Piątek
28.12.2007
nr 362 (0880 )
ISSN 1734-6827
Redaktorzy piszą
Dwa lisy - dwie wagi autor: Stanisław Pawluk
O tym, że Sądy Łowieckie działają wadliwie i bardzo często stają się instrumentem wykorzystywanym w trwających latami wojnach „koleżeńskich” lub dla osiągnięcia własnych celów przez łowieckich „baronów”, pisaliśmy kilkakrotnie, a przykłady różnego traktowania „swoich” i „obcych” do rzadkości nie należą. Bywa, że wydaje im się, że są postawieni pod ścianą przez zapisy Statutu PZŁ, a w rzeczywistości statutem tym nie umieją się posługiwać, stając się narzędziem w rękach tych, którzy postępowania dyscyplinarne wykorzystują po uważaniu, wedle tego kogo miałoby dosięgnąć. Brzmi to nieprawdziwie? No to spojrzyjmy na przykład Dariusza Wieczorkowskiego z Koła Łowieckiego Nr 40 "Nemrod" w Lublinie.

Młody, aby nie powiedzieć naiwny człowiek z głową pełną narzekań o niskim stanie zajęcy, o braku bażantów, o tym, że słowiki słychać coraz rzadziej, a lisy to zło jakiego nie było, zobaczywszy rudzielca zagiął palec na spuście i skutecznie jednego drapieżnika z łowiska usunął. Zrobił to tym chętniej, że lis nie miał kity i poruszał się bez obaw wprost na myśliwego. Już po zastrzeleniu potwierdziło się, że lis bez wątpienia był chory. Został więc zakopany. W poczuciu dobrze spełnionego obowiązku i bez żadnych obaw Dariusz Wieczorkowski wpisał celny strzał do książki ewidencji myśliwych na polowaniu indywidualnym. Pech chciał, że działo się to w dniu 28 maja 2006 roku, a więc na ponad miesiąc przed rozpoczęciem okresu polowań na lisy.

Książka ewidencji w KŁ nr 40 „Nemrod” wyłożona jest u pełniącego od niedawna obowiązki strażnika łowieckiego, miejscowego rolnika, Mariana Mroza. Marian Mróz oddany jest wielce prezesowi koła Zenonowi Okapie nic więc dziwnego, że w krótkim czasie komendant Państwowej Straży Łowieckiej w Lublinie otrzymał telefon prezesa o popełnionym przestępstwie. W kole twierdzi się, że tego doniesienia wykonanego przez Zenona Okapę nie byłoby, gdyby nie to, że zamieszkały na terenie obwodu Dariusz Wieczorkowski był uczciwy aż do bólu, co nie wszystkim myśliwym, a zwłaszcza prezesowi było na rękę.

Państwowa Straż Łowiecka widząc ewidentne naruszenie prawa, zabezpieczyła dowody przestępstwa i skierowała wniosek do Sądu Rejonowego w Lublinie, którego wydział zamiejscowy w Bełżycach w dniu 16 października 2006 roku, pod sygnaturą akt XVII K 339/06, uznał winnym Dariusza Wieczorkowskiego oskarżonego ..."o to, że w dniu 28 maja 2006 roku w Żukowie na polowaniu indywidualnym pozyskał w okresie ochronnym lisa".... Mimo, że Dariusz Wieczorkowski powodowany swoją wielką wewnętrzną odpowiedzialnością przyznał się do popełnienia tego czynu, szczerze wyjaśnił wszystkie motywy i okoliczności, Sąd Rejonowy potraktował go na równi z tymi, co po pijaku kierują pojazdami mechanicznymi i skazał go na 8 miesięcy wiezienia w zawieszeniu na 2 lata oraz 400 złotych grzywny i 310 złotych kosztów sądowych!

