że sposób prowadzenia przez nich postępowań dyscyplinarnych nie może być nakierowany na odbieranie jakichkolwiek praw obwinianym i wyjaśni, dlaczego tak właśnie dzieje się w OSŁ w Gdańsku. Czy to jest możliwe? Przekonamy się jak życie napisze ciąg dalszy tej sprawy, który również opiszę czytelnikom dziennika "Łowiecki". Post scriptum Leży przede mną teczka z dokumentami i naklejoną na wierzchu kartą opisaną następującym tekstem: AKT SPRAWY ORD - (...)/2009 OSŁ - (...)/2009 Karty od nr 1 do nr 32 przekazano w dniu (.....)/2009 pieczątka i podpis Sekretariatu OSŁ w (.....) Wewnątrz wszystkie strony akt postępowania przed sądem łowieckim w jednym z okręgów, ponumerowane tak jak widzi je sąd na rozprawie. Teczkę udostępnił mi obwiniany w postępowaniu przed sądem łowieckim. Otwieram na stronie nr 18 i czytam: (..............) OSKARŻAM (..............) O przewinienie łowieckie z § 11 ust.2 Statutu Zrzeszenia Polski Związek łowiecki w związku z naruszeniem Uchwały nr 57/2005 NRŁ z dnia 12.04.2005 (tekst jednolity z dnia 16.04.2009) o to, że: w dniu (........) zamiast rogacza pozyskanego na polowaniu w dniu (........) przedstawił do wyceny rogacza znalezionego jako zwierzyna padła, o czym mogą świadczyć cechy typowe dla takiego wypreparowania trofeum. (..............) Jednocześnie na podstawie (...............) wnioskuje o ukaranie kolegi (..............................) karą zasadniczą w formie nagany. Czytelnikom pozostawiam rozważania, co jest powodem, że w okręgu gdańskim rzecznik i sąd zmierzają do wykluczenia z PZŁ dwóch myśliwych za przewinienie (jeszcze nie udowodnione), które w innym okręgu zagrożone jest naganą i dlaczego obwiniany w okręgu gdańskim nie może otrzymać pełnej dokumentacji akt sprawy, kserowanych mu w sekretariacie OSŁ jak w innych okręgach. Czy my oby mamy jeden i ten sam Związek w każdym okręgu? |