Środa
28.01.2009
nr 028 (1277 )
ISSN 1734-6827

Hyde Park Corner



Temat: moje pierwsze polowanie.... :)

Autor: Urtica  godzina: 23:38
Do odgrzebania tego tematu skłoniło mnie zdjęcie, które Paweł Bor zamieścił przed chwilą w galerii. Piękna, stara fotografia, na której stoi (chyba) Paweł, a na koźle, w saniach pewnie Senior64, jeśli się mylę, proszę o poprawienie mnie. Przypomniało mi się moje pierwsze polowanie, podczas którego towarzyszyłam mojemu Ojcu ledwo nadążając za nim na swoich malutkich nóżkach. Oczywiście wszystko znam z relacji Taty i jego kolegi, nie wiem ile miałam lat, Tato twierdzi, że mogłam mieć, trzy, cztery, może więcej. Było to w kwietniu, zaczął się sezon polowań na kaczory, więc było to wieki temu (widzę jak wszyscy liczą), Tata i jego kolega szli przez łąki i pola poprzecinane rowami melioracyjnymi, a że byłam malutka, więc postanowili mnie, mimo moich protestów, przerzucić przez jeden z szerszych rowów. Jak mnie przerzucili, tak wylądowałam centralnie w wodzie, a właściwie mieszance błota, żabiego skrzeku i wszelakiego innego dobra. Wyglądałam podobno koszmarnie, cała moja lewa strona łącznie z twarzą i włosami była umazania błotem, prawa nie, prawa była ok. bo wystawała ponad powierzchnię, ale też sucha nie była. Do tego pogoda taka iście kwietniowa. Mimo to, podobno za chińskiego boga nie chciałam wracać do domu, tylko prosiłam, żebyśmy szli dalej, ale z tego co mi opowiadano to natychmiast zostałam przebrana (owinięta) w zapasowe ciuchy Taty i odtransportowana do mamy. Komentarza mamy nie pamiętam, tego jakoś nikt nie wspomina, ale pewnie nie było miło. Tak się zaczęła moja przygoda z łowiectwem. I trwa do dziś.