W dniu 18 grudnia 2007 r. odbyła się rozprawa Okręgowego Sądu Łowieckiego, który opierając się na prawomocnym wyroku Sądu Rejonowego w Lublinie, orzekł o wykluczeniu Dariusza Wieczorkiewicza z PZŁ. Sędziowie zastosowali takie właśnie rozwiązanie, choć gdy rozpoznają sprawy osób karanych na podstawie Art. 52 lub Art. 53 z Rozdziału X Prawa Łowieckiego, to zgodnie ze Statutenm PZŁ wykluczenia w takiej sytuacji dokonują zarządy okręgowe. ZO PZŁ w Lublinie wykluczył z PZŁ Dariusza Wieczorkowskiego, na kilka tygodni przed rozprawą OSŁ w Lublinie. W rezultacie OSŁ w Lublinie wykluczał z PZŁ osobę, która członkiem PZŁ już nie była, ale którą na swoje posiedzenie wezwał. A może sędziom nie warto było rezygnować z diety?

W środowisku lubelskim zawrzało. Dariusz Wieczorkowski oceniany jest jako ofiara rozgrywek prowadzonych przez prezesa Zenona Okapę, który eliminuje z koła osoby niewygodne, a przyjmuje masowo kolejnych „swoich”. Krytycznie oceniany jest niewspółmierny do stopnia zawinienia wyrok Sądu Rejonowego, w wysokości którego myśliwi upatrują fakt obecności przedstawiciela PSŁ na rozprawie, jakby chcącego dopilnować „udupienia” niewygodnego myśliwego. Bardzo źle oceniany jest też fakt doniesienia przez prezesa Zenona Okapę o tak nieznaczącym przestępstwie jakim było wyeliminowanie ze środowiska chorego lisa, zwłaszcza, że inne bardzo ciężkie gatunki przestępstw łowieckich z taką reakcją w tym kole się nie spotkały. Na zastrzelenie przez siebie klępy łosia prezes Zenon Okapa doniesienia nie złożył! O tym przypadku czytelnicy dziennika dowiedzą się już wkrótce.

Negatywne oceny sposobu postępowania wobec Dariusza Wieczorkowskiego nie przysłonią nagiej prawdy, że popełnił on przestępstwo i poniósł za nie karę. Dlaczego jednak za takie samo przestępstwo żadnej kary nie poniósł prezes Okręgowego Sądu Łowieckiego w Białej Podlaskiej Stefan Karasiński? Na łamach dziennika pisaliśmy o zastrzeleniu przez niego lisa w okresie ochronnym i o stawaniu na głowie, żeby przestępstwo sędziego zatuszować. I robiono to skutecznie, bo mimo upływu znacznego czasu Stefan Karasiński konsekwencji żadnych nie poniósł.

Również w Lublinie łowiecki wymiar sprawiedliwości umie chronić „swoich”. O tym, jak pobłażliwie można traktować przewinienia łowieckie w tym samym KŁ Nr 40 „Nemrod” pisaliśmy już w dzienniku. A jak wyjątkowo odmiennie postąpił łowiecki wymiar sprawiedliwości z Dariuszem Wieczorkowskim? Nie wystarczyło Okręgowemu Sądowi Łowieckiemu w Lublinie, że Sąd Rejonowy dokonał prawomocnych ustaleń, a ZO PZŁ zgodnie ze Statutem PZŁ wykluczył Dariusza Wieczorkowskiego z PZŁ, to jeszcze zwoływał rozprawę i w jej wyniku obwinionego powtórnie wykluczał z PZŁ. Czy łowiecka sprawiedliwość musi chodzić takimi pokrętnymi drogami?

Rzecznicy wdrażają postępowania po uważaniu, sądy orzekają wg reguł nigdzie nie opisanych, a jedyny tego rezultat, że ten, który jest „swój”, jak np. sędzia Stefan Karasiński, któremu za strzelenie lisa w okresie ochronnym włos z głowy nie spadnie, a drugi jak Dariusza Wieczorkowskiego, polowania oglądać może sobie na obrazkach. Lisy strzelone przez obu myśliwych zakopano w miejscu strzelenia, ale z PZŁ wykreślono tylko tego, którego prezes Zenon Okapa zgłosił organom ścigania. Prezes Ryszard Mączyński w kole Stefana Karasińskiego takiego zgłoszenia nie dokonał i przy aprobacie Okręgowego Rzecznika Dyscyplinarnego w Białej Podlaskiej Waldemara Szpilera, drugiego z myśliwych przed wykreśleniem uratowali. Widać Hubert rękami swoich łowieckich urzędników stosuje dwie różne wagi!
Dla każdego lisa inną!