![]() |
Środa
04.10.2006nr 277 (0430 ) ISSN 1734-6827 Hyde Park Corner Temat: Ironia lasu (NOWY TEMAT) Autor: Pomorski Łowca godzina: 12:24 W dniu wczorajszym knieja urządziła sobie kpiny z mojej skronej osoby. D..a ze mnie nie myśliwy. A było to tak: Udało mi się wyrwać późno do lasu. O 18-tej wszedłem w las. Po kilku minutach doszedłem do łączki w lesie. Patrzę - jest sarna. Ale jakoś nie widać fartuszka. Podszedłem do zwierza na 15 kroków i okazał się to być rogacz - guzikarz. Cały sierpień i wrzesień ganiałem za rogaczami i nawet nie widziałem selekta. A tutaj, dwa dni po sezonie taka okazja. Poszedłem dalej - jakieś 300 metrów od łączki jestem na wysokim bukowym lesie. Trochę dalej jest drągowina. Ale jakieś 70 metrów ode mnie. Słyszę - łamią się gałęzie. To lornetkę do oczu a tu z gęstwiny wypada byk i truchtem idzie do mnie. Nieregularny ósmak, jednak chyba powyżej I klasy wiekowej. Bo zarówno wieniec jak i tusza dosyć mocna. Jednak po cóż te rozważania. Broń na ramieniu, zanim się objrzałem byk stanął ajkieś 30 metrów ode mnie czule patrząc w szkła mojej lornetki. Chwila ta trwała jakieś 5 - 10 sekund. Nie spodobałem mu się najwyraźniej - odskoczył i odbiegł kilkadziesiąt metrów. Zdążyłem zdjąć broń jednak nie było szansy na strzał do biegnącego jelenia między drzewami. A zatrzymać jakoś się nie chciał. Dodam jeszcze że odstrzał na byka dostałem trzy dni wcześniej. Oczywiście w I klasie. Zawróciłem w stronę ściany lasu bo już robiła się szarówka. W pewnym momencie w krzakach słyszę łamiących się gałęzi i niemal natychmiast widzę jakiś cień między drzewami. Broń do oka - dzik ! Ale w ruchu. Dzik zatrzymał się jakieś 20 metrów ode mnie. Idealnie na sztych. Krzyż między oczy ... i w tym momencie dzik odskoczył... Dawka adrenaliny jaką otrzymałem spowodowała, że stwierdziłem że czas do domu. Coś nam dziś nie idzie. Tymnczasem dochodzę do samochodu, chcę już otwierać drzwi gdy kilkadziesiąt kroków ode mni słyszę wyraźnie byka przciskającego się przez krzaki. Odskoczył ode mnie. Ale słyszę że idzie powoli. Poszedłem drogą leśną równolegle za nim. Szedłem tak jakieś 5 minut. W pewnym momencie byk skręcił i wyszedł na drogą jakieś 15 metrów ode mnie. Broń miałem przygotowaną i zobaczyłem go w lunecie... Ale było za ciemno by go ocenić...Zresztą zaraz odskoczył. Wszystko to wydarzyło się między 18 a 19. W godzinę czasu. A wrażeń więcej niż podczas całej pełni wrześniowej. Trochę szkoda mi tego byka. Ale może to i lepiej że poszedł. To byłby trzeci sezon z rzędu gdy stzreliłbym byka. A plan w kole to 2-3 byki ... Może to lepiej dla mnie biorąc pod uwagę relacje z kolegami. Rogacza też szkoda. Dwa dni wcześniej by leżał.... No i dzik był fajny... Ale ciągle gdzieś tam chodzi....Czyli cały czas mam szansę. A czyż w życiu nie jest najważniejsza nadzieja ? DB Autor: szejkadams godzina: 12:38 i to chodzi, i o to chodzi...;) Autor: saimon godzina: 12:49 No to gratuluje serdecznie przezyc.Suma sumarum mysle,ze sa one wiecej warte niz strzelenie jednej ze sztuk widzianej przez Ciebie zwierzyny. Pozdrawiam DB Autor: greg godzina: 12:53 Ale adrenalinka Ci w gardle siedziała Przyznaj się greg Autor: wsteczniak godzina: 13:41 Pomorski - żywot myśliwca w same niespodzianki ubrany jest. Szkoda okazji - to fakt. Wolał bym, jednak, takie oto dokończenie tego pechowego "polewania" doczytać: : Podchodzę do samochodu na 15 - 20 m a on ..... z piskiem opon rusza i z "leśnym ludkiem" na jutrzejszą giełdę odjeżdza. Ze wszystkimi dokumentami i handtelefonem w schowku. Włożyłem go tam - aby mi w podchodzie, niespodziewanym dzwonkiem nie przeszkodził. Cóż, klnę i idę do wioski pechotą. Jakaś podstawowa komórka Ludwika chyba tam jest. Po drodze bar. Dzis już nie poprowadzę, więc na frasunek zamawiam "lornetę i meduzę". Delektuję wzrok stojącymi na tależyku szkiełkami lornety napelnionymi "do włoska" i trzęsącą się na tależyku meduzą. Ślinotoku dostaję na widok czerwieni zatopionej w meduzę marcheweczki z kawałeczkami mięska. Cebulkę i czosnyczek też widzę ( jak na wyścigi Desperado z Kłyszem polecają) - gdy nagle....... powiew wiatru od kniei uruchamia firankę a ta bezdusznie przewraca lornetę. Meduza też ze stołu spełzła. Do wody jej śpieszno, a nie do wódy. No nie ! - myślę - to już nadto. Trzeba z tym i sobą skończyć.......! Sięgam do ładownicy po patrona - a tam ....... jeden przy drugim żołędzie z dąbczaka szypułkowego powtykane. Kolbą sobie smiertelny cios zadać - w desperacji postanowiłem, a tu ........ damski parasol trzymam w dłoni !!! Składany. A i wyspowiadany nie jestem. Ech - myślę- wrócę i w www.łowieckim to opiszę". Niech wiedzą jak łatwo być myśliwcem. Halllllllllllllllo ! Pomorski obudz się. Już czwarta !!! Darz Ci bór sytuacji takich w nieskończoność - ale na jawie. Pozdrawiam - wsteczniak Autor: Walter godzina: 14:22 Ad wsteczniak Gdzieś tam pod skórą poczułem lekką drwinę i aluzję do snu myśliwca o zjawach leśnych, co mu przed lufą majaczyły. Nie pierwszy to raz jednak, kiedy życie pisze scenariusz, który tylko w kiczowatym śnie może się przydarzyć. Czemu wiem, że to nie sen, ani fantazja? Ano wczoraj ok. 19.15 dzwoni moja komórka. Wyświetla się imię mojego kumpla po strzelbie. - Leży? -pytam nie czekając na głos w słuchawce, bo wiedziałem, gdzie się ten mój kumpel dziś wieczorem wybierał - Nie, ale prawie...Wydażyło się tyle, że musiałem do Ciebie zadzwonić... i tu zaczyna się opowieść, którą przeczytałeś w poście Pomorskiego... Są rzeczy na tym tym świecie..., których nie wymyśli się na poczekaniu. Pozdrawiam Darz Bór Autor: niker godzina: 15:51 Adrenalina w tym cała przyjemność ! Autor: Faber godzina: 15:59 Bardzo lubię takie opowieści,które nie mieszczą sie w głowie-a jednak... Wiem,że bajeczka Wsteczniaka nie jest złośliwością,ale przyjemnie finalizuje temat. Wierzę,że jedno i drugie-jednemu i drogiemu się przydarzyło. Kiedyś na jednym polowaniu z podchodu strzeliłem 6 lisów,a widziałem 11. Co łąka,zatoczka leśna.polana,to lis. Ponieważ łaziłem za kozłem pod koniec sezonu-pierwszym lisom odpuściłem,ale nasępne już mnie zdenerwowały. Święy Hubert nieraz robi coś,co trudno zrozumieć-chyba to nauka pokory i cierpliwości.DB. Autor: Jenot godzina: 16:25 Ad Faber Sw.Hubert również niespodziewanie nagradza. Doświadczyłem tego w ubiegłą niedzielę 01.10.06 wieczorem : - )) Strzeliłem łanie z chmary którą podprowadził mi na otwartym polu praktycznie pod samą ambonę. Następnie zatrzymał zwierza na blat na kilka minut.Dane mi było podziwiać ładnego ósmaka który był w tej chmarze. Miałem widowisko że hej……!!! Następnie pozwolił mi spokojnie wybrać sztukę, przymierzyć i oddać strzał Wierz mi, nim przystąpiłem do patroszenia łani, mimowolnie spojrzałem w niebo i powiedziałem dziękuję : ) Pozdrawiam DB Autor: Faber godzina: 16:38 No to bardzo dobrze,bo mu się należało. Tobie należą się gratulacje,co czynię i DB. Autor: Pomorski Łowca godzina: 16:50 Kol. Wsteczniaku, Niestety ale to wszystko była prawda. Mam przyjemność bycia synem myśliwego. Mój Tata poluje już 49 lat. Jest dobrym, etycznym myśliwym. Dodatkowo jest bardzo przyjacielsko ustawiony do kolegów po strzelbie. Świetnie strzela po dziś dzień, szczególnie ze śrutu. Nie raz byłem świadkiem jego sukcesów i perfekcyjnych strzałów. Czasem też porażek.... Ów łowca ma jednak jedną, z mojego punktu widzenia ujemną cechę - strasznie koloryzuje. Ponieważ wile czasu spędziliśmy razem na zasiadkach zdarzało mu się opowiadać mi te same historie w różnych wersjach. Ba ! Słyszałem też inną wersję wydarzeń których sam byłem świadkiem. Nieraz też słyszałem jak z lubością Tata podpuszczał innych łowców. Niestety - mi to nie imponuje. Słysząc nieraz owe duby smalone myslałem - Tato , po co Ci to ? Przecież prawda też była piękna ! Autor: master537 godzina: 17:57 Ad Pomorski Łowca. Mimo braku pokotu miałeś piękne polowanie. Znam to z autopsji wielokrotnie, choć nie zawsze o brak możliwości na złożenie się do strzału chodziło. Wielokrotnie z pełną świadomością daruję życie wychodzącej na strzał zwierzynie. Pozwala mi to bardziej cieszyć się pięknem tej chwili. Pozdrawiam. Darz Bór. Autor: krogulec godzina: 19:25 ad Pomorski Łowca a co Ty chciałeś tak wyjść i bum , bum , bum .... bądź kolegą i posolidaryzuj sie z tymi co to nawet czasu na polowaczke nie mają mimo że codziennie przez las przejeżdżają po 2 razy minimum ... a wersja Wsteczniaka też dobra , zwłaszcza z odjeżdżającym autkiem !!!. Powinieneś się właśnie w tym momencie cieszyć że jednak zupełnie inaczej było ....... natomiast co do Tatowych opowieści poczekaj poczekaj zazwyczaj nie daleko pada jabłko od jabłoni ... najpierw zaczniesz sie nudzić sam swoimi opowiadaniami po raz któryś prawionymi , potem zacznie Cię bawić zmaina wersji i dobarwianie a potem zapomnisz która właściwa wersja ...... a najgorzej jak zaczniesz opowiadająć kawały śmiać się ich nie kończąć bo słyszysz je pierwszy raz i smiech głosowi dostępu do gardła nie daje ! pozdrawiam ptok dziwok Autor: TJ64 godzina: 22:36 Pozazdrościć,pozazdrościć, ale żeby się teraz św. Hubert nie obraził i następną razą nie podażył. DB. Autor: Alus godzina: 23:21 Pomorski Łowco Zwierzyna widziana więc polowanie udane, a w Twoim przypadku nawet bardzo. Gdybys coś z tego co widziałeś strzelił, zaczęła by się zwykła proza myśliwskiego żywota. A w tej sytuacji wszystko co piekne jeszcze przed Toba. Pozdrowionka DB